I'm stuck in this bed you made
Alone with a sinking feeling
I saw through the words you said
To the secrets you've been keeping
It's written upon your face
All the lies how they cut so deeply
You can't get enough you take
And take and take and never say
[Linkin
Park – Blackout]
Dragon
niemal podskakiwał w krześle, gdy usłyszał, jak genialnie zabrzmiało to, co
zaśpiewał Czarny z melodią już po pierwszej próbie.
—
To jest to! — pisnął radośnie. — Mamy Blackout!
—
To dopiero pierwsza zwrotka — odparła z rozbawieniem Scarlet.
—
Ale jest ogólna koncepcja utworu — odrzekł jej Elgi. — Wiemy, jak zabrzmi
piosenka na podstawie fragmentu, w jakim iść kierunku.
Jay,
Alex i Natalie zaczęli tak natrętnie błagać ich, żeby puścili ten fragment na
głos, że w końcu musieli to zrobić. Nawet nieprzekonana pomysłem Złodziei Kizzy
wyglądała na zachwyconą.
—
Jedna rzecz jest do kompletnej poprawki — stwierdził w końcu Cary. — Jeszcze
mocniejsza końcówka zwrotki, żeby był mocny wjazd do refrenu.
Jeszcze
kilka razy nagrywali głównie końcówkę zwrotki, dopóki czwórka Złodziei nie
stwierdziła, że jest idealnie. Dopiero wtedy przeszli do refrenu. Głównie Will
zaproponował, jak miałby on wyglądać, a pozostali wstawili kilka poprawek. Ich
goście słuchali tej wymiany zdań, nie odzywając się ani słowem. Czarny wrócił
do mikrofonu, ubrał słuchawki i po chwili zaczął zdzierać sobie gardło.
—
Co ten mikrofon ci zrobił? — spytał Max wchodzący do pomieszczenia z kilkoma
kartonami pizzy.
Kevin
wszedł zaraz za nim z podobną dostawą.
—
Czy to Blackout?
—
To będzie miazga — odparł tylko Elgi.
Rozdali
wszystkim jedzenie wśród krzyków Czarnego. W końcu stwierdzili, że czas na
przerwę. Mięta najwyraźniej miał dzień głupawki. Jeździł na krześle od ściany
do ściany z kawałkiem pizzy w dłoni, wydając z siebie dziwaczne dźwięki. Harry
uśmiechnął się do siebie, odkładając karton od pizzy i śledząc Maxa wzrokiem.
Gdy gitarzysta przejeżdżał obok niego, wystawił nogę, zahaczając o kółko. Mięta
rąbnął na ziemię, a kawałek pizzy wylądował wprost na jego twarzy.
—
Czarny — powiedział jedynie wśród ryków śmiechu.
—
Słucham? — uśmiechnął się słodko.
—
Za co?
—
Za samochód.
Mięta
westchnął i chwycił palcami ciasto. Szynka, ser i ketchup zostały mu na twarzy.
—
Opowiedzcie jakieś akcje z tras — wyszczerzyła się Natalie, gdy Mięta
doprowadził się do porządku.
—
To znaczy?
—
Nie wmówicie nam, że nie odwalacie żadnych jaj w trasie — zaśmiał się Syriusz.
Po
chwili zastanowienia opowiedzieli im kilka historii: jak Bruce podłożył
nieznajomemu facetowi poduszkę pierdziuszkę; jak załatwili pewnego paparazzi z
psem, wrzucając zwierzęciu kawał mięsa na komendę policji; jak Cary kupił karmę
dla kota i powiedział kasjerce, że to bardzo poprawia stan jego zębów; jak
schowali Maxa do walizki i próbowali przewieźć go przez granicę, ale złapała
ich służba celna.
—
Często też rzucamy w przechodniów mokrym papierem toaletowym z okien hotelu —
rzucił Dragon.
—
Kiedyś ktoś przyszedł i powiedział, że ścieki z hotelu lecą na ulicę — dodał
Harry z rozbawieniem.
—
A pamiętacie, jak przebraliście Świstaka za dziewczynę? — przypomniała sobie
Kizzy.
—
Co?! — Scarlet wybuchnęła śmiechem pod rozbawionym spojrzeniem swojego
chłopaka.
—
Przebrali go w moją miniówę, bluzkę z dość wielkim dekoltem i szpilki. Warto
dodać, że nie pominęli stanika — oznajmiła Kizzy.
Czarny
okręcił się w krześle i kontynuował:
—
Właśnie mieliśmy robić mu makijaż, ale weszła Kizzy i po chwili wrzasków
dokończyła nasze dzieło.
—
Czy my nie zrobiliśmy czasami zdjęcia? — rzekł Max ze zmarszczonymi brwiami.
—
Chyba mam u siebie — stwierdził Bruce i po chwili klikania w telefonie pokazał
wszystkim zdjęcie, które doprowadziło niemal wszystkich do płaczu.
Praca
Złodziei Serc została przerwana, kiedy w drzwiach pojawił się ich producent.
—
Co braliście, zanim zaczęliście tworzyć Wretches
and kings? — zapytał zaraz po powitaniu.
—
Tak źle czy tak dobrze? — odparł Świstak.
—
Jasne, że dobrze! Mocna muzyka, dużo bitu i riffów, ciężki rap i szalony śpiew.
To jest to! Daje niezłego powera, gdy włączy się na pełnym głośniku. Natalie,
słyszałaś to? — Pokręciła szybko głową. — Musisz to usłyszeć.
Natalie
wyszczerzyła się, gdy Złodzieje spojrzeli na nią ze zrozumieniem. Kubek włączył
piosenkę na życzenie producenta. Nie tylko na nim utwór zrobił wrażenie.
—
Macie zamiar jeszcze długo tutaj siedzieć?
—
A czemu nie? — zdziwił się Kevin.
—
Dzisiaj? — upewniał się.
—
No tak.
—
Hmm… Spójrzcie w kalendarz — zaśmiał się, mrugając do Kizzy.
Pożegnał
się i wyszedł, zostawiając zdezorientowanych Złodziei. Harry zmarszczył brwi i
zerknął na przyjaciół. Od początku coś mu tutaj nie grało. Otworzył kalendarz w
telefonie.
—
Siódmego stycznia.
—
I co w tym nadzwyczajnego? — mruknął Cary.
Kizzy
zirytowała się.
—
Cofnijcie się trochę w przeszłość.
Zapadła
chwila ciszy.
—
Pierwsza lekcja muzyki — stwierdził wreszcie Czarny. — Czyli…
—
… pierwsze nasze spotkanie — dodał Bruce, teraz rozumiejąc. — Czyli…
—
… powstanie zespołu — powiedział Will. — Czyli…
—
… rocznica — zakończył Max. — Która?
—
Ósma — odparł Cary.
—
Pamiętaliście. — Kevin zwrócił się do gości.
—
I tylko czekaliśmy, aż się domyślicie — wyszczerzyła się Kizzy. — Wszystkiego
najlepszego, chłopaki!
—
Ej! — oburzył się Max. — Koniec siedzenia w studiu. Trzeba to gdzieś oblać.
—
No i w końcu gadacie do rzeczy — zaśmiał się Jay.
—
Obejście klubów! — rzucił Świstak, a Kizzy zaklaskała radośnie.
—
To znaczy? — spytała Martha.
—
Czasami w trasie robimy obejście wszystkich klubów w okolicy. Pół godziny tu,
godzinę tam… Zależy, jak rozkręci się impreza — wytłumaczyła Kizzy. — Zazwyczaj
wracają nawaleni, ale to szczegół. Idźcie się trochę ogarnąć. Gdybyśmy wpadli
na paparazzi, musicie jakoś wyglądać w gazecie. — Wykonali jej polecenie bez
najmniejszego protestu. Pozostali przenieśli się na Grimmauld Place, gdzie
umówili się z chłopakami. — Na tych wypadach paparazzi wynajdują na nich
największe skandale. Mają czasami takie pomysły, że możecie się przerazić.
Złodzieje
zjawili się bardzo szybko i ruszyli na podbój.
—
Cel numer jeden — rzekł Will, gdy dostrzegli pierwszy klub.
—
Kto ostatni ten osioł! — wrzasnął Cary.
Popędzili
w stronę klubu.
—
Na ten czas musicie zdziecinnieć — zaśmiała się Kizzy i pobiegła za nimi.
Wymienili
rozbawione spojrzenia i… popędzili za nimi, głośno się śmiejąc. Kizzy,
zarządzając częścią pieniędzy Złodziei, zapłaciła za wejściówki. Niezbyt im się
spodobało, dlatego wypili zaledwie po dwie kolejki i ruszyli dalej. W drugim
pubie spędzili niecałe pół godziny, a w trzecim godzinę, gdzie się rozkręcili.
Przed kolejnym klubem stanęli z wahaniem.
—
Wiecie, bo my wchodzimy do każdego klubu, który miniemy — rzekł Kevin do
reszty. — Taka nasza tradycja.
—
Macie coś do gejów? — spytał prosto z mostu Mięta.
—
Nie, ale żeby od razu do takiego klubu…? — powiedziała Natalie.
—
Byliście już? — zapytała Susan.
—
Byliśmy — odparł Bruce, zaskakując ich. —
I to normalny klub, nie tylko dla gejów. Pominę sytuację, gdzie Mięta wpadł
w oko jakiemuś kolesiowi — dodał z wyszczerzem, na co się zaśmiali, a Max
skrzywił.
—
Tak, pomiń to.
—
Skoro taka tradycja i nikt nie ma nic przeciwko… — zadecydowała Amanda.
Przeszli
przez korytarz, słysząc dudniącą muzykę. Podeszli do drzwi.
—
Eee… właśnie — powiedziała Kizzy, zanim je pchnęła. — Tam też są dziewczyny —
ostrzegła.
—
Często napalone — dodał Cary z rozbawieniem i popchnął drzwi, nie czekając na
ich reakcję.
Tak
jak mówili, normalny klub. Kevin gwizdnął, gdy dostrzegł dwie dziewczyny niekryjące
się z uczuciami. Scarlet walnęła go w łeb. Przeszli do jakiegoś z większych
stolików, a Kevin, Cary i Bruce poszli po alkohol. Rozglądając się po klubie,
dostrzegli także kilka normalnych par i grupek znajomych. Tutaj wypili trochę
więcej niż wcześniej. Czarnego wysłano po kolejną dostawę alkoholu. Złożył
zamówienie i czekał, aż barman wyciągnie wszystkie butelki.
—
Pierwszy raz w takim klubie? — zapytał jakiś blondyn siedzący obok.
—
Eee… Nie.
Facet
starał się go zagadywać, a Czarny klął w myślach na barmana, że tak się wlecze.
Blondyn patrzył na niego jak na ciastko, które chciałby zjeść. Kiedy dostał
zamówienie, szybko się pożegnał i z ulgą uciekł do stolika.
—
Harry? — rzekła Ket po jakimś czasie.
—
Hę?
—
Chyba wpadłeś komuś w oko — zachichotała.
—
Co? — zdziwił się.
—
Ten koleś przy barze cały czas się na ciebie gapi — odparła Dora, próbując
powstrzymać śmiech.
Czarny
dyskretnie spojrzał w bok i prędko odwrócił się z powrotem z przerażeniem
wypisanym na twarzy, gdy dostrzegł wzrok blondyna. Ginny zachichotała i poszła
po kolejne butelki trunku. Wróciła, śmiejąc się perfidnie.
—
Pytał się o ciebie — oznajmiła.
—
Co? — stęknął.
—
Chciał wiedzieć, czy jesteś wolny. Powiedziałam, że tak. — Wybuchnęła śmiechem.
—
Co?! Ginny!
Uśmiechnęła
się słodko wśród śmiechu reszty.
Tak
się złożyło, że dla niego zabrakło wódki przy polewaniu.
—
Zachrzaniaj po następną butelkę.
—
Nie — burknął.
—
No idź — zaśmiał się Łapa.
—
Nie — warknął. — Robicie to specjalnie.
—
Nieprawda — powiedziała Amy, choć iskierki rozbawienia psuły poważny ton.
—
Świnie — warknął i wstał.
No
cóż… Teraz chciał wódki, więc musiał się poświęcić.
—
Dlaczego? — szepnął do siebie, gdyż blondyn dalej tam siedział. — Trzy butelki
wódki — powiedział szybko do barmana.
—
Spragnieni? — zapytał z uśmiechem blondyn.
—
Trochę — mruknął.
Eee… Nie! Cofnij! Nie,
nie, nie! Dopiero po chwili zorientował się, że mógł być to
jakiś podtekst. Blondyn spojrzał na niego z uśmieszkiem. Czarny odwrócił głowę
w drugą stronę tylko po to, żeby bezgłośnie przekląć.
—
Tak tu gorąco, że nie ma co się dziwić — rzekł blondyn.
Harry
stęknął w myślach.
—
Można szybciej? — spytał niecierpliwie barmana.
—
Zabrakło butelek. Muszę iść na zaplecze. Proszę chwilę poczekać.
Harry
odprowadził go przerażonym spojrzeniem. No to pięknie. Teraz został z kolesiem
właściwie sam na sam. Odsunął się trochę, gdy blondyn się do niego, niby
przypadkiem, przysunął. Słyszał ryki śmiechu przyjaciół.
—
Słyszałem, że jesteś wolny.
Maaaamoooo!
— Źle słyszałeś.
—
Nie musisz się przejmować.
Aaaaa! GABRIEL, POMOCY!
—
Nie mam takiego zamiaru.
—
Bardzo mnie to cieszy.
—
Nic sobie nie wyobrażaj.
—
Wyobrażam sobie aż za dużo.
Niemal
otworzył szeroko usta po tym tekście, a później zaszlochał w myślach. Uratował
go powracający barman, ku widocznemu niezadowoleniu blondyna. Czarny zabrał
butelki i odwrócił się, by uciec jak najszybciej, ale tuż za nim stał
podrywacz. Rozszerzył lekko oczy z przerażenia, stojąc jak zamurowany. Zamrugał
głupio.
—
Możesz się przesunąć? Chciałbym przejść — powiedział wreszcie.
—
Ale po co? — uśmiechnął się. — Lepiej zostań tutaj.
—
Znajomi na mnie czekają — wydukał, nie wiedząc, co powiedzieć.
—
Świetnie się bawią, ale ty możesz bawić się jeszcze lepiej.
Propozycja
matrymonialna?!
—
Oni mi wystarczą.
—
Nie wiesz, co tracisz.
—
Koleś, weź się odsuń, do cholery — warknął wreszcie Czarny, przebudzając się z
otępienia.
—
Wcale tego nie chcesz.
—
W tym momencie pragnę tego najbardziej na świecie — burknął. — Ktoś cię woła —
wskazał głową w drugą stronę.
Koleś
odwrócił się, więc Harry skorzystał z okazji i czmychnął pod jego ramieniem.
Był w połowie drogi do stolika, gdy usłyszał śmiech blondyna.
—
Udawanie niedostępnego!
Z
miną krzyczącą „ratunku!” postawił
butelki na stoliku i opadł na kanapę wśród śmiechu przyjaciół i wycia Złodziei.
—
By mnie gwałcił, to byście nie zareagowali — powiedział ochryple.
Zsunął
się lekko za oparcie, gdy dostrzegł pożądliwe spojrzenie blondyna. Zawyli ze
śmiechu, gdy nakrył głowę bluzą.
—
Chodźmy już stąd — powtarzał co chwilę Harry, nie czując się komfortowo.
—
Przecież jest fajnie. Impreza się rozkręciła — powiedziała z entuzjazmem Kizzy.
Spojrzał
na nią ze złością.
—
Komu fajnie, temu fajnie — warknął, wstał i poszedł do łazienki wśród
rozbawionych spojrzeń, nie dostrzegając, że ktoś idzie za nim.
Harry
załatwił swoje potrzeby w męskiej toalecie, nie zauważając, że był tutaj ktoś
jeszcze. Odkręcił kurek z zimną wodą i umył ręce, zerkając w lustro. Zamarł.
Znowu on! Chciał zakręcić wodę i jak najszybciej wyjść, ale facet mu w tym
przeszkodził, kładąc dłonie na umywalce tak, że Harry znajdował się między jego
ramionami. Przełknął ślinę, próbując odsunąć jego rękę, ale ten trzymał uporczywie.
—
Koleś, weź się ode mnie odpi*rdol. Nie jestem gejem.
—
Nic nie szkodzi — mruknął, a Czarny poczuł jego oddech na karku.
—
Szkodzi — warknął. — Bierz te łapy albo użyję siły i pożałujesz.
—
Nie udawaj takiego niedostępnego.
—
Bo jestem niedostępny — warknął. — Odsuń się! — Za nic miał jego prośby i
groźby. Czarny odepchnął go od siebie i chciał wyjść. — Co ty, ku*wa, robisz?!
Rozszerzył
powieki, gdy ten przyszpilił go do ściany. Widział w jego oczach, że nie ma
zamiaru odpuścić.
—
Spie*dalaj! — warknął groźnie i kopnął go między nogi, a ten od razu go puścił.
Czarny,
z mocno bijącym sercem, wyszedł z łazienki.
—
Chodźmy stąd. — To były jego pierwsze słowa, gdy tylko zjawił się przy swoich
bliskich.
—
Czemu?
—
On jest… strasznie nachalny — powiedział słabo. — Polazł za mną do łazienki. —
Kilka osób parsknęło śmiechem. — To już nie jest śmieszne!
—
Okay, spadamy — postanowiła wreszcie Amy, widząc, że dla Czarnego żarty
naprawdę się skończyły.
Złodzieje
Serc mieli we krwi sporo promili, gdyż chcieli opić rocznicę powstania zespołu
z wielką petardą. Nie przeszkadzało im to, że była noc i kilkanaście stopni na
minusie. Dzieci zostały z Molly Weasley, więc Potterowie nie mieli o co się
martwić. Chodzili od baru do baru, wykrzykując po drodze bzdurne teksty.
Przechodzili obok hipermarketu, gdzie były lekko podświetlane szyby. Stali na
sklepowym parkingu, myśląc o tym, w którą stronę się udać. Świstak zachwiał się
niebezpiecznie, podtrzymując się o Remusa, który był w odrobinie lepszym
stanie.
—
A pamiętacie supermarket w Kijowie? — roześmiał się nagle.
Złodzieje
zawyli z uciechy i rzucili się biegiem za róg sklepu, drąc się, że zaraz wrócą.
Pozostali czekali cierpliwie, słysząc ich śmiechy. Wreszcie się pokazali.
Okazało się, że wzięli wózki sklepowe. Czarny i Dragon przejęli stery, a
pozostali siedzieli w środku.
—
Ostatni stawiają alkohol w następnym klubie! — krzyknęła ze śmiechem Kizzy.
Harry
i Cary rozpędzili się, ku uciesze tych, którzy siedzieli w środku. Wrzaski
uciechy zakłóciły ciszę osiedla.
—
Pierwsi! — wrzasnął Max w grupie z Harrym i Brucem.
—
Czarny… Hamuj! — ryknął Elgi, gdyż jechali prosto w drzewo.
Harry
zdążył się tego domyślić zaledwie sekundę wcześniej. Zaczął hamować butami,
podobnie jak Dragon z Kevinem i Willem pędzącymi zaraz za nimi. Minęli
pozostałych, którzy głośno się śmiali. Czarny stęknął, gdyż domyślił się, że
wjadą wprost w drzewo. Celowo zahaczył nogą o kółko wózka. Pojazd skręcił lekko
i wjechał w śnieg. Harry puścił wózek chwilę wcześniej, siłą rozpędu przebiegł
kilka metrów i wreszcie się zatrzymał. Obok niego przejechał drugi wózek z
Kevinem i Willem. Cary wpadł na niego i obaj runęli na ziemię, lecz zaraz
usiedli, by zobaczyć, co się stało zresztą. Leżeli w śniegu z wózkami na
głowach. Wybuchnęli zgodnie śmiechem, w ogóle nie przejmując się sytuacją.
—
Wy czubki! — zaśmiała się Natalie.
—
Zapomnieliśmy uwzględnić, że tym razem jest ślisko — odparł ze śmiechem Cary.
Wokaliści
ściągnęli wózki z pozostałych Złodziei. Nie przejęli się upadkiem i nadal
wygłupiali się w pojazdach. Pozostali do nich dołączyli, gdyż alkohol także na
nich podziałał. Złodzieje zniknęli nie wiadomo kiedy.
—
Gdzie oni są? — rzekła ze zmarszczonymi brwiami Kizzy. — Chłopaki!
Nikt
nie odpowiedział.
—
Poszli? — zdumiała się Hermiona.
Spojrzeli
na siebie ze zdziwieniem.
—
Juhuł! Haha!
Spojrzeli
w miejsce, skąd dochodziły hałasy i śmiechy. Rozszerzyli oczy, gdy dostrzegli
Złodziei Serc na dachu marketu.
—
Stąd widać pół Londynu! — wydarł się Świstak.
—
Złaźcie, bo spadniecie! — odkrzyknęła Kizzy, gdy Cary zachwiał się
niebezpiecznie na krawędzi budynku.
—
Dziewczyno, tu jest zaje*iście! — wrzasnął Max.
—
Cholera, czy oni zawsze muszą odwalać coś niebezpiecznego? — stęknęła
menedżerka, kiedy Harry usiadł na murku, a nogi zwisały mu swobodnie z dachu.
Kevin
usiadł obok niego z rozłożonymi rękoma.
—
Teraz tylko skoczyć i lecieć jak ptak!
—
Nie! — krzyknęła Scarlet.
Świstak
zaśmiał się.
—
To tylko teoria!
To
i tak ich nie uspokoiło.
—
Zrobimy raz koncert na dachu — zarządził nagle Bruce.
Spojrzeli
na siebie z szerokimi uśmiechami, potwierdzając jego słowa.
—
Scarlet! Wyjdziesz za mnie?! — ryknął nagle Kevin. Po tym pytaniu zapadła
cisza. Scarlet stała z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. — Możesz mnie
przelewitować na dół? — zapytał Czarnego, nagle trzeźwiejąc.
Harry
ze śmiechem przeniósł go na plac.
—
Mówię to całkowicie poważnie i na trzeźwo — rzekł Świstak, klękając przed swoją
dziewczyną i wyciągając pierścionek.
Otępiała
z zaskoczenia Scarlet pokiwała głową, a później ze śmiechem uwiesiła się na jego
szyi. Złodzieje wrzasnęli głośno, bijąc im brawo. Pozostali natychmiast do nich
dołączyli.
Toasty
w następnym klubie były przeznaczone tylko dla nich.
Nadeszła
kolejna trasa koncertowa promująca płytę, która już niedługo miała ujrzeć
światło dzienne. Nie było ich w domach przez trzy miesiące. Często rozmawiali
przez telefony lub skype’a ze swoimi bliskimi, ale to nie zastąpiło zwykłej
rozmowy w cztery oczy. Harry najbardziej ubolewał nad tym, że nie widzi, jak
rosną jego dzieci. Doskonale pamiętał jedną z rozmów.
Marla
i Jim siedzieli na kolanach Ginny, a Syriusz, Amy i Huncwoci znajdowali się
wokół nich. Złodzieje siedzieli obok Czarnego i rozmawiali o koncercie, który
mieli zagrać za pół godziny. Nagle Jim wystawił rączki w stronę monitora.
—
Tata.
Czarny
urósł w oczach, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
—
Pracowaliśmy nad tym od miesiąca — przyznała Ginny. — Marla, powiedz: tata. No,
ta-ta.
—
Da-da.
—
Przyjedziesz to będzie perfekcyjnie — rzekł Alex ze śmiechem.
Drzwi
do pokoju otworzyły się, a Złodzieje spojrzeli w tamtą stronę.
—
Chłopaki, musicie już iść — rzekła Kizzy.
Pożegnanie
zajęło im dłuższą chwilę, gdyż Harry nie mógł oderwać się od komputera.
Czarny
na koncercie przeszedł samego siebie.
Złodzieje,
już kilkanaście godzin po ostatnim oficjalnym koncercie, mieli zagrać kolejny,
o którym wiedzieli tylko czarodzieje. Występ ten miał się odbyć w Hogwarcie.
Ginny
przeniosła się wraz z Jimem i Marlą do Nory, mówiąc dzieciom, że już dzisiaj
zobaczą tatusia, lecz wcześniej muszą zostać z babcią Molly. Wybierała się na
koncert, podobnie jak Huncwoci, którzy mieli fory u dyrektorki. Kominkiem
przedostała się do gabinetu Syriusza, z którym umówiła się na miejscu. Razem z
nim przeszła do Wielkiej Sali, gdzie trwały przygotowania. Na razie widzieli
tylko techników, którzy sprawdzali mikrofony. Dołączyli do nich Lupinowie,
Brian i Hermiona, a chwilę później także Huncwoci i dziewczyny Złodziei.
—
Elgi, do jasnej cholery, przebierz się wreszcie!
Jak
im brakowało tych wrzasków Kizzy… Oburzona dziewczyna wypadła na scenę. Pisnęła
radośnie, kiedy ich dostrzegła, a w następnej chwili uwiesiła się na Hermionie
i Ginny.
—
Wreszcie normalni ludzie!
Zaśmiali
się zgodnie.
—
Wow, ale wystrzałowo wyglądasz — powiedziała Ginny.
—
Dzięki. Twój mężuś mi to doradził — wyszczerzyła się. — Wyobrażasz sobie, że
wyciągnęłam go na zakupy?
Ginny
rozszerzyła oczy.
—
Jego? Czy ty na pewno przywiozłaś mojego męża?
Zaśmiały
się. Dobrze wiedziały, jak bardzo Harry nienawidzi galerii handlowych.
—
Użyłam szantażu. Mówię wam, nie poznacie w tych osobach starych Złodziei.
Kizzy
zmieniła styl sportowy na bardziej kobiecy. Ciasno opięta na zgrabnym ciele
szara tunika, do tego legginsy i buty na obcasie. Włosy upięła w kucyk, a
grzywka swobodnie opadała na bok. Wokół szyi owinęła cienką szarą chustkę. Oczy
podkreśliła konturówką i tuszem do rzęs.
—
Kizzy, Czarny stwierdził, że się denerwuje.
Na
scenie stanął Elgi, a oni wytrzeszczyli oczy. Chłopak zwykle ubierał się jak
typowy metalowiec, a tu nagle wychodzi do nich w beżowej koszuli w białe paski,
jeansowych spodniach i adidasach. Przywitał się z nimi radośnie.
—
On? Czemu? — zdziwiła się Kizzy.
—
Stwierdził, że głupio mu świrować przed swoimi byłymi uczniami.
Kizzy
zaśmiała się i oznajmiła, że czas wracać na zaplecze.
Ginny
z niecierpliwością czekała na występ. Wiedząc, że Czarny wrócił i jest
niedaleko, czuła się swobodniej i radośniej. Dylan, Logan i Liam dopchali się
do przodu z wielkim transparentem nad sobą z napisem „Kradzieje”. Ludzie przyjmowali to ze śmiechem, a widząc, że na
materiale znajdują się podpisy fanów z Hogwartu, jeszcze się tam dopisywali. Po
długim czasie oczekiwania wreszcie na scenę weszła Kizzy, aby zapowiedzieć
zespół.
—
W pierwszej kolejności pragnę podziękować w imieniu chłopaków, że z taką
niecierpliwością czekaliście, aż ponownie tutaj wystąpią. Sami mieliście
dokonać wyboru, kto zagra dzisiejszego dnia i wybraliście właśnie ich spośród
innych zespołów. Nie wiem, czy kierowaliście się także tym, aby wystąpił wasz
były nauczyciel — zażartowała, co uczniowie przyjęli ze śmiechem, a Czarny
wywrócił oczami za kotarą pod rozbawionymi spojrzeniami pozostałych członków
zespołu — ale jednak dokonaliście takiego wyboru. Więc… Zespół, który sprzedał
miliony egzemplarzy płyt oraz zdobył wiele ważnych nagród dla każdego muzyka.
Od razu po ostatnim koncercie w trakcie
trasy koncertowej przyjechali do miejsca, gdzie wszystko się rozpoczęło.
Niedługo wyjdzie ich kolejna płyta i na pewno odsłuchacie już dzisiaj kilku
nowych utworów. Przed wami… Złodzieje Serc!
Głośny
wrzask zadowolenia zagłuszył każdy inny odgłos. Złodzieje Serc zawsze
organizowali wielkie wejście i tym razem nie zrobili wyjątku. Melodia Opening rozbudziła w fanach iskierkę
zaciekawienia i napięcia. Nie wiedzieli, kiedy kotara podjechała do góry, gdyż
dym sięgał po sam sufit, więc dostrzegali tylko sylwetki. Z Opening zrobili przejście do High Voltage, a dym odsłonił większą
część zespołu. Niektórzy byli naprawdę zaskoczeni zmianami, jakie zaszły w
chłopakach.
Na
pierwszy rzut oka dostrzegli całkiem odmienionego Dragona. Koszulkę ze smokiem
zamienił na luźną marynarkę w kolorze szarości z podwiniętymi rękawami do
łokci. Pod nią założył łososiową koszulkę, która doskonale pasowała do
powierzchni wierzchniej. Do tego dołożył luźne jeansy i adidasy. Co ważne,
zmienił także fryzurę. Zwykle oklapnięte blond włosy postawione były na żel. Na
drugi ogień poszedł Max. Czarne włosy zamienił na ciemny blond i była to zmiana
na lepsze. Czerwona koszula w białą kratkę i obwisłe czarne jeansy idealnie do
siebie pasowały. Will zaskoczył ich kompletnie. Zapuścił kozią bródkę i włosy.
Zwykłą koszulkę wymienił na t-shirt ze srebrnymi, błyszczącymi napisami, a do
tego narzucił biało-czarną odpiętą koszulę w nieregularną kratę. Wszyscy nie
wierzyli w to, co zauważyli na głowie Kevina. Obciął włosy, choć zawsze bronił
się przed tym rękami i nogami. W ubiorze także zaszły istotne zmiany:
zainwestował w czerń.
Harry
pojawił się w momencie, gdy zaczęła się jego partia śpiewu. Wyłonił się
niespodziewanie spod chmury dymu. I w tym przypadku byli zdumieni. W pierwszej
kolejności zaskoczyła ich fryzura. Wygolił włosy przy uszach, natomiast na
środku głowy zapanował kompletny chaos imitujący lekkiego irokeza. Dłuższy
zarost nadał mu powagi i męskości. Narzucił na siebie ciemną koszulkę i czarną
skórzaną kurtkę z podwiniętymi rękawami, ciemnoszare jeansy i glany.
W
szybkim tempie rozpoczęli kolejną piosenkę.
Czarny
uśmiechnął się lekko, kiedy dostrzegł transparent rozrabiaków. W następnej
chwili zauważył Bezimiennych pilnujących uczniów za tłumem, co nie
przeszkadzało im w rozrywce. Max i Harry spojrzeli na siebie z rozbawieniem,
kiedy na pierwsze nuty piosenki Numb
wszyscy zawyli głośniej. Hymn szkoły pozostał hymnem.
Czarny
doszedł do wniosku, że gdzieś tutaj muszą być nauczyciele i jednocześnie jego
bliscy. Potwierdził swoje przypuszczenia, dostrzegając ich pod ścianą. Przez
chwilę zatrzymał na nich wzrok, a w szczególności na Ginny.
Nikt
nie wiedział, czy robili to specjalnie, aby zachęcić do kupna płyty, ale
zagrali dość sporo nowych piosenek. Pojawiły się bębny, mocny śpiew i piosenki
łamiące wrażliwe serca. Złodzieje potwierdzili tym samym, że nowy album będzie
wyjątkowy.
Ogień
pojawił się na scenie w postaci Given up.
Ujawnili wreszcie nowy singiel pod tytułem The
Catalyst, który już wcześniej był wyczekiwany, gdyż Złodzieje zabawiali się
z fanami, wrzucając do sieci krótkie fragmenty utworu. Bisów nie zabrakło.
Czarny pokazał, ile może z siebie wykrzesać w piosence Blackout, po której ludzie chcieli jeszcze więcej.
Wykończeni
wrócili do pokoju przygotowań.
Hej,
OdpowiedzUsuńno i wszystko wyszło, rocznica sprowadziła wszystkich, potrafili się świetnie bawić, a nowy wizerunek wspaniały...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia