sobota, 20 sierpnia 2016

II. Rozdział 39 - Miranda i Ginger

Czarny ostatni raz spojrzał na nagrobek i wyszedł z cmentarza. Udał się w stronę centrum wioski, kierując się największą ilością latarni. Zatrzymał się na głównym dziedzińcu, widząc olbrzymią choinkę ozdobioną bombkami i lampkami. Szybko domyślił się, że trwają lub nadchodzą święta Bożego Narodzenia. Dzieci lepiły bałwany lub rzucały się śnieżkami, głośno się śmiejąc. Wszędzie czuć było przedsmak świąt, ludzie chodzili z prezentami kupionymi dla innych. Co mam teraz zrobić?
Usiadł na pobliskiej ławce przy ognisku, które ocieplało przechodniów. Patrzył tępo w płomienie, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że nie ma dokąd pójść. Został sam i nawet zdążył zapomnieć, jak wyglądało miejsce, w którym rzekomo znajdowała się jego żona. Wszystko wyparowało mu z głowy i czuł się rozbity. Noc nadciągała coraz bardziej, a on siedział przerażony, zamyślony. Nie zauważył, kiedy usiadła obok niego staruszka. Masz co chciałeś. Trzeba było zostać tam, gdzie byłeś i wypytać się tej kobiety, o co chodzi.
Noc pod gołym niebem w dwudziestostopniowym mrozie nie napawała go optymizmem. Na przespanie się w jakimś hotelu też nie miał szansy bez grosza przy duszy. Wiedział, że zrobił najgłupszą rzecz, jaka mogła mu się przydarzyć.
— Chłopcze, wiesz może, która godzina? — Otrząsnął się z zamyślenia, gdy usłyszał głos obok siebie.
Spojrzał tam, dostrzegając staruszkę z mnóstwem zmarszczek. Była ubrana odpowiednio do pogody, w przeciwieństwie do niego, a spod wełnianego szala wystawał ciepły uśmiech.
— Niestety, nie mam zegarka — odparł i usłyszał, że jego głos trzęsie się z zimna, tak jak jego ciało.
— Nie powinieneś być teraz z rodziną, czekając na święta w ciepłym domu? — spytała z troską, podnosząc się z ławki.
— Chyba tak — odparł cicho, patrząc w ziemię.
— W takim razie powinieneś tam iść. Na pewno czekają — uśmiechnęła się, odchodząc.
— Chciałbym, ale nie wiem, gdzie ona jest — szepnął, gdy wiedział, że go nie dosłyszy.

Plac całkiem opustoszał, lecz on nadal siedział na ławce, nie mając nic innego do roboty. Przeziębienie co najmniej murowane. Doskonale o tym wiedział. Zimno przedostało się do każdego zakamarka ciała, a on miał trudności z poruszaniem się. Marzył o ciepłym łóżku.
Usłyszał skrzypienie drzwi któregoś z domów, lecz nawet nie pofatygował się, by otworzyć oczy. Zrobił to dopiero wtedy, gdy ktoś potrząsnął lekko jego łokciem. Przed nim stała na oko siedmioletnia dziewczynka z wielkimi niebieskimi oczami i szerokim uśmiechem. Opatulona była w kilka warstw ubrań, a spod czapki wypadały rude loczki. Bez słowa chwyciła go za rękę i pociągnęła lekko, chcąc, aby wstał. Z niemałym zdziwieniem podniósł się, a dziewczynka zaciągnęła go w milczeniu pod drzwi mieszkania, w których stała owa staruszka.
— Wejdź do środka, zanim zamarzniesz — powiedziała z tym samym uśmiechem.
— Ale… nie chcę robić kłopotu…
— To żaden kłopot.
Dziewczynka popchnęła go lekko do środka i zamknęła za nim drzwi.
— Ginger, zaprowadź gościa do salonu — rzekła staruszka do dziewczynki. — Przygotuję herbatę.
— Ale… — Harry chciał się sprzeciwić.
— Wolisz siedzieć na mrozie przez całą noc?
Zrezygnował, choć czuł się naprawdę głupio. Ginger zaprowadziła go do małego, przytulnego salonu, w którym znajdowało się wiele pamiątek. Dziewczynka wpatrywała się w niego z wielkim uśmiechem swoimi błyszczącymi oczami.
— Dlaczego nie jest pan z rodziną? — spytała zaciekawiona.
Kogoś mu przypominała, ale skąd mógł wiedzieć kogo, skoro nic nie pamiętał? I te trudne pytania…
— Ginger, nie zadawaj tylu pytań. — Staruszka weszła z trzema filiżankami herbaty. — Co cię tu sprowadza, Harry Potterze?
Zmarszczył lekko brwi. Więc tak się nazywa? Ale skąd ta kobieta go zna?
— Wszyscy pana znają — dodała Ginger, jakby czytając jego myśli.
— Nie znalazłeś się tutaj przypadkiem. Coś się stało — bardziej stwierdziła niż zapytała kobieta.
— Nie… Nie wiem — mruknął. — Chyba tak… Nic nie pamiętam — odparł wreszcie pod jej przeszywającym spojrzeniem. — Jedyne co zapamiętałem to cmentarz w tej wiosce.
Skinęła powoli głową. Kobieta wiedziała na jego temat więcej niż on sam. Była czarodziejką, choć magię używała bardzo rzadko. Nazywała się Miranda.
— Jutro wieczorem przyjedzie moja siostrzenica wraz ze swoim narzeczonym. Są dobrymi czarodziejami i na pewno coś ci poradzą — rzekła wreszcie.
Wręcz zmusiła go do zostania tutaj. Dała mu ubrania na przebranie i przyszykowała kanapę do snu. Na początku nie chciał zostać, by nie robić problemów, ale po jej argumentach się poddał.

Miranda i Ginger były wyjątkowymi osobami. Pomagały mu bezinteresownie w każdej sprawie i otoczyły go opieką. Wiedziały więcej, niż początkowo mu się wydawało, a on czuł się bezbronny.
Wieczorem zadzwonił dzwonek do drzwi. Wiedział, że to siostrzenica Mirandy wraz z narzeczonym, którzy przyjechali na święta. Harry słyszał, jak staruszka i para narzeczonych witają się.
— Mamy gościa — powiedziała Miranda. — Mamy nadzieję, że pomożecie mu rozwiązać problem.
Drzwi salonu otworzyły się po chwili cichej rozmowy.
— Czarny?!
Harry zmarszczył brwi w zastanowieniu. Tak go nazywano? Zerknął na Mirandę, podnosząc się z fotela.
— Kira i Weiter — rzekła kobieta.
— Co się tutaj dzieje? Co ty tu robisz? — zapytał mężczyzna.
— Harry stracił pamięć — odpowiedziała Miranda, na co para rozszerzyła oczy. — Właściwie nic nie pamięta ze swojego życia.
Weiter zaklął szpetnie, wbijając wzrok w chłopaka.
— Kompletnie nas nie kojarzysz?
Czarny pokręcił niepewnie głową.
— Widzę, że raczej powinienem — dodał.
Weiter i Kira wymienili spojrzenia.
— Przez pewien czas… nieźle nam razem odbijało, że tak to nazwę — odpowiedział mężczyzna. — Moment, może uda mi się przerzucić ci jakieś wspomnienia.
Weiter wyciągnął dłoń, więc Harry, trochę niepewnie, ujął ją. Momentalnie zalała go fala wspomnień z udziałem mężczyzny. Kiedy Weiter puścił go, wszystko od razu ustało.
— Teraz kojarzysz?
— Teraz tak — odparł, nie czując się zaskoczony obrazami mordów, jakby gdzieś w głębi głowy wiedział, co takiego kiedyś robił.
— W coś ty się znowu wpakował?
— Sam chciałbym to wiedzieć.
— Mogłabym czegoś spróbować — wtrąciła się Kira. — Być może mogłabym dowiedzieć się, co takiego się z tobą stało, ale musisz opuścić barierę umysłu.
Czarny spojrzał na nią z niezrozumieniem.
— Zawsze byłeś dobrym magiem umysłu, więc nawet wtedy, gdy straciłeś pamięć, dalej nieświadomie blokujesz dostęp — wytłumaczył Weiter.
Harry nie wiedział, czy potrafi usunąć barierę, ale postanowił spróbować. Gdy tylko mu się to udało, poczuł w głowie chaos. Jakby coś kotłowało się w jego umyśle, przyprawiając go o ból głowy. Nic nie łączyło się w całość.
— Muszę wejść głęboko, żeby zobaczyć, dlaczego straciłeś pamięć. Gdzieś na dnie świadomości masz ukryte te wszystkie wspomnienia, ale sam ich nie dosięgniesz. Może kiedy przeleci ci kilka przed oczami, coś sobie przypomnisz — oznajmiła Kira. — Gotowy?
Kiwnął głową. Kobieta wyciągnęła różdżkę, rzuciła na niego zaklęcie, a on już widział przed oczami scenę, kiedy leży na ziemi, dygocząc z bólu. Nad nim pochyla się mężczyzna mówiący do niego jakieś słowa, a wokoło stało kilka osób. Wszystko ustało niespodziewanie, a on odetchnął głęboko, gdy przypomniał sobie kilka faktów więcej.
— To mi wystarczy — mruknęła Kira.
— Więc?
— Do twojego umysłu włamał się Mrok Dnia. Wyglądało na to, że chce wykraść wspomnienia. Sama tak bym to oceniła, gdybym była na miejscu. Ale później okazało się, że powoli tracisz pamięć. Przez dobry miesiąc powoli traciłeś wspomnienia i umiejętności. Doszło do tego, że pozapominałeś imiona bliskich, aż w końcu musiałeś zapomnieć, gdzie jesteś.
— Mam żonę? — spytał Czarny.
— Tak.
— W ciąży?
— Tak.
— Wygląda na to, że zwiałem z domu. Wiecie, jak to cofnąć?
— Chyba wiem — rzekł Weiter. — Widzę, że nie ma na co czekać, bo twój stan robi się coraz poważniejszy. Im bardziej będziemy zwlekać, tym gorzej z tobą będzie, a chyba już dochodzi do tego, że nawet ciężko ci się momentami chodzi, prawda?
Harry skinął głową w odpowiedzi.
— Co chcesz zrobić? — spytała Miranda.
— Hmm… Raczej co on musi zrobić.
— Czyli? — drążył Harry.
— Musisz odwdzięczyć się tym samym. Włamiesz się do umysłu Mroku.
— Myślisz, że potrafię?
— Tak jak powiedziałem wcześniej: zawsze byłeś dobrym magiem umysłu, więc nawet nieświadomie go kontrolujesz. Mrok siedzi ci w głowie. Siedzi w twojej — zaznaczył — głowie, więc możesz zrobić z nim co zechcesz. Dodamy jedno z zaklęć, żeby wyrzucić go z twojego umysłu. Nie powiem, że będzie to łatwe, ale chyba wolisz spróbować.
— Jasne.
— Połączymy umysły. Będziesz musiał pozwolić mi wejść do twojego tak jak Kirze przed chwilą. Musimy sięgnąć w najgłębsze wspomnienia Mroku. Wtedy rzucę zaklęcie, które zwiąże jego umysł, a tym samym wyrzucimy go z twojego. Ale to ty musisz przebić jego bariery i znaleźć jego umysł w swoim, bo tylko ty umiesz kierować swoimi myślami.
— To w ogóle jest osiągalne? — spytał Czarny z miną, która świadczyła o tym, że doskonale wie o trudności tego zadania.
— Jeśli bardzo chcesz, aby wróciły wspomnienia, to tak. Zaklęcie spowoduje, że wszystko zapomnisz, a później wspomnienia z umysłu Mroku będą wracały do ciebie. Nie wszystkie na raz, lecz stopniowo. Proces ten będzie przyspieszony, kiedy na przykład będziesz w miejscach, w których przebywałeś, z ludźmi, których znałeś, czy spotkasz się z magią, której używałeś. Dzięki temu odzyskasz wszystko o wiele wcześniej. Jest to ryzykowne, bo możesz zabrnąć zbyt daleko i utkniesz w głowie Mroku na zawsze.
— Kto nie ryzykuje, ten nie ma — mruknął Harry.
Weiter uśmiechnął się lekko, słysząc jego słowa. Cały on.
— Racja. Bezimienni nie wpadli na to zaklęcie pewnie dlatego, że zostało wymyślone przez Niebieskich i trzymamy je w tajemnicy. Po wszystkim stracisz przytomność, może nawet na kilka dni. Mirando…
— Nie traćcie czasu — odparła prędko. — Idźcie do pokoju, żeby zaklęcie przypadkiem nie obiło się o nas.
— Jak duża jest szansa na powodzenie? — zapytał Harry, gdy znaleźli się na górze.
— Z twoim udziałem duża.
Czarny odetchnął głęboko i dał znać, że mogą zaczynać.

Coraz częściej budził się z myślą gdzie jestem, a teraz dodatkowym pytaniem było co się stało. Ciało miał całe zdrętwiałe i ledwo mógł się poruszyć. Uchylił powieki i zaraz zalała go fala wspomnień. Od razu przypomniał sobie, co się stało i gdzie jest.
— Jasna cholera — szepnął ochrypłym głosem, gdy zmusił rękę do przesunięcia się, ale ta w ogóle go nie posłuchała.
Nie wiedział, że głowa może aż tak boleć. Walka umysłu z Mrokiem była naprawdę trudna i nie wierzył, że im się to udało. A jednak… Z niemałym wysiłkiem powoli się podniósł, co kosztowało go sporo sił. Czuł się tak, jakby wstał z grobu. Stwierdził, że kompletnie nie ma energii, by zrobić coś więcej, więc ponownie się położył. Zastanowiła go osóbka, która nazywała się Ginger. Była wyjątkowym dzieckiem, zbyt dojrzałym jak na swój wiek. Właściwie to nie wiedział, jak była związana z Kirą, Weiterem i Mirandą. Stwierdził, że powinien się tego dowiedzieć, gdy tylko będzie miał okazję. Nadal nie pamiętał nikogo, kogo znałby wcześniej, ale wiedział, że gdy tylko ich zobaczy, wspomnienia wrócą.
Drzwi otworzyły się cicho i zobaczył głowę Ginger, która zajrzała do środka. Uśmiechnęła się szeroko, gdy dostrzegła, że się obudził. Zanim otworzył usta, powiedziała:
— Zawołam Weitera.
I znikła. Harry westchnął. Weiter przyszedł po kilku minutach.
— I jak? — spytał na wstępie. — Pamiętasz coś?
— Pobyt tutaj.
Zadowolony Weiter pokiwał głową.
— Czyli dobrze. Przeleżałeś trzy dni, więc jutro mamy święta. Do rana powinieneś dojść do siebie, więc zabawię się w świętego Mikołaja i odstawię cię do domu jako prezent gwiazdkowy — wyszczerzył się. Harry uniósł kąciki ust. — Nie myślałem, że będzie tak ciężko. Mrok trzymał się ciebie jak przylepa.
— Ale udało się i dzięki ci za to.
— Nie ma sprawy. Chociaż zdrowia mi napsułeś.
— To znaczy?
— Dopiero wczoraj się obudziłem. Ścięło mi nogi zaraz za tobą.
— Jak właściwie jesteście powiązani z Ginger? — zapytał Czarny po chwili ciszy.
— Ginger to siostra Kiry — odparł Weiter, siadając na łóżku. — Ich rodzice nie żyją. Matka zmarła przy porodzie Ginger, a ojciec zginął tydzień później w wypadku samochodowym. Przygarnęła je Miranda, która była starszą siostrą ich matki. Czemu pytasz?
— Kogoś mi przypomina.
— Pewnie Suzi.
— Suzi?
— Twoja ulubiona bratanica. Córka brata twojej żony. Rude włosy, usta prawie zawsze wygięte w górę, słodki uśmiech. Są nawet w tym samym wieku. Siedem lat. Pewnie trafią razem do Hogwartu. Można je ze sobą zapoznać.
— Można jutro zabrać Ginger.
— Spytam, czy by chciała. Przyda jej się towarzystwo w jej wieku. Może bardziej się otworzy na ludzi. Jest bardzo zamknięta w sobie, ale mądra jak nie wiem co. Swoimi tekstami zgasi doświadczonego czterdziestolatka na tematy moralności. Chyba będzie drugą dziewczyną, która wyszkolą Niebiescy. Pokazała nam już sporo magii.
— Co w rodzinie to nie zginie.
— Dokładnie.

Nieświadomie zaczął tęsknić za bliskimi. Sam był tym zaskoczony, bo jakby na to nie patrząc to nawet ich nie znał. Wiedział, że wcześniej musiał być z nimi bardzo związany, skoro tak bardzo to odczuwał.
Harry po raz kolejny podziękował Mirandzie z całego serca, a ona w zamian chciała tylko tego, aby ją odwiedzał, na co zgodził się z przyjemnością.
— To co, Ginger? Idziesz z nami? — spytał Weiter. Widząc jej niepewną minę, dodał: — Poznasz dziewczynę w twoim wieku. Prawdopodobnie razem pójdziecie do Hogwartu, więc będzie ci raźniej.
— No dobra — zgodziła się niechętnie.
— Powiadomiłem Briana, że się zjawię, ale chcę być świętym Mikołajem, więc tylko wspomniałem, że chodzi o ciebie. Nie mówiłem, że przyjdziesz.
— Jeszcze zapakuj mnie w karton i oklej papierem — zaśmiał się Harry.
Weiter wyszczerzył się. Czarny pożegnał się z Mirandą i Kirą, a chwilę później już stali przed budynkiem. Weiter nawet nie musiał bawić się w hasło na Grimmauld Place 12, gdyż Harry od razu sobie o nim przypomniał. Weszli do środka. Stanęli na korytarzu, słysząc głosy dochodzące z jadalni. Harry’ego zalała fala wspomnień dotycząca tego domu.
— Dużo czasu tutaj spędziłem? — spytał, gdy wszystko ustało.
— Chyba sporo.
— Denerwuję się.
— Przecież ich znasz.
— Teoretycznie. Praktycznie to pierwszy raz ich widzę na oczy.
Weiter skierował się w stronę jednych z drzwi, a Ginger zaraz za nim, więc Czarny odetchnął na uspokojenie i ruszył za nimi. Weiter otworzył drzwi i stanął w progu. Zapadła cisza.
— Nie uwierzycie — zaczął, zasłaniając zirytowanego bruneta. — Bawię się w świętego Mikołaja i tutaj też przyszedłem, więc…
— Więc, człowieku, przestać gadać i zsuń dupsko — przerwał mu Czarny, na co Weiter zaśmiał się i przesunął.
— Boże, Harry…
Ginny niemal natychmiast do niego podbiegła i uwiesiła się na jego szyi. Objął ją mocno, czując przyspieszone bicie serca i widząc dziesiątki wspomnień z udziałem kobiety. Teraz był pewien, kim ona jest. Kiedy obrazy wreszcie zniknęły mu sprzed oczu, spojrzał na pozostałych ponad jej ramieniem. Miny pełne ulgi, niedowierzania, radości. Ginny odsunęła się od niego i dopiero teraz dostrzegł łzy szczęścia spływające po jej twarzy.
— Gdzie ty byłeś? Boże, tak się bałam! — mówiła, wysypując grad pytań w jego stronę. — Pamiętasz mnie w ogóle? — dodała słabiej.
Uśmiechnął się, kiwając głową. Ponownie do niego przylgnęła.
— Wujuś!
Chwycił dziewczynkę na ręce, dowiadując się przez wspomnienia, że to Suzi, która przypominała mu Ginger. Bolała go już głowa od nadmiaru wrażeń.
— On nas wszystkich pamięta? — usłyszał pełen niedowierzania głos Jaya.
— Właściwie to sobie was teraz przypomina — odparł Weiter.
— Coś ty mu zrobił?
Weiter i Czarny zaśmiali się zgodnie. Gdy wreszcie kości Harry’ego dostały szansę na odpoczynek po mnóstwie uściśnięć, wziął Ginger za rękę i wciągnął ją na przód, kiedy zobaczył jej speszoną minę.
— Czy ja o czymś nie wiem? — spytała Ginny z rozbawianiem.
Weiter zaśmiał się.
— Dzięki niej w ogóle jeszcze żyję — odparł Czarny. — Ginger. Suzi, będziecie razem chodziły do szkoły.
Oczy Suzi zaświeciły się jak żarówki, a na ustach pojawił się szeroki uśmiech. Natychmiast podbiegła do dziewczynki, by się z nią zapoznać. Czarny i Weiter wymienili spojrzenia i uśmiechy. Suzi wyciągnęła Ginger do wspólnej zabawy, a dwójka dorosłych została zmuszona do spoczęcia przy stole.
— O ile się nie mylę, Czarnemu wraca pamięć, tak? — zapytała z napięciem Kizzy.
— Dokładnie — potwierdził Weiter.
Dziewczyna pisnęła i rzuciła się z radości na Czarnego. Kolejna fala wspomnień zalała go tak niespodziewanie, że aż drgnął. Szybko się odsunęła.
— Co się stało?
— Wspomnienia wracają czasami trochę zbyt gwałtownie.
Niemal nie miał chwili odpoczynku od powracających momentów z jego życia. Było tu za dużo osób i gdzie nie spojrzał, tam kryła się kolejna osoba, przez którą automatycznie wyłączał się z rozmowy.
— Jak ty go znalazłeś? — spytała Hermiona Weitera.
— Właściwie to nie byłem ja. Można powiedzieć, że sam mnie znalazł. W wiosce, gdzie została pochowana Marla, mieszka też ciotka Kiry i Ginger. Widziały, że kręci się bez celu ubrany jak na Hawaje, więc zaciągnęły go do domu.
— Pamiętałeś, gdzie jest grób Marli? — zapytał niepewnie Alex, a Czarny skinął głową ze zmarszczonymi brwiami.
— Właściwie kojarzyłem tylko to miejsce. Nie mam pojęcia dlaczego.
Weiter opowiedział wszystkim, w jaki sposób udało się przywrócić chłopakowi pamięć, a wszyscy słuchali go z uwagą.
— Więc włamaliście się do umysłu Mroku? — spytał Sean.
— Dokładnie.
— Wiem, jak go zabić — przyznał nagle Czarny. — Byłem w jego umyśle, więc widziałem jego wspomnienia, ale nie jestem w stanie wam tego powiedzieć, bo… po prostu nie mogę. Chyba jakoś zabezpieczył tę informację, żeby nie można było jej przekazywać.
Ryan skinął powoli głową, doskonale rozumiejąc, co chłopak ma na myśli. Po długich rozmowach Weiter stwierdził, że pora wracać do domu, więc zabrał ze sobą Ginger, mimo sprzeciwów dziewczynki i Suzi.
— Ja cię kiedyś normalnie zabiję — powiedziała Ginny, po raz kolejny ściskając męża.
— Czyli wspomnienia będą wracały, gdy zobaczysz znajome osoby, miejsca lub magię? — spytał Max, a Czarny pokiwał głową.
— Czyli… jutro robimy obchód po wszystkich naszych melinach — zarządził Jay.

2 komentarze:

  1. Hej,
    uff, uff na szczęście Harry odzyskał wszystkie wspomnienia, a na dodatek już wie jak zabić mrok dnia... ocho Suzy ma już nową koleżankę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Przez poprzedni jak i ten rozdział ryczałam jak głupia, a to nie lada wyczyn. Super książka, czytam dalej, bo się uzależniłam XD

    OdpowiedzUsuń