niedziela, 21 sierpnia 2016

II. Rozdział 45 - Nietypowy wypad

I'm stuck in this bed you made
Alone with a sinking feeling
I saw through the words you said
To the secrets you've been keeping
It's written upon your face
All the lies how they cut so deeply
You can't get enough you take
And take and take and never say
[Linkin Park – Blackout]

Dragon niemal podskakiwał w krześle, gdy usłyszał, jak genialnie zabrzmiało to, co zaśpiewał Czarny z melodią już po pierwszej próbie.
— To jest to! — pisnął radośnie. — Mamy Blackout!
— To dopiero pierwsza zwrotka — odparła z rozbawieniem Scarlet.
— Ale jest ogólna koncepcja utworu — odrzekł jej Elgi. — Wiemy, jak zabrzmi piosenka na podstawie fragmentu, w jakim iść kierunku.
Jay, Alex i Natalie zaczęli tak natrętnie błagać ich, żeby puścili ten fragment na głos, że w końcu musieli to zrobić. Nawet nieprzekonana pomysłem Złodziei Kizzy wyglądała na zachwyconą.
— Jedna rzecz jest do kompletnej poprawki — stwierdził w końcu Cary. — Jeszcze mocniejsza końcówka zwrotki, żeby był mocny wjazd do refrenu.
Jeszcze kilka razy nagrywali głównie końcówkę zwrotki, dopóki czwórka Złodziei nie stwierdziła, że jest idealnie. Dopiero wtedy przeszli do refrenu. Głównie Will zaproponował, jak miałby on wyglądać, a pozostali wstawili kilka poprawek. Ich goście słuchali tej wymiany zdań, nie odzywając się ani słowem. Czarny wrócił do mikrofonu, ubrał słuchawki i po chwili zaczął zdzierać sobie gardło.
— Co ten mikrofon ci zrobił? — spytał Max wchodzący do pomieszczenia z kilkoma kartonami pizzy.
Kevin wszedł zaraz za nim z podobną dostawą.
— Czy to Blackout?
— To będzie miazga — odparł tylko Elgi.
Rozdali wszystkim jedzenie wśród krzyków Czarnego. W końcu stwierdzili, że czas na przerwę. Mięta najwyraźniej miał dzień głupawki. Jeździł na krześle od ściany do ściany z kawałkiem pizzy w dłoni, wydając z siebie dziwaczne dźwięki. Harry uśmiechnął się do siebie, odkładając karton od pizzy i śledząc Maxa wzrokiem. Gdy gitarzysta przejeżdżał obok niego, wystawił nogę, zahaczając o kółko. Mięta rąbnął na ziemię, a kawałek pizzy wylądował wprost na jego twarzy.
— Czarny — powiedział jedynie wśród ryków śmiechu.
— Słucham? — uśmiechnął się słodko.
— Za co?
— Za samochód.
Mięta westchnął i chwycił palcami ciasto. Szynka, ser i ketchup zostały mu na twarzy.
— Opowiedzcie jakieś akcje z tras — wyszczerzyła się Natalie, gdy Mięta doprowadził się do porządku.
— To znaczy?
— Nie wmówicie nam, że nie odwalacie żadnych jaj w trasie — zaśmiał się Syriusz.
Po chwili zastanowienia opowiedzieli im kilka historii: jak Bruce podłożył nieznajomemu facetowi poduszkę pierdziuszkę; jak załatwili pewnego paparazzi z psem, wrzucając zwierzęciu kawał mięsa na komendę policji; jak Cary kupił karmę dla kota i powiedział kasjerce, że to bardzo poprawia stan jego zębów; jak schowali Maxa do walizki i próbowali przewieźć go przez granicę, ale złapała ich służba celna.
— Często też rzucamy w przechodniów mokrym papierem toaletowym z okien hotelu — rzucił Dragon.
— Kiedyś ktoś przyszedł i powiedział, że ścieki z hotelu lecą na ulicę — dodał Harry z rozbawieniem.
— A pamiętacie, jak przebraliście Świstaka za dziewczynę? — przypomniała sobie Kizzy.
— Co?! — Scarlet wybuchnęła śmiechem pod rozbawionym spojrzeniem swojego chłopaka.
— Przebrali go w moją miniówę, bluzkę z dość wielkim dekoltem i szpilki. Warto dodać, że nie pominęli stanika — oznajmiła Kizzy.
Czarny okręcił się w krześle i kontynuował:
— Właśnie mieliśmy robić mu makijaż, ale weszła Kizzy i po chwili wrzasków dokończyła nasze dzieło.
— Czy my nie zrobiliśmy czasami zdjęcia? — rzekł Max ze zmarszczonymi brwiami.
— Chyba mam u siebie — stwierdził Bruce i po chwili klikania w telefonie pokazał wszystkim zdjęcie, które doprowadziło niemal wszystkich do płaczu.

Praca Złodziei Serc została przerwana, kiedy w drzwiach pojawił się ich producent.
— Co braliście, zanim zaczęliście tworzyć Wretches and kings? — zapytał zaraz po powitaniu.
— Tak źle czy tak dobrze? — odparł Świstak.
— Jasne, że dobrze! Mocna muzyka, dużo bitu i riffów, ciężki rap i szalony śpiew. To jest to! Daje niezłego powera, gdy włączy się na pełnym głośniku. Natalie, słyszałaś to? — Pokręciła szybko głową. — Musisz to usłyszeć.
Natalie wyszczerzyła się, gdy Złodzieje spojrzeli na nią ze zrozumieniem. Kubek włączył piosenkę na życzenie producenta. Nie tylko na nim utwór zrobił wrażenie.
— Macie zamiar jeszcze długo tutaj siedzieć?
— A czemu nie? — zdziwił się Kevin.
— Dzisiaj? — upewniał się.
— No tak.
— Hmm… Spójrzcie w kalendarz — zaśmiał się, mrugając do Kizzy.
Pożegnał się i wyszedł, zostawiając zdezorientowanych Złodziei. Harry zmarszczył brwi i zerknął na przyjaciół. Od początku coś mu tutaj nie grało. Otworzył kalendarz w telefonie.
— Siódmego stycznia.
— I co w tym nadzwyczajnego? — mruknął Cary.
Kizzy zirytowała się.
— Cofnijcie się trochę w przeszłość.
Zapadła chwila ciszy.
— Pierwsza lekcja muzyki — stwierdził wreszcie Czarny. — Czyli…
— … pierwsze nasze spotkanie — dodał Bruce, teraz rozumiejąc. — Czyli…
— … powstanie zespołu — powiedział Will. — Czyli…
— … rocznica — zakończył Max. — Która?
— Ósma — odparł Cary.
— Pamiętaliście. — Kevin zwrócił się do gości.
— I tylko czekaliśmy, aż się domyślicie — wyszczerzyła się Kizzy. — Wszystkiego najlepszego, chłopaki!
— Ej! — oburzył się Max. — Koniec siedzenia w studiu. Trzeba to gdzieś oblać.
— No i w końcu gadacie do rzeczy — zaśmiał się Jay.
— Obejście klubów! — rzucił Świstak, a Kizzy zaklaskała radośnie.
— To znaczy? — spytała Martha.
— Czasami w trasie robimy obejście wszystkich klubów w okolicy. Pół godziny tu, godzinę tam… Zależy, jak rozkręci się impreza — wytłumaczyła Kizzy. — Zazwyczaj wracają nawaleni, ale to szczegół. Idźcie się trochę ogarnąć. Gdybyśmy wpadli na paparazzi, musicie jakoś wyglądać w gazecie. — Wykonali jej polecenie bez najmniejszego protestu. Pozostali przenieśli się na Grimmauld Place, gdzie umówili się z chłopakami. — Na tych wypadach paparazzi wynajdują na nich największe skandale. Mają czasami takie pomysły, że możecie się przerazić.
Złodzieje zjawili się bardzo szybko i ruszyli na podbój.
— Cel numer jeden — rzekł Will, gdy dostrzegli pierwszy klub.
— Kto ostatni ten osioł! — wrzasnął Cary.
Popędzili w stronę klubu.
— Na ten czas musicie zdziecinnieć — zaśmiała się Kizzy i pobiegła za nimi.
Wymienili rozbawione spojrzenia i… popędzili za nimi, głośno się śmiejąc. Kizzy, zarządzając częścią pieniędzy Złodziei, zapłaciła za wejściówki. Niezbyt im się spodobało, dlatego wypili zaledwie po dwie kolejki i ruszyli dalej. W drugim pubie spędzili niecałe pół godziny, a w trzecim godzinę, gdzie się rozkręcili. Przed kolejnym klubem stanęli z wahaniem.
— Wiecie, bo my wchodzimy do każdego klubu, który miniemy — rzekł Kevin do reszty. — Taka nasza tradycja.
— Macie coś do gejów? — spytał prosto z mostu Mięta.
— Nie, ale żeby od razu do takiego klubu…? — powiedziała Natalie.
— Byliście już? — zapytała Susan.
— Byliśmy — odparł Bruce, zaskakując ich. —  I to normalny klub, nie tylko dla gejów. Pominę sytuację, gdzie Mięta wpadł w oko jakiemuś kolesiowi — dodał z wyszczerzem, na co się zaśmiali, a Max skrzywił.
— Tak, pomiń to.
— Skoro taka tradycja i nikt nie ma nic przeciwko… — zadecydowała Amanda.
Przeszli przez korytarz, słysząc dudniącą muzykę. Podeszli do drzwi.
— Eee… właśnie — powiedziała Kizzy, zanim je pchnęła. — Tam też są dziewczyny — ostrzegła.
— Często napalone — dodał Cary z rozbawieniem i popchnął drzwi, nie czekając na ich reakcję.
Tak jak mówili, normalny klub. Kevin gwizdnął, gdy dostrzegł dwie dziewczyny niekryjące się z uczuciami. Scarlet walnęła go w łeb. Przeszli do jakiegoś z większych stolików, a Kevin, Cary i Bruce poszli po alkohol. Rozglądając się po klubie, dostrzegli także kilka normalnych par i grupek znajomych. Tutaj wypili trochę więcej niż wcześniej. Czarnego wysłano po kolejną dostawę alkoholu. Złożył zamówienie i czekał, aż barman wyciągnie wszystkie butelki.
— Pierwszy raz w takim klubie? — zapytał jakiś blondyn siedzący obok.
— Eee… Nie.
Facet starał się go zagadywać, a Czarny klął w myślach na barmana, że tak się wlecze. Blondyn patrzył na niego jak na ciastko, które chciałby zjeść. Kiedy dostał zamówienie, szybko się pożegnał i z ulgą uciekł do stolika.
— Harry? — rzekła Ket po jakimś czasie.
— Hę?
— Chyba wpadłeś komuś w oko — zachichotała.
— Co? — zdziwił się.
— Ten koleś przy barze cały czas się na ciebie gapi — odparła Dora, próbując powstrzymać śmiech.
Czarny dyskretnie spojrzał w bok i prędko odwrócił się z powrotem z przerażeniem wypisanym na twarzy, gdy dostrzegł wzrok blondyna. Ginny zachichotała i poszła po kolejne butelki trunku. Wróciła, śmiejąc się perfidnie.
— Pytał się o ciebie — oznajmiła.
— Co? — stęknął.
— Chciał wiedzieć, czy jesteś wolny. Powiedziałam, że tak. — Wybuchnęła śmiechem.
— Co?! Ginny!
Uśmiechnęła się słodko wśród śmiechu reszty.
Tak się złożyło, że dla niego zabrakło wódki przy polewaniu.
— Zachrzaniaj po następną butelkę.
— Nie — burknął.
— No idź — zaśmiał się Łapa.
— Nie — warknął. — Robicie to specjalnie.
— Nieprawda — powiedziała Amy, choć iskierki rozbawienia psuły poważny ton.
— Świnie — warknął i wstał.
No cóż… Teraz chciał wódki, więc musiał się poświęcić.
— Dlaczego? — szepnął do siebie, gdyż blondyn dalej tam siedział. — Trzy butelki wódki — powiedział szybko do barmana.
— Spragnieni? — zapytał z uśmiechem blondyn.
— Trochę — mruknął.
Eee… Nie! Cofnij! Nie, nie, nie! Dopiero po chwili zorientował się, że mógł być to jakiś podtekst. Blondyn spojrzał na niego z uśmieszkiem. Czarny odwrócił głowę w drugą stronę tylko po to, żeby bezgłośnie przekląć.
— Tak tu gorąco, że nie ma co się dziwić — rzekł blondyn.
Harry stęknął w myślach.
— Można szybciej? — spytał niecierpliwie barmana.
— Zabrakło butelek. Muszę iść na zaplecze. Proszę chwilę poczekać.
Harry odprowadził go przerażonym spojrzeniem. No to pięknie. Teraz został z kolesiem właściwie sam na sam. Odsunął się trochę, gdy blondyn się do niego, niby przypadkiem, przysunął. Słyszał ryki śmiechu przyjaciół.
— Słyszałem, że jesteś wolny.
Maaaamoooo!
Źle słyszałeś.
— Nie musisz się przejmować.
Aaaaa! GABRIEL, POMOCY!
— Nie mam takiego zamiaru.
— Bardzo mnie to cieszy.
— Nic sobie nie wyobrażaj.
— Wyobrażam sobie aż za dużo.
Niemal otworzył szeroko usta po tym tekście, a później zaszlochał w myślach. Uratował go powracający barman, ku widocznemu niezadowoleniu blondyna. Czarny zabrał butelki i odwrócił się, by uciec jak najszybciej, ale tuż za nim stał podrywacz. Rozszerzył lekko oczy z przerażenia, stojąc jak zamurowany. Zamrugał głupio.
— Możesz się przesunąć? Chciałbym przejść — powiedział wreszcie.
— Ale po co? — uśmiechnął się. — Lepiej zostań tutaj.
— Znajomi na mnie czekają — wydukał, nie wiedząc, co powiedzieć.
— Świetnie się bawią, ale ty możesz bawić się jeszcze lepiej.
Propozycja matrymonialna?!
— Oni mi wystarczą.
— Nie wiesz, co tracisz.
— Koleś, weź się odsuń, do cholery — warknął wreszcie Czarny, przebudzając się z otępienia.
— Wcale tego nie chcesz.
— W tym momencie pragnę tego najbardziej na świecie — burknął. — Ktoś cię woła — wskazał głową w drugą stronę.
Koleś odwrócił się, więc Harry skorzystał z okazji i czmychnął pod jego ramieniem. Był w połowie drogi do stolika, gdy usłyszał śmiech blondyna.
— Udawanie niedostępnego!
Z miną krzyczącą „ratunku!” postawił butelki na stoliku i opadł na kanapę wśród śmiechu przyjaciół i wycia Złodziei.
— By mnie gwałcił, to byście nie zareagowali — powiedział ochryple.
Zsunął się lekko za oparcie, gdy dostrzegł pożądliwe spojrzenie blondyna. Zawyli ze śmiechu, gdy nakrył głowę bluzą.
— Chodźmy już stąd — powtarzał co chwilę Harry, nie czując się komfortowo.
— Przecież jest fajnie. Impreza się rozkręciła — powiedziała z entuzjazmem Kizzy.
Spojrzał na nią ze złością.
— Komu fajnie, temu fajnie — warknął, wstał i poszedł do łazienki wśród rozbawionych spojrzeń, nie dostrzegając, że ktoś idzie za nim.

Harry załatwił swoje potrzeby w męskiej toalecie, nie zauważając, że był tutaj ktoś jeszcze. Odkręcił kurek z zimną wodą i umył ręce, zerkając w lustro. Zamarł. Znowu on! Chciał zakręcić wodę i jak najszybciej wyjść, ale facet mu w tym przeszkodził, kładąc dłonie na umywalce tak, że Harry znajdował się między jego ramionami. Przełknął ślinę, próbując odsunąć jego rękę, ale ten trzymał uporczywie.
— Koleś, weź się ode mnie odpi*rdol. Nie jestem gejem.
— Nic nie szkodzi — mruknął, a Czarny poczuł jego oddech na karku.
— Szkodzi — warknął. — Bierz te łapy albo użyję siły i pożałujesz.
— Nie udawaj takiego niedostępnego.
— Bo jestem niedostępny — warknął. — Odsuń się! — Za nic miał jego prośby i groźby. Czarny odepchnął go od siebie i chciał wyjść. — Co ty, ku*wa, robisz?!
Rozszerzył powieki, gdy ten przyszpilił go do ściany. Widział w jego oczach, że nie ma zamiaru odpuścić.
— Spie*dalaj! — warknął groźnie i kopnął go między nogi, a ten od razu go puścił.
Czarny, z mocno bijącym sercem, wyszedł z łazienki.
— Chodźmy stąd. — To były jego pierwsze słowa, gdy tylko zjawił się przy swoich bliskich.
— Czemu?
— On jest… strasznie nachalny — powiedział słabo. — Polazł za mną do łazienki. — Kilka osób parsknęło śmiechem. — To już nie jest śmieszne!
— Okay, spadamy — postanowiła wreszcie Amy, widząc, że dla Czarnego żarty naprawdę się skończyły.

Złodzieje Serc mieli we krwi sporo promili, gdyż chcieli opić rocznicę powstania zespołu z wielką petardą. Nie przeszkadzało im to, że była noc i kilkanaście stopni na minusie. Dzieci zostały z Molly Weasley, więc Potterowie nie mieli o co się martwić. Chodzili od baru do baru, wykrzykując po drodze bzdurne teksty. Przechodzili obok hipermarketu, gdzie były lekko podświetlane szyby. Stali na sklepowym parkingu, myśląc o tym, w którą stronę się udać. Świstak zachwiał się niebezpiecznie, podtrzymując się o Remusa, który był w odrobinie lepszym stanie.
— A pamiętacie supermarket w Kijowie? — roześmiał się nagle.
Złodzieje zawyli z uciechy i rzucili się biegiem za róg sklepu, drąc się, że zaraz wrócą. Pozostali czekali cierpliwie, słysząc ich śmiechy. Wreszcie się pokazali. Okazało się, że wzięli wózki sklepowe. Czarny i Dragon przejęli stery, a pozostali siedzieli w środku.
— Ostatni stawiają alkohol w następnym klubie! — krzyknęła ze śmiechem Kizzy.
Harry i Cary rozpędzili się, ku uciesze tych, którzy siedzieli w środku. Wrzaski uciechy zakłóciły ciszę osiedla.
— Pierwsi! — wrzasnął Max w grupie z Harrym i Brucem.
— Czarny… Hamuj! — ryknął Elgi, gdyż jechali prosto w drzewo.
Harry zdążył się tego domyślić zaledwie sekundę wcześniej. Zaczął hamować butami, podobnie jak Dragon z Kevinem i Willem pędzącymi zaraz za nimi. Minęli pozostałych, którzy głośno się śmiali. Czarny stęknął, gdyż domyślił się, że wjadą wprost w drzewo. Celowo zahaczył nogą o kółko wózka. Pojazd skręcił lekko i wjechał w śnieg. Harry puścił wózek chwilę wcześniej, siłą rozpędu przebiegł kilka metrów i wreszcie się zatrzymał. Obok niego przejechał drugi wózek z Kevinem i Willem. Cary wpadł na niego i obaj runęli na ziemię, lecz zaraz usiedli, by zobaczyć, co się stało zresztą. Leżeli w śniegu z wózkami na głowach. Wybuchnęli zgodnie śmiechem, w ogóle nie przejmując się sytuacją.
— Wy czubki! — zaśmiała się Natalie.
— Zapomnieliśmy uwzględnić, że tym razem jest ślisko — odparł ze śmiechem Cary.
Wokaliści ściągnęli wózki z pozostałych Złodziei. Nie przejęli się upadkiem i nadal wygłupiali się w pojazdach. Pozostali do nich dołączyli, gdyż alkohol także na nich podziałał. Złodzieje zniknęli nie wiadomo kiedy.
— Gdzie oni są? — rzekła ze zmarszczonymi brwiami Kizzy. — Chłopaki!
Nikt nie odpowiedział.
— Poszli? — zdumiała się Hermiona.
Spojrzeli na siebie ze zdziwieniem.
— Juhuł! Haha!
Spojrzeli w miejsce, skąd dochodziły hałasy i śmiechy. Rozszerzyli oczy, gdy dostrzegli Złodziei Serc na dachu marketu.
— Stąd widać pół Londynu! — wydarł się Świstak.
— Złaźcie, bo spadniecie! — odkrzyknęła Kizzy, gdy Cary zachwiał się niebezpiecznie na krawędzi budynku.
— Dziewczyno, tu jest zaje*iście! — wrzasnął Max.
— Cholera, czy oni zawsze muszą odwalać coś niebezpiecznego? — stęknęła menedżerka, kiedy Harry usiadł na murku, a nogi zwisały mu swobodnie z dachu.
Kevin usiadł obok niego z rozłożonymi rękoma.
— Teraz tylko skoczyć i lecieć jak ptak!
— Nie! — krzyknęła Scarlet.
Świstak zaśmiał się.
— To tylko teoria!
To i tak ich nie uspokoiło.
— Zrobimy raz koncert na dachu — zarządził nagle Bruce.
Spojrzeli na siebie z szerokimi uśmiechami, potwierdzając jego słowa.
— Scarlet! Wyjdziesz za mnie?! — ryknął nagle Kevin. Po tym pytaniu zapadła cisza. Scarlet stała z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. — Możesz mnie przelewitować na dół? — zapytał Czarnego, nagle trzeźwiejąc.
Harry ze śmiechem przeniósł go na plac.
— Mówię to całkowicie poważnie i na trzeźwo — rzekł Świstak, klękając przed swoją dziewczyną i wyciągając pierścionek.
Otępiała z zaskoczenia Scarlet pokiwała głową, a później ze śmiechem uwiesiła się na jego szyi. Złodzieje wrzasnęli głośno, bijąc im brawo. Pozostali natychmiast do nich dołączyli.
Toasty w następnym klubie były przeznaczone tylko dla nich.

Nadeszła kolejna trasa koncertowa promująca płytę, która już niedługo miała ujrzeć światło dzienne. Nie było ich w domach przez trzy miesiące. Często rozmawiali przez telefony lub skype’a ze swoimi bliskimi, ale to nie zastąpiło zwykłej rozmowy w cztery oczy. Harry najbardziej ubolewał nad tym, że nie widzi, jak rosną jego dzieci. Doskonale pamiętał jedną z rozmów.
Marla i Jim siedzieli na kolanach Ginny, a Syriusz, Amy i Huncwoci znajdowali się wokół nich. Złodzieje siedzieli obok Czarnego i rozmawiali o koncercie, który mieli zagrać za pół godziny. Nagle Jim wystawił rączki w stronę monitora.
— Tata.
Czarny urósł w oczach, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
— Pracowaliśmy nad tym od miesiąca — przyznała Ginny. — Marla, powiedz: tata. No, ta-ta.
— Da-da.
— Przyjedziesz to będzie perfekcyjnie — rzekł Alex ze śmiechem.
Drzwi do pokoju otworzyły się, a Złodzieje spojrzeli w tamtą stronę.
— Chłopaki, musicie już iść — rzekła Kizzy.
Pożegnanie zajęło im dłuższą chwilę, gdyż Harry nie mógł oderwać się od komputera.
Czarny na koncercie przeszedł samego siebie.

Złodzieje, już kilkanaście godzin po ostatnim oficjalnym koncercie, mieli zagrać kolejny, o którym wiedzieli tylko czarodzieje. Występ ten miał się odbyć w Hogwarcie.
Ginny przeniosła się wraz z Jimem i Marlą do Nory, mówiąc dzieciom, że już dzisiaj zobaczą tatusia, lecz wcześniej muszą zostać z babcią Molly. Wybierała się na koncert, podobnie jak Huncwoci, którzy mieli fory u dyrektorki. Kominkiem przedostała się do gabinetu Syriusza, z którym umówiła się na miejscu. Razem z nim przeszła do Wielkiej Sali, gdzie trwały przygotowania. Na razie widzieli tylko techników, którzy sprawdzali mikrofony. Dołączyli do nich Lupinowie, Brian i Hermiona, a chwilę później także Huncwoci i dziewczyny Złodziei.
— Elgi, do jasnej cholery, przebierz się wreszcie!
Jak im brakowało tych wrzasków Kizzy… Oburzona dziewczyna wypadła na scenę. Pisnęła radośnie, kiedy ich dostrzegła, a w następnej chwili uwiesiła się na Hermionie i Ginny.
— Wreszcie normalni ludzie!
Zaśmiali się zgodnie.
— Wow, ale wystrzałowo wyglądasz — powiedziała Ginny.
— Dzięki. Twój mężuś mi to doradził — wyszczerzyła się. — Wyobrażasz sobie, że wyciągnęłam go na zakupy?
Ginny rozszerzyła oczy.
— Jego? Czy ty na pewno przywiozłaś mojego męża?
Zaśmiały się. Dobrze wiedziały, jak bardzo Harry nienawidzi galerii handlowych.
— Użyłam szantażu. Mówię wam, nie poznacie w tych osobach starych Złodziei.
Kizzy zmieniła styl sportowy na bardziej kobiecy. Ciasno opięta na zgrabnym ciele szara tunika, do tego legginsy i buty na obcasie. Włosy upięła w kucyk, a grzywka swobodnie opadała na bok. Wokół szyi owinęła cienką szarą chustkę. Oczy podkreśliła konturówką i tuszem do rzęs.
— Kizzy, Czarny stwierdził, że się denerwuje.
Na scenie stanął Elgi, a oni wytrzeszczyli oczy. Chłopak zwykle ubierał się jak typowy metalowiec, a tu nagle wychodzi do nich w beżowej koszuli w białe paski, jeansowych spodniach i adidasach. Przywitał się z nimi radośnie.
— On? Czemu? — zdziwiła się Kizzy.
— Stwierdził, że głupio mu świrować przed swoimi byłymi uczniami.
Kizzy zaśmiała się i oznajmiła, że czas wracać na zaplecze.
Ginny z niecierpliwością czekała na występ. Wiedząc, że Czarny wrócił i jest niedaleko, czuła się swobodniej i radośniej. Dylan, Logan i Liam dopchali się do przodu z wielkim transparentem nad sobą z napisem „Kradzieje”. Ludzie przyjmowali to ze śmiechem, a widząc, że na materiale znajdują się podpisy fanów z Hogwartu, jeszcze się tam dopisywali. Po długim czasie oczekiwania wreszcie na scenę weszła Kizzy, aby zapowiedzieć zespół.
— W pierwszej kolejności pragnę podziękować w imieniu chłopaków, że z taką niecierpliwością czekaliście, aż ponownie tutaj wystąpią. Sami mieliście dokonać wyboru, kto zagra dzisiejszego dnia i wybraliście właśnie ich spośród innych zespołów. Nie wiem, czy kierowaliście się także tym, aby wystąpił wasz były nauczyciel — zażartowała, co uczniowie przyjęli ze śmiechem, a Czarny wywrócił oczami za kotarą pod rozbawionymi spojrzeniami pozostałych członków zespołu — ale jednak dokonaliście takiego wyboru. Więc… Zespół, który sprzedał miliony egzemplarzy płyt oraz zdobył wiele ważnych nagród dla każdego muzyka. Od razu po ostatnim  koncercie w trakcie trasy koncertowej przyjechali do miejsca, gdzie wszystko się rozpoczęło. Niedługo wyjdzie ich kolejna płyta i na pewno odsłuchacie już dzisiaj kilku nowych utworów. Przed wami… Złodzieje Serc!
Głośny wrzask zadowolenia zagłuszył każdy inny odgłos. Złodzieje Serc zawsze organizowali wielkie wejście i tym razem nie zrobili wyjątku. Melodia Opening rozbudziła w fanach iskierkę zaciekawienia i napięcia. Nie wiedzieli, kiedy kotara podjechała do góry, gdyż dym sięgał po sam sufit, więc dostrzegali tylko sylwetki. Z Opening zrobili przejście do High Voltage, a dym odsłonił większą część zespołu. Niektórzy byli naprawdę zaskoczeni zmianami, jakie zaszły w chłopakach.
Na pierwszy rzut oka dostrzegli całkiem odmienionego Dragona. Koszulkę ze smokiem zamienił na luźną marynarkę w kolorze szarości z podwiniętymi rękawami do łokci. Pod nią założył łososiową koszulkę, która doskonale pasowała do powierzchni wierzchniej. Do tego dołożył luźne jeansy i adidasy. Co ważne, zmienił także fryzurę. Zwykle oklapnięte blond włosy postawione były na żel. Na drugi ogień poszedł Max. Czarne włosy zamienił na ciemny blond i była to zmiana na lepsze. Czerwona koszula w białą kratkę i obwisłe czarne jeansy idealnie do siebie pasowały. Will zaskoczył ich kompletnie. Zapuścił kozią bródkę i włosy. Zwykłą koszulkę wymienił na t-shirt ze srebrnymi, błyszczącymi napisami, a do tego narzucił biało-czarną odpiętą koszulę w nieregularną kratę. Wszyscy nie wierzyli w to, co zauważyli na głowie Kevina. Obciął włosy, choć zawsze bronił się przed tym rękami i nogami. W ubiorze także zaszły istotne zmiany: zainwestował w czerń.
Harry pojawił się w momencie, gdy zaczęła się jego partia śpiewu. Wyłonił się niespodziewanie spod chmury dymu. I w tym przypadku byli zdumieni. W pierwszej kolejności zaskoczyła ich fryzura. Wygolił włosy przy uszach, natomiast na środku głowy zapanował kompletny chaos imitujący lekkiego irokeza. Dłuższy zarost nadał mu powagi i męskości. Narzucił na siebie ciemną koszulkę i czarną skórzaną kurtkę z podwiniętymi rękawami, ciemnoszare jeansy i glany.
W szybkim tempie rozpoczęli kolejną piosenkę.
Czarny uśmiechnął się lekko, kiedy dostrzegł transparent rozrabiaków. W następnej chwili zauważył Bezimiennych pilnujących uczniów za tłumem, co nie przeszkadzało im w rozrywce. Max i Harry spojrzeli na siebie z rozbawieniem, kiedy na pierwsze nuty piosenki Numb wszyscy zawyli głośniej. Hymn szkoły pozostał hymnem.
Czarny doszedł do wniosku, że gdzieś tutaj muszą być nauczyciele i jednocześnie jego bliscy. Potwierdził swoje przypuszczenia, dostrzegając ich pod ścianą. Przez chwilę zatrzymał na nich wzrok, a w szczególności na Ginny.
Nikt nie wiedział, czy robili to specjalnie, aby zachęcić do kupna płyty, ale zagrali dość sporo nowych piosenek. Pojawiły się bębny, mocny śpiew i piosenki łamiące wrażliwe serca. Złodzieje potwierdzili tym samym, że nowy album będzie wyjątkowy.
Ogień pojawił się na scenie w postaci Given up. Ujawnili wreszcie nowy singiel pod tytułem The Catalyst, który już wcześniej był wyczekiwany, gdyż Złodzieje zabawiali się z fanami, wrzucając do sieci krótkie fragmenty utworu. Bisów nie zabrakło. Czarny pokazał, ile może z siebie wykrzesać w piosence Blackout, po której ludzie chcieli jeszcze więcej.
Wykończeni wrócili do pokoju przygotowań.

1 komentarz:

  1. Hej,
    no i wszystko wyszło, rocznica sprowadziła wszystkich, potrafili się świetnie bawić, a nowy wizerunek wspaniały...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń