Harry z
zamyśleniem wpatrywał się w Syriusza, który ze skupioną miną czytał najnowszego
Proroka Codziennego. Nie miał
pojęcia, w jaki artykuł się zagłębił, ale reagował dość entuzjastycznie, co
jakiś czas unosząc brwi lub robiąc zdziwioną minę. Na koniec cmoknął i palnął:
— Nie myślałem, że piłka nożna ma
takie skomplikowane zasady. Po jaką cholerę wymyślili spalony?
Harry parsknął śmiechem.
— Myślałem, że czytasz coś
poważnego, a nie zasady mugolskich sportów — powiedział, kręcąc głową i zmienił
temat: — Chciałbym odwiedzić Dolinę Godryka.
Łapa podniósł głowę z
zaskoczeniem na twarzy.
— Jesteś pewien? Dom nie jest w
zbyt dobrym stanie.
Harry wzruszył ramionami.
— Nawet nie wiem, gdzie kiedyś
mieszkali moi rodzice — mruknął.
Syriusz obserwował go przez
chwilę ze zrozumieniem.
— Możemy jutro się wybrać.
Właściwie sam nie byłem tam od czasu, gdy zginęli Lily i James — westchnął.
Kolejnego dnia Harry stwierdził,
że lekko stresuje się wypadem do Doliny Godryka. Remus, Ginny, Ron i Hermiona
dołączyli do ich małej wycieczki. Łapa i Lunatyk przenieśli ich do centrum
wioski. Harry rozejrzał się po okolicy i stwierdził, że jest to jedno z
najpiękniejszych miejsc, jakie widział w swoim życiu. Nie dziwił się swoim
rodzicom, że wybrali Dolinę Godryka jako miejsce zamieszkania. Gdy spojrzał w
prawo, dostrzegł gęsto zarośnięty las. Po lewej natomiast znajdowała się mała
polana, na której grupka dzieci lepiła bałwana, oraz niewielka rzeka, która
latem musiała przyciągać mieszkańców. Syriusz i Remus pokierowali ich w stronę
lasu. Nie spieszyli się, rozglądając się z zaciekawieniem dookoła, co chwilę
wyszukując czegoś ciekawego. Po kilku minutach wędrówki Harry dostrzegł dom, w
którym mieszkali jego rodzice. Łapa i Lunatyk nie musieli mu tego nawet mówić.
Po prostu to wiedział. Miał świadomość, że dom był zniszczony, jednak nie
sądził, że została z niego taka ruina.
Na parterze wszystkie okna były
wybite. Drzwi wejściowe zostały wyrwane z zawiasów, a na niewielkim ganku
dostrzegł kilka dziur w deskach. Pierwsze piętro wyglądało o wiele gorzej.
Jedna część była całkowicie zburzona, więc domyślił się, że to tam został
zaatakowany przez Voldemorta. Gdy podeszli bliżej, zobaczył tablicę, na której
napisano:
Ten dom jest widoczny tylko dla czarodziejów.
31 października 1981 roku zostali tu zamordowani
Lily i James Potterowie przez Lorda Voldemorta.
Ich synowi, Harry'emu, jako jedynemu w historii
udało się przeżyć zaklęcie uśmiercające.
Pod spodem była druga tabliczka. Coś
ścisnęło go za serce, gdy dostrzegł, że są to słowa skierowane do niego:
Niech Ci się w życiu
wiedzie, Harry.
Wszystkiego najlepszego, Harry!
Niech żyje Harry Potter!
Weszli przez spróchniałą furtkę,
która skrzypnęła przeraźliwie. Podwórko z przodu domu było zarośnięte i
zaniedbane, a ściany były obdrapane i odpadał z nich tynk. Harry przeszedł
przez dziurę prowadzącą do budynku i znalazł się w kwadratowym korytarzu, na
którym były schody prowadzące na górę. Na ziemi dostrzegł zakurzone i popękane
kafelki w kolorze brązu. Nie mógł zidentyfikować barwy ścian, ponieważ były one
wyblakłe. Na niewielkim chodniczku z grubą warstwą kurzu leżała rozbita lampa,
pod jedną ze ścian stała zniszczona komoda, a wieszak był przewrócony. Harry
skręcił do pierwszego lepszego pomieszczenia, czując, że pozostali idą zaraz za
nim. Okazało się, że wylądowali w jadalni połączonej z kuchnią. Pomieszczenie
było raczej zaniedbane, a nie zniszczone, więc domyślili się, że walka nie
odbywała się tutaj. Po lewej stronie znajdował się aneks kuchenny, a na środku
stał stół na kilka osób. Kolejne drzwi wyrwane z zawiasów okazały się być
wejściem do pokoju, w którym doszło do bitwy pomiędzy Jamesem Potterem a
Voldemortem. Harry się nie mylił. Salon był kompletnie zrujnowany. Obdarta
kanapa, przewrócone fotele, połamany stół z kilkoma dziurami, wypalone ślady na
ścianach i wyschnięte ślady krwi na jasnym dywanie. Harry przełknął ciężko
ślinę, gdy uświadomił sobie, że stoi w pomieszczeniu, w którym zamordowano jego
ojca. Syriusz mruknął coś pod nosem i wyszedł z salonu. Najwyraźniej
świadomość, że jego przyjaciel stoczył tutaj przegraną bitwę z Voldemortem była
dla niego zbyt przytłaczająca.
Harry wyszedł niemal zaraz za
nim. Chrzestny stał na korytarzu ze smutkiem widocznym na twarzy. Gryfon
wiedział, że mężczyzna przeżywa to tak jak on, o ile nie bardziej, skoro znał
Jamesa i Lily osobiście, a Harry właściwie tylko ze zdjęć i historii
opowiadanych mu przez inne osoby. Ciężko mu było patrzeć na Syriusza, który
ledwo powstrzymywał się przed całkowitym załamaniem. Minęło wiele lat, ale on
najwyraźniej jeszcze nie pogodził się ze śmiercią Lily i Jamesa, szczególnie,
że znajdował się w domu, w którym doszło do tragedii.
Skierował się do ostatniego
pomieszczenia na parterze i dostrzegł niewielką łazienkę, w której znajdowała
się kabina prysznicowa, toaleta, umywalka, szafka i lustro. Słyszał dochodzące
z salonu ciche rozmowy przyjaciół, ale nie zwrócił na to uwagi. Ruszył po
schodach na górę, a Łapa poszedł za nim, najwyraźniej się przełamując. Harry
pchnął drzwi po lewej i dostrzegł wielką sypialnię z olbrzymim łożem
małżeńskim. Kołdra była splądrowana przez mole, a dźwięk cichutkich kroków
mówił o tym, że myszy zdążyły się tutaj zadomowić. Wielkie okno wychodziło na
ogród za domem, a światło padło wprost na szafę. Harry skierował swoje kroki do
półek, na których stały ramki z ruchomymi zdjęciami. Jedno z nich ukazywało
Huncwotów w pełnym składzie z czasów młodości. Na drugim rozpoznał swoich rodziców.
Jego ojciec trzymał na barkach swojego
rozradowanego syna. Kolejne zdjęcie przedstawiało szczęśliwą rodzinę Potterów.
Mały Harry śmigał na dziecięcej miotełce aż poza ramę fotografii. James biegał
za nim, by natychmiast go złapać, a niedaleko stała Lily, która śmiała się z
poczynań swojego męża i syna. Harry nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu,
który pojawił się na jego twarzy. Chwycił zdjęcie w dłoń i przyglądał mu się z uwagą,
dostrzegając, jak szczęśliwa była cała rodzina. Żałował, że tego nie pamiętał.
— Kupiłem ci tę miotełkę na
pierwsze urodziny — odezwał się Syriusz, który nie wiadomo kiedy pojawił się
zaraz za nim. — Od razu na nią wsiadłeś i zdemolowałeś cały salon. Gdy tylko
James ci ją zabrał, zacząłeś tak przeraźliwie płakać, że natychmiast ci ją
oddał. Jak tylko zobaczyliśmy, że zaraz wybuchniesz płaczem, od razu robiliśmy
wszystko, na co miałeś ochotę. Byłeś strasznym manipulantem, wiesz?
Ginny zaśmiała się cicho na jego
słowa, a Harry zerknął na Syriusza z rozbawieniem.
— Albo to wy byliście tacy miękcy
— dorzucił Remus ze śmiechem.
Harry rzucił okiem na pozostałe
zdjęcia i dostrzegł kobietę, o której nikt mu nigdy nie opowiadał. Miała długie
czarne loki, duże niebieskie oczy i zgrabną figurę.
— Kto to jest? — zapytał,
wskazując na fotografię.
— Twoja matka chrzestna —
odpowiedział Łapa i uśmiechnął się lekko. — Byłem w niej zakochany na zabój.
— Co się z nią stało?
— Zniknęła jakieś dwa miesiące
przed atakiem Voldemorta. Po pewnym czasie znaleziono ją martwą. Ciężko było ją
zidentyfikować, bo śmierciożercy zmasakrowali jej ciało — odparł cicho Syriusz.
— Obawialiśmy się, że chcieli uzyskać od niej informacje o miejscu waszego
pobytu.
Wyszli z sypialni i Harry zerknął
za kolejne drzwi, za którymi znajdowała się druga łazienka urządzona w takim
samym stylu, jak ta na dole. Zostało ostatnie pomieszczenie, a Harry poczuł, że
jego serce przyspieszyło jeszcze bardziej. Drzwi były otwarte. Z daleka widział
porozrzucane zabawki przygniecione przez kawałki muru. Wszedł do środka i
wiedział, że to było to miejsce. W kącie stało kompletnie rozwalone łóżeczko,
przez wielką dziurę wiał wiatr, jednak nie dostała się tutaj ani odrobina
śniegu, więc ktoś musiał zabezpieczyć pomieszczenie magią. Czując gulę w
gardle, zrobił jeszcze kilka kroków i nagle stanął jak wryty, gdy uderzyła go
magia tego pomieszczenia, wytwarzając w jego głowie wspomnienie, którego nie
mógł pamiętać.
Voldemort otwiera z hukiem drzwi do domu Potterów. James zrywa się z
fotela, krzycząc:
— Lily, bierz Harry'ego i uciekaj!
Kobieta bierze dziecko na ręce i biegnie na górę, odcięta od wyjścia z
domu, w trakcie gdy James walczył z Voldemortem. Bitwa pomiędzy nimi zakończyła
się w salonie, gdzie Rogacz został ugodzony zaklęciem uśmiercającym. Voldemort
natychmiast rusza w stronę schodów. W dziecięcym pokoju dostrzega kobietę z
dzieckiem na rękach, które prędko wkłada do łóżeczka, jakby to miało je
ochronić.
— Błagam, tylko nie Harry!
— Odsuń się!
— Nie! Zabierz mnie, ale nie rób krzywdy Harry’emu!
— Zejdź mi z drogi, głupia kobieto!
— Nie Harry!
— Avada Kedavra!
Lily Potter pada martwa na podłogę, starając się chronić swojego synka.
Voldemort rusza w stronę dziecka, które obserwuje wszystko z rozszerzonymi
oczkami. Czarnoksiężnik celuje w Harry’ego różdżką.
— Avada Kedavra!
Dziecko zaczyna płakać, gdy w jego stronę leci zaklęcie. Promień obija
się od niego i uderza w Voldemorta.
— Harry! Harry!
Otrząsnął się z szoku, słysząc
wołania jego przyjaciół. Zamrugał kilka razy, a jego oczy były rozszerzone w
przerażeniu.
— Co się stało?
— Widziałem, jak ich zabijał —
wydusił słabo.
— O Merlinie — szepnęła Ginny.
Harry prędko wyszedł z
pomieszczenia, nie chcąc dłużej patrzeć na miejsce, gdzie zginęła jego matka,
broniąc jego życia do ostatniej chwili. Remus powiedział mu, że niedaleko domu
znajduje się cmentarz, na którym zostali pochowani jego rodzice. Szedł tam z
bladą twarzą po niezbyt przyjemnym seansie w domu. Minęli jakiś pomnik i Harry
z zaskoczeniem dostrzegł, że przedstawia on jego rodziców i jego samego, gdy
jeszcze miał roczek. Lunatyk oznajmił, że w ten sposób mieszkańcy wioski
chcieli upamiętnić ich rodzinę jako ofiary brutalnej wojny. Nawet Syriusz
wydawał się być tym zaskoczony. Harry miał wrażenie, że dzisiejszy wypad zmieni
jego zdanie o ludziach w niewiarygodny sposób.
Pomniki Lily i Jamesa były bardzo
skromne. Stały bardzo blisko siebie, więc można było stwierdzić, że jest to
jeden grób.
JAMES
POTTER LILY POTTER
27.03.1960 30.01.1960
+31.10.1981 +31.10.1981
Zostawili
na grobach wiązankę kwiatów i powoli ruszyli w drogę powrotną do centrum
wioski, niewiele się odzywając. Harry postanowił jedną rzecz: miał zamiar za
jakiś czas odbudować dom rodziny Potterów i zamieszkać w nim z wybranką swojego
serca. Z zamyślenia wyrwał go niespodziewany chłód.
— Czujecie
to? — zapytał niepewnie, przystając.
— Chyba spadła temperatura —
odpowiedział Ron, rozcierając dłonie uwięzione w rękawiczkach.
— Bardziej mi to przypomina
dementorów — stwierdził Harry.
Zdrętwiał, gdy zauważył ich pomiędzy
domami. Pozostali szybko spojrzeli w tę stronę, co on i prędko wyciągnęli
różdżki. Brunet odwrócił się na pięcie, gdy dostrzegł, że są otoczeni.
Odskoczył do tyłu, kiedy tuż za nim zjawił się jeden ze stworów. Siły zaczęły z
niego ulatywać, a on nie potrafił przywołać pozytywnego wspomnienia po tym, co
stało się w domu. Starał się, ale na końcu jego różdżki pojawił się zaledwie
strzęp mgły, jakby po raz pierwszy rzucał zaklęcie. Jego przyjaciele skupili
się na wytworzeniu patronusów za jego plecami, lecz on nie był w stanie tego zrobić.
Dementor zacisnął ręce na jego ramionach, z łatwością podniósł go i
przygwoździł do ściany. Harry poczuł, że zupełnie traci siły, gdy wszelkie
pozytywne myśli zaczęły uciekać z jego umysłu. Dłoń z różdżką opadła w dół,
miał wrażenie, że zaraz zemdleje. W głowie słyszał głos jego matki błagającej
Voldemorta, żeby nie zabijał jej dziecka. Jak przez mgłę dostrzegł, że dementor
zbliża usta do jego twarzy i dotarło do niego, że chce złożyć mu Pocałunek.
Usłyszał, że ktoś krzyknął jego imię z wyraźnym przerażeniem w głosie. Chwilę
później upadł na ziemię, gdy biały wilk przepędził potwora, który go
zaatakował. Ledwo udało mu się stanąć na nogach, w trakcie gdy patronusy jego
przyjaciół przegoniły wszystkich dementorów. Jeśli wcześniej sądzili, że był przygnębiony
po tym, co zobaczył w Dolinie Godryka, to teraz jego oczy wyrażały rozpacz.
Energia stworzeń wyssała z niego resztki pozytywnych myśli. Nim zdążyli
sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku, usłyszeli szyderczy głos Lucjusza
Malfoya:
— Proszę, proszę, kogo my tu
mamy.
Natychmiast odwrócili się w
stronę głosu i dostrzegli kilku śmierciożerców na czele z Bellatriks i
Lucjuszem, którzy musieli pojawić się zaledwie chwilę wcześniej. Harry
instynktownie odskoczył na bok, gdy dostrzegł zmierzające w jego stronę
zaklęcie. Promień uderzył z całą siłą w ścianę budynku obok. Kobieta roześmiała
się szyderczo, z chorą radością rzucając w niego kolejnym urokiem, jednak w tym
momencie do walki wkroczyli jego przyjaciele i natychmiast postawili przed nim
silną tarczę. Wybuchła bitwa. Śmierciożercy walczyli w przewadze, jednak to nie
znaczyło, że wygrywali. Syriusz i Remus zajęli się Bellatriks, Averym i
Traversem, a Ginny Rookwoodem. Ron i Hermiona radzili sobie doskonale z
Amycusem Carrowem, Dołohowem i jakimś nieznanym im śmierciożercą. Malfoy i
Yaxley bez litości rzucali w Harry’ego różnorodnymi zaklęciami, więc musiał się
bronić. Coś ścisnęło go za serce, gdy usłyszał krzyk Ginny. Wiedział, że trafił
ją jakiś nieprzyjemny urok, najprawdopodobniej torturujący. Szybko cisnął pod
nogi śmierciożerców zaklęcie wybuchające, które zwaliło ich z nóg i dorzucił
zaklęcie spowalniające na Yaxleya. Jakiś promień świsnął mu nad ramieniem, lecz
on prędko odwrócił się w stronę Ginny i przerwał zaklęcie Rookwooda torturującego
dziewczynę. Niemal od razu ponownie odwrócił się do Malfoya i Yaxleya, mając
nadzieję, że rudowłosa sobie poradzi. Niestety zajęło mu to za dużo czasu.
Lucjusz cisnął w niego zaklęciem torturującym. W ostatniej chwili padł na
ziemię, unikając bólu. Nim zdołał się podnieść, Yaxley dorzucił od siebie
kolejną klątwę. Harry nie miał kiedy wstać, dlatego unikał promieni, przewracając
się z boku na bok. Zirytowany cisnął na oślep zaklęciem oszałamiającym i cudem
trafił w Yaxleya, którego odrzuciło do tyłu, aż uderzył w ścianę i stracił
przytomność. Kątem oka dostrzegł nieprzytomną Hermionę. Ron walczył
jednocześnie z Dołohowem i Carrowem, dopóki Dołohow nie rzucił polecenia, żeby
mężczyzna zajął się nim. Harry ponownie miał na głowie dwoje przeciwników, więc
czuł już niemałe zmęczenie. Nie poddawał się jednak, strzelał zaklęciami,
ochraniał się tarczami, niekiedy uciekał przed promieniami. Musiał natychmiast
coś zrobić, bo wyczerpanie wpływało na jakość jego walki. Rzucił Zaklęciem
Zwieracza Nóg w Carrowa, nie broniąc się przed klątwami rzucanymi przez
Malfoya, a później oszołomił Amycusa. Pozbył się jednego śmierciożercy, lecz
klątwa Lucjusza wreszcie dotarła do celu, więc upadł na ziemię, czując na sobie
efekt zaklęcia torturującego. Zacisnął zęby, żeby nie pokazać mężczyźnie, jak
bardzo go boli, chociaż miał ochotę wyć z bólu jak opętany.
— Yaxley, bierz Pottera i
uciekamy.
Malfoy przerwał zaklęcie dopiero
wtedy, gdy Yaxley był tuż przy Harrym. Chłopak nadal trzymał w dłoni różdżkę,
ale jeszcze nie był w stanie jej użyć.
— Mamy go! Wiejemy! — krzyknął.
Yaxley sięgnął po ramię chłopaka,
żeby się z nim deportować, ale Harry, kierując się instynktem przetrwania,
kopnął go z całej siły z brzuch. Mężczyzna cofnął się z zaskoczenia i bólu.
Malfoy spanikował, gdy dostrzegł, że nie mają chłopaka, a część śmierciożerców
zdążyła już się teleportować. Harry, wykorzystując zdumienie Yaxleya, prędko go
oszołomił. W efekcie końcowym zdołali złapać Yaxleya, Avery’ego, Carrowa i
nieznanego śmierciożercę. Harry podniósł się, podczas gdy Syriusz wybudził
Hermionę, a Remus i Ron związali nieprzytomnych przeciwników. Lunatyk
stwierdził, że deportuje się po aurorów, żeby zajęli się śmierciożercami. Kilka
minut później zwolennicy Voldemorta już znajdowali się w Ministerstwie Magii, a
Harry wraz z przyjaciółmi wrócił do domu, gdzie pani Weasley odpowiednio się
nim zajęła, gdy tylko dowiedziała się, co się stało.
Witam,
OdpowiedzUsuńo tak ciekawe skąd wiedzieli, ze tam się pojawili, i na szczęście nie udało im się zabrać Harrego....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej. O ile dobrze pamiętam, to w pierwszej wersji ten rozdział wyglądał inaczej, prawda? :-) Nie znaczy to jednak, że teraz jest gorzej. Podoba mi się i bardzo się cieszę, że mogę przypomnieć sobie to opowiadanie, czytając je w lepszej wersji ;-)
OdpowiedzUsuńA nie, jednak się pomyliłem. Miałem na myśli to, co wydarzy się w kolejnych rozdziałach. Mimo to podtrzymuje drugą część mojego wcześniejszego komentarza :-)
UsuńMatką chrestną Harry'ego była Dorocas Meadowes ,prawda?
OdpowiedzUsuń