czwartek, 30 czerwca 2016

II. Rozdział 22 - Wieczór kawalerski

Czy jesteś gotów poręczyć za wszystkich, których przyprowadziłeś ze sobą? — spytał Archanioł, kiedy Czarny został wezwany na obrady.
— Tak — odpowiedział pewnie.
— Złożysz przysięgę w ich imieniu?
— Tak.
— Przysięga będzie dotyczyć ich powrotu na Ziemię. Nie będą mogli nikomu powiedzieć ani słowa o tym, co tu się działo. W innym przypadku automatycznie i bezpowrotnie trafisz do piekła jako martwy. Poza tym po powrocie na Ziemię przestaniesz mieć kontakt z Gabrielem. — Harry otworzył usta, później je zamknął i znowu otworzył. Spojrzał na Anioła, który uśmiechnął się smutno. — Jeśli nie złożysz przysięgi, wszyscy umierają i trafiają tam, gdzie zasłużyli, ty wracasz na Ziemię sam i żyjesz dalej z misją do wypełnienia. Czy nadal chcesz złożyć przysięgę?
Harry potwierdził, chociaż wiedział, że obojętnie, co odpowie to i tak pozbawią go kogoś ważnego. Z drugiej strony miał świadomość, że Stróż zawsze z nim będzie. Przyrzekł w imieniu przyjaciół przed samym Panem Piekła i Archaniołem. Później wrócił na granicę razem z Gabrielem.
— Nie dziwi mnie to, że tak to się skończyło — powiedział Stróż. — Lucyfer wiedział, że za łatwo by to wszystko poszło, gdyby postanowili wymazać im pamięć. Zawsze istnieje ryzyko, że chlapną coś nie tam, gdzie trzeba i postawi na swoim.
— Więc jednak zostawią nasze mózgi w spokoju? — zapytał Alex.
— Tak. Możecie też bez problemu wrócić na Ziemię — odparł Gabriel i westchnął. — Musicie jednak wiedzieć, że na Harry’ego nałożono kolejną przysięgę, ale to od was zależy, czy ją dotrzyma.
— Co mamy zrobić?
— Nikt nie może się dowiedzieć nawet najmniejszej rzeczy, jaka tutaj się działa. W innym wypadku trafi do piekła bez żadnego ale, co, oczywiście, było warunkiem Lucyfera. — Pokiwali głowami na zgodę bez protestów. — Lepiej wracajcie, zanim komuś się odwidzi, a ty — dodał do wyczerpanego Harry’ego — daj mi się trochę ponudzić, co?
Czarny zaśmiał się słabo.
— Robię, co mogę, ale samo tak wychodzi.
Anioł pokręcił głową z lekkim uśmiechem.
— Będziemy uprzykrzać sobie życie po śmierci.
Po chwili wszyscy wylądowali w salonie domu Harry’ego po wielu niepewnych dniach.

Kiedy wrócili do swoich domów, zastali wiele zaniepokojonych i przerażonych twarzy. Opowiedzieli o uwięzieniu przez Mrok i jego planie, ale częściowo skłamali na temat ucieczki, twierdząc, że wydostali się dzięki Czarnemu, który odzyskał wystarczającą ilość siły.
Powoli wszystko wracało do normy, choć przyjaciele nadal przeżywali to, co stało się tak niedawno. Harry powoli wracał do poprzedniego stanu psychicznego, czując niesamowite wsparcie bliskich. Musiał przyznać sam przed sobą, że wizyta w piekle przyniosła także jakieś plusy: nie musiał kłamać i nic ukrywać. W każdej chwili mógł porozmawiać z bliskimi o wcześniej tematach zakazanych. Oni także czuli się lepiej, wiedząc, że Harry już jest z nimi stuprocentowo szczery. Po jakimś czasie przestali rozmawiać na te tematy, by nie rozdrapywać ran i nie przywoływać tak trudnych wspomnień.

Harry i Ginny pojawili się na obiedzie u Molly Weasley z radosną nowiną, choć chłopak czuł sporo wątpliwości. Musiał porzucić stare nawyki, gdy ogłosili, że ślub odbędzie się już za miesiąc, czyli w drugiej połowie sierpnia. Pierwszą reakcją były słowa pani Weasley:
— Tak szybko? Nie zdążymy! Arturze! Trzeba powiadomić całą rodzinę!
Przyszli małżonkowie wymienili spojrzenia. Sami jeszcze nie wiedzieli, jak huczne chcieli mieć wesele, ale decyzja już była podjęta i to nie przez nich.
— Harry? — powiedziała Ginny, widząc matkę krzyczącą na męża, aby natychmiast zabrali się do pracy.
— Hmm? — mruknął, patrząc tam, gdzie ona.
— Chyba nie mamy nic do gadania. Wesele będzie na całą okolicę, a my zajmujemy się tylko miesiącem miodowym.
— Yhym…
Ron zaśmiał się pod nosem.

Harry miał wiele problemów związanych z wyborem świadka. Wiedział, że będzie to któryś z Huncwotów, jednak nie mógł się zdecydować. Spytał ich prosto z mostu:
— Kto chce być świadkiem?
— Ja! — wrzasnęli zgodnie.
— Dziękuję, sprawy mi nie ułatwiliście — załamał się.
Rona znał od jedenastego roku życia.
Jay był tak samo szalony jak on.
Alex był najbardziej rozsądny z całej trójki.
Ginny dokonała wyboru bez problemu. Hermiona była jej najlepszą przyjaciółką, więc wybrała ją od razu.
Harry w końcu zdecydował się na Rona, idąc za przykładem swojej narzeczonej. Mimo wszystko znali się najdłużej i to zaważyło na decyzji. Jay i Alex powiedzieli, że w takim razie oni będą chrzestnymi małych Potterów, na co Czarny się zgodził. Jonson zaznaczył, że to jego pomysł i to on będzie chrzestnym pierwszego, co Czarny przyjął ze śmiechem.
Rodzice dziewczyny zajęli się sprawami związanymi z ceremonią. Syriusz i Amy wzięli na swoje barki wszystko, co było związane z weselem, choć sugerowali się wszystkim, co mówili Czarny i Ginny..
— Co jeszcze? — myślała na głos Ginny na kolejnym obiedzie, wśród rozgardiaszu wywołanego przez jej matkę.
— Suknia i garnitur — rzuciła Kizzy.
— Ja już mam dosyć — jęknął Harry i walnął głową w stół.
Syriusz poklepał go po plecach.

Ginny wraz z Hermioną, Amy i Dorą wybrała się po suknię ślubną, a Kizzy w tym czasie wyciągnęła Harry’ego po garnitur. Stwierdziła, że muszą znać także męskie zdanie. Łapa się poświęcił, lecz dziewczyna domyśliła się, że ten może zbytnio zaszaleć i zabrała także bardziej rozważnego Remusa.
Czarny wszedł do sklepu, lecz już na wejściu chciał wyjść. Widok dziesiątek wieszaków i garniturów całkowicie go zniechęcił. Wiedział, że będzie musiał przymierzyć chociaż część z nich, żeby zaspokoić żądze Kizzy i ekspedientki. Z jękiem rozpaczy wszedł po raz pierwszy do przymierzalni.
— Elegancik — wyszczerzył się Łapa, gdy Kizzy przyglądała się Harry’emu, przy okazji go okręcając.
— Nie — stwierdziła stanowczo.
I tak zaczęły się męki. Syriusz dobrze się bawił, widząc zrozpaczoną twarz chrześniaka.
— Teraz wiesz, jaki to ból — zaśmiał się, gdy Kizzy wepchnęła Czarnego po raz kolejny do przymierzalni.
— Zwracam wyrazy honoru — jęknął zza drzwi.

— Chłopaki, jako świadek Czarnego ogłaszam, iż trzeba wyprawić mu wieczór kawalerski — oznajmił stanowczo Ron do Jaya, Alexa i Złodziei Serc, gdy przyszły pan młody został zaciągnięty na zakup garnituru.
— Sprawa jasna — wyszczerzył się Kubek.
Zaczęli wszystko ustalać: co, jak, gdzie, kiedy, o której, ile.
— Mam szatański plan. — Kevinowi zaświeciły się oczy. — Skoro to wieczór kawalerski, musi jak najwięcej na tym skorzystać. Zamówmy…

Wieczór kawalerski miał się odbyć tydzień przed ślubem, żeby wszyscy mieli czas dojść do siebie. Huncwoci poszli do Blacków i Lupinów z błagalnymi minami.
— Jest sprawa — zaczął Alex. — Jak dobrze wiecie, panu młodemu należy zorganizować wieczór kawalerski.
— Już wszystko pozałatwialiśmy, ale jest problem z noclegiem — ciągnął Jay. — Dziewczyny robią wieczór panieński w domu przyszłych Potterów, więc nie chcemy im przerywać, przyprowadzając kogoś pijanego. Najbardziej myślę tu o Czarnym, który zapewne nie wróci o własnych siłach i w ogóle nie będzie wiedział, gdzie jest jego dom.
Blackowie i Lupinowie zaśmiali się.
— Mamy przenocować całą zgraję? — rzekł rozbawiony Remus.
— Jeśli byście mogli.
Cała czwórka zgodziła się bez problemów.

Huncwoci deportowali się wraz z Harrym niedaleko klubu, w którym mieli imprezować. Przeszli do zarezerwowanego stolika, gdzie czekali już Złodzieje i bliźniacy.
Impreza ruszyła pełną parą.
Nikt nie hamował się w piciu, a Czarny w szczególności. Musiał wykorzystać to, że jeszcze może robić to, co chce. Rzucali głupimi tekstami na prawo i lewo, zachowując się wyjątkowo głośno. Jak na wieczór kawalerski przystało, gadali otwarcie na tematy, których nie poruszali przy dziewczynach.
Bliźniacy i Will, odurzeni alkoholem, wyrywali jakieś laski przy barze, większa część bawiła się w tłumie tańczących, a Cary i Max brali kolejne butelki różnorodnego mugolskiego alkoholu. Tylko Harry, Jay i Kevin siedzieli przy stoliku, rozwaleni jak się dało. Świstak kiwnął na Jaya, patrząc na zegarek.
— Czarny, chodź. Coś ci musimy pokazać.
Harry westchnął, opróżnił kieliszek i podniósł się na nogi. Świstak zrobił to samo. We trójkę ruszyli w stronę drzwi na zapleczu. George mrugnął do niego, gdy przechodzili obok, co zastanowiło Czarnego. Zamknęli drzwi. Docierało do nich tylko echo muzyki. Przyszły pan młody spojrzał na nich pytająco, kiedy stanęli przed kolejnymi drzwiami. Jay otworzył je lekko.
— Wchodź.
— Mam się bać?
— Jeśli nie wejdziesz to się nie dowiesz.
Wzruszył ramionami i wszedł do środka. Ci zamknęli za nim wrota.
— Chłopaki — usłyszeli po drugiej stronie — co wy odpier…?
Zachichotali i wrócili na salę, kiedy Czarnego najwyraźniej zatkało.

Harry stał niedaleko czarnowłosej dziewczyny z maską na oczach, spod której biły brązowe tęczówki. Miała na sobie skórzaną, czarną, obcisłą kurtkę, a do tego krótkie spodenki z takiego samego materiału i wysokie buty.
Powoli do niego podeszła, zatrzymując się bardzo blisko. Chwyciła go za rękę i kocimi ruchami posadziła na krześle, przykuwając mu kajdankami nadgarstki do oparcia. Czarny poczuł, że robi mu się gorąco, gdy zaczęła rozpinać zamek od kurtki. Stwierdził, że zabije imprezowiczów za to, że go nie ostrzegli. Po chwili jednak o tym zapomniał. Osoba, która znajdowała się przed nim, bardziej zwracała jego uwagę. Musiał przyznać, że dziewczyna umiała doprowadzić mężczyzn do gorączki. Kiedy kurtka opadła, pokazał mu się opalony brzuch i krótka, skórzana bluzka.

— On nas wszystkich pozabija — stwierdził Max.
— Mięta, to tylko striptiz — zaśmiał się Kevin.
Czarny wrócił do nich jakiś czas później, oznajmiając jedynie:
— Jesteście poje*ani.
Zaśmiali się głośno w odpowiedzi.

Balowali do białego rana. Tak jak się spodziewali, większość była tak pijana, że nie wiedzieli, co robią, lecz Harry przekraczał wszelkie możliwości, czemu się nie dziwili. Gdy wypił kolejny kieliszek, nie był w stanie wstać. Chodzenie kończyło się spotkaniem z ziemią, kilka razy zarył głową w stolik, gdy starał się siedzieć. Pozostało mu leżenie. Zgodnie musieli stwierdzić, że widok był niecodzienny. Huncwoci wcześniej poprosili kilku Bezimiennych, aby o ustalonej godzinie przyszli po nich do klubu, przeczuwając, że nie wyjdą o własnych siłach. Steve, Frank i Ryan pomogli Złodziejom, bliźniakom i Huncwotom, którzy, bądź co bądź, trzymali się lepiej od Czarnego.
Deportowali się na Grimmauld Place 12. Otworzył im Remus, który zaśmiał się na taki widok. Pozostali mieszkańcy także stanęli w drzwiach, gdyż była już pora śniadania.
— A nasz pan młody gdzie? — spytał Łapa.
Złodzieje, bliźniacy i Huncwoci zaczęli się chichrać, choć ledwo stali na nogach.
— No cóż — zaczął Ryan. — Lucy i Sean mają spory problem, bo przewiesił się przez oparcie i nie kontaktuje ze światem.
Ktoś zaczął walić pięścią w drzwi, więc szybko je otworzyli. Bezimienni trzymali Czarnego i wciągnęli go do środka, bo chłopak mocno zataczał się na boki. Lucy podtrzymał go w pozycji stojącej, gdy niebezpiecznie zaczął przechylać się do tyłu.
— Trzymajcie go, bo jest ciężki jak worek kartofli — jęknął Sean.
Syriusz i Remus pomogli Bezimiennym i musieli przyznać mu rację. Czarny nie ułatwiał im sprawy. Chwycili go w ostatniej chwili, nim runął na kolana.
— Tylko go nie puśćcie, bo go nie podniesiemy — stęknął Lucy, rozcierając sobie kark.
Harry gadał coś od rzeczy, a Jay i Kevin, którzy zaraz za nim byli najbardziej pijani, słuchali go z uwagą, choć nikt nie był pewny, czy jeden drugiego rozumie. Syriusz i Remus zaczęli wciągać go po schodach na górę, a chłopak zasnął w połowie drogi.

Harry siedział w jadalni, patrząc z wyrzutem na swoich chrzestnych, którzy nie mogli powstrzymać chichotów, widząc jego stan. Remus i Dora wyrazili więcej wyrozumiałości i nie okazywali tego tak powierzchownie.
— Przestańcie się chichrać, bo mi łeb pęknie — szepnął Harry.
Nawet te słowa sprawiły mu sporo bólu. Na twarzy był wręcz biały, włosy miał rozczochrane, a oczy przepite i podkrążone. Wymiotował niemal przez całe popołudnie. Napisał Ginny smsa, że żyje, żeby się nie zamartwiała, choć momentami miał wątpliwości, czy nie skłamał. Mimo wszystko twierdził, że warto było tak się wybawić w swój wieczór kawalerski.
Wrócił do domu dopiero wieczorem. Panował tam taki porządek, jakby nic się wcześniej nie działo.
— I jak? Udany wieczór? — spytał Czarny, gdy usiedli w salonie.
— Udany — wyszczerzyła się. — Widzę, że wasz też.
Harry wymacał pod poduszką coś twardego i wyciągnął spod niej puchate kajdanki. Spojrzał na dziewczynę, która wyrwała mu je z ręki, mówiąc:
— Głupkowaty prezent dziewczyn.
Harry zaśmiał się, a ona ruszyła w stronę drzwi, równie rozbawiona.
— A wykorzystasz je? — spytał prowokacyjnie.
Stanęła w drzwiach i odwróciła się do niego z błyskiem w oczach.
— Moooże — mruknęła kusząco, znikając za drzwiami.
Czarny uśmiechnął się półgębkiem, układając się wygodniej na kanapie, by odespać kaca.

3 komentarze:

  1. Hej,
    o tak, o tak ten wieczór, zaimprezowali, no i co z Gabrielem? nie może się z nim kontaktować...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi to fajnie rzeczywiście, ale nic nie równa się z taką impreza jak na prawdę szalony wieczór kawalerski w klubie nocnym. Moim zdaniem to najlepsza opcja na organizację tej imprezy tak zaby na pewno zapamiętać ten ostatni dzień wolnosci

    OdpowiedzUsuń
  3. Doskonale wiem, że wieczór kawalerski to czas, w którym trzeba się wybawić, dlatego Panowie zerknijcie sobie na ofertę klubu https://neworleans.pl/wieczor-kawalerski-w-warszawie/ jeśli chodzi o wieczór kawalerski. Na pewno znajdziecie coś dla siebie.

    OdpowiedzUsuń