sobota, 17 października 2015

I. Rozdział 79 - "Kizuś?"

Brian świetnie sobie radził na stanowisku nauczyciela zaklęć. Był lubiany przez uczniów, podobnie jak Łapa, Lunatyk czy Tonks. Często zachowywał się jak uczeń, gdy Huncwoci robili sobie żarty, czym zdobył serca swoich wychowanków. Dodatkowo był dość przystojnym mężczyzną, więc niektóre dziewczyny ukradkiem do niego wzdychały.
Jay nadal był samotnym strzelcem, a reszcie chłopaków układało się w związkach znakomicie. Czarny często musiał użerać się ze swoimi fankami, które po porażce Romildy powróciły ze zdwojoną siłą.
Razem z zespołem nagrali już większość piosenek na płytę. Aktualnie ciężko pracowali nad nowym utworem, który miał wypromować ją w świecie czarodziejskim i mugolskim.
Życie w Hogwarcie płynęło powolnym tempem. Uczniowie zdający owutemy i sumy często przesiadywali nad książkami w bibliotece lub w pokojach wspólnych. Harry nie był wyjątkiem, chociaż widywano go w takiej sytuacji o wiele rzadziej. Hermiona goniła go do nauki, jednak gdy odpowiadał, że już wszystko umie, odpytywała go z zapałem. Musiała przyznać mu rację. Wszystko miał w małym palcu, więc musiała odpuszczać.
Właśnie pewnego takiego dnia postanowił wyciągnąć Marlę na spacer. Miał nadzieję, że Krukoni nie wykopią go na zbity pysk. Zapukał kołatką do drzwi, tak jak to robiła Marla, gdy ją odprowadzał.
— Dodaj ogień i siebie, a uzyskasz pożyteczne zaklęcie.
Czarny zmarszczył brwi i zastanowił się, o co chodzi w zagadce.
— Incendhomonum — odpowiedział.
— Gratuluję umysłu.
Drzwi otworzyły się i wszedł do środka. Niektórzy zdziwili się, widząc tutaj Harry'ego Pottera. Czarny wyszukał Marli wzrokiem. Siedziała razem z Ket i Amandą przy jednym ze stolików, a przed sobą miały kilka książek, męcząc się nad jakimś zadaniem. Przywitał się, wciskając pomiędzy Marlę a Ket.
— Harry? Co ty tu robisz? — zdziwiła się Amanda. 
— Siedzę? — Dziewczyna wywróciła oczami. — Chciałem wyciągnąć cię na spacer, ale widzę, że jesteś zajęta — dodał do Marli. — Z czego? — zapytał, zerkając na książki.
— Zaklęcia i obrona — skrzywiła się.
— Kompletnie nie wiemy, o co chodzi w tym zaklęciu, a w książce jest to tragicznie opisane — wymamrotała Ketherine.
— Harry — zaczęła przymilnie Marla.
— Jesteś starszy o dwa lata, więc... pewnie znasz ten urok — dodała Amanda z uśmiechem.
Czarny spojrzał na ich błagalne miny i westchnął.
— Jasne, o co chodzi?
— Gemino, czyli...
— ... kopia — dokończył.
— Mówiłam, że na pewno znasz — wyszczerzyła się Amanda.
— I co macie z nim zrobić?
— Nauczyć się je rzucać.
— Jesteście na poziomie dużych czy małych przedmiotów?
— Dopiero zaczęliśmy.
— Czyli małe.
Westchnął ciężko i zaczął mówić im o zaklęciu. Marla, Amanda i Ketherine słuchały z uwagą jego instrukcji, a później dokładnie obserwowały, jak kopiuje pierścionek Ket.
— Hej, Harry!
— O nie — jęknął cicho.
Przyczepiła się do niego jedna z fanek, która nawet nie zwróciła uwagi na to, że siedzi ze swoją dziewczyną. Czarny policzył w myślach do dziesięciu.
— Co słychać? — spytała, siadając blisko niego.
— A co widzisz?
Rozejrzała się.
— Przeszkadzam? — zapytała nerwowo.
Czarny wywrócił oczami.
— To chyba oczywiste — odpowiedziała Marla, niemal zabijając ją wzrokiem.
— To ja... idę. Cześć — rzuciła speszona i uciekła.
Czarny strzelił zeza, gdy usłyszał jak żali się swoim przyjaciółkom. Marla bez słowa wróciła do rzucania zaklęcia, wyglądając na wściekłą. Ścisnęła mocniej różdżkę i gwałtownie nią machnęła. Jej czubek zabłyszczał jasnymi iskrami. Jedna z książek leżących na stole wyleciała w powietrze i runęła z hukiem na podłogę. Czarny chwycił ją za dłoń, w której trzymała różdżkę i zrobił nią lekki obrót. Pojawiła się kopia igły.
— Bez nerwów — powiedział jej do ucha. — Ciebie kocham, a nie te lalki Barbie. — Uśmiechnęła się do niego lekko. — Ket, co ty robisz z tą różdżką? — spytał rozbawiony Harry, widząc poczynania brunetki.
Na ich prośbę nauczył je jeszcze zaklęć na większych przedmiotach.
— Jeszcze zadanie z obrony — westchnęła Ket. — Opisz dementora i zaklęcie przeciw niemu.
Można powiedzieć, że podyktował im całe zadanie, dzięki czemu Marla i Czarny znaleźli czas na spacer.

— Potter!
Harry natychmiast się obrócił i dostrzegł zmierzających w stronę jego i przyjaciół znajomych nauczycieli.
— Nie zabieraj mi roboty — jęknął Brian, a Czarny zaczął się śmiać.
— O co chodzi?
— Uczysz ludzi zaklęć po kątach.
— Co? — zdziwił się.
— Zaklęcie Kopii. Mówi ci to coś?
— A można jaśniej?
— Marla, Amanda i Ketherine. Uczyłeś je zaklęcia.
— No tak. Pomogłem im.
— Na małych rzeczach?
— Tak.
— To czemu umieją na dużych? — jęknął.
— Pojętne uczennice — zagwizdał Czarny.
— Miałem się pastwić nad uczniami, a ty mi to uniemożliwiasz!
— Ja im tylko powiedziałem to, co ty... tylko trochę więcej...
— No właśnie!
— Skoro jesteśmy przy tym temacie, to też mam coś do powiedzenia — wtrącił się Remus. — Przestań robić Marli zadania! — rzucił do Harry’ego.
— Nie no, a ty skąd wiesz? — jęknął.
— Jakbym czytał twoje wypracowanie. Słowo w słowo.
Czarny skrzywił się.
— Następnym razem muszę je inaczej dobierać — stwierdził i zaśmiał się, widząc minę Lunatyka.
— Zajmujesz się jej zadaniami, jakbyś nie miał swoich — zauważył Syriusz.
— Ze swoimi jestem na bieżąco.
— Serio? — spytał Łapa Hermiony, a ona kiwnęła głową. — Jak ty się z czasem wyrabiasz? GD, próby, quidditch, zadania, Marla, kawały, Zakon i ty jeszcze masz za mało?
— Zapomniałeś o szlabanach.
Parsknął śmiechem, gdy zobaczył minę Syriusza.
— Czarny! Natychmiastowa próba! — krzyknął Cary z daleka.
— Idę!
— A lekcje? — spytała Hermiona.
— Już zrobiłem! — odkrzyknął rozbawiony, pędząc w stronę Dragona.
— Czy mi się wydaje, czy Harry staje się kujonem? — jęknął zrozpaczony Syriusz.
— Ale on prawie w ogóle się nie uczy — powiedziała Hermiona.
Nauczyciele spojrzeli na nią zdziwieni.
— W ogóle?
— Rzadko kiedy zerknie do notatek, których notabene ma tyle, ile kot napłakał. Lekcje robi na bieżąco, a wypracowania pisze jednym ciągiem, jakby przepisywał z książki. Jeśli zadam mu jakieś pytanie, odpowiada tak, jakby to czytał.
— Mój chrześniak oszalał — stwierdził Łapa po chwili milczenia.

Z samego rana na tablicy ogłoszeń pojawiła się informacja o tym, żeby kolejnego dnia o czternastej w Wielkiej Sali stawili się wszyscy uczniowie, aby przywitać gości, którzy mieli pojawić się w szkole. Nikt nie wiedział, co jest grane, ale do uszu Czarnego dotarły plotki, że goście mają zostać w Hogwarcie przez dwa tygodnie.
Tak jak zarządziła dyrektorka, o ustalonej godzinie wszyscy uczniowie pojawili się w Wielkiej Sali. Harry trochę się zdziwił, gdy wraz z resztą Złodziei Serc został zaciągnięty na podium nauczycieli przez Natalie. Wreszcie Filch przybiegł z informacją, że goście są już na miejscu. W drzwiach sali pojawił się tłum młodych osób, a Czarny ze zdumieniem stwierdził, że rozpoznaje kilka twarzy.
— Gdzie jesteśmy? — rozległ się znajomy głos i na przód wepchnęła się dziewczyna o jasnobrązowych włosach i morskich tęczówkach.
Wytrzeszczyła oczy i otworzyła szeroko usta, gdy zobaczyła zdumionego jej widokiem Harry'ego. Po chwili dotarło do niej, co się dzieje i wrzasnęła szczęśliwa.
— Aaaaa! Czarny!
Rozradowana pobiegła w jego stronę.
— Kizuś? — nie dowierzał Harry.
Rzuciła mu się w ramiona, a po jej policzkach popłynęły łzy szczęścia. W następnej chwili cały zespół ściskał się ze wszystkimi, których poznali w Ameryce. Rozlegały się uradowane głosy. Zanim Kizzy odczepiła się od Czarnego, minęło kilka dobrych minut.
— Miałeś dostać po pysku za niepisanie! — Harry zaśmiał się. — Ale dzisiaj ci odpuszczę, bo za bardzo się cieszę.
— Czarny!
W następnej chwili rzucili się na niego Roger, Patric i Mia.
— Kto był taki zwariowany, żeby nas tutaj zaprosić? — zaśmiał się Roger.
— Przecież ta szkoła wyleci z hukiem! — dodał Patric.
Cała piątka wybuchnęła śmiechem.
— Jak się zapewne domyślacie — powiedziała w końcu McGonagall do Hogwartczyków — naszymi gośćmi są uczniowie, których nasz zespół poznał w Ameryce.
Siadając, dała im pełną swobodę czynów.
— Nie mogę uwierzyć — piszczała Kizzy, ponownie ściskając Czarnego.
— Dwa tygodnie męki — westchnął Harry, a ona zachichotała.

Kizzy szczerze nudziła się na zwiedzaniu zamku pod okiem dyrektorki i nauczyciela zaklęć. Patric ziewał, a Mia wisiała na ramieniu Rogera. Nagle usłyszała świst dochodzący z niedaleka, który z każdą chwilą zbliżał się coraz bardziej, więc zmarszczyła lekko brwi.
Nagle na korytarz wleciała petarda, która wybuchła, a iskry ułożyły się w zdania:

WITAMY W HOGWARCIE! GWARANTUJEMY DUŻO ŚMIECHU I ROZRYWKI! POZDROWIENIA OD... HUNCWOTÓW JUNIOR!!!

Napis rozprysnął się i wszystkich na moment oślepiło. Gdy światła przygasły, dostrzegli, że korytarz został urządzony w rażącym różu.
— Aaaaaa! Huncwoci! — wrzask Filcha zza rogu.
Na korytarz wbiegli Huncwoci w całym składzie. Ryczeli ze śmiechu, nie zatrzymując się. Patric i Roger pokazali im uniesione kciuki z wielkimi uśmiechami. Chłopcy zostawili za sobą tylko kurz.
— Ja już nie mam do nich siły — westchnęła McGonagall, gdy zza rogu wybiegł Filch w długiej koszuli nocnej i różowych kapciach.
Uczniowie śmiali się jak opętani.

— Co dzisiaj robimy? — spytał Harry, gdy kwadrans później spotkał się z Marlą.
— Może dzisiaj tylko sobie pochodzimy, co?
— Tak szczerze mówiąc, nawet dobrze się składa, bo mam chwilowy zastój myślowy i nie miałem już pomysłu, gdzie cię zabrać.
Zachichotała.
— Wybaczam. Już mnie zabrałeś do tylu miejsc w Hogwarcie, że zaczynam się zastanawiać, skąd ty ich tyle znasz.
Harry objął ją w pasie z uśmiechem. Przymknęła powieki, gdy poczuła jego usta na swoich. Przyciągnął ją jeszcze bardziej do siebie, kiedy odwzajemniła pocałunek. Zapomnieli, że stoją przed wejściem do pokoju wspólnego Krukonów. Opamiętali się dopiero, gdy usłyszeli, że drzwi się otwierają.
— Ee... Sorry — powiedziała Amanda, kiedy niemal na nich wpadła.
— Idź już, idź... — pogonił ją Harry, a Amanda i Marla zachichotały.
— Idę, idę...
Zniknęła za rogiem, nadal chichocząc. Czarny ponownie chciał pocałować Marlę, ale ta rzekła:
— Zaraz wyjdzie Ket.
Harry westchnął.
— Więc chodźmy stąd, bo mam ochotę cię wycałować, a tutaj nie ma ani chwili spokoju.
Wybuchnęła śmiechem, a później ujęła go za rękę. Ruszyli na poszukiwania jakiegoś ustronnego miejsca, jednak natknęli się na zwiedzających zamek gości. Harry chciał się szybko cofnąć, aby nie spotkać się z McGonagall, jednak było za późno.
— Potter, szlaban jutro o osiemnastej w gabinecie pana Filcha. Przekaż to pozostałym Huncwotom.
Harry skrzywił się, a Marla spojrzała na niego zdegustowana.
— Coś ty znowu zrobił?
— Nic.
Dziewczyna parsknęła szyderczo.
— Nie żeby coś, ale mnie nie przekonałeś.
Harry uśmiechnął się do niej przymilnie, a ona z westchnięciem pociągnęła go dalej.

Żaden ze Złodziei Serc nie pałał entuzjazmem, gdy nadszedł dzień nagrywania teledysku do piosenki. Natalie zdołała załatwić zgodę od dyrektorki, żeby został on nagrany w Hogwarcie. Po zebraniu się całej ekipy mającej brać udział w nagrywaniu teledysku, reżyser, Ross, oznajmił, jak miałoby wyglądać całe przedsięwzięcie. Stanęli pod znakiem zapytania, gdy powiedział, że będzie to miało okrojoną formę koncertu, a oni nie mieli widowni. Natalie sięgnęła po ostateczne środki i stwierdziła, że namówi dyrektorkę, żeby pozwoliła na udział uczniów. Kwadrans później wróciła z pozytywną wiadomością, więc odesłała Złodziei do swoich pokoi wspólnych, by ogłosili informację. Dragon został oddelegowany do pokoju gości.
Mięta i Czarny wkroczyli do pokoju wspólnego. Max chrząknął głośno, by uciszyć uczniów. Zero reakcji. Wskoczył na stół.
— Ludzie! — krzyknął.
Nic. Harry westchnął.
— LUDZIE! — wydarł się.
Jego mocny głos przebił się przez całą wrzawę, więc wszyscy ucichli. Gryfoni spojrzeli na niego, a on kiwnął na Maxa.
— Potrzebne są nam osoby, które chciałyby wystąpić w teledysku. Cicho! — dodał, gdy rozległ się szmer. — Potrzebujemy dziewczyn o czarnych włosach. Najlepiej długich. Szczupłe. Wymiary...
Harry zmarszczył brwi.
— Co ty pieprzysz? — jęknął. Mięta pokazał rządek białych zębów, a Czarny strzelił zeza. — Won mi z tego stołu, matole!
Ściągnął go z blatu siłą i sam na niego wszedł.
— Z tego co ten pajac mówił... Auu! Ty debilu! Zaraz walnę ci w piszczel z kopa, a nie z pięści! — Mięta uśmiechnął się głupio, a Gryfoni zachichotali. — Z tego co ten... dokończcie sobie sami... mówił — zaczął ponownie — pierwsze zdanie to prawda. Tylko pierwsze. Płeć, kolor włosów, oczu nie ma znaczenia. Wymiary też niepotrzebne — dodał, patrząc groźnie na Miętę. — Dawaj tę kartkę, bo nie słuchałem, co mówiła. — Max podał mu kartkę, którą zapisali, aby o niczym nie zapomnieć. — Osoby od czwartej klasy wzwyż. Koniecznie ubrani na czarno... Co to ma być? Pogrzeb nagrywamy? — zwrócił się do Mięty.
— Wiesz co? Mówcą to ty nie będziesz.
— Ubrani na czarno, bez żadnych kolorków i takich dupereli. Wymiary... Mięta! Musiałeś to dopisać?! — Wszyscy Gryfoni mieli z nich niezły ubaw. — Jeśli ktoś chce zrobić... wielką... karierę...
— ... stojąc jak słup... — zachichotał Max.
— ... ale zawsze, to zapraszam, żeby chociaż pośmiać się z kilku idiotów udających aktorów.
— O kim ty mówisz? — zdziwił się Mięta.
— O tobie między innymi.
— Aaa... No rzeczywiście.
— Chętni za pół godziny w sali wejściowej.
Wyszli, zostawiając rozbawionych Gryfonów.

W Wielkiej Sali specjalnie rzucono zaklęcie, aby działały mugolskie sprzęty, typu kamery i oświetlenie. Wszystko ustawiono na swoje miejsca. To jednak źle działało na Złodziei. Natalie dostawała szału, a reszta ekipy się z nich nabijała. No cóż... Nie codziennie Will udawał, że śpiewa sopranem, Bruce i Max próbowali powiedzieć alfabet od tyłu, Cary robił makijaż swojemu lustrzanemu odbiciu, a Harry i Kevin zamienili się instrumentami, na których grali.
— Czy wam odbiło? — jęczała Natalie. — Ugh! Czarny i Świstak! Idźcie lepiej po tancerki!
— Jasne!
Wygłupiając się, wyszli z Wielkiej Sali do sali wejściowej, gdzie wpadli na grupę uczniów i nauczycieli.
— Co się dzieje? — spytał Świstak.
— Jak to co? Przyszliśmy na nagranie!
— Już? — zdziwili się.
— Jakie już? Czekamy już kilka minut!
Czarny i Świstak spojrzeli na siebie i pobiegli w stronę klasy, gdzie czekały tancerki, krzycząc, aby jeszcze poczekali. Po chwili wracali szybkim tempem razem z tancerkami. Niektórzy chłopcy wlepili w nie spojrzenia, niemal się przy tym śliniąc, a dziewczyny spojrzały na nich zdegustowane. Tancerki były ubrane dosyć skąpo. Każda z nich miała na sobie obcisłe spodenki moro, bluzkę odsłaniającą opalone brzuchy i czarne buty za kolana. Czarny i Świstak wbiegli do Wielkiej Sali, krzycząc, że już wszyscy przyszli. Rozległ się harmider i bieganina. Otworzyli drzwi i wpuścili uczniów do środka. Kilku nauczycieli przyszło tu kontrolować bezpieczeństwo. Pomysłodawcą był Syriusz we własnej osobie, który przywlekł za sobą Remusa, Briana i Tonks.
Wielka Sala wyglądała całkiem inaczej. Była oświetlona lampami, a sklepienie i okna zostały całkowicie wyciemnione za pomocą zaklęcia. Na środku sali stała okrągła scena, a na niej trzy klatki oraz instrumenty.
Ross wszedł na scenę i uciszył rozgadanych uczniów. Reszta ekipy biegała z kąta w kąt, aby pomóc chłopakom w przygotowaniach oraz kontrolując ostatnie poprawki z oświetleniem i kamerami. Nauczyciele wycofali się pod ściany, aby nie dosięgała ich kamera, a Ross mówił uczniom, na czym ma polegać ich rola. Po chwili wszyscy rozstawili się wokół okrągłej sceny. Niedaleko słyszeli stękania Kevina, że ktoś nasypał mu do gęby ziemi, więc zerknęli tam, żeby sprawdzić, o co chodzi. Okazało się, że chłopcy i tancerki zostali ucharakteryzowani tak, że byli pobrudzeni smugami ziemi.
W końcu wszystko było zapięte na ostatni guzik, więc zespół wszedł na scenę. Kevin nadal wypluwał brud.
— Wszystko wiecie — rzekł Ross. — Najważniejsze to całkowity luz. Drętwy teledysk zniknie z anteny, zanim się pojawi.
Harry nie zdziwił się, kiedy zobaczył Huncwotów wraz ze swoimi dziewczynami i Ginny. Niedaleko dostrzegł również Marlę w towarzystwie Ket i Amandy. Kizzy wyglądała na podekscytowaną i pomachała do Czarnego, gdy ich spojrzenia się spotkały. Chłopcy ustawili się przy swoich instrumentach, a w tym czasie przygaszono trochę światła, skupiając je głównie na scenie. Po chwili włączono fragment piosenki, aby Złodzieje mogli wpaść w rytm. Dopiero kiedy taśma dotarła do pierwszej zwrotki i włączono kamerę, Harry zaczął śpiewać jednocześnie ze swoim głosem z podkładu muzycznego.

I've lied
To you
This is the last smile
That I'll fake for the sake of being with you
For sake of being with you
For sake of being with you
The sacrifice is never knowing


— Cięcie!
Ujęcie powtarzali jeszcze kilka razy, z różnych perspektyw i zbliżeń. Przy refrenie wprowadzono tancerki, które weszły do klatek, a chwilę później rury zaczęły lekko płonąć.

Why I stayed with you
Just push away
No matter what you see
You're still so blind to me
[Linkin Park – P5hng Me Axwy]


Przy ostatnim refrenie z sufitu chlusnęła woda jako imitacja deszczu, więc na sam koniec Złodzieje byli przemoczeni do suchej nitki.
— Świetnie — powiedział wreszcie Ross do chłopaków. — Poskładamy wszystko w jedną całość i niedługo zobaczycie efekt końcowy.
Czarny odebrał od charakteryzatorki ręcznik, by wytrzeć nim włosy i twarz. Reżyser podziękował uczniom za współpracę. Wszyscy zaczęli się rozchodzić, z podekscytowaniem mówiąc o nowej piosence Złodziei Serc.

1 komentarz:

  1. Witam,
    boskie, pojawiła się Kizuś, kiedy on ma czas na to wszystko.... choć chyba Syriusz nie powinien wspominać w tej wiązance o zakonie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń