Ślub
Kevina i Scarlet zbliżał się wielkimi krokami. Wszyscy pomagali im jak tylko mogli,
a Złodzieje spisali się w tej kwestii na medal.
—
Czemu ostatnio chodzisz z głową w chmurach? — zapytał Harry Jaya pewnego dnia.
Chłopak
spojrzał na niego z wahaniem i dopiero po chwili przyznał:
—
Chyba oświadczę się Amandzie.
Czarny
uniósł kąciki ust.
—
Już myślałem, że się tego nie doczekam.
Harry
niemal głośno się roześmiał, kiedy tego samego dnia spotkał się z Alexem, a ten
zaczął rozmowę.
—
Czarny? Pomożesz mi wybrać pierścionek zaręczynowy?
—
Co was wszystkich ostatnio wzięło?
—
To znaczy?
—
Chodź.
Przenieśli
się pod dom Jaya, a Harry zadzwonił do drzwi. Otworzył im ich przyjaciel.
—
Masz towarzysza niedoli — powiedział Harry na wstępie, a Alex i Jay spojrzeli
na siebie.
—
Ty też? — spytali równocześnie.
—
To co? Podwójny ślub? — zaproponował Harry ze śmiechem.
Trzecia
płyta Złodziei Serc pod tytułem Adrenaline
ujrzała światło dzienne. Tydzień później w telewizji został puszczony ich nowy
teledysk do singla, a po kilku godzinach Jay i Amanda oraz Alex i Susan
ogłosili swoje zaręczyny. Kolejną wiadomością, która zaskoczyła niejedną osobę,
to słowa Amandy, że jest w ciąży. Jay chodził dumny jak paw, choć z początku Czarny
musiał go uspokajać, że w jego wieku to normalne i to nic strasznego. W życiu
Lupinów również zaszły istotne zmiany. Znaleźli dla siebie mieszkanie i czy
tego chcieli czy nie, odbyła się tam już parapetówka. Syriusz i Amy powoli
zachowywali się jak stare, dobre małżeństwo. Ron i Hermiona jasno mówili, że
mają zamiar zaczekać z dzieckiem, dopóki porządnie się nie ustatkują. Kizzy i
Bruce byli jak papużki-nierozłączki. Kłócili się dość często, niekiedy przy
wszystkich, ale zwykle już po kilku minutach się godzili. Najczęściej to Kizzy
siadała Elgi’emu na kolanach, co było oznaką zgody. Nie wszystkim jednak
układało się tak dobrze. Max i Fiona rozstali się po wielu poważnych spięciach,
które zaczęły ich męczyć. Will i Ketherine nie mieli takich problemów, podobnie
jak Cary i Martha. Harry i Ginny uznawani byli za najbardziej ogniste połączenie.
Kłócili się rzadko, ale ostro. Często rozbijane były kubki i talerze. Niekiedy
mieli ciche dni, jednak zwykle godzili się już w ciągu kilku godzin albo i
minut.
Złodzieje
i Kizzy byli świadkami jednej z ich sprzeczek. Siedzieli w salonie, spoglądając
na siebie z lekkim przestrachem. Kizzy aż podskoczyła w fotelu, gdy rozległ się
dźwięk tłuczonej porcelany.
—
Oni się tam nie pozabijają? — zapytał niepewnie Max.
—
Nie wiem — odparła Kizzy, patrząc na drzwi, za którymi dochodziło do awantury.
— To się dopiero nazywa kłótnia— dodała z przerażeniem, gdy coś uderzyło w
drzwi.
—
Zabiję cię! Normalnie kiedyś rozszarpię cię na strzępy! — wrzasnęła Ginny, a po
jej słowach zapanowała niezmącona cisza.
—
Spełniła swoje pogróżki? — przeraził się Kevin.
Zerknęli
na siebie, przełykając ślinę. Uchylili drzwi. Jadalnia wyglądała tak, jakby
przeszło tutaj tornado, a Harry i Ginny najwyraźniej byli w trakcie przeprosin,
gdyż całowali się, niczym się nie przejmując.
—
A ja już myślałem, że będziemy szukać nowego wokalisty — oznajmił Cary, a
Potterowie oderwali się od siebie.
—
Sorki — powiedziała w ich stronę Ginny, gdy uświadomiła sobie, że kłócili się
na cały dom.
—
Nie no, spoko — zachichotała Kizzy.
—
Ty sprzątasz — dodała Ginny do męża.
—
Ostatnio musiałem to zrobić — oburzył się.
—
Jeszcze jeden raz ci nie zaszkodzi — uśmiechnęła się słodko, umykając z jego
objęć i zaganiając Złodziei oraz Kizzy do salonu.
—
Fajnie — mruknął i machnął ręką.
Ucho
od kubka połączyło się z kawałkiem talerza, a on westchnął. Nigdy się tego nie nauczę…
—
Często aż tak się kłócicie? — zapytała Kizzy, kiedy Złodzieje zajęli się pracą,
a kobiety przygotowywały coś do zjedzenia.
—
Rzadko, ale jeśli już to właśnie tak — odparła z lekkim rozbawieniem.
—
Nie boisz się, że kiedyś przekroczycie granicę?
—
Nie — odpowiedziała po chwili zastanowienia. — Całkowicie mu ufam i wiem, że
nawet w trakcie kłótni nic mi się nie stanie. Znamy umiar w sprzeczkach,
chociaż może postronni tego nie widzą. Takie sprzeczki, moim zdaniem i jego
chyba też, umacniają związek i… nadają pikanterii — dodała trochę ciszej.
—
Czyli mam rozumieć, że gdyby nas tutaj nie było, awantura skończyłaby się
piętro wyżej? — zapytała z rozbawieniem Kizzy.
—
Tak zazwyczaj kończą się nasze kłótnie — odpowiedziała bez jakiegokolwiek
zakłopotania. — Nie, inaczej. Tak zazwyczaj kończy się nasza zgoda — poprawiła
się.
Kizzy
pokręciła głową z rozbawieniem.
—
Nie wiem, czy kiedykolwiek widziałam tak dobrze dobraną parę.
—
Wiesz… to wszystko wychodzi po wspólnym zamieszkaniu. Wtedy dowiadujesz się
każdego szczegółu. Wcześniej na przykład nie myślałam, że Harry jest takim
bałaganiarzem albo że będę musiała mu przypominać, żeby pościelił łóżko. Jednak
dopiero wtedy uświadamiasz sobie, jak bardzo kogoś kochasz, mimo jego wad. No i
nigdy nie myślałam, że nasze kłótnie i zgody będą wyglądały w taki sposób —
dodała z chichotem.
—
Chyba muszę tego wypróbować na Elgim — stwierdziła Kizzy.
Spojrzały
na siebie i wybuchnęły zgodnym śmiechem.
Harry
i Ginny pojawili się w miejscu, gdzie miał odbyć się ślub Kevina i Scarlet.
Dzieci zostawili pod opieką Mirandy i Kiry. Goście kręcili się po ogrodzie,
niektórzy już siedzieli na swoich miejscach. Kizzy pomachała im z daleka, więc
skierowali się w jej stronę, dostrzegając także Bruce’a i Maxa. Przywitali się
z nimi, siadając obok.
—
Na takich imprezach powinny obowiązywać stroje luzackie — stwierdził Mięta, popuszczając
lekko krawat.
Kizzy
zdzieliła go w rękę.
—
Zostaw to, bo będziesz wyglądał jak fleja. Od czasu do czasu możesz posiedzieć
w takim stroju.
—
Ale ten krawat mnie dusi — stęknął.
Kizzy
wywróciła oczami i poprawiła Czarnemu włosy.
—
Z przyzwyczajenia — uśmiechnęła się słodko.
Po
jakimś czasie pojawił się Świstak wraz z Carym, który był jego świadkiem. Wszyscy
oczekiwali przyjścia panny młodej. Kevin wyraźnie odetchnął, kiedy Scarlet
pojawiła się wraz ze swoją przyjaciółką, która była jej druhną.
—
Czemu ja jej wcześniej nie widziałem? — spytał cicho Czarnego Max.
Harry
spojrzał na niego.
—
Zakochałeś się od pierwszego wejrzenia?
—
Tylko pytam…
Ceremonia
rozpoczęła się, a Mięta nie odrywał wzroku od przyjaciółki Scarlet. Państwo
młodzi powiedzieli sobie tak, aby
potwierdzić, że chcą być razem do końca życia. Czarny musiał przywalić Maxowi z
łokcia w żebro, żeby zrozumiał, że powinien klaskać. Spojrzał na niego
zdezorientowany i dopiero po chwili domyślił się, co jest grane. Zerwał się z
krzesła, szybko klaszcząc, co Czarny przyjął ze śmiechem. Złożyli Kevinowi i
Scarlet najlepsze życzenia. Pierwszy taniec należał do pary młodej. Później na
parkiet weszli goście, gdzie doskonale się bawili.
Mięta
wypił pierwszy kieliszek wódki na odwagę i skierował się z stronę przyjaciółki
Scarlet. Był już niedaleko jej stolika, ale zwątpił. Odwrócił się na pięcie i
wrócił tam, skąd przyszedł.
—
Już? — zdziwił się Czarny. — Spławiła cię?
—
Nie… Stchórzyłem — stęknął, opadając na krzesło.
Harry
westchnął cierpiętniczo.
—
Wiesz w ogóle, jak ma na imię albo czy nie ma chłopaka?
—
Eee… Nie.
—
To zapytaj Scarlet albo Świstaka.
—
Ech… Zaraz… Niech się teraz natańczą — westchnął, patrząc na swoją lubą.
—
Zachowujesz się jak niepoprawny romantyk — zaśmiał się Czarny.
Do
przyjaciółki Scarlet podszedł jakiś chłopak. Coś do niej powiedział, na co ona
się roześmiała. Razem poszli zatańczyć, a Max westchnął żałośnie.
—
No to już po ptakach — stwierdził. — Ma chłopaka.
Wypił
zawartość kieliszka, a następnie zabrał Hermionę do tańca. Czarny wziął z niego
przykład i wyciągnął na parkiet Natalie, z którą zawsze dobrze się bawił.
Wykończony
po tańcu z Natalie, Susan, Ket i Karen opadł na krzesło, by wypić coś dla
ochłody. Po chwili dosiadł się do niego Remus, nie mniej zmęczony od niego. Do
stołu dosiadła się druhna panny młodej wraz z chłopakiem, który wcześniej z nią
tańczył.
—
Keith, mówię ci, przestań narzekać na te obcasy, bo ci je odetnę.
—
Braciszku, skoro jesteś taki mądry — uśmiechnęła się słodko — to tańcz w tym do
rana — warknęła na koniec. — Idź mi po inne, proooszę.
Westchnął
i zniknął. Czarny zamrugał kilka razy, trawiąc usłyszane informacje. Więc to
nie był jej chłopak!
—
Remi, wybacz, ale muszę powiedzieć coś Mięcie o jego obiekcie westchnień. —
Zaciągnął Maxa na bok i powiedział na wstępie, widząc jego pytające spojrzenie:
— Jak zwykle byłem we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Twój obiekt
westchnień nazywa się Keith, a ten koleś to jej brat.
Mięta
rozszerzył oczy, które błysnęły.
—
Stary, masz u mnie Ognistą — ucieszył się. — Na pewno nie ma chłopaka, skoro
jest na weselu ze swoim bratem.
—
No to teraz do niej idź. Siedzi przy stole.
I
Mięcie mina zrzedła.
—
Teraz?
—
A kiedy? Jak skończy się wesele? — zirytował się.
—
Ale teraz jest z tym bratem… Nie… Później — stwierdził z wahaniem.
—
Nie będę wysłuchiwał twoich jęków, jeśli do niej nie zagadasz.
—
Nie będziesz musiał — zapewnił go.
—
Mam nadzieję.
Dobrał
się z Łapą i Huncwotami do butelki wódki. Opanowali stolik, robiąc
rozpierduchę, jak to nazwał Świstak. Nie byli pijani, ale też nie do końca trzeźwi.
—
Harry, jeśli się upijesz, nie będę cię niosła do domu — zagroziła Ginny.
—
Chłopaki, mówię wam, zastanówcie się dobrze, czy chcecie się żenić — powiedział
Harry do Jaya i Alexa. — Będziecie musieli słuchać między innymi takiego
gadania. I koniec picia do nieprzytomności.
—
Tak — potwierdził Syriusz. — I zrzędzenie, że macie po sobie posprzątać.
—
A jak pojawi się dziecko — dodał Czarny do Jaya — to jeszcze: uśpij dziecko i zmień pieluchę.
—
Oczywiście, są też plusy i to takie, że czasami zapomina się o minusach.
Zaśmiali
się zgodnie.
—
A tu co za męskie pogaduchy, co? — Dosiadła się do nich Amy.
—
Chłopaki mówią nam o plusach i minusach małżeństwa — zakomunikował Alex.
—
Taaa…? To jakie są minusy, hę?
—
Takie małe, nic nieznaczące — odparł szybko Łapa. — Chodź potańczyć. — Mrugnął
do męskiej części towarzystwa, a oni zaśmiali się znacząco.
—
Mięta, bierz się do roboty, bo ci ją zwiną sprzed nosa.
—
Przecież próbuję.
—
To próbuj bardziej skutecznie. Nawet do niej nie podszedłeś, ośle.
Porwał
do tańca Marthę, nie wierząc w to, że Mięta nie ma odwagi zagadać do Keith. Max
po chwili poszedł za nim wraz z Ginny. Keith z bratem tańczyła niedaleko nich.
—
Mięta — powiedział Czarny przez zaciśnięte zęby, już porządnie zirytowany. —
Cykasz się jak dziewica przed pierwszym razem.
—
Ej! — oburzyły się zgodnie Ginny i Martha.
—
Tak się mówi — uśmiechnął się przepraszająco. — Kuźwa, co za kiep — mruknął do
siebie, a Martha parsknęła śmiechem. — Odbijany.
Max
rozszerzył oczy, gdy Harry przekazał Marthę bratu Keith, a sam zaczął z nią
tańczyć. Bawili się razem pod zazdrosnym spojrzeniem Maxa i rozbawionym
wzrokiem Ginny, która poznała intencje swojego męża.
—
Odbijany — stwierdził Harry po raz kolejny, porwał żonę z rąk Maxa i popchnął
chłopaka w stronę Keith.
Keith
natychmiast zaciągnęła Miętę do zabawy. Ginny zachichotała, a Czarny
wyszczerzył się, gdy gitarzysta nie bardzo sobie radził, wpatrzony w
dziewczynę. Keith śmiała się z niego, twierdząc, że będzie z nim tańczyć,
dopóki się nie nauczy, na co Maxowi zaświeciły się oczy.
—
Chodź tu, ty moja swatko — mruknęła Ginny, a Czarny przyciągnął ją bliżej
siebie, mając nadzieję, że Max nie zmarnuje takiej szansy.
—
Młody, jak ci idzie z Loganem i Liamem?
—
Cały czas ćwiczę z nimi oklumencję, ale w tak krótkim czasie niewiele
przyswoili. Rodzice już się dowiedzieli. Przeżyli szok, chociaż i tak było
lepiej, niż przypuszczałem. Z początku myśleli, że robię sobie jaja, ale
pokazałem im kilka rzeczy, które przekraczały nawet ich umiejętności i wreszcie
uwierzyli.
—
Wcale im się nie dziwię.
—
Ja też nie, ale pierwsze koty za płoty.
Harry
pokiwał głową. Przysiedli się do nich młodzi państwo Weasley oraz Ginny. Po
chwili rozmowy Harry i Dylan dostali telepatyczną wiadomość od Ryana:
—
Dyskretnie przenieście się do zamku.
Zerknęli
na siebie niezauważalnie.
—
Pijemy? — zapytał Ron.
—
Wiecie co? Muszę się odlać — skłamał Czarny.
—
Widziałeś Natalie? Mam do niej pytanie — rzekł szybko Dylan.
—
Chyba poszła z Karen i Seanem do budynku.
—
Pójdę z tobą i ich poszukam.
Wstali
i poszli do budynku, skąd deportowali się do zamku Bezimiennych, jednak tego
już nikt nie widział.
Łapa
opadł na krzesło, gdy zespół zrobił sobie chwilę przerwy. Huncwoci natychmiast
się do niego dosiedli, podobnie jak Ginny.
—
Gdzie Amy?
—
A nie wiem. Nie widziałam jej od dobrego kwadransa — odparła Ginny. — Zresztą…
Harry’ego też nie.
Jay
zmarszczył brwi, rozglądając się po placu.
—
Zauważyliście, że nie ma tutaj żadnego Bezimiennego?
Rozejrzeli
się.
—
Znowu mają jakiś zwariowany pomysł?
Rozmawiali
najnormalniej na świecie, niezbyt się tym przejmując.
Spokój
przerwały piski, zduszone krzyki i niespodziewana osoba pojawiająca się na
środku placu weselnego. Natalie stała w poszarpanym i poplamionym krwią stroju
Aniołów, zadrapaniami na twarzy i pustym wzrokiem. Kilka osób podbiegło do
niej.
—
Natalie, co się stało?
—
Mrok zaatakował — wydukała. — Ledwo sobie radzimy. — Oczy gości weselnych rosły
z każdym słowem kobiety. — To koniec. Czarny i Mrok chcą się pozabijać. Mrok
już nie chce jego siły. Potrzebujemy pomocy.
Kilka
osób zerwało się z krzeseł.
—
Gdzie? — zapytał Syriusz.
—
Zostawię wam świstokliki. Gdy wszyscy będziecie gotowi do walki, powiedzcie miasto i wszystkie się uaktywnią.
Aurorzy, Feniksy i Niebiescy już wiedzą. Szybko, proszę.
Zniknęła
im z oczu. Kevin i Scarlet spojrzeli na siebie.
—
Wszyscy, którzy chcą uczestniczyć w walce, niech dotkną któryś ze świstoklików
— zarządził Świstak.
Ślub
został przerwany.
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, piękne ślub, Max taki niepewny, agrh akurat teraz musiał pojawić się mrok...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia