Brian świetnie sobie radził na
stanowisku nauczyciela zaklęć. Był lubiany przez uczniów, podobnie jak Łapa,
Lunatyk czy Tonks. Często zachowywał się jak uczeń, gdy Huncwoci robili sobie
żarty, czym zdobył serca swoich wychowanków. Dodatkowo był dość przystojnym
mężczyzną, więc niektóre dziewczyny ukradkiem do niego wzdychały.
Jay nadal był samotnym strzelcem,
a reszcie chłopaków układało się w związkach znakomicie. Czarny często musiał
użerać się ze swoimi fankami, które po porażce Romildy powróciły ze zdwojoną
siłą.
Razem z zespołem nagrali już większość
piosenek na płytę. Aktualnie ciężko pracowali nad nowym utworem, który miał
wypromować ją w świecie czarodziejskim i mugolskim.
Życie w Hogwarcie płynęło
powolnym tempem. Uczniowie zdający owutemy i sumy często przesiadywali nad
książkami w bibliotece lub w pokojach wspólnych. Harry nie był wyjątkiem,
chociaż widywano go w takiej sytuacji o wiele rzadziej. Hermiona goniła go do
nauki, jednak gdy odpowiadał, że już wszystko umie, odpytywała go z zapałem.
Musiała przyznać mu rację. Wszystko miał w małym palcu, więc musiała
odpuszczać.
Właśnie pewnego takiego dnia
postanowił wyciągnąć Marlę na spacer. Miał nadzieję, że Krukoni nie wykopią go
na zbity pysk. Zapukał kołatką do drzwi, tak jak to robiła Marla, gdy ją
odprowadzał.
— Dodaj ogień i siebie, a
uzyskasz pożyteczne zaklęcie.
Czarny zmarszczył brwi i
zastanowił się, o co chodzi w zagadce.
— Incendhomonum —
odpowiedział.
— Gratuluję umysłu.
Drzwi otworzyły się i wszedł do
środka. Niektórzy zdziwili się, widząc tutaj Harry'ego Pottera. Czarny wyszukał
Marli wzrokiem. Siedziała razem z Ket i Amandą przy jednym ze stolików, a przed
sobą miały kilka książek, męcząc się nad jakimś zadaniem. Przywitał się,
wciskając pomiędzy Marlę a Ket.
— Harry? Co ty tu robisz? —
zdziwiła się Amanda.
— Siedzę? — Dziewczyna wywróciła
oczami. — Chciałem wyciągnąć cię na spacer, ale widzę, że jesteś zajęta — dodał
do Marli. — Z czego? — zapytał, zerkając na książki.
— Zaklęcia i obrona — skrzywiła
się.
— Kompletnie nie wiemy, o co chodzi
w tym zaklęciu, a w książce jest to tragicznie opisane — wymamrotała Ketherine.
— Harry — zaczęła przymilnie
Marla.
— Jesteś starszy o dwa lata,
więc... pewnie znasz ten urok — dodała Amanda z uśmiechem.
Czarny spojrzał na ich błagalne
miny i westchnął.
— Jasne, o co chodzi?
— Gemino, czyli...
— ... kopia — dokończył.
— Mówiłam, że na pewno znasz —
wyszczerzyła się Amanda.
— I co macie z nim zrobić?
— Nauczyć się je rzucać.
— Jesteście na poziomie dużych
czy małych przedmiotów?
— Dopiero zaczęliśmy.
— Czyli małe.
Westchnął ciężko i zaczął mówić
im o zaklęciu. Marla, Amanda i Ketherine słuchały z uwagą jego instrukcji, a
później dokładnie obserwowały, jak kopiuje pierścionek Ket.
— Hej, Harry!
— O nie — jęknął cicho.
Przyczepiła się do niego jedna z
fanek, która nawet nie zwróciła uwagi na to, że siedzi ze swoją dziewczyną.
Czarny policzył w myślach do dziesięciu.
— Co słychać? — spytała, siadając
blisko niego.
— A co widzisz?
Rozejrzała się.
— Przeszkadzam? — zapytała
nerwowo.
Czarny wywrócił oczami.
— To chyba oczywiste —
odpowiedziała Marla, niemal zabijając ją wzrokiem.
— To ja... idę. Cześć — rzuciła
speszona i uciekła.
Czarny strzelił zeza, gdy
usłyszał jak żali się swoim przyjaciółkom. Marla bez słowa wróciła do rzucania
zaklęcia, wyglądając na wściekłą. Ścisnęła mocniej różdżkę i gwałtownie nią
machnęła. Jej czubek zabłyszczał jasnymi iskrami. Jedna z książek leżących na
stole wyleciała w powietrze i runęła z hukiem na podłogę. Czarny chwycił ją za
dłoń, w której trzymała różdżkę i zrobił nią lekki obrót. Pojawiła się kopia
igły.
— Bez nerwów — powiedział jej do
ucha. — Ciebie kocham, a nie te lalki Barbie. — Uśmiechnęła się do niego lekko.
— Ket, co ty robisz z tą różdżką? — spytał rozbawiony Harry, widząc poczynania
brunetki.
Na ich prośbę nauczył je jeszcze
zaklęć na większych przedmiotach.
— Jeszcze zadanie z obrony —
westchnęła Ket. — Opisz dementora i
zaklęcie przeciw niemu.
Można powiedzieć, że podyktował
im całe zadanie, dzięki czemu Marla i Czarny znaleźli czas na spacer.
— Potter!
Harry natychmiast się obrócił i
dostrzegł zmierzających w stronę jego i przyjaciół znajomych nauczycieli.
— Nie zabieraj mi roboty — jęknął
Brian, a Czarny zaczął się śmiać.
— O co chodzi?
— Uczysz ludzi zaklęć po kątach.
— Co? — zdziwił się.
— Zaklęcie Kopii. Mówi ci to coś?
— A można jaśniej?
— Marla, Amanda i Ketherine.
Uczyłeś je zaklęcia.
— No tak. Pomogłem im.
— Na małych rzeczach?
— Tak.
— To czemu umieją na dużych? —
jęknął.
— Pojętne uczennice — zagwizdał
Czarny.
— Miałem się pastwić nad
uczniami, a ty mi to uniemożliwiasz!
— Ja im tylko powiedziałem to, co
ty... tylko trochę więcej...
— No właśnie!
— Skoro jesteśmy przy tym
temacie, to też mam coś do powiedzenia — wtrącił się Remus. — Przestań robić
Marli zadania! — rzucił do Harry’ego.
— Nie no, a ty skąd wiesz? —
jęknął.
— Jakbym czytał twoje wypracowanie.
Słowo w słowo.
Czarny skrzywił się.
— Następnym razem muszę je inaczej
dobierać — stwierdził i zaśmiał się, widząc minę Lunatyka.
— Zajmujesz się jej zadaniami,
jakbyś nie miał swoich — zauważył Syriusz.
— Ze swoimi jestem na bieżąco.
— Serio? — spytał Łapa Hermiony,
a ona kiwnęła głową. — Jak ty się z czasem wyrabiasz? GD, próby, quidditch,
zadania, Marla, kawały, Zakon i ty jeszcze masz za mało?
— Zapomniałeś o szlabanach.
Parsknął śmiechem, gdy zobaczył
minę Syriusza.
— Czarny! Natychmiastowa próba! —
krzyknął Cary z daleka.
— Idę!
— A lekcje? — spytała Hermiona.
— Już zrobiłem! — odkrzyknął rozbawiony,
pędząc w stronę Dragona.
— Czy mi się wydaje, czy Harry
staje się kujonem? — jęknął zrozpaczony Syriusz.
— Ale on prawie w ogóle się nie
uczy — powiedziała Hermiona.
Nauczyciele spojrzeli na nią
zdziwieni.
— W ogóle?
— Rzadko kiedy zerknie do
notatek, których notabene ma tyle, ile kot napłakał. Lekcje robi na bieżąco, a
wypracowania pisze jednym ciągiem, jakby przepisywał z książki. Jeśli zadam mu
jakieś pytanie, odpowiada tak, jakby to czytał.
— Mój chrześniak oszalał —
stwierdził Łapa po chwili milczenia.
Z samego rana na tablicy ogłoszeń
pojawiła się informacja o tym, żeby kolejnego dnia o czternastej w Wielkiej
Sali stawili się wszyscy uczniowie, aby przywitać gości, którzy mieli pojawić
się w szkole. Nikt nie wiedział, co jest grane, ale do uszu Czarnego dotarły
plotki, że goście mają zostać w Hogwarcie przez dwa tygodnie.
Tak jak zarządziła dyrektorka, o
ustalonej godzinie wszyscy uczniowie pojawili się w Wielkiej Sali. Harry trochę
się zdziwił, gdy wraz z resztą Złodziei Serc został zaciągnięty na podium nauczycieli
przez Natalie. Wreszcie Filch przybiegł z informacją, że goście są już na
miejscu. W drzwiach sali pojawił się tłum młodych osób, a Czarny ze zdumieniem
stwierdził, że rozpoznaje kilka twarzy.
— Gdzie jesteśmy? — rozległ się znajomy
głos i na przód wepchnęła się dziewczyna o jasnobrązowych włosach i morskich
tęczówkach.
Wytrzeszczyła oczy i otworzyła
szeroko usta, gdy zobaczyła zdumionego jej widokiem Harry'ego. Po chwili
dotarło do niej, co się dzieje i wrzasnęła szczęśliwa.
— Aaaaa! Czarny!
Rozradowana pobiegła w jego
stronę.
— Kizuś? — nie dowierzał Harry.
Rzuciła mu się w ramiona, a po
jej policzkach popłynęły łzy szczęścia. W następnej chwili cały zespół ściskał
się ze wszystkimi, których poznali w Ameryce. Rozlegały się uradowane głosy. Zanim
Kizzy odczepiła się od Czarnego, minęło kilka dobrych minut.
— Miałeś dostać po pysku za
niepisanie! — Harry zaśmiał się. — Ale dzisiaj ci odpuszczę, bo za bardzo się
cieszę.
— Czarny!
W następnej chwili rzucili się na
niego Roger, Patric i Mia.
— Kto był taki zwariowany, żeby
nas tutaj zaprosić? — zaśmiał się Roger.
— Przecież ta szkoła wyleci z
hukiem! — dodał Patric.
Cała piątka wybuchnęła śmiechem.
— Jak się zapewne domyślacie —
powiedziała w końcu McGonagall do Hogwartczyków — naszymi gośćmi są uczniowie,
których nasz zespół poznał w Ameryce.
Siadając, dała im pełną swobodę
czynów.
— Nie mogę uwierzyć — piszczała
Kizzy, ponownie ściskając Czarnego.
— Dwa tygodnie męki — westchnął
Harry, a ona zachichotała.
Kizzy szczerze nudziła się na
zwiedzaniu zamku pod okiem dyrektorki i nauczyciela zaklęć. Patric ziewał, a
Mia wisiała na ramieniu Rogera. Nagle usłyszała świst dochodzący z niedaleka,
który z każdą chwilą zbliżał się coraz bardziej, więc zmarszczyła lekko brwi.
Nagle na korytarz wleciała
petarda, która wybuchła, a iskry ułożyły się w zdania:
WITAMY W HOGWARCIE!
GWARANTUJEMY DUŻO ŚMIECHU I ROZRYWKI! POZDROWIENIA OD... HUNCWOTÓW JUNIOR!!!
Napis rozprysnął się i wszystkich
na moment oślepiło. Gdy światła przygasły, dostrzegli, że korytarz został
urządzony w rażącym różu.
— Aaaaaa! Huncwoci! — wrzask
Filcha zza rogu.
Na korytarz wbiegli Huncwoci w
całym składzie. Ryczeli ze śmiechu, nie zatrzymując się. Patric i Roger
pokazali im uniesione kciuki z wielkimi uśmiechami. Chłopcy zostawili za sobą
tylko kurz.
— Ja już nie mam do nich siły —
westchnęła McGonagall, gdy zza rogu wybiegł Filch w długiej koszuli nocnej i
różowych kapciach.
Uczniowie śmiali się jak opętani.
— Co dzisiaj robimy? — spytał
Harry, gdy kwadrans później spotkał się z Marlą.
— Może dzisiaj tylko sobie
pochodzimy, co?
— Tak szczerze mówiąc, nawet
dobrze się składa, bo mam chwilowy zastój myślowy i nie miałem już pomysłu,
gdzie cię zabrać.
Zachichotała.
— Wybaczam. Już mnie zabrałeś do
tylu miejsc w Hogwarcie, że zaczynam się zastanawiać, skąd ty ich tyle znasz.
Harry objął ją w pasie z
uśmiechem. Przymknęła powieki, gdy poczuła jego usta na swoich. Przyciągnął ją
jeszcze bardziej do siebie, kiedy odwzajemniła pocałunek. Zapomnieli, że stoją
przed wejściem do pokoju wspólnego Krukonów. Opamiętali się dopiero, gdy
usłyszeli, że drzwi się otwierają.
— Ee... Sorry — powiedziała
Amanda, kiedy niemal na nich wpadła.
— Idź już, idź... — pogonił ją
Harry, a Amanda i Marla zachichotały.
— Idę, idę...
Zniknęła za rogiem, nadal chichocząc.
Czarny ponownie chciał pocałować Marlę, ale ta rzekła:
— Zaraz wyjdzie Ket.
Harry westchnął.
— Więc chodźmy stąd, bo mam
ochotę cię wycałować, a tutaj nie ma ani chwili spokoju.
Wybuchnęła śmiechem, a później ujęła
go za rękę. Ruszyli na poszukiwania jakiegoś ustronnego miejsca, jednak natknęli
się na zwiedzających zamek gości. Harry chciał się szybko cofnąć, aby nie
spotkać się z McGonagall, jednak było za późno.
— Potter, szlaban jutro o
osiemnastej w gabinecie pana Filcha. Przekaż to pozostałym Huncwotom.
Harry skrzywił się, a Marla spojrzała
na niego zdegustowana.
— Coś ty znowu zrobił?
— Nic.
Dziewczyna parsknęła szyderczo.
— Nie żeby coś, ale mnie nie
przekonałeś.
Harry uśmiechnął się do niej przymilnie,
a ona z westchnięciem pociągnęła go dalej.
Żaden ze Złodziei Serc nie pałał
entuzjazmem, gdy nadszedł dzień nagrywania teledysku do piosenki. Natalie
zdołała załatwić zgodę od dyrektorki, żeby został on nagrany w Hogwarcie. Po
zebraniu się całej ekipy mającej brać udział w nagrywaniu teledysku, reżyser,
Ross, oznajmił, jak miałoby wyglądać całe przedsięwzięcie. Stanęli pod znakiem
zapytania, gdy powiedział, że będzie to miało okrojoną formę koncertu, a oni
nie mieli widowni. Natalie sięgnęła po ostateczne środki i stwierdziła, że
namówi dyrektorkę, żeby pozwoliła na udział uczniów. Kwadrans później wróciła z
pozytywną wiadomością, więc odesłała Złodziei do swoich pokoi wspólnych, by
ogłosili informację. Dragon został oddelegowany do pokoju gości.
Mięta i Czarny wkroczyli do
pokoju wspólnego. Max chrząknął głośno, by uciszyć uczniów. Zero reakcji.
Wskoczył na stół.
— Ludzie! — krzyknął.
Nic. Harry westchnął.
— LUDZIE! — wydarł się.
Jego mocny głos przebił się przez
całą wrzawę, więc wszyscy ucichli. Gryfoni spojrzeli na niego, a on kiwnął na
Maxa.
— Potrzebne są nam osoby, które
chciałyby wystąpić w teledysku. Cicho! — dodał, gdy rozległ się szmer. —
Potrzebujemy dziewczyn o czarnych włosach. Najlepiej długich. Szczupłe.
Wymiary...
Harry zmarszczył brwi.
— Co ty pieprzysz? — jęknął. Mięta
pokazał rządek białych zębów, a Czarny strzelił zeza. — Won mi z tego stołu,
matole!
Ściągnął go z blatu siłą i sam na
niego wszedł.
— Z tego co ten pajac mówił...
Auu! Ty debilu! Zaraz walnę ci w piszczel z kopa, a nie z pięści! — Mięta
uśmiechnął się głupio, a Gryfoni zachichotali. — Z tego co ten... dokończcie
sobie sami... mówił — zaczął ponownie — pierwsze zdanie to prawda. Tylko pierwsze.
Płeć, kolor włosów, oczu nie ma znaczenia. Wymiary też niepotrzebne — dodał,
patrząc groźnie na Miętę. — Dawaj tę kartkę, bo nie słuchałem, co mówiła. — Max
podał mu kartkę, którą zapisali, aby o niczym nie zapomnieć. — Osoby od
czwartej klasy wzwyż. Koniecznie ubrani na czarno... Co to ma być? Pogrzeb
nagrywamy? — zwrócił się do Mięty.
— Wiesz co? Mówcą to ty nie
będziesz.
— Ubrani na czarno, bez żadnych
kolorków i takich dupereli. Wymiary... Mięta! Musiałeś to dopisać?! — Wszyscy
Gryfoni mieli z nich niezły ubaw. — Jeśli ktoś chce zrobić... wielką...
karierę...
— ... stojąc jak słup... —
zachichotał Max.
— ... ale zawsze, to zapraszam,
żeby chociaż pośmiać się z kilku idiotów udających aktorów.
— O kim ty mówisz? — zdziwił się
Mięta.
— O tobie między innymi.
— Aaa... No rzeczywiście.
— Chętni za pół godziny w sali
wejściowej.
Wyszli, zostawiając rozbawionych
Gryfonów.
W Wielkiej Sali specjalnie
rzucono zaklęcie, aby działały mugolskie sprzęty, typu kamery i oświetlenie.
Wszystko ustawiono na swoje miejsca. To jednak źle działało na Złodziei.
Natalie dostawała szału, a reszta ekipy się z nich nabijała. No cóż... Nie
codziennie Will udawał, że śpiewa sopranem, Bruce i Max próbowali powiedzieć alfabet
od tyłu, Cary robił makijaż swojemu lustrzanemu odbiciu, a Harry i Kevin
zamienili się instrumentami, na których grali.
— Czy wam odbiło? — jęczała
Natalie. — Ugh! Czarny i Świstak! Idźcie lepiej po tancerki!
— Jasne!
Wygłupiając się, wyszli z Wielkiej
Sali do sali wejściowej, gdzie wpadli na grupę uczniów i nauczycieli.
— Co się dzieje? — spytał
Świstak.
— Jak to co? Przyszliśmy na nagranie!
— Już? — zdziwili się.
— Jakie już? Czekamy już kilka
minut!
Czarny i Świstak spojrzeli na
siebie i pobiegli w stronę klasy, gdzie czekały tancerki, krzycząc, aby jeszcze
poczekali. Po chwili wracali szybkim tempem razem z tancerkami. Niektórzy
chłopcy wlepili w nie spojrzenia, niemal się przy tym śliniąc, a dziewczyny
spojrzały na nich zdegustowane. Tancerki były ubrane dosyć skąpo. Każda z nich
miała na sobie obcisłe spodenki moro, bluzkę odsłaniającą opalone brzuchy i
czarne buty za kolana. Czarny i Świstak wbiegli do Wielkiej Sali, krzycząc, że
już wszyscy przyszli. Rozległ się harmider i bieganina. Otworzyli drzwi i
wpuścili uczniów do środka. Kilku nauczycieli przyszło tu kontrolować bezpieczeństwo. Pomysłodawcą był Syriusz we własnej
osobie, który przywlekł za sobą Remusa, Briana i Tonks.
Wielka Sala wyglądała całkiem
inaczej. Była oświetlona lampami, a sklepienie i okna zostały całkowicie
wyciemnione za pomocą zaklęcia. Na środku sali stała okrągła scena, a na niej
trzy klatki oraz instrumenty.
Ross wszedł na scenę i uciszył
rozgadanych uczniów. Reszta ekipy biegała z kąta w kąt, aby pomóc chłopakom w przygotowaniach
oraz kontrolując ostatnie poprawki z oświetleniem i kamerami. Nauczyciele
wycofali się pod ściany, aby nie dosięgała ich kamera, a Ross mówił uczniom, na
czym ma polegać ich rola. Po chwili wszyscy rozstawili się wokół okrągłej
sceny. Niedaleko słyszeli stękania Kevina, że ktoś nasypał mu do gęby ziemi,
więc zerknęli tam, żeby sprawdzić, o co chodzi. Okazało się, że chłopcy i
tancerki zostali ucharakteryzowani tak, że byli pobrudzeni smugami ziemi.
W końcu wszystko było zapięte na
ostatni guzik, więc zespół wszedł na scenę. Kevin nadal wypluwał brud.
— Wszystko wiecie — rzekł Ross. —
Najważniejsze to całkowity luz. Drętwy teledysk zniknie z anteny, zanim się
pojawi.
Harry nie zdziwił się, kiedy
zobaczył Huncwotów wraz ze swoimi dziewczynami i Ginny. Niedaleko dostrzegł
również Marlę w towarzystwie Ket i Amandy. Kizzy wyglądała na podekscytowaną i
pomachała do Czarnego, gdy ich spojrzenia się spotkały. Chłopcy ustawili się
przy swoich instrumentach, a w tym czasie przygaszono trochę światła, skupiając
je głównie na scenie. Po chwili włączono fragment piosenki, aby Złodzieje mogli
wpaść w rytm. Dopiero kiedy taśma dotarła do pierwszej zwrotki i włączono
kamerę, Harry zaczął śpiewać jednocześnie ze swoim głosem z podkładu
muzycznego.
I've lied
To you
This is the last smile
That I'll fake for the sake of being with you
For sake of being with you
For sake of being with you
The sacrifice is never knowing
— Cięcie!
Ujęcie powtarzali jeszcze kilka
razy, z różnych perspektyw i zbliżeń. Przy refrenie wprowadzono tancerki, które
weszły do klatek, a chwilę później rury zaczęły lekko płonąć.
Why I stayed with you
Just push away
No matter what you see
You're still so blind to me
[Linkin Park – P5hng Me Axwy]
Przy ostatnim refrenie z sufitu
chlusnęła woda jako imitacja deszczu, więc na sam koniec Złodzieje byli
przemoczeni do suchej nitki.
— Świetnie — powiedział wreszcie
Ross do chłopaków. — Poskładamy wszystko w jedną całość i niedługo zobaczycie
efekt końcowy.
Czarny odebrał od
charakteryzatorki ręcznik, by wytrzeć nim włosy i twarz. Reżyser podziękował
uczniom za współpracę. Wszyscy zaczęli się rozchodzić, z podekscytowaniem
mówiąc o nowej piosence Złodziei Serc.
Witam,
OdpowiedzUsuńboskie, pojawiła się Kizuś, kiedy on ma czas na to wszystko.... choć chyba Syriusz nie powinien wspominać w tej wiązance o zakonie...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia