Ron i Harry
kręcili się po domu, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Grali w różne gry, które
znaleźli i wymyślali niestworzone rzeczy, żeby zabić nudę, w końcu i tak wylądowali
w jadalni, gdzie nic nie robili. Hermiona, Ginny i państwo Weasley wybrali się
w odwiedziny do Billa oraz Fleur i planowali wrócić kolejnego dnia. Syriusz
poszedł do Ministerstwa Magii, ponieważ wezwano go, by ostatecznie wyjaśnić
sprawę swojej niewinności i śmierci,
więc miał spędzić tam pół dnia, znając tempo ludzi przy papierkowej robocie.
Remus z kolei załatwiał jakieś sprawy Zakonu w Hogwarcie.
Harry zaczął grzebać po szafkach,
żeby znaleźć mugolskie karty, które gdzieś tutaj widział, gdy trafił na barek.
Wyciągnął butelkę Ognistej Whisky i odwrócił się do przyjaciela.
— Ron?
Chłopak spojrzał na niego. Harry
miał na ustach niewinny uśmiech, a Ron roześmiał się głośno.
Hermiona
wylądowała przed Grimmauld Place 12, trzymając Ginny za ramię. Postanowiły nie
zostawać u Billa oraz Fleur i zobaczyć, co się dzieje u chłopaków, którzy zostali
sami w domu. Weszły do środka i z zaskoczeniem dotarło do nich, że słyszą
głośną muzykę. Ze zdziwieniem ruszyły do jadalni, gdzie zobaczyły Harry’ego i
Rona, a między nimi, na stole, stały dwie niemal opróżnione butelki Ognistej
Whisky. Ginny otworzyła usta ze zdumienia, gdy dotarło do niej, że chłopcy się
upili. Nawet nie zauważyli, że ktoś wszedł do budynku. Ron chichrał się
nieopanowanie ze słów Harry’ego, który bredził coś o Świętym Brutusie.
— Uwierzysz w to? — nie dowierzał
chłopak. — Do Świętego Brutusa! Ja! Do szkoły dla recydywistów!
Ron ryknął
nieopanowanym śmiechem, a dziewczyny miały wrażenie, że zaraz przewróci się z
krzesłem na podłogę. Po chwili się uspokoił.
— Pasujesz
tam. Ile razy łamałeś regulamin?
— Ha! To ty
musiałbyś tam iść razem ze mną! Będziemy recywidestami. Nie. Recy… Jak to szło?
— Recydiwedyści?
— Recy… Recy…
— Merlinie — zaśmiała się Ginny,
nie mogąc powstrzymać chichotu.
Chłopcy w końcu dostrzegli, że
ktoś tutaj jest, oprócz nich.
— Patrz! — ryknął Ron. — Anioł i
diabeł!
Hermiona rozszerzyła oczy i
dołączyła do Ginny.
— Jakieś niedorobione. Zgubiły
skrzydła i rogi — dorzucił głupio Harry, a łzy popłynęły po policzkach Ginny.
— Szekaj. To Ginny — zauważył
Ron.
— Żinny?
— Żinny i Her-mi-jo-ni-na, według
tego gbura Chruma.
— Chyba Bruma.
— Jeden pies.
— Dlaczego pies? Nie ma tutaj
Syriusza.
— Ktoś coś o mnie mówił? — Do
środka wkroczył Łapa.
— Mówisz, masz — roześmiał się
Ron.
Syriusz szybko przekalkulował to,
co się działo. Spojrzał ze zdumieniem na śmiejące się dziewczyny, dostrzegając
na stole opróżnione butelki od alkoholu. Ron nagle zerwał się do pionu, ale
potknął się o nogę stołu i przewrócił się na ziemię z wielkim hukiem.
— No to, stary, chyba się zabiłeś
— podsumował poważnie Harry.
— Chcę zostać spalony.
— Wrzucę cię do kominka.
Syriusz parsknął śmiechem,
słysząc tę wymianę zdań. Ron wybuchnął nieopanowanym chichotem.
— Wiecie, że Harry miał chodzić do
szkoły dla recy… recy… Merlinie, co za słowo! — wkurzył się. — Recywidystów?!
— Obawiam się, że będziemy
potrzebować czasu, żeby poprawnie wypowiedzieć to słowo — pokiwał głową Harry
ze skupieniem na twarzy. — Recydywidystów?
— Recidystów? Jeden Syriusz.
— Co? — roześmiał się Łapa, gdy
Ginny i Hermiona wybuchnęły tak nieopanowanym śmiechem, że się rozpłakały.
Ron spojrzał na niego z uwagą.
— Mówiłem jeden pies, ale Harry
stwierdził, że ciebie tu nie ma, ale teraz jesteś, więc jest jeden Syriusz.
Logiczne?
— Anioły bez skrzydeł, diabły bez
rogów, jeden Syriusz. Nie, to nie na moją głowę — wymamrotał Harry, sięgając po
butelkę. — Muszę się napić, żeby to ogarnąć.
— I redycywiści — dorzucił
poważnie Ron, nadal siedząc na podłodze.
— Tak, i r… przestępcy — olśniło
go.
— Tak! — Ron natychmiast spojrzał
na Ginny, Hermionę i Syriusza. — Harry miał chodzić do szkoły dla przestępców!
— Co wy bredzicie? Merlinie,
jesteście kompletnie pijani — nie dowierzał Syriusz, chociaż nie mógł
powstrzymać rozbawienia.
— Ale to prawda! — uniósł się
Harry z oburzeniem. — Dursleyowie mówili, że chodzę do Świętego Brutusa, żeby
ludzie nie wiedzieli, że w tym czasie jestem w Hogwarcie! Ja! Przestępcą! Świat
upadł na głowę! Ron! Nie mogę tego pojąć!
— Polej to pojmiesz!
— Niebezpieczny dla ludzi! Ja!
— Polewaj!
— Tak jest, szeregowy Weasley!
— Po pijaku łatwiej się do czegoś
przyznać. — Ron z ziemi sięgnął po kieliszek, wypił jego zawartość i spojrzał
na Hermionę pijanym wzrokiem. — Hermiona? Kocham cię.
Hermiona rozszerzyła oczy,
słysząc takie wyznanie z jego ust. Ginny wybuchnęła chichotem, a Syriusz
gwizdnął z rozbawieniem. Harry natomiast ryknął głośno, podnosząc rękę do góry
w geście zwycięstwa.
— Warto było cię upić, żebyś
wreszcie to powiedział — zaśmiał się.
— A tu co panuje taka radość? —
Do jadani zajrzał Remus.
— Padają bardzo śmiałe wyznania —
roześmiał się Syriusz, pokazując mu gest, który mówił Lunatykowi, co jest
grane.
— Kto? — zapytał z rozbawieniem,
ale zanim ten odpowiedział, Harry wybuchnął pijackim śmiechem.
— Gorzko! Gorzko!
— Harry, nie przeginaj —
powiedziała oszołomiona Hermiona. — Może i jesteś pijany, ale to cię nie
usprawiedliwia.
— Dobrze, przepraszam, mamo —
odparł ze skruchą, komicznie opuszczając kąciki ust w dół. Lunatyk roześmiał
się szczerze. — Nie jestem aż tak pijany — dodał po chwili.
— W ogóle — zachichotał Łapa. —
To tylko butelka Ognistej na łebka. W ogóle nie jesteś pijany.
— Żinny, on się ze mnie śmieje —
poskarżył się, patrząc smutnym wzrokiem na swoją dziewczynę, która zaśmiała się
i pogłaskała go po głowie.
— I ma rację — stwierdziła,
wybuchając śmiechem, gdy spojrzał na nią z oburzeniem.
— Mionka, jesteś najpiękniejsza —
wybełkotał Ron, co spotkało się z chichotem Harry’ego.
— Merlinie, Ron — wydukała
zawstydzona dziewczyna. — Zamilcz, zanim się skompromitujesz.
— Już jestem sko… Dlaczego znowu
używacie takich trudnych słów? Aniele mój…
Ginny spojrzała na Hermionę ze
szczerym śmiechem, a później przytrzymała Harry’ego w krześle, żeby się z niego
nie zsunął.
— Oświadcz się! — krzyknął Harry
i wybuchnął niepohamowanym śmiechem, gdy Ron na kolanach ruszył w stronę
spanikowanej Hermiony.
— Harry — pisnęła Ginny,
zatykając mu usta, chociaż sama ledwo hamowała wybuch śmiechu. — Przestań go
prowokować.
— Nie powiesz mi, że nie jestem
genialny, że go w końcu do tego namówiłem — zaśmiał się. — Musiałem użyć
ostatecznych środków.
— I przy okazji sam skorzystałeś
— zauważyła, więc spojrzał na nią ze skruchą.
Ron nie dotarł do Hermiony, bo
był tak pijany, że runął na twarz na dywan. Więcej się nie podniósł. Ginny
zaczęła ciągnąć Harry’ego do góry z zamiarem zaciągnięcia go do łóżka, zanim
podzieli los jej brata. Chłopak okazał się jednak zbyt ciężki na jej
możliwości, więc Syriusz i Remus przyszli jej z pomocą. Gryfon wybuchnął
głupkowatym śmiechem, gdy pokierowali go w stronę wyjścia. Okazało się, że w
był w stanie jeszcze utrzymać się na nogach, ale szedł chwiejnie, więc co
chwilę Łapa utrzymywał go na prostym kursie. Remus w tym czasie zajął się
zwłokami leżącymi na ziemi. Gdy tylko Harry wylądował na łóżku, przytulił się
do poduszki i natychmiast odpłynął.
Harry obudził się wieczorem i ze
zdumieniem stwierdził, że leży we własnym łóżku i nie ma pojęcia, co się działo
rano. Miał przebłyski, że dobrali się z Ronem do butelek stojących w barku, ale
momentami miał luki w pamięci. Zerknął w stronę łóżka przyjaciela, gdzie
rudzielec leżał w dziwnej pozycji. Harry jęknął cicho, gdy zadudniło mu w
uszach. Strasznie bolała go głowa, a żołądek wyprawiał dziwne harce. Przez
moment wydawało mu się, że zaraz zwymiotuje, więc zamknął oczy. Usiadł,
starając się powstrzymać lekko wibrujący obraz. Stwierdził, że jeśli zaraz
czegoś nie wypije, to uschnie, więc wstał i niepewnie ruszył w stronę drzwi. Jeśli nas ktoś widział… Skrzywił się, gdy
drzwi cicho skrzypnęły i powoli zszedł na dół. W jadalni trafił na Ginny,
Hermionę, Łapę i Lunatyka. Gdy tylko wszedł, wybuchnęli śmiechem. Stęknął
żałośnie.
— Miało was nie być.
Syriusz spojrzał na niego ze
śmiechem.
— Boli główka, co?
Chciał coś złośliwie
odpowiedzieć, ale skrzywił się i przymknął powieki, gdy celowo uderzył szklanką
w blat stołu.
— Jesteś… — Kolejne uderzenie. —
Nienawidzę cię — wydusił słabo.
Syriusz wybuchnął śmiechem.
— Uwielbiam katować ludzi, gdy
mają kaca, a ja nie — roześmiał się.
— Sadysta.
Odwrócił się, gdy usłyszał kroki
na schodach. Ron wyglądał bardzo kiepsko. Spojrzał przymrużonymi oczami na
przyjaciela.
— Harry, zabiję cię — jęknął
słabo. — Zaraz zwrócę wszystkie flaki. Dobrze, że nikogo nie było.
— Zmartwię cię — powiedział
niepewnie.
— Tylko mi nie mów, że mama
wróciła…
— Merlinie, nie — przeraził się
Harry.
— Racja, już musiałbyś zdrapywać
mój mózg ze ściany — wymamrotał.
Gdy wszedł do jadalni, stęknął
cicho. Harry dostrzegł, że Hermiona zarumieniła się jak piwonia, a Ginny
zakryła dłonią usta, żeby się nie roześmiać. Starsza dziewczyna prędko wyszła
pod pretekstem pójścia do łazienki. Ron odprowadził ją niepewnym wzrokiem,
zanim zniknął w kuchni. Harry spojrzał pytająco na Ginny, a ona zachichotała.
— Nie pamiętasz, jak przyszłyśmy?
— pisnęła.
— No niezbyt — mruknął.
Zerknęła do kuchni, żeby
sprawdzić, gdzie jest jej brat, szybko przywołała go do siebie i powiedziała do
niego szeptem:
— Po pijaku wyznał jej miłość.
— Gadasz! — zdumiał się.
— Ciii — zachichotała, a później
trzepnęła go w brzuch. — A ty go namawiałeś, żeby jej się oświadczył —
zdzieliła go jeszcze raz, aż się zgiął. — Ale był tak pijany, że padł na ziemię
i więcej nie wstał.
Harry patrzył na nią przez moment
i nagle parsknął głośnym śmiechem. Nie mógł się opanować, chociaż dziewczyna
starała się go uciszyć.
— Wątpię, żeby to pamiętał… —
zaczęła.
— Och, patrząc na ich stan, mogę
stwierdzić, że na pewno — zaśmiał się Syriusz.
— Więc jako jego najlepszy
przyjaciel, powinieneś mu to uświadomić — dokończyła z rozbawieniem.
Harry przeczesał dłonią włosy i
zapytał:
— Może poczekam, aż wyleczy kaca?
— Lepiej od razu, zanim Hermiona
zapadnie się pod ziemię i Ron zobaczy, że coś jest nie tak — zachichotała.
Harry odetchnął głośniej i ruszył
do kuchni.
— Ron, musimy pogadać.
Przez chwilę panowała cisza, gdy
nagle…
— CO?!
Ginny wybuchnęła opętańczym
śmiechem. Po chwili pobladły Ron wyszedł z kuchni i jak w transie poszedł na
korytarz z butelką wody w dłoni. Harry wyłonił się chwilę po nim, również
trzymając butelkę wody, która w części była już opróżniona.
— Wie na przyszłość, że nie może
pić alkoholu, żeby czegoś nie palnąć — stwierdził, kiwając głową z
przekonaniem.
Przez chwilę panowała cisza.
— Dlaczego nie powiedziałeś, że
miałeś chodzić do szkoły dla recydywistów? — zapytał Łapa.
Harry spojrzał na niego z rozszerzonymi
oczami, a Ginny, Remus i Syriusz wybuchnęli śmiechem.
Witam,
OdpowiedzUsuńboski już chyba nigdy nie tkną alkoholu....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
To było genialne! :D
OdpowiedzUsuńW prawdzie w rozdziale wprowadziłaś bardzo dużo zmian, ale jedno się nie zmieniło, przy poprawionym jak i przy tym bez poprawek uśmiałam się niemiłosiernie :D
Doskonały na poprawę humoru ^^
Pozdr. Strawberry ♥