Leżał na łóżku, dopóki nie
usłyszał sowy pukającej w okno. Zapłacił jej odpowiednią sumę pieniędzy i
odebrał od niej gazetę. Na pierwszej stronie zobaczył zdjęcie Dumbledore'a, a
pod nim artykuł:
KTO ZAJMIE SIĘ ZAKONEM?
Dwa miesiące temu, jak już pisaliśmy, zamordowany przez Severusa Snape'a (nauczyciela
eliksirów, później obrony przed czarną magią) został Albus Dumbledore,
który był założycielem tzw. Zakonu Feniksa. Do niedawna organizacja ta była
znana tylko wtajemniczonej grupie osób, jednak po śmierci jej założyciela nasza
korespondentka Rita Skeeter odkryła sekret dyrektora Hogwartu. Nie wiadomo
jeszcze, kto będzie zastępcą Dumbledore’a. Możliwe, że dyrektor Hogwartu
wyraził swoją wolę w testamencie, którego dotąd nie odnaleziono…
Po przeczytaniu ciekawszych
artykułów Harry wyrzucił gazetę do kosza i zszedł do kuchni na śniadanie. Zdziwiło
go to, że przy stole panowała napięta atmosfera. Usiadł, zjadł posiłek w ciszy i
już chciał wychodzić, gdy odezwał się wuj Vernon:
— Zaczekaj chwilę, chłopcze.
Chcielibyśmy ci coś powiedzieć. Siadaj.
Harry dopiero po chwili
zareagował na tę prośbę, ponieważ ton mężczyzny kompletnie go zaskoczył. Usiadł
i czekał, nie potrafiąc pohamować głupiego wyrazu twarzy.
— O której przyjeżdżają twoi
przyjaciele?
— O jedenastej — odparł trochę
niepewnie, gdyż nie wiedział, czego ma się spodziewać po swojej rodzinie.
— Petunia, Dudley i ja zaraz
wyjeżdżamy i nie będzie nas do czternastej. — Harry skinął głową, dając znać,
że rozumie, chociaż nie wiedział, do czego wuj dąży. Postanowił mu nie
przerywać. — Chcielibyśmy się pożegnać, bo, jak sam powiedziałeś, już się nie
zobaczymy. No więc... Powodzenia i do widzenia.
Harry, kompletnie zszokowany,
otworzył usta, kiedy wuj podał mu dłoń. Uścisnął ją dopiero po chwili,
stwierdzając w myślach, że mężczyzna musiał się czegoś nawdychać przed
śniadaniem. Gdy Dudley zachował się tak samo, jak jego ojciec, doszedł do
wniosku, że chyba zrobiła to cała rodzina.
— Harry — ciotka nie zwróciła
uwagi na minę chłopaka, gdy wypowiedziała jego imię — mam nadzieję, że sobie
poradzisz. Powodzenia.
Albo nadchodzi apokalipsa, albo mieli niezły towar — pomyślał
brunet, gdy ciotka go przytuliła.
— No, to my musimy jechać — rzekł
wuj Vernon, który wyglądał na spiętego.
Dursleyowie pożegnali się i
wyszli. Harry usłyszał, jak trzaskają drzwiami od samochodu i odjeżdżają. Nadal
zdruzgotany poszedł na górę po kufer, klatkę z Hedwigą oraz miotłę i zaniósł wszystkie
swoje rzeczy na dół. Ostatni raz zwiedził dom. Wszedł do salonu, gdzie włączył
telewizor, by zabić czas. Półtorej godziny później z kominka wypadł Lupin. Najwyraźniej
pan Weasley postanowił zostawić tutaj możliwość korzystania z Sieci Fiuu po
niezbyt udanej wizycie w wakacje po trzecim roku.
— Witaj, Harry — zaczął Remus z
uśmiechem.
— Dzień dobry, profesorze.
—Skończmy już z tym oficjalnym tonem.
Mów mi Remus.
Harry uśmiechnął się w
odpowiedzi, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, z kominka wyleciał Ron. Brunet
zauważył, że jego przyjaciel trochę wydoroślał. Jeszcze bardziej urósł, był szerszy
w barkach i miał dłuższe włosy.
— Jak dostaniemy się do Nory? —
zapytał Harry Lunatyka, gdy już przywitał się z przyjacielem.
— Teleportacja łączna.
Jako ostatni z kominka wyszedł
pan Weasley, który uścisnął Harry’emu dłoń. Remus machnął różdżką. Kufer,
klatka oraz miotła zniknęły. Już wychodzili z domu, kiedy Ron zwrócił się do
Harry'ego:
— A gdzie to się podział twój
kuzynek Świński Ogonek?
Obaj wybuchnęli śmiechem.
— Ron, nie wyśmiewaj się z
cudzego nieszczęścia — rzucił pan Weasley, chociaż usta lekko mu drgnęły.
— No więc gdzie są twoi mugole? —
spytał ponownie Ron.
— Wyjechali jakieś dwie godziny
temu. Chyba się czegoś nawdychali.
— Co?
— Pożegnali się, mówiąc ludzkim
głosem, rozumiesz to?
Rozbawiony Remus podniósł trochę
głos, żeby zagłuszyć śmiejącego się rudzielca:
— Nie macie jeszcze prawa do
teleportacji, więc musimy teleportować się łącznie. Harry, ty teleportujesz się
ze mną, a Ron z Arturem.
Brunet skinął głową i chwycił Lupina
za ramię. Nie przepadał za tym środkiem transportu, ale wiedział, że nie ma
wyboru. Minęła nieprzyjemna chwila i już byli przed Norą. Harry'emu aż zrobiło
się lżej na sercu, gdy zobaczył ten dom. Otworzył drzwi, a burza brązowych
loków zasłoniła mu widok. Ktoś rzucił mu się na szyję z radosnym powitaniem. Od
razu rozpoznał głos Hermiony. W następnej chwili stwierdził, że nie da rady
utrzymać równowagi przez ten niespodziewany atak i razem z dziewczyną wylądował
na ziemi. Wszyscy znajdujący się w pomieszczeniu wybuchnęli śmiechem. Spod
brązowych włosów zobaczył panią Weasley, Charliego oraz Freda i George’a.
— Fajne powitanie, nie ma co —
powiedzieli równocześnie bliźniacy.
Harry wstał, witając się, i
pomógł Hermionie, której chyba poczerwieniały nawet cebulki włosów. Pani
Weasley obejrzała go ze wszystkich stron, gdyż musiała oszacować, w jakim
stanie fizycznym jest chłopak. W pokoju Harry, Ron i Hermiona porozmawiali na
temat wakacji, dopóki gospodyni nie zawołała ich na obiad. W kuchni znajdowało
się jeszcze więcej osób niż wcześniej. Do państwa Weasley, bliźniaków,
Charliego i Lupina dosiedli się jeszcze Tonks, Bill i Fleur. Dopiero po chwili brunet
zorientował się, że nie ma Ginny. Postanowił od razu dowiedzieć się, co się
stało, dlatego zwrócił się z tym pytaniem do przyjaciółki. Poruszyła się
niepewnie w swoim krześle i odpowiedziała mu szeptem:
— Strasznie przeżyła wasze
rozstanie. W szkole nie było tego widać, ale w Norze dużo się zmieniło. Niemal
nie wychodzi z pokoju i prawie się nie odzywa.
Chwilę siedzieli w ciszy. W końcu
brunet powiedział do niej cicho:
— No to co mam zrobić? Wiesz, że Voldemort
może ją wykorzystać, żeby mnie dorwać.
— Spójrz na to inaczej: Snape na
pewno powiedział Sam-Wiesz-Komu, że byłeś z Ginny. Więc co to za różnica, czy z
nią będziesz, czy nie?
— No niby tak — zawahał się.
— Harry, ona cię kocha — powiedziała
Hermiona.
— A myślisz, że dlaczego z nią
zerwałem? — zirytował się. — Po prostu się o nią boję, okay?
— Będzie w większym
niebezpieczeństwie, jeśli nie będzie z tobą, niż jak będziecie razem — wtrącił
się Ron.
— Przez was zgłupieję —
wymamrotał do talerza.
— Już widać skutki waszego
zerwania — powiedziała Hermiona. — Przemyśl to sobie.
Harry tylko kiwnął głową. Gdy
wreszcie wydostali się z tłumu ludzi i mogli spokojnie porozmawiać o sprawach wojny,
usiedli w pokoju Rona, gdzie spędzili czas aż do kolacji.
Gdy brunet leżał w łóżku, pomyślał
o Ginny. W końcu stwierdził, że koniecznie musi z nią porozmawiać i z taką
myślą zasnął.
Rano obudził go wrzask Rona:
— Wstawaj! Śniadanie!
— Dobra, nie drzyj się tak —
jęknął w poduszkę.
Po chwili leniuchowania wreszcie
doprowadził się do porządku i zszedł do kuchni. W progu powitał go krzyk:
— NIESPODZIANKA!
Harry stanął jak wryty. Przez
zamieszanie z Dursleyami i przenosinami zupełnie zapomniał o swoich urodzinach
i o tym, że może używać czarów poza szkołą. Wszyscy zaczęli do niego
podchodzić, składać mu życzenia i dawać prezenty. W pośpiechu zjadł posiłek i
ewakuował się na korytarz, gdyż miał do zrealizowania jeden cel. Zapukał do
drzwi pokoju Ginny i usłyszał ciche zaproszenie do środka. Dziewczyna leżała na
łóżku z twarzą wtuloną w poduszkę.
— Mamo, nie chcę jeść. Nie jestem
głodna — mruknęła znudzonym głosem.
— Cześć, Ginny.
Dziewczyna gwałtownie odwróciła
się w jego stronę. Harry usiadł na łóżku, dostrzegając jej zaczerwienione i
podpuchnięte oczy. Poczuł wyrzuty sumienia, że przez niego płakała. Już
otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale Ginny go uprzedziła:
— Wszystkiego najlepszego, Harry.
Mam dla ciebie prezent.
Chciała wstać, ale Harry ją
zatrzymał.
— Wiesz, jaki będzie najlepszy
prezent? Jeśli do mnie wrócisz. — Dziewczyna wyglądała na zaskoczoną jego
wyznaniem. — Ron i Hermiona dużo mi uświadomili. Przemyślałam całą tę sytuację
i chyba mają rację. Kocham cię, Ginny.
Spojrzała na niego roziskrzonymi
oczami.
— Też cię kocham — szepnęła.
Chciała coś jeszcze powiedzieć,
ale Harry nie dopuścił jej do słowa, bo ją pocałował. Ginny z radością odwzajemniła
pocałunek. Kilka minut później uśmiechnięci poszli do kuchni. Ron i Hermiona rozmawiali
o czymś na kanapie. Reszta wyszła na podwórko. Przyjaciele niemal od razu
wiedzieli, co jest na rzeczy, ale i tak nie mogli powstrzymać się przed
pytaniem:
— Pogodziliście się?
— Nie widać? — odparła Ginny
lekko rozbawiona.
— No w końcu! — oznajmił głośno
Ron.
— Co w końcu? — usłyszeli głosy
bliźniaków, którzy najwidoczniej byli zaskoczeni widokiem swojej siostry wśród
tłumu ludzi.
— Gołąbeczki się pogodziły —
palnął głupio Ron, nie zważając na spojrzenia pary.
— O proszę. To co, George? Trzeba
rozpowiedzieć nowinę, no nie?
— No ba — odparł natychmiast
bliźniak.
Aportowali się na podwórko, zanim
ktokolwiek zorientował się, co planują bliźniacy.
— Hej! — zdążyła krzyknąć
ostrzegawczo Ginny, jednak kolejne jej słowa zostały zagłuszone przez wrzaski
bliźniaków:
— Uwaga! Uwaga! — zaczął donośnie
George.
— Nasze gołąbeczki się pogodziły!
— ryknął Fred.
— Och, zamknijcie się! — krzyknęła
Ginny, wyglądając za okno.
Jednak każda osoba na podwórku zdążyła
domyślić się, o kogo chodzi. Ginny z irytacją odwróciła się do okna, wcześniej
wykonując dość wulgarny gest ręką w stronę bliźniaków, co spotkało się ze
śmiechem Harry’ego i oburzonym krzykiem pani Weasley. Dziewczyna spojrzała na
Rona.
— No i po co mielisz jęzorem na
wszystkie strony? Cały świat nie musi o tym wiedzieć, a wiesz, jacy oni są.
— Wstydzisz się?
— Chyba ciebie.
Hermiona zachichotała. Ginny
zlitowała się nad swoim bratem i zmieniła temat. Harry z lekkim zdumieniem
przyjął wiadomość o tym, że Tonks i Lupin są razem. Chwilę później Ginny wyciągnęła
go do swojego pokoju, stwierdzając, że nie dała mu swojego prezentu.
Zatrzasnęła za nim drzwi, odwróciła się do niego z uśmiechem i rzekła:
— Część pierwsza.
Zaśmiał się, gdy zarzuciła
ramiona na jego szyję i przyciągnęła go do pocałunku. Po chwili odsunęła się od
niego i sięgnęła po prezent.
— Kulka zrobi się czerwona, jeśli
będę o tobie myślała — powiedziała cicho, gdy rozpakował podarunek.
Siedzieli razem w pokoju
dziewczyny, dopóki bliźniacy nie zrobili szumu, że bardzo długo nie wyłaniają
się z pomieszczenia, robiąc dość oczywiste insynuacje. Ginny nie powstrzymała
się przed żartobliwą ripostą.
Wieczorem Harry postanowił
rozpakować prezenty. Od Hagrida dostał małą sakiewkę, do której mógł schować
swoje najcenniejsze rzeczy. Ron, czego można było się po nim spodziewać,
podarował mu książkę o quidditchu. Remus i Tonks, znając jego zamiłowanie do
obrony przed czarną magią, postanowili kupić mu księgę z zaawansowanymi
zaklęciami obronnymi. Olbrzymie pudło z najnowszymi produktami Magicznych
Dowcipów Weasleyów całkowicie zadowoliły solenizanta. Od Hermiony otrzymał fałszoskop,
od państwa Weasley zegarek z krążącymi gwiazdkami, zamiast wskazówek, od Billa
i Fleur pudło ze słodyczami, a od Charliego książkę o smokach.
Przed snem doszedł do wniosku, że
te urodziny nie mogły być lepsze.
No wiesz ty co...
OdpowiedzUsuńSpodziewałem się czegos pokroju Bitwy Myśli że niby jakiś rebel, zmiana i te sprawy, a ty mi tu z takimi akcjami... ehh
Pozdrawiam
PS Cieszę się że kontynuujesz pisanie o HP
Bo to nie jest nowe opowiadanie tylko odnowienie starego, a to jest różnica.
UsuńJestem wprost zachwycona, że postanowiłaś odświeżyć stare opowiadanie, gdyż ma potencjał, ale jest lekko niedopracowane ;/ (jakkolwiek wciaż czekam na nowe opowiadanie *.*)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tosia z podniebne-marzenie.blogspot.com
"Lekko" to mało powiedziane ;) Mam nadzieję, że nowa wersja Wam się spodoba :)
Usuńprzeczytałam całe twoje opowiadanie i jest super a opowiadanie Drugie Oblicze było MEGA mam prośbe nie u usuwaj tego blog:http://harrypotter-i-walka-o-przyjazn.blog.onet.pl/ Ok?
OdpowiedzUsuńNie planuję go usuwać, więc bez obaw, ale mam nadzieję, że ludzie przeniosą się jednak na tę stronę ;)
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńwspaniałe, no ciekawe co się stało z Durslayami, ze tak po ludzku się zachowali, a bliźniaki zawsze od razu musza wszystko wygadać...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Dzisiaj znalazłem trochę czasu, żeby zajrzeć na tę stronę i coś przeczytać. Jak wiesz, to opowiadanie nie jest mi obce, ale wcześniej nie komentowałem, dlatego teraz postaram się nadrobić te zaległości.:) Dobra, nie będę przeciągać, tylko przejdę do sedna.
OdpowiedzUsuń"Harry, kompletnie zszokowany, otworzył usta, kiedy wuj podał mu dłoń. Uścisnął ją dopiero po chwili, stwierdzając w myślach, że mężczyzna musiał się czegoś nawdychać przed śniadaniem. Gdy Dudley zachował się tak samo, jak jego ojciec, doszedł do wniosku, że chyba zrobiła to cała rodzina." Ten fragment jest po prostu niesamowity! xd Lubię zabawne teksty, więc ogromny plus dla Ciebie.:)
Co dalej... Może coś o zachowaniu Rona. Z reguły za nim nie przepadam, od tak, bez powodu. Nie wiem, po prostu drażni mnie jego zachowanie i wszystko to, co się z nim wiąże. U Ciebie jest trochę inaczej. Może jest za wcześnie, żeby o tym pisać (w końcu komentuję drugi rozdział xd), ale mam jeszcze przebłyski dalszej fabuły i wiem, że dalej nic się nie zmieni i wszystko będzie w porządku.:) W sensie mój stosunek do Rona.
Dalej może coś o Harrym i Ginny. W większości ff to połączenie jest dla mnie po prostu niedopuszczalne i nie mogę go znieść. U Ciebie znowu jest inaczej. Na razie wszystko jest w porządku i nie mam żadnych zastrzeżeń, dlatego złapałaś u mnie kolejnego ogromnego plusa. xd
"Wiesz, jaki będzie najlepszy prezent? Jeśli do mnie wrócisz." To kolejny fragment, który jest genialny, wspaniały, nieziemski itd. :) Z jednej strony nie ma w nim niczego nadzwyczajnego, a z drugiej pokazuje Harry'ego już jako trochę bardziej dojrzałego człowieka. Okej, Harry rozmawiał z Ronem i Hermioną, przyjaciele wszystko mu wytłumaczyli itd., ale... jest inny i to mi się podoba.
Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny! :)
Spodziewałam się, że to będzie dobre.. i się nie myliłam! :)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie poprzez wzgląd na chociażby fabułę, od samego początku miało potencjał, a teraz po poprawieniu błędów i pewnych "niedomówień" jest fenomenalne ^^
Nie mogłam się powstrzymać, żeby otworzyć starego bloga i porównać rozdział "przed" i "po" wielkiej "rewolucji" c;
Pierwszym co rzuca się w oczy są dialogi, wcześniej trzeba przyznać, że plusem tej historii nie były, nie do końca opisywały uczucia i postawę bohaterów, a części ich były po prostu zbędne. Za to teraz są perfekcyjnie dopracowane.
Jednak zmianę widać nie tylko w dialogach, ale także w opisach. Widać jak bardzo zmienił się twój styl. A to co najbardziej podziwiam w twoim stylu to to, że umiesz wpleść taki fragment, dzięki któremu na twarzy sam się pojawia uśmech ^^
"Albo nadchodzi apokalipsa, albo mieli niezły towar — pomyślał brunet, gdy ciotka go przytuliła" - Mistrzowskie! ;D
"— Wstydzisz się?
— Chyba ciebie." - To też niezłe :D
Podoba mi się też, że zmieniłaś szczegóły które trochę mi nie pasowały w poprzedniej wersji np. :
"Harry uśmiechnął się w odpowiedzi, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, z kominka wyleciał Ron."
To, że nadałaś temu trochę dynamiki brzmi lepiej niż:
"Harry tylko się uśmiechnął. Po chwili z kominka wyleciał Ron."
Niby mało znaczący szczegół a wiele zmienia ;)
Pozdr. Strawberry :*
Wspaniałe! Na razie mało śmiechowe, ale jak cię znam, niedługo się poprawi xD
OdpowiedzUsuń♥ Pozdrawiam ♥
Wieczne Dziecko Gryffindoru