Czarny
ostatni raz spojrzał na nagrobek i wyszedł z cmentarza. Udał się w stronę
centrum wioski, kierując się największą ilością latarni. Zatrzymał się na
głównym dziedzińcu, widząc olbrzymią choinkę ozdobioną bombkami i lampkami.
Szybko domyślił się, że trwają lub nadchodzą święta Bożego Narodzenia. Dzieci
lepiły bałwany lub rzucały się śnieżkami, głośno się śmiejąc. Wszędzie czuć
było przedsmak świąt, ludzie chodzili z prezentami kupionymi dla innych. Co mam teraz zrobić?
Usiadł
na pobliskiej ławce przy ognisku, które ocieplało przechodniów. Patrzył tępo w
płomienie, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że nie ma dokąd pójść. Został
sam i nawet zdążył zapomnieć, jak wyglądało miejsce, w którym rzekomo
znajdowała się jego żona. Wszystko wyparowało mu z głowy i czuł się rozbity.
Noc nadciągała coraz bardziej, a on siedział przerażony, zamyślony. Nie
zauważył, kiedy usiadła obok niego staruszka. Masz co chciałeś. Trzeba było zostać tam, gdzie byłeś i wypytać się tej
kobiety, o co chodzi.
Noc
pod gołym niebem w dwudziestostopniowym mrozie nie napawała go optymizmem. Na
przespanie się w jakimś hotelu też nie miał szansy bez grosza przy duszy.
Wiedział, że zrobił najgłupszą rzecz, jaka mogła mu się przydarzyć.
—
Chłopcze, wiesz może, która godzina? — Otrząsnął się z zamyślenia, gdy usłyszał
głos obok siebie.
Spojrzał
tam, dostrzegając staruszkę z mnóstwem zmarszczek. Była ubrana odpowiednio do
pogody, w przeciwieństwie do niego, a spod wełnianego szala wystawał ciepły
uśmiech.
—
Niestety, nie mam zegarka — odparł i usłyszał, że jego głos trzęsie się z
zimna, tak jak jego ciało.
—
Nie powinieneś być teraz z rodziną, czekając na święta w ciepłym domu? — spytała
z troską, podnosząc się z ławki.
—
Chyba tak — odparł cicho, patrząc w ziemię.
—
W takim razie powinieneś tam iść. Na pewno czekają — uśmiechnęła się,
odchodząc.
—
Chciałbym, ale nie wiem, gdzie ona jest — szepnął, gdy wiedział, że go nie
dosłyszy.
Plac
całkiem opustoszał, lecz on nadal siedział na ławce, nie mając nic innego do
roboty. Przeziębienie co najmniej
murowane. Doskonale o tym wiedział. Zimno przedostało się do każdego
zakamarka ciała, a on miał trudności z poruszaniem się. Marzył o ciepłym łóżku.
Usłyszał
skrzypienie drzwi któregoś z domów, lecz nawet nie pofatygował się, by otworzyć
oczy. Zrobił to dopiero wtedy, gdy ktoś potrząsnął lekko jego łokciem. Przed
nim stała na oko siedmioletnia dziewczynka z wielkimi niebieskimi oczami i
szerokim uśmiechem. Opatulona była w kilka warstw ubrań, a spod czapki wypadały
rude loczki. Bez słowa chwyciła go za rękę i pociągnęła lekko, chcąc, aby
wstał. Z niemałym zdziwieniem podniósł się, a dziewczynka zaciągnęła go w
milczeniu pod drzwi mieszkania, w których stała owa staruszka.
—
Wejdź do środka, zanim zamarzniesz — powiedziała z tym samym uśmiechem.
—
Ale… nie chcę robić kłopotu…
—
To żaden kłopot.
Dziewczynka
popchnęła go lekko do środka i zamknęła za nim drzwi.
—
Ginger, zaprowadź gościa do salonu — rzekła staruszka do dziewczynki. —
Przygotuję herbatę.
—
Ale… — Harry chciał się sprzeciwić.
—
Wolisz siedzieć na mrozie przez całą noc?
Zrezygnował,
choć czuł się naprawdę głupio. Ginger zaprowadziła go do małego, przytulnego
salonu, w którym znajdowało się wiele pamiątek. Dziewczynka wpatrywała się w
niego z wielkim uśmiechem swoimi błyszczącymi oczami.
—
Dlaczego nie jest pan z rodziną? — spytała zaciekawiona.
Kogoś
mu przypominała, ale skąd mógł wiedzieć kogo, skoro nic nie pamiętał? I te
trudne pytania…
—
Ginger, nie zadawaj tylu pytań. — Staruszka weszła z trzema filiżankami
herbaty. — Co cię tu sprowadza, Harry Potterze?
Zmarszczył
lekko brwi. Więc tak się nazywa? Ale skąd ta kobieta go zna?
—
Wszyscy pana znają — dodała Ginger, jakby czytając jego myśli.
—
Nie znalazłeś się tutaj przypadkiem. Coś się stało — bardziej stwierdziła niż
zapytała kobieta.
—
Nie… Nie wiem — mruknął. — Chyba tak… Nic nie pamiętam — odparł wreszcie pod jej
przeszywającym spojrzeniem. — Jedyne co zapamiętałem to cmentarz w tej wiosce.
Skinęła
powoli głową. Kobieta wiedziała na jego temat więcej niż on sam. Była
czarodziejką, choć magię używała bardzo rzadko. Nazywała się Miranda.
—
Jutro wieczorem przyjedzie moja siostrzenica wraz ze swoim narzeczonym. Są
dobrymi czarodziejami i na pewno coś ci poradzą — rzekła wreszcie.
Wręcz
zmusiła go do zostania tutaj. Dała mu ubrania na przebranie i przyszykowała
kanapę do snu. Na początku nie chciał zostać, by nie robić problemów, ale po
jej argumentach się poddał.
Miranda
i Ginger były wyjątkowymi osobami. Pomagały mu bezinteresownie w każdej sprawie
i otoczyły go opieką. Wiedziały więcej, niż początkowo mu się wydawało, a on
czuł się bezbronny.
Wieczorem
zadzwonił dzwonek do drzwi. Wiedział, że to siostrzenica Mirandy wraz z
narzeczonym, którzy przyjechali na święta. Harry słyszał, jak staruszka i para
narzeczonych witają się.
—
Mamy gościa — powiedziała Miranda. — Mamy nadzieję, że pomożecie mu rozwiązać
problem.
Drzwi
salonu otworzyły się po chwili cichej rozmowy.
—
Czarny?!
Harry
zmarszczył brwi w zastanowieniu. Tak go nazywano? Zerknął na Mirandę, podnosząc
się z fotela.
—
Kira i Weiter — rzekła kobieta.
—
Co się tutaj dzieje? Co ty tu robisz? — zapytał mężczyzna.
—
Harry stracił pamięć — odpowiedziała Miranda, na co para rozszerzyła oczy. —
Właściwie nic nie pamięta ze swojego życia.
Weiter
zaklął szpetnie, wbijając wzrok w chłopaka.
—
Kompletnie nas nie kojarzysz?
Czarny
pokręcił niepewnie głową.
—
Widzę, że raczej powinienem — dodał.
Weiter
i Kira wymienili spojrzenia.
—
Przez pewien czas… nieźle nam razem odbijało, że tak to nazwę — odpowiedział
mężczyzna. — Moment, może uda mi się przerzucić ci jakieś wspomnienia.
Weiter
wyciągnął dłoń, więc Harry, trochę niepewnie, ujął ją. Momentalnie zalała go
fala wspomnień z udziałem mężczyzny. Kiedy Weiter puścił go, wszystko od razu
ustało.
—
Teraz kojarzysz?
—
Teraz tak — odparł, nie czując się zaskoczony obrazami mordów, jakby gdzieś w
głębi głowy wiedział, co takiego kiedyś robił.
—
W coś ty się znowu wpakował?
—
Sam chciałbym to wiedzieć.
—
Mogłabym czegoś spróbować — wtrąciła się Kira. — Być może mogłabym dowiedzieć
się, co takiego się z tobą stało, ale musisz opuścić barierę umysłu.
Czarny
spojrzał na nią z niezrozumieniem.
—
Zawsze byłeś dobrym magiem umysłu, więc nawet wtedy, gdy straciłeś pamięć, dalej
nieświadomie blokujesz dostęp — wytłumaczył Weiter.
Harry
nie wiedział, czy potrafi usunąć barierę, ale postanowił spróbować. Gdy tylko mu
się to udało, poczuł w głowie chaos. Jakby coś kotłowało się w jego umyśle,
przyprawiając go o ból głowy. Nic nie łączyło się w całość.
—
Muszę wejść głęboko, żeby zobaczyć, dlaczego straciłeś pamięć. Gdzieś na dnie
świadomości masz ukryte te wszystkie wspomnienia, ale sam ich nie dosięgniesz.
Może kiedy przeleci ci kilka przed oczami, coś sobie przypomnisz — oznajmiła
Kira. — Gotowy?
Kiwnął
głową. Kobieta wyciągnęła różdżkę, rzuciła na niego zaklęcie, a on już widział
przed oczami scenę, kiedy leży na ziemi, dygocząc z bólu. Nad nim pochyla się
mężczyzna mówiący do niego jakieś słowa, a wokoło stało kilka osób. Wszystko
ustało niespodziewanie, a on odetchnął głęboko, gdy przypomniał sobie kilka
faktów więcej.
—
To mi wystarczy — mruknęła Kira.
—
Więc?
—
Do twojego umysłu włamał się Mrok Dnia. Wyglądało na to, że chce wykraść wspomnienia.
Sama tak bym to oceniła, gdybym była na miejscu. Ale później okazało się, że powoli
tracisz pamięć. Przez dobry miesiąc powoli traciłeś wspomnienia i umiejętności.
Doszło do tego, że pozapominałeś imiona bliskich, aż w końcu musiałeś
zapomnieć, gdzie jesteś.
—
Mam żonę? — spytał Czarny.
—
Tak.
—
W ciąży?
—
Tak.
—
Wygląda na to, że zwiałem z domu. Wiecie, jak to cofnąć?
—
Chyba wiem — rzekł Weiter. — Widzę, że nie ma na co czekać, bo twój stan robi
się coraz poważniejszy. Im bardziej będziemy zwlekać, tym gorzej z tobą będzie,
a chyba już dochodzi do tego, że nawet ciężko ci się momentami chodzi, prawda?
Harry
skinął głową w odpowiedzi.
—
Co chcesz zrobić? — spytała Miranda.
—
Hmm… Raczej co on musi zrobić.
—
Czyli? — drążył Harry.
—
Musisz odwdzięczyć się tym samym. Włamiesz się do umysłu Mroku.
—
Myślisz, że potrafię?
—
Tak jak powiedziałem wcześniej: zawsze byłeś dobrym magiem umysłu, więc nawet
nieświadomie go kontrolujesz. Mrok siedzi ci w głowie. Siedzi w twojej —
zaznaczył — głowie, więc możesz zrobić z nim co zechcesz. Dodamy jedno z
zaklęć, żeby wyrzucić go z twojego umysłu. Nie powiem, że będzie to łatwe, ale
chyba wolisz spróbować.
—
Jasne.
—
Połączymy umysły. Będziesz musiał pozwolić mi wejść do twojego tak jak Kirze
przed chwilą. Musimy sięgnąć w najgłębsze wspomnienia Mroku. Wtedy rzucę
zaklęcie, które zwiąże jego umysł, a tym samym wyrzucimy go z twojego. Ale to
ty musisz przebić jego bariery i znaleźć jego umysł w swoim, bo tylko ty umiesz
kierować swoimi myślami.
—
To w ogóle jest osiągalne? — spytał Czarny z miną, która świadczyła o tym, że
doskonale wie o trudności tego zadania.
—
Jeśli bardzo chcesz, aby wróciły wspomnienia, to tak. Zaklęcie spowoduje, że wszystko
zapomnisz, a później wspomnienia z umysłu Mroku będą wracały do ciebie. Nie
wszystkie na raz, lecz stopniowo. Proces ten będzie przyspieszony, kiedy na
przykład będziesz w miejscach, w których przebywałeś, z ludźmi, których znałeś,
czy spotkasz się z magią, której używałeś. Dzięki temu odzyskasz wszystko o
wiele wcześniej. Jest to ryzykowne, bo możesz zabrnąć zbyt daleko i utkniesz w
głowie Mroku na zawsze.
—
Kto nie ryzykuje, ten nie ma — mruknął Harry.
Weiter
uśmiechnął się lekko, słysząc jego słowa. Cały on.
—
Racja. Bezimienni nie wpadli na to zaklęcie pewnie dlatego, że zostało
wymyślone przez Niebieskich i trzymamy je w tajemnicy. Po wszystkim stracisz
przytomność, może nawet na kilka dni. Mirando…
—
Nie traćcie czasu — odparła prędko. — Idźcie do pokoju, żeby zaklęcie przypadkiem
nie obiło się o nas.
—
Jak duża jest szansa na powodzenie? — zapytał Harry, gdy znaleźli się na górze.
—
Z twoim udziałem duża.
Czarny
odetchnął głęboko i dał znać, że mogą zaczynać.
Coraz
częściej budził się z myślą gdzie jestem,
a teraz dodatkowym pytaniem było co się
stało. Ciało miał całe zdrętwiałe i ledwo mógł się poruszyć. Uchylił
powieki i zaraz zalała go fala wspomnień. Od razu przypomniał sobie, co się
stało i gdzie jest.
—
Jasna cholera — szepnął ochrypłym głosem, gdy zmusił rękę do przesunięcia się,
ale ta w ogóle go nie posłuchała.
Nie
wiedział, że głowa może aż tak boleć. Walka umysłu z Mrokiem była naprawdę
trudna i nie wierzył, że im się to udało. A jednak… Z niemałym wysiłkiem powoli
się podniósł, co kosztowało go sporo sił. Czuł się tak, jakby wstał z grobu.
Stwierdził, że kompletnie nie ma energii, by zrobić coś więcej, więc ponownie
się położył. Zastanowiła go osóbka, która nazywała się Ginger. Była wyjątkowym
dzieckiem, zbyt dojrzałym jak na swój wiek. Właściwie to nie wiedział, jak była
związana z Kirą, Weiterem i Mirandą. Stwierdził, że powinien się tego
dowiedzieć, gdy tylko będzie miał okazję. Nadal nie pamiętał nikogo, kogo
znałby wcześniej, ale wiedział, że gdy tylko ich zobaczy, wspomnienia wrócą.
Drzwi
otworzyły się cicho i zobaczył głowę Ginger, która zajrzała do środka. Uśmiechnęła
się szeroko, gdy dostrzegła, że się obudził. Zanim otworzył usta, powiedziała:
—
Zawołam Weitera.
I
znikła. Harry westchnął. Weiter przyszedł po kilku minutach.
—
I jak? — spytał na wstępie. — Pamiętasz coś?
—
Pobyt tutaj.
Zadowolony
Weiter pokiwał głową.
—
Czyli dobrze. Przeleżałeś trzy dni, więc jutro mamy święta. Do rana powinieneś
dojść do siebie, więc zabawię się w świętego Mikołaja i odstawię cię do domu
jako prezent gwiazdkowy — wyszczerzył się. Harry uniósł kąciki ust. — Nie
myślałem, że będzie tak ciężko. Mrok trzymał się ciebie jak przylepa.
—
Ale udało się i dzięki ci za to.
—
Nie ma sprawy. Chociaż zdrowia mi napsułeś.
—
To znaczy?
—
Dopiero wczoraj się obudziłem. Ścięło mi nogi zaraz za tobą.
—
Jak właściwie jesteście powiązani z Ginger? — zapytał Czarny po chwili ciszy.
—
Ginger to siostra Kiry — odparł Weiter, siadając na łóżku. — Ich rodzice nie
żyją. Matka zmarła przy porodzie Ginger, a ojciec zginął tydzień później w
wypadku samochodowym. Przygarnęła je Miranda, która była starszą siostrą ich
matki. Czemu pytasz?
—
Kogoś mi przypomina.
—
Pewnie Suzi.
—
Suzi?
—
Twoja ulubiona bratanica. Córka brata twojej żony. Rude włosy, usta prawie
zawsze wygięte w górę, słodki uśmiech. Są nawet w tym samym wieku. Siedem lat.
Pewnie trafią razem do Hogwartu. Można je ze sobą zapoznać.
—
Można jutro zabrać Ginger.
—
Spytam, czy by chciała. Przyda jej się towarzystwo w jej wieku. Może bardziej
się otworzy na ludzi. Jest bardzo zamknięta w sobie, ale mądra jak nie wiem co.
Swoimi tekstami zgasi doświadczonego czterdziestolatka na tematy moralności. Chyba
będzie drugą dziewczyną, która wyszkolą Niebiescy. Pokazała nam już sporo
magii.
—
Co w rodzinie to nie zginie.
—
Dokładnie.
Nieświadomie
zaczął tęsknić za bliskimi. Sam był tym zaskoczony, bo jakby na to nie patrząc
to nawet ich nie znał. Wiedział, że wcześniej musiał być z nimi bardzo
związany, skoro tak bardzo to odczuwał.
Harry
po raz kolejny podziękował Mirandzie z całego serca, a ona w zamian chciała
tylko tego, aby ją odwiedzał, na co zgodził się z przyjemnością.
—
To co, Ginger? Idziesz z nami? — spytał Weiter. Widząc jej niepewną minę,
dodał: — Poznasz dziewczynę w twoim wieku. Prawdopodobnie razem pójdziecie do
Hogwartu, więc będzie ci raźniej.
—
No dobra — zgodziła się niechętnie.
—
Powiadomiłem Briana, że się zjawię, ale chcę być świętym Mikołajem, więc tylko wspomniałem,
że chodzi o ciebie. Nie mówiłem, że przyjdziesz.
—
Jeszcze zapakuj mnie w karton i oklej papierem — zaśmiał się Harry.
Weiter
wyszczerzył się. Czarny pożegnał się z Mirandą i Kirą, a chwilę później już
stali przed budynkiem. Weiter nawet nie musiał bawić się w hasło na Grimmauld
Place 12, gdyż Harry od razu sobie o nim przypomniał. Weszli do środka. Stanęli
na korytarzu, słysząc głosy dochodzące z jadalni. Harry’ego zalała fala wspomnień
dotycząca tego domu.
—
Dużo czasu tutaj spędziłem? — spytał, gdy wszystko ustało.
—
Chyba sporo.
—
Denerwuję się.
—
Przecież ich znasz.
—
Teoretycznie. Praktycznie to pierwszy raz ich widzę na oczy.
Weiter
skierował się w stronę jednych z drzwi, a Ginger zaraz za nim, więc Czarny
odetchnął na uspokojenie i ruszył za nimi. Weiter otworzył drzwi i stanął w
progu. Zapadła cisza.
—
Nie uwierzycie — zaczął, zasłaniając zirytowanego bruneta. — Bawię się w
świętego Mikołaja i tutaj też przyszedłem, więc…
—
Więc, człowieku, przestać gadać i zsuń dupsko — przerwał mu Czarny, na co
Weiter zaśmiał się i przesunął.
—
Boże, Harry…
Ginny
niemal natychmiast do niego podbiegła i uwiesiła się na jego szyi. Objął ją
mocno, czując przyspieszone bicie serca i widząc dziesiątki wspomnień z
udziałem kobiety. Teraz był pewien, kim ona jest. Kiedy obrazy wreszcie
zniknęły mu sprzed oczu, spojrzał na pozostałych ponad jej ramieniem. Miny
pełne ulgi, niedowierzania, radości. Ginny odsunęła się od niego i dopiero teraz
dostrzegł łzy szczęścia spływające po jej twarzy.
—
Gdzie ty byłeś? Boże, tak się bałam! — mówiła, wysypując grad pytań w jego
stronę. — Pamiętasz mnie w ogóle? — dodała słabiej.
Uśmiechnął
się, kiwając głową. Ponownie do niego przylgnęła.
—
Wujuś!
Chwycił
dziewczynkę na ręce, dowiadując się przez wspomnienia, że to Suzi, która
przypominała mu Ginger. Bolała go już głowa od nadmiaru wrażeń.
—
On nas wszystkich pamięta? — usłyszał pełen niedowierzania głos Jaya.
—
Właściwie to sobie was teraz przypomina — odparł Weiter.
—
Coś ty mu zrobił?
Weiter
i Czarny zaśmiali się zgodnie. Gdy wreszcie kości Harry’ego dostały szansę na
odpoczynek po mnóstwie uściśnięć, wziął Ginger za rękę i wciągnął ją na przód,
kiedy zobaczył jej speszoną minę.
—
Czy ja o czymś nie wiem? — spytała Ginny z rozbawianiem.
Weiter
zaśmiał się.
—
Dzięki niej w ogóle jeszcze żyję — odparł Czarny. — Ginger. Suzi, będziecie
razem chodziły do szkoły.
Oczy
Suzi zaświeciły się jak żarówki, a na ustach pojawił się szeroki uśmiech.
Natychmiast podbiegła do dziewczynki, by się z nią zapoznać. Czarny i Weiter
wymienili spojrzenia i uśmiechy. Suzi wyciągnęła Ginger do wspólnej zabawy, a
dwójka dorosłych została zmuszona do spoczęcia przy stole.
—
O ile się nie mylę, Czarnemu wraca pamięć, tak? — zapytała z napięciem Kizzy.
—
Dokładnie — potwierdził Weiter.
Dziewczyna
pisnęła i rzuciła się z radości na Czarnego. Kolejna fala wspomnień zalała go tak
niespodziewanie, że aż drgnął. Szybko się odsunęła.
—
Co się stało?
—
Wspomnienia wracają czasami trochę zbyt gwałtownie.
Niemal
nie miał chwili odpoczynku od powracających momentów z jego życia. Było tu za
dużo osób i gdzie nie spojrzał, tam kryła się kolejna osoba, przez którą automatycznie
wyłączał się z rozmowy.
—
Jak ty go znalazłeś? — spytała Hermiona Weitera.
—
Właściwie to nie byłem ja. Można powiedzieć, że sam mnie znalazł. W wiosce,
gdzie została pochowana Marla, mieszka też ciotka Kiry i Ginger. Widziały, że
kręci się bez celu ubrany jak na Hawaje, więc zaciągnęły go do domu.
—
Pamiętałeś, gdzie jest grób Marli? — zapytał niepewnie Alex, a Czarny skinął
głową ze zmarszczonymi brwiami.
—
Właściwie kojarzyłem tylko to miejsce. Nie mam pojęcia dlaczego.
Weiter
opowiedział wszystkim, w jaki sposób udało się przywrócić chłopakowi pamięć, a
wszyscy słuchali go z uwagą.
—
Więc włamaliście się do umysłu Mroku? — spytał Sean.
—
Dokładnie.
—
Wiem, jak go zabić — przyznał nagle Czarny. — Byłem w jego umyśle, więc
widziałem jego wspomnienia, ale nie jestem w stanie wam tego powiedzieć, bo… po
prostu nie mogę. Chyba jakoś zabezpieczył tę informację, żeby nie można było
jej przekazywać.
Ryan
skinął powoli głową, doskonale rozumiejąc, co chłopak ma na myśli. Po długich rozmowach
Weiter stwierdził, że pora wracać do domu, więc zabrał ze sobą Ginger, mimo
sprzeciwów dziewczynki i Suzi.
—
Ja cię kiedyś normalnie zabiję — powiedziała Ginny, po raz kolejny ściskając
męża.
—
Czyli wspomnienia będą wracały, gdy zobaczysz znajome osoby, miejsca lub magię?
— spytał Max, a Czarny pokiwał głową.
—
Czyli… jutro robimy obchód po wszystkich naszych melinach — zarządził Jay.
Hej,
OdpowiedzUsuńuff, uff na szczęście Harry odzyskał wszystkie wspomnienia, a na dodatek już wie jak zabić mrok dnia... ocho Suzy ma już nową koleżankę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Przez poprzedni jak i ten rozdział ryczałam jak głupia, a to nie lada wyczyn. Super książka, czytam dalej, bo się uzależniłam XD
OdpowiedzUsuń