piątek, 19 lutego 2016

II. Rozdział 11 - Romantyczne pijaństwo

Stary, musimy poważnie porozmawiać.
Wesele trwało w najlepsze, a Harry dosiadł się do Bruce’a.
— O czym?
— A to się domyśl, kolego.
W czasie gdy Harry szukał butelki, Elgi myślał o tym, o co może mu chodzić. Czarny postawił na stół Ognistą. Po pierwszej kolejce palnął prosto z mostu:
— Masz coś do Kizzy, no nie? — Bruce wydawał się być zakłopotany. — Czyli dobrze się domyślam.
— Skąd wiesz? — mruknął.
— To się widzi — odparł ze zmarszczonym brwiami. — Przynajmniej ja widzę, nie wiem, jak inni. Jestem tu jako jej przyszywany brat, więc muszę wiedzieć, co się święci.
— A co ma być? Ja za nią latam, ona mnie nie zauważa i ma mnie tylko za kumpla. Czyli nic.
— Jak to nic? Stary, bierz się do roboty! Ile lat potrzebowałeś, żeby ją zauważyć? Rok, dwa lata, jak nie więcej. Nie gadaliście o niczym innym niż o sprawach zespołu. Nie wie, że śni ci się po nocach, więc się rusz, zanim ktoś zwinie ci ją sprzed nosa.
Wypili kolejny kieliszek i przez chwilę milczeli.
— Mówisz, żeby jednak próbować? — spytał wreszcie Elgi.
— Głupie pytanie. — Spojrzał na niego poważnie. — Zdajesz sobie jednak sprawę z tego, że jeśli ją zranisz, nie skończy się na podbitym oku czy złamanym nosie?
— Nie dziwi mnie to — wymamrotał.
Czarny klepnął go w plecy i wstał.
— Więc bierz się za nią. Amy! Chodź potańczyć, pani Black! Łapcio, odbijany!
Bruce zaśmiał się, opróżniając kieliszek.
— Nie Łapcio, Potter!
— Sranie w banie. Porywam ci żonę.
Amy zaśmiała się, kiedy Czarny porwał ją w wir tańca, zostawiając Syriusza w sidłach pijanej Natalie.
Ze swoją chrzestną przetańczył kilkanaście piosenek. Kobieta była już wymęczona ciągłymi obrotami i stąpaniem, więc puścił ją wolno, a sam skorzystał z okazji, by się napić. Efektem końcowym jego przerwy była obalona butelka Ognistej razem z panami młodymi.
Kiedy zaczęto grać kankana, razem z pozostałymi Złodziejami jako pierwsi przejęli parkiet. Już z daleka było widać, że mają w swojej krwi sporo promili. Zarzucili ręce na swoje ramiona i zaczęli swój taniec. Gdy inni goście to zobaczyli, poklaskali im do rytmu.
— Moje chłopaki! — wrzasnęła Kizzy z wielkim uśmiechem, zrzuciła buty i dołączyła do nich, zarzucając ramię na ramię Willa.
Widząc zapowiadającą się nieźle zabawę, Łapa chwycił Amy za rękę i przyłączyli się do Złodziei i Kizzy. Remus i Dora zrobili to zaraz za nimi. Huncwoci zawyli z uciechy i przyłączyli się po drugiej stronie łańcucha. W szybkim tempie dołączyły kolejne osoby.
Wielkimi krokami zbliżał się koniec wesela. Starsi goście powoli wychodzili, lecz młodsi nie mieli takiego zamiaru. Zespół grał nadal, a oni dalej się bawili. Harry zatańczył już chyba z każdą kobietą. Kiedy z głośników poleciała jakaś wolna piosenka, wszystkie parki się poprzytulały.
— A my to co? — rzekł oburzony Max, gdyż nie miał partnerki. — Kubek, chodź! — zażartował.
— Spie*dalaj — burknął, sięgając po butelkę.
Dosiedli się do Briana oraz innych samotników, wyciągając kieliszki.
Harry i Ginny nie kryli, że sporo wypili. Ich taniec-przytulaniec polegał na częstym potykaniu się. Nie mieli na co narzekać – większość par tak tańczyła. Jedynie nowożeńcy porządnie trzymali się na nogach. Piosenka zakończyła się, a zespół podziękował i zszedł ze sceny.
— I że niby koniec? — wydukał głupio Alex.
— Pobudka, stary — zaśmiał się Jay.
— Dupa, a nie koniec! — krzyknął Świstak. — Tam, gdzie Złodzieje, nie ma końca!
Rozległ się szum, gdy młodsi uczestnicy wesela nie chcieli pogodzić się z końcem imprezy. Kizzy wyciągnęła za fraki pijanego Czarnego zza krzesła, gdzie popijał razem z Jayem, który wrzasnął głośno: zostawcie Titanica!
— Idź po swojego laptopa to puścimy przez niego muzykę — zarządziła.
Czarny, modląc się o to, żeby nie rozszczepić się po pijaku, pojawił się w swoim domu, z którego zabrał nie tylko laptopa, ale także wieżę.
— Juhuł! — uradował się Mięta, gdy zobaczył, co zabrał ze sobą. — Ale będzie rozpierducha.
— Będzie, jeśli ogarniesz wszystkie kabelki.
— Machnij różdżką i już.
— Nie! — krzyknął natychmiast Kevin. — Ja nie będę tego naprawiał — ostrzegł, a widząc pytające spojrzenia, dodał: — Próbowaliśmy tak to podłączyć i było tylko sru. Wszystko szlag trafił i musieliśmy reparować.
— Co to jest? — spytała Dora, patrząc na laptopa.
— Nie jesteś na bieżąco z mugolskimi wynalazkami, hę? — spytał Will.
— No nie bardzo.
Tak jak potrafili, wytłumaczyli kobiecie, co to jest laptop, do czego służy i po co on Harry’emu. Żeby zrozumiała, wytłumaczyli też pojęcia Internet i komputer. Jednocześnie przekładali wszystkie kabelki na swoje miejsca i podłączali tam, gdzie powinny być. Kizzy jak zawsze musiała wtrącić swoje trzy grosze i obowiązkowo wybrała piosenkę, kiedy wszystko, tak im się wydawało, było na miejscu. Wcisnęli play, ale nic się nie stało.
— Źle podłączone — podsumował Harry, a Złodzieje, którzy wzięli się za robotę, jęknęli zgodnie, zanurzając się w kablach.
Czarny natomiast uśmiechnął się głupio, chwytając końcówkę kabla niepodłączoną do laptopa. Machał nią, aby Złodzieje zwrócili uwagę na to, co trzyma, ale ci byli zbyt pochłonięci pracą. Kizzy zaśmiała się cicho, widząc ich tak skupionych.
— No wszystko jest dobrze — rzekł w końcu oburzony Max.
— Tam jest dobrze — powiedział Harry. — Ale powiedz mi jedno: jak może lecieć muzyka z laptopa przez wieżę, skoro oba sprzęty nie są podłączone?
Złodzieje spojrzeli w końcu na to, co trzymał w ręku i zaśmiali się sami z siebie. Po podłączeniu nadal nic nie działało. Złodzieje Serc zrobili minę cierpiętników, a Harry chwycił się za głowę, dostrzegając, że wieża w ogóle się nie zaświeciła. Zrozpaczony zamknął oczy i położył się na stole.
— Czy wy w ogóle podłączyliście wieżę do prądu? — Cisza. — Przez zamknięte oczy widzę wasze skretyniałe spojrzenia przechodzące od jednego do drugiego. — Wszyscy zaśmiali się, gdyż miał całkowitą rację.
Muzyka zaczęła grać, gdy tylko podłączyli wtyczkę do kontaktu.
— Czyli ma się rozumieć, że zmieniamy klimat na bardziej młodzieżowy — stwierdziła Amy, kiedy usłyszała klubową muzykę.
— Całkowicie młodzieżowy? — zapytał Max, patrząc na coraz większy uśmiech Harry’ego, który nie wróżył nic dobrego.
— Niech będzie — odpowiedziała kobieta po chwili namysłu.
— No to świetnie — podsumował jej chrześniak.
— To był błąd — wyszczerzył się Kevin, kiedy Harry sięgnął po guzik głośność. Kilku starszych przełknęło ślinę. — Wielki błąd — zaśmiał się. — Gdy ostatnio u niego byłem, muzykę miał tak rozpie*doloną, że cały dom aż podskakiwał — dodał, kiedy Harry go nie słyszał, bo Kizzy znowu się przymilała, aby włączył jej ulubioną piosenkę. — On jest piz*nięty.
— Dzięki — burknął Harry, gdyż domyślił się, o kim mówi.
— Spoko.
— Nie ma to jak wyrażać swoją opinię.
— Szczerość to podstawa, no nie? A poza tym coś o tym wiesz.
— Taa… Twoja opinia o nim była powalająca — zaśmiał się Cary.
Harry odchrząknął.
— Nieważne — mruknął.
— Jak to nieważne? — oburzył się Świstak. — Ja to sobie zapamiętam do końca życia. Nie każdy prosto z mostu mi powie, że jestem… — Czarny szybko zrobił jeszcze głośniej, aby muzyka zagłuszyła jego słowa, a on mówił i mówił, aż wreszcie zamknął usta, więc w końcu ściszył. — Dobrze, że mnie zagłuszyłeś, bo nie chciałem, żeby ktokolwiek dowiedział się o mnie prawdy.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem na czele ze Świstakiem.
— No ja myślę, że nie zrobisz aż tak głośno, nie? — rzekł spokojnie Łapa.
Harry spojrzał na niego.
— Nie — odpowiedział, a on odetchnęli. — Będzie jeszcze głośniej. — Młodzież zaśmiała się, a tak zwana starość jęknęła przerażona. — No co? Na powietrzu dźwięk bardziej się rozchodzi.
Po chwili młodzież poszła tańczyć z butelkami Ognistej w dłoniach, a pozostali przyzwyczajali się do głośnych dźwięków.
— Nie te czasy — stwierdził Weiter, patrząc na bawiącą się ekipę.
Pokiwali głowami.
— No co jest, starsza młodzieży? — spytał Jay, siadając obok, by odpocząć wraz z Amandą. — Tak narzekacie na swój wiek, a teraz macie czas, by poczuć się młodszymi.
Zanim zdążyli odpowiedzieć, Alex i Susan zaciągnęli ich z powrotem na parkiet.
— Czy też macie wrażenie, że młodzi dobrze się bawią? — spytał Syriusz.
Potwierdzili to śmiechem.

Zmęczony Alex opadł na krzesło przed laptopem. Spojrzał na monitor i zaciekawił go jeden folder pod nazwą Płyta. Wszedł do środka pod zainteresowanymi spojrzeniami starszyzny.
— Buu! — Alex podskoczył gwałtownie, gdy Jay go wystraszył.
— Zabiję cię.
— Co robisz?
— Znalazłem ich nową płytę. — Zerknął na przyjaciela z iskrami Huncwota w oczach.
— Chcesz posłuchać? — wyszczerzył się.
— A ty nie?
— No ba!
— Zamordują nas na czele z Czarnym.
— Ale chociaż zdążymy przesłuchać jedną piosenkę — wyszczerzył się, siadając obok.
Spojrzeli na starszyznę, którą też to nęciło.
— Dawajcie. Muszę tego posłuchać — zadecydowała Natalie.
Wszyscy spojrzeli na monitor.
— Trzynaście piosenek. Która wydaje wam się najciekawsza i najbardziej godna śmierci? — rzekł Jay.
One Step Closer będzie najbardziej pasowała — parsknął Sean, ku ich rozbawieniu.
Włączyli i od razu przewinęli dalej. Złodzieje na początku nie zorientowali się, że to ich piosenka. Zaczął się refren, a oni stanęli w miejscach ze zmarszczonymi brwiami.
— Co to ma znaczyć? — spytał głupio Kevin. — Przecież to nasza pi…
Przerwał, a cała szóstka spojrzała w stronę laptopa.
— Aaaaa! Zabiję was! — wrzasnęli zgodnie i rzucili się w ich stronę.
Mięta i Świstak staranowali Alexa i Jaya, powalając ich na ziemię i dusząc, Czarny i Dragon jednocześnie zatrzasnęli laptopa, a w tym samym momencie Kubek i Elgi odłączyli wszystko od prądu.
— Nie żyjecie! — wrzeszczał Kevin, nie schodząc z Jaya. — I, cholera, mam zgodę wszystkich autorów płyty, że macie umierać w mękach i katuszach!
— Ale… my… chcieliśmy… tylko… posłuchać… — wydusił Alex.
— No właśnie!
— Fajna… jest… — stęknął Jay.
— Tak? — spytał Kevin, nagle łagodniejąc. Jay pokiwał szybko głową z nadzieją w oczach. — Wiem o tym!
— Hej, nie złośćcie się tak — rzuciła słodko Karen, widząc niezadowolenie reszty chłopaków.
— Gdyby to był ktoś inny, płyta już by wyciekła do Internetu — rzekł Will, a oni zrozumieli, dlaczego tak się wściekli.
— Teraz rozumiem, dlaczego nie chcieliście dopuścić nikogo do komputera — powiedział Alex, gdy Mięta z niego zszedł.
— Wytrzymajcie do premiery, bo inaczej skutki będą tragiczne — ostrzegła Kizzy, patrząc, jak Harry, tak na wszelki wypadek, usuwa folder z płytą.
Huncwoci westchnęli zawiedzeni, widząc, jak opróżnia kosz.

— No co jest, starsza młodzieży? — spytał Harry, siadając przy stole.
— A co ma być?
— Jak to co? Impreza!
— Gdzie my na taką imprezę… — powiedziała Ellen.
Harry wywrócił oczami.
— Normalnie? Chyba że wolicie nie starsza młodzieży, tylko stare rupiecie — zaśmiał się.
Brian przywalił mu w łeb. Czarny westchnął zrezygnowany, chwycił butelkę szampana i wrócił do tłumu. Przynajmniej tak pomyśleli. Chłopak wstrząsnął butelką i otworzył ją. Zawartość wystrzeliła prosto na nich.
— HARRY!
Młodzież zawyła z uciechy, a starość rzuciła się w stronę bruneta z zamiarem zamordowania. Nie wyczuli podstępu. Harry wpadł w tłum spiskowców, a oni za nim. Młodzi zamknęli im dostęp do wyjścia, a Czarny mrugnął do starości, co dało im do myślenia. Ale już młodzież złapała ich w swoje sidła.
— Wiecie, co z nimi robić!
Zawyli, co miało znaczyć, że wiedzą. Porwali ich w rytm tańca, śpiewając głośno.

— Starość, no! — jęknęła Kizzy. — Wyluzujcie się. Popijcie jeszcze trochę to może coś zadziała.
— Kości stare, nie ma co — zaśmiał się Steve.
— Wskocz na bar i im pokaż, co to luz — powiedział Kevin do Kizzy, a ona zachichotała.
— Czarny! — krzyknęła z łobuzerskimi iskierkami w oczach.
— Co?! — odkrzyknął z drugiego końca parkietu.
— A pamiętasz Amerykę?!
— No ba! — zaśmiał się. — Jak mógłbym zapomnieć.
— Słynny taniec Pottera i McPamant na barze — wyszczerzył się Dragon.
Kizzy zrobiła maślane oczka, patrząc na Czarnego.
— Ooo nie — roześmiał się.
— Czarny… Jest stół…
Poddał się jej namowom i, ku zdumieniu starości, wskoczyli na stół, wcześniej wszystko z niego ściągając. Tańczyli tam bardzo długo i w końcu zaczęli się obawiać, czy stół nie załamie się pod ciężarem ich skoków. Kiedy zaczął trzeszczeć, stwierdzili, że czas wielki już zejść. Harry opadł na krzesło przed laptopem, przyznając szczerze, że musi odpocząć, a Kizzy wróciła do tłumu. Zerknął w monitor. Na tapecie znajdował się jego wymarzony samochód: czarny nissan. Aż westchnął.
— Znowu złapałem cię na napalaniu się na autko — zaśmiał się Mięta, pojawiając się za nim.
— Jeszcze zobaczysz, że będzie mój.
— Po co ci samochód, skoro nawet nie poszedłeś na prawko?
— A i tu się zdziwisz. Poszedłem i miałem już egzamin.
Max wytrzeszczył oczy.
— Ludzie! — wrzasnął, ściszając muzykę. Spojrzeli na niego. — Nie uwierzycie, czego Czarny nam nie powiedział! Poszedł na prawo jazdy! — Z zaskoczeniem rozszerzyli oczy. — I miał już egzamin!
— Zdałeś? — spytał Sean.
Harry wyszczerzył się w odpowiedzi. Zawyli z uciechy.
— Masz samochód?
— Na oku — mruknął niechętnie.
— Jaki? — Mężczyźni rzucili się w jego stronę, by im pokazał, a kobiety westchnęły, widząc taki zapał.
Czarny odwrócił w ich stronę laptopa, a Weiter gwizdnął.
— Niezłe cacko.
— I trochę kosztuje.
— Kiedy zdawałeś?
— Wczoraj.
— I nic nie powiedziałeś?!
— Od razu usłyszałbym hasło: trzeba to opić!
Zaśmiali się, przyznając mu rację.
— Więc opijemy to teraz! — krzyknął Cary.
I tak zrobili.

Czarny wracał z parkietu z pijaną Ginny u boku. Sam nie był w lepszym stanie, ale w ogóle się tym nie przejmował. Poślizgnęli się na mokrej od szampana trawie i runęli na ziemię jak dłudzy. Wszyscy zaczęli się śmiać na czele z nimi. Doczołgali się do ściany sceny, by się o nią oprzeć. Patrzyli na tańczących, popijając Ognistą. Harry objął ją w pasie, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Nogi przewiesiła mu przez uda i oparła się o jego ramię.
— Jestem pijana — stwierdziła, czkając.
— Wiem — odpowiedział rozbawiony. — Ja też.
— Sprowadzasz mnie na złą drogę.
— Bzdury. Ja wca…
Zamknęła mu usta pocałunkiem. Przyciągnął ją bliżej siebie, natychmiast go pogłębiając. Jej gładkie dłonie trzymały go za twarz, a włosy lekko łaskotały.
Amy uśmiechnęła się szeroko znad ramienia Syriusza, gdy poleciała wolniejsza piosenka, a ona zauważyła Harry’ego i Ginny. Niepotrzebnie wątpiła w ich związek. Nie życzyła im źle, ale po miłości, która łączyła Czarnego z Marlą, nie wiedziała, czy chłopak będzie zdolny do kolejnego uczucia. Każdy ich ruch wobec siebie był oznaką miłości. Rozmawiała o tym nawet z Syriuszem i wywnioskowała, że ten ma podobne wątpliwości.
— Patrz — szepnęła i odwróciła ich tak, aby zamienili się miejscami. — Niepotrzebnie się martwiliśmy.
Syriusz uśmiechnął się lekko.
— Niepotrzebnie…
Chwilę później dotarł do nich wrzask Czarnego:
— Łapcio! Amy! Za was pijemy!
Syriusz uniósł kciuk do góry. Później były toasty za Remusa i Dorę, Kevina i Scarlet, Jaya i Amandę, Hermionę i Rona, Alexa i Susan.
— Za Kizzuchę i jej tajemniczego wielbiciela!
Kizzy potknęła się, a Bruce zerknął na nią niepewnie.
— Jaki wielbiciel?! Gadaj, co wiesz!
— Rozejrzyj się dookoła, moja droga — wyszczerzył się Czarny.
— Za miłość! — wrzasnęła Ginny, przekrzykując muzykę.
— Nie ma to jak romantyczne pijaństwo — zachichotała Dora.
— Za następny ślub! — kolejny toast Harry’ego.
— Czyli kogo? — rzucił rozbawiony George.
Czarny zastanowił się chwilę, a wszyscy dostrzegli, że już ledwo utrzymuje przytomność.
— Twojej siostry i mój, o.
Syriusz gwizdnął z rozbawieniem, a Amy zachichotała.
— Coś się szykuje? — powiedział ze śmiechem Ryan, choć wiedział, że jutro połowa gości nawet nie będzie pamiętać tego zdarzenia.

1 komentarz:

  1. Hej,
    no pięknie, impreza do białgo rana, nawet muzycy poszli wcześniej, Harry zrobił prawo jazdy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń