Próba
zamieniła się w imprezę. Złodzieje Serc dopiero tydzień później dowiedzieli się
o związku Harry’ego z Ginny i postanowili, jak to mieli w zwyczaju, oblać to. O
dziwo, w ruch poszło tylko mugolskie piwo. Złodzieje siedzieli w sali prób
razem z Kizzy, grając i śpiewając, a właściwie drąc się i pijąc. Zadzwonił
dzwonek do drzwi, ale tylko jedyna trzeźwa kobieta go usłyszała. Zeszła na dół,
by otworzyć. Nie zdziwił jej widok Syriusza i Remusa ze swoimi narzeczonymi
oraz Ginny.
—
Cześć — rzekli zgodnie, patrząc na szczyt schodów, skąd dochodziły dziwne
odgłosy.
—
Cześć — uśmiechnęła się szeroko.
—
Czarny! Jesteś w ciąży?! — rozległ się wrzask Maxa.
—
CO?!
—
No bo tu łóżeczko stoi!
—
To jest prezent na przyszłość, idioto! — krzyknął Cary za Harry’ego.
—
Jaka dzisiaj okazja? — spytał Łapa.
—
Czarny dopiero powiedział im o Ginny. Nie że zapomniał! — dodała szybko. —
Tylko wolał przełożyć termin libacji.
Zaśmiali
się.
—
Mięta! — krzyknął Harry. — Mięta! MIĘTA! Ty idioto! Nie właź do tego łóżeczka!
—
Yyy… Wiecie co, ja lepiej tam wrócę — wyjąkała Kizzy i pobiegła na górę.
Spojrzeli
na siebie, zamknęli drzwi i poszli za nią.
—
Chłopaki, no! Miało być po jednym piwku na szczęście Czarnemu i mieliśmy brać
się do próby — gadała menedżerka. — Jedno piwko! Nie co najmniej trzy!
Jesteście nachlani jak cholera! — puszczały jej nerwy.
—
Po pijaku lepiej się śpiewa — zachichotał Cary, a Kizzy najwidoczniej zdzieliła
go w łeb, gdyż zaczął jęczeć.
—
Tak w ogóle to gdzie Czarny?
—
Wyskoczył przez okno.
—
CO?!
—
He, he! Żartowałem. Poszedł do kibla, twierdząc, że musi wytrzeźwieć.
—
Rzyga?
—
Takie słownictwo nie pasuje do takiej kobiety — rzekł Bruce.
Prychnęła
i wyszła na korytarz. Zaczęła trzaskać pięścią w drzwi od łazienki.
—
Czarny, rzygasz?!
—
Nie rzygam! Tylko powiedz tym ciołkom, że jak nie doprowadzą się do ładu,
robimy wyjazd z wytwórni. Na jutro musimy mieć piosenkę, a mamy tylko tekst!
—
O szlag! — przypomniał sobie Dragon. — Wyłaź z tej łazienki! — Zaczął dobijać
się do drzwi.
—
Spadaj na dół.
Dragon
zbiegł po schodach tak szybko, na ile pozwalał mu jego stan, wcześniej witając
się z nowo przybyłymi, których dopiero zauważył.
—
Harry, masz gości — powiedziała Kizzy przez drzwi.
—
Jak to Huncwoci, daj im po piwie to się odczepią i nikomu nie powiedzą, co tu
się działo.
—
To nie oni — zaśmiała się, patrząc na rozbawionych gości.
—
A kto? Pani Weasley?! — przeraził się.
Wybuchnęła
śmiechem.
—
Pudło — wydusiła. — Przyszłe małżeństwa i twoja dziewczyna.
Rozległ
się huk, jakby zawartość szafki runęła na ziemię, a później przekleństwa.
—
Eee… Stoją za drzwiami? — spytał niepewnie Czarny, słysząc chichoty.
—
Tak.
—
I wszystko słyszą?
—
Tak — tym razem odpowiedziała Amy.
—
To ja nie wychodzę… Co to ma znaczyć?! Świstak, oszalałeś?! Jest środek zimy,
więc nie ma wody w basenie! Nie skacz na główkę!!! — Jego głos wydobywał się
zza okna.
Drzwi
otworzyły się z rozmachem. Harry wybiegł na dwór z mokrymi włosami, w bluzce z
krótkim rękawem, zwykłych jeansach i trampkach. Po chwili wrócił z
rozpromienionym Kevinem i wsadził głowę kumpla pod kran z zimną wodą. Świstak doprowadził
się do użytku, a Czarny w końcu należycie powitał się ze swoją dziewczyną i
pozostałymi. Kizzy wsadziła Harry’emu w ręce teczkę z tekstami, mówiąc, żeby
coś wybrał. Wpadła do pokoju prób. Rozległy się huki, krzyki i trzaski. Wszyscy
spojrzeli niepewnie na Czarnego, który tylko wzruszył ramionami.
—
Tylko ich ogarnia. To się nazywa kobieca ręka — dodał pod nosem, otwierając aktówkę.
—
Ale co ja zrobiłem, pani menedżer? — pytał Will, kiedy Kizzy zaciągnęła go za
ucho do łazienki.
—
Jesteście tu z jakiegoś konkretnego powodu czy wpadliście w odwiedziny? —
zapytał Harry, patrząc współczująco na Kubka wrzucanego do wanny z wodą.
—
Odwiedziny — odpowiedział Remus, patrząc w to samo miejsce.
—
Sprzątasz — zarządził Czarny, gdy Kubek spojrzał na niego z żałosną miną,
przemoczony wychodząc z wanny.
Chłopak,
wzdychając głośno, wyczyścił mokre plamy i usunął śmieci, które przyniósł ze
sobą po rozpaczliwej walce z Kizzy.
—
Wytresowałeś ich? — zaśmiała się Ginny
—
Powiedziałem, że syf, który u mnie zostawią, wyląduje u nich na głowie — odpowiedział,
przeglądając kartki. — Gdybym miał codziennie po nich sprzątać, nie miałbym
czasu na nic innego, szczególnie, że są tutaj niemal codziennie. Już nawet chcieliśmy
dzielić lodówkę na sześć części, bo co tam zajrzę to jest prawie pusta, chociaż
przed ich przybyciem były uzupełnione zapasy.
—
Weź go ogarnij, bo ja już nie mam na niego siły — jęknęła Kizzy, gdy Mięta na
nią nie reagował, zapychając się rękoma i nogami przed wylądowaniem w wannie.
Harry
wziął teczkę wraz ze wszystkimi papierami. Zamachnął się i zdzielił Maxa w łeb,
aż pozostali się wykrzywili.
—
Widziałem cały gwiazdozbiór. — Mięta strzelił zeza z głupim uśmiechem.
—
To obejrzyj go dokładniej — rzucił Czarny i przywalił mu po raz kolejny.
Kubeł
zimnej wody całkowicie go otrzeźwił.
—
Elgiego to ja nie udźwignę — stęknęła Kizzy. — Rozłożył się na ziemi i nie chce
się ruszyć.
—
Idź zobacz, czy Dragon się nie utopił na dole.
Dziewczyna
zeszła po schodach, a Harry poprowadził wszystkich do pokoju prób. Było to
obszerne, szare pomieszczenie. Stały tu tylko sprzęty do muzyki: gitary, perkusja,
klawisze, pianino, sprzęt DJa i mikrofony oraz wielka kanapa i stolik zawalony
papierami. Obok swojej gitary leżał Bruce, a wokół niego sterta puszek od piwa
– ich wspólne dzieło.
—
Stary, rusz się. — Elgi pokręcił głową. — Chcesz skończyć tak jak Kubek w
wannie z zimną wodą?
Bruce
westchnął, wstał i poszedł do łazienki, ku zdumieniu wszystkich. Harry wcisnął
się na kanapę pomiędzy Ginny a Amy. Po chwili przyszedł Will, który usiadł przy
perkusji Kevina i chwycił jedną z pałeczek. Uderzył w pierwszy lepszy okrąg.
Później drugi, trzeci… Walił, gdzie się dało, a Harry…
—
Kubek — jęczał. — Przestań. Nie umiesz na tym grać, więc przestań się nad nami
znęcać.
—
Ja nie wiem, jak on to wszystko ogarnia — stwierdził. — No bo zobaczcie. —
Chwycił dwie pałeczki. — Walniesz tutaj to ci łeb pęknie. — Zademonstrował.
Próbował jeszcze kilka połączeń, ale efektem końcowym była pałeczka wylatująca
przez okno. — Ups… — skrzywił się. — Eee tam… Sobie pójdzie.
Harry
zaśmiał się i rzucił mu teczkę, by coś wybrał, bo on, jak twierdził, nie
patrzył na to obiektywnie.
—
Jestem głodny — oznajmił Max i poszedł do kuchni. — Ajbyste — powiedział z
wypchanymi policzkami, gdy tylko wrócił. — Ufilbam kchnię fojej mamy — dodał do
Ginny.
—
Zżarłeś mi jutrzejszy obiad, ty pedale! — warknął Czarny i walnął go w łeb.
Ginny
wybuchnęła śmiechem.
—
Chyba musisz zrobić sobie zakupy — oznajmił niepewnie Mięta. — Został ci w
lodówce tylko pomidor. — Spojrzeli na Dragona, który właśnie wgryzł się w
warzywo. — Jednak już nie. Będziesz musiał zamówić sobie pizzę.
Czarny
spojrzał na niego morderczo.
—
Ku*wa! — warknął głośno Świstak, gdy walnął się w głowę, próbując znaleźć
pałeczkę, którą zgubił, jak sądził. — Kto mi zabrał pałeczkę?
—
Łaziłeś jak taka ciota po podwórku to pewnie zabrałeś ją ze sobą — rzucił lekceważąco
Czarny. — Jak się pytam, gdzie jest cała lodówka żarcia?!
Świstak
wzruszył bezradnie ramionami i poszedł na dwór.
—
Może coś ci ugotuję? — zachichotała Ginny.
—
Zanim zdążę to zobaczyć, już mi to zeżrą!
Ginny
ponownie wybuchnęła śmiechem.
—
Ja nie mam nic przeciwko! — oznajmił radośnie Max. — Zrobiłaś genialne
kiełbaski na parapetówkę. Auuuu! — stęknął, gdy Czarny zdzielił go w łeb.
—
Może zaczniecie wreszcie coś tworzyć? — zapytała ostro Kizzy, kiedy wszyscy
pojawili się w pomieszczeniu. — Musicie mieć na jutro chociaż ogólną koncepcję
utworu.
—
I tak powtarzanie o wyrzuceniu nas z wytwórni to czcze gadanie. Za dużo na nas
zarobią, żeby nas kopnąć w dupę — uśmiechnął się szeroko Max.
—
Ale obiecaliście, że wydacie płytę w marcu, a nie chcecie chyba przekładać terminu
— odparła.
Westchnęli
zgodnie. Nie mieli wyboru. Odebrali od Kizzy tekst pod tytułem Carousel i zabrali się do pracy.
Po
dobrej godzinie intensywnych spekulacji i prób chłopcy mieli już wstępną wersję
refrenu i kilka partii, których chcieli użyć przy zwrotkach. Kiedy goście
wychodzili z domu Czarnego, mieli już w głowach sporą część nowego utworu
Złodziei Serc.
Ślub
Syriusza z Amy i Remusa z Tonks zbliżał się coraz bardziej, a Harry miał
problemy z wymyśleniem prezentu. Zwrócił się o pomoc do Ginny, która miała taki
sam dylemat. Siedzieli razem z Skrzydle Szpitalnym, myśląc nad podarunkiem, ale
efektem końcowym była para złączona w namiętnym pocałunku.
—
Kiedy wyjeżdżacie w trasę koncertową? — spytała, kiedy przyszedł jakiś uczeń i
musieli doprowadzić się do porządku.
—
Wyjeżdżamy dwa dni po premierze, czyli cztery dni po ślubie. Kizzy mówiła, że
przez miesiąc będziemy w trasie — odpowiedział, patrząc, jak dziewczyna podaje
chłopczykowi jakiś płyn. — Musimy utrzymać pozory, że jesteśmy zwykłymi
mugolskimi grajkami, więc może być ciężko z jakąkolwiek deportacją. Tym
bardziej, że byłaby potrzebna zgoda tamtejszych Ministrów Magii — dodał, kiedy
chłopczyk wyszedł. — Koncerty, wywiady, nagrania teledysków przy okazji. Mamy
tak napięty grafik, że nie wiem, czy będzie czas na spanie. Tak myśląc o tej
trasie koncertowej, wymyśliłem prezenty. Wyślemy ich na wakacje, co ty na to?
—
Świetny pomysł — uśmiechnęła się szeroko. — Blackowie na Hawaje, a Lupinowie na
Karaiby?
—
Blackowie gdzieś dalej.
Oboje
zaśmiali się.
—
Widać, jak za sobą przepadacie — zachichotała.
—
Odpoczniemy od siebie to może zapałamy do siebie rodzinną miłością —
wyszczerzył się.
—
Wszystko załatwiłem — rzekł Harry, wchodząc do kuchni Nory, gdzie czekała na
niego Ginny. Nie rozglądał się na boki, mówiąc: — Były drobne problemy z tą
kobietą, ale nadrobiłem urokiem osobistym. — Usiadł naprzeciwko niej tyłem do
kominka. Ginny próbowała mu coś przekazać mimiką twarzy, ale nie zwrócił na to
uwagi. — Wiesz, jakie te baby w biurach są wredne? Ale sława się przydaje.
Stało się coś? — Pokiwała głową, patrząc ponad nim. Harry uderzył się otwartą
dłonią w czoło. — Czy za mną ktoś stoi? — Potwierdziła. — Znając życie, jest to
mój pierdolnięty chrzestny, czyż nie? — Ktoś zdzielił go gazetą w głowę. —
Pewnie towarzyszy mu jego przyjaciel z dzieciństwa, hę? — Pokiwała głową. — Czyli
jak zawsze mówię coś nie wtedy, gdy powinienem. — Odwrócił się, by zobaczyć
Łapę z gazetą w ręku i rozbawionego Remusa. — Witajcie, moi mili! Jak wam życie
mija? Jak wasze przyszłe małżonki? Wykopały z domu? — Ginny zachichotała, kiedy
oberwał gazetą po raz kolejny. — Nie? To Amy jeszcze ma cierpliwość?
Próbował
obronić się rękoma przed kolejnym ciosem, ale Syriusz zauważył w jego dłoni
jakieś papiery.
—
Co tam masz?
Czarny
rozszerzył oczy i natychmiast schował kartki za siebie, wstając i idąc pod okno
tyłem, kiedy Łapa ruszył w jego stronę.
—
Nic takiego — rzekł szybko.
Przecież
nie mógł pokazać mu biletów na wyjazd!
—
Bilety?
—
Na leczenie psychiatryczne.
—
W końcu idziesz?
—
Twoje — rzucił złośliwie. Umknął przed zaklęciem. — A co wy tu robicie, tak w
ogóle? — próbował odwrócić od siebie jego uwagę.
—
Wyobraź sobie, że Molly zaprosiła nas na obiad. I nie zmieniaj tematu.
Łapa
nie zauważył buchającego ognia w kominku, tak jak pozostali, ani na Harry’ego,
który nagle zamarł. Za to Czarny coś sobie przypomniał. Dzisiaj miał stawić się
u Lucyfera! Od godziny powinien tam być!
—
Muszę iść — rzucił nerwowo.
—
Nie wymiguj się.
—
Muszę iść — dodał twardziej, a Łapa powędrował za jego wzrokiem.
Od
razu poczuł, że coś jest nie tak.
—
Nie idź tam — powiedział cicho.
—
To nie ode mnie zależy. Nie mów pozostałym — odparł niemal szeptem i nie
potrafił opanować przerażenia w swoim głosie.
—
Później masz wrócić tutaj albo dać mi znać, gdzie jesteś, zrozumiano? — szepnął
Syriusz, a Czarny pokiwał szybko głową, by jak najprędzej zakończyć temat.
Deportował
się w czarnej mgiełce.
—
Gdzie on poszedł? — spytała Ginny, odrywając się od rozmowy z Lunatykiem.
—
Przypomniał sobie, że miał być w studiu — skłamał.
—
Jak zwykle roztrzepany.
Uśmiechnął
się z wymuszeniem. Zaczęło go mdlić, gdy przypomniał sobie, w jakim stanie
wrócił Czarny jakiś czas temu.
Wiedział,
że obiecał Syriuszowi, ale czy będzie miał tyle siły, aby udawać, że wszystko
jest w porządku? Z piekącymi i krwawiącymi plecami?
Deportował
się do siebie, gdzie owinął klatkę piersiową i plecy w bandaż, wypił eliksir
łagodzący ból, po czym przeniósł się do Nory, czyszcząc wcześniej ubranie z
krwi i łatając je. Wszyscy jedli obiad w nieświadomości, gdzie przed chwilą
był. Tylko Łapa siedział jak na szpilkach.
—
Harry, kochaneczku, wreszcie jesteś — rzekła pani Weasley, a Syriusz
natychmiast poderwał głowę.
Alex
patrzył podejrzliwie to na Czarnego, to na Łapę. Molly posadziła Harry’ego na
końcu stołu tak, że znajdował się naprzeciwko Alexa i obok chrzestnego. Po jego
lewej stronie znalazła się rozgadana i uśmiechnięta Ginny.
—
Coś nie tak, że tak nagle wyszedłeś? — spytała.
Harry
musiał wtargnąć w myśli Syriusza, który pozwolił mu na to bez oporów.
—
W studiu.
—
Drobne problemy w studiu — odpowiedział, świadom, że wszyscy go słuchają.
—
W niedzielę?
Zrobił
bezradną minę.
—
Jakoś blado wyglądasz — drążyła Ginny.
—
Bo ci ludzie mnie wykańczają.
Rozwiał
ich wątpliwości, więc zaśmiali się. Wrócili do poprzednich rozmów.
—
I tak nie wierzę wam w bajeczki o studiu — powiedział cicho Alex, dłubiąc w
swoim talerzu. Syriusz i Harry zerknęli na siebie. — Nie ze mną te numery. W
trakcie gdy byłeś w studiu, gadałem z Maxem i Kevinem.
Czarny
przemilczał to.
—
Wszystko w porządku? — zapytał cicho Łapa.
—
W porządku — mruknął, krzywiąc się lekko, gdy pani Weasley nałożyła mu górę
jedzenia.
Nie
miał apetytu, ale żeby nie wzbudzić podejrzeń, musiał coś zjeść. Niechętnie
chwycił widelec. Miał wrażenie, że rana powiększa się z każdą minutą, a eliksir
niewiele pomaga. Nagle coś dotknęło jego pleców, a on spiął się gwałtownie jak
struna. Nie było to coś materialnego, raczej jakiś powiew wiatru. Zerknął na
ziemię, wyczuwając piekielne siły. Kiedy się skupił, usłyszał kroki, chociaż
wszyscy siedzieli. Przez otwarte okno zawiał ostry wiatr, który zmierzwił
wszystkim włosy.
—
A co to za pan? — zapytała nagle Suzi, patrząc w przestrzeń pomiędzy Alexem a
Fredem.
Czarny
spojrzał na nią z przerażeniem. Widziała piekielną postać, która dla wszystkich
innych była niewidzialna.
—
O kim ty mówisz, Suzi? — zapytał z rozbawieniem Ron.
Harry
prędko poderwał się z krzesła.
—
Zostawiłem coś w studiu — powiedział jedynie i zniknął, wiedząc, że postać
pójdzie za nim.
Syriusz
i Alex wymienili zlęknione spojrzenia, a wszyscy wrócili do rozmów, jak gdyby
nigdy nic.
—
Do jego domu — szepnął Alex i obaj deportowali się bez słowa.
Prędko
weszli do mieszkania Harry’ego, w którym panowała absolutna cisza, jednak
wyczuli mroczną, przytłaczającą i wrogą atmosferę.
—
Homenum revelio — szepnął Łapa.
Czar
ujawnił obecność dwóch osób. Przeszli cicho do salonu, ale nikogo tam nie
zastali. Alex nacisnął klamkę do jadalni, która skamieniała. Zamarł, kiedy mimo
to usłyszał głosy dochodzące w pomieszczenie.
—
Syriusz, tutaj — powiedział.
Łapa
natychmiast do niego podszedł i dotknął drzwi.
—
Niezbyt dostrzegamy, że się starasz — usłyszeli głos nieznajomego.
—
Robię, co mogę, ale sami mi to uniemożliwiacie — odparł Czarny.
Alex
i Syriusz wymienili spojrzenia.
—
Gówno się starasz, Harry. Zbyt dużo osób ma podejrzenia.
—
To po co mi jeszcze dowalacie?
—
Nikt nie powiedział, że będziemy ci pomagać — roześmiał się. — Doskonale wiesz,
że dzisiaj przegiąłeś i chociaż już wróciłeś, Lucyfer nadal jest wściekły. Tak
szybko ci tego nie wybaczy.
—
To po jaką cholerę mnie odesłał?! — warknął Harry.
—
Nie podnoś głosu — syknął nieznajomy.
Usłyszeli
świszczące uderzenie, później huk, jakby ktoś się przewrócił. Czarny powiedział
coś cicho z bólem.
—
Masz misję, Harry, i musisz ją wykonać. Chociaż… im dłużej ci się to nie udaje,
tym większą mamy rozrywkę. — Głos obcego był pełen rozbawionego szyderstwa.
—
Rozrywkę? Nie wiem, jak was to może bawić…
—
Hmm… Ciebie kiedyś to też bawiło. — Chwila ciszy i śmiech nieznajomego. —
Dlaczego nie zaprzeczasz? Bo mam rację, czyż nie?
—
Pieprz się — szepnął Czarny.
Kolejny
trzask. Harry cicho jęknął. Alex spojrzał rozszerzonymi z przerażenia oczami na
Syriusza, który szarpał za klamkę.
—
Niezależnie od tego, co powiem, i tak uznasz to za złą odpowiedź — wychrypiał
Harry.
Postać
zaśmiała się.
—
Wróćmy lepiej do tematu. Skoro twierdzisz, że nie jesteś w stanie powstrzymać
tego, czego się domyślają, to może powinieneś ich usunąć?
—
Chyba oszalałeś — warknął Czarny. — Nie zabiję ich.
—
Może powinieneś. Szczególnie Williamsa.
Alex
rozszerzył oczy jeszcze bardziej.
—
Chyba cię popieprzyło! Nie moja wina, że był na granicy i widział za dużo!
Nieznajomy
cmoknął.
—
Teraz przesadziłeś.
Coś
walnęło w drzwi, a następnie rozległ się zduszony jęk Harry’ego. Łapa i Alex
odskoczyli od wrót jak oparzeni. Natychmiast przestali słyszeć wszystko, co
działo się w jadalni.
—
Musimy tam wejść — wydukał Alex, szarpiąc jeszcze raz za skamieniałą klamkę i
zamarł, kiedy usłyszał kolejne słowa.
—
Co do twoich przyjaciół… Gdzie oni właściwie są? Nie zauważyłem, żeby ruszyli
ci na pomoc. Znowu ich okłamałeś? Oczywiście, że tak — zachichotał ironicznie.
— Oni jeszcze ci wierzą?
—
Zamknij się — szept pełen bólu.
—
Ale taka jest prawda, Harry. Przepraszam, przecież ty nie wiesz, co to takiego,
skoro kłamiesz im w żywe oczy. A mówią, że w przyjaźni trzeba być szczerym.
—
Powiedziałem, żebyś się zamknął.
—
Zapomniałem o niespodziance dla ciebie.
Drzwi
ustąpiły. Alex i Syriusz spojrzeli na siebie i weszli do środka. Harry był
ubabrany krwią. Dygotał lekko, jakby rażono go prądem. Klęczał jak skazaniec
przed postacią w czarnej szacie, którą zdążyli już poznać. Oczy Czarnego rozszerzyły
się w przerażeniu, gdy podniósł na nich wzrok. Pomieszczenie nie wyglądało zbyt
dobrze. Krzesła były poprzewracane, a niektóre połamane.
—
Chyba musicie sobie coś wyjaśnić — rzekła postać, wbijając spojrzenie w Czarnego.
Obcy chwycił go za podbródek i szarpnął tak, aby chłopak również na niego
spojrzał. Harry odwracał wzrok. — A my spotykamy się niedługo — syknął. —
Spójrz na mnie.
—
Nie — wychrypiał.
—
Dobrze ci radzę.
Czarny
z wyraźnym bólem przeniósł na niego wzrok. Jego twarz wygięła się w grymasie
cierpienia, jednak nie odwracał spojrzenia.
—
Kiedy się widzimy? — wysyczała postać.
—
Jutro — szepnął w transie.
—
Chyba że znowu złamiesz zasady. A teraz nadszedł czas, żebyś powiedział trochę
prawdy.
Puścił
jego twarz, a Harry odsunął się od niego jak najdalej. Dygotał jeszcze
bardziej, a z jego ust wydobywała się piana wymieszana z krwią. Obcy zniknął, a
Czarny runął na ziemię, krztusząc się i wijąc z bólu.
Hej,
OdpowiedzUsuńo tak Harry powiedział, że są z Ginny razem i tylko na piwku się to nie skończyło oblewanie, Alex i Syriusz wszystko słyszeli...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia