Wieczór nadszedł wyjątkowo
szybko, a wraz z nim zespoły musiały wrócić do swoich szkół. Gdy nadszedł ten
moment, Kizzy popłakała się, trzymając Czarnego w mocnych objęciach.
— Nie zostawiaj mnie — jęczała
przez łzy w jego klatkę piersiową.
Pożegnał się ze wszystkimi, lecz
tylko ona nie chciała go puścić. Chłopcy z zespołu i Natalie czekali tylko na
niego, rzucając im lekko rozbawione spojrzenia.
— Zostaw ich i jedź ze mną —
wystawiła oskarżycielsko palec w stronę wygranego zespołu.
W tym momencie wyglądała jak mała
dziewczynka, która nie chce iść do przedszkola. Harry ledwo powstrzymał śmiech.
— Kizzy, dalej — poganiały ją
dziewczyny z jej zespołu.
— Ale ja nie chcę — jęknęła
i wybuchnęła płaczem.
— Kizzy... — Harry przytulił ją.
Jęczała i płakała dobre kilka
minut. W końcu została odciągnięta siłą i dziewczyny z Arabii zniknęły poprzez
świstoklik. Czarny podszedł do Złodziei Serc, a Natalie wystawiła pasek w jego
stronę, by chwycił jeden koniec. Wylądowali niedaleko lotniska w Los Angeles,
by samolotem wrócić do Anglii. Z lotniska w Londynie teleportowali się do
Hogsmeade i razem ruszyli do Hogwartu. Strefa czasowa kompletnie wybiła ich z
normalnego rytmu dnia, a długa podróż samolotem dodatkowo ich wymęczyła, więc z
ulgą przyjęli to, że jest tutaj wieczór i zaraz pójdą spać. Natalie przepuściła
ich przez bariery ochronne Hogwartu i wkroczyli do szkoły, gdzie uczniowie
wychodzili z kolacji.
— SĄĄĄĄĄĄ! — wydarł się ktoś, a
później ogłuszyły ich wiwaty i zostali otoczeni przez uczniów, którzy chcieli
im pogratulować.
Mimo zmęczenia nie mogli
powstrzymać uśmiechów cisnących się na usta. Z Wielkiej Sali wysypało się
jeszcze więcej osób. Jay uwiesił się na plecach Czarnego, co spotkało się ze
śmiechami uczniów.
— Chcieliśmy robić zrzutę na
produkcję waszej płyty, ale nie musimy — wyszczerzył się chłopak, gdy Harry
wreszcie go z siebie zrzucił.
Złodzieje roześmiali się
szczerze. Później rozdzielili się do swoich pokoi wspólnych, by trochę
odetchnąć, a grupy domowników z chęcią ich odprowadziły pod same drzwi.
— Chodzi o nowe piosenki do
płyty. Nie możecie przecież zrobić plagiatu — rzekła Natalie, gdy następnego
dnia zebrali się w jej gabinecie. — Przyznam, że kiedyś z pewną osobą pisałam
teksty piosenek, które zalegają w szufladzie, więc może coś by się wam
spodobało.
Harry wiedział, że tą pewną osobą był on sam. Natalie kiedyś
przyszła do niego z tekstem swojej piosenki, ponieważ nie mogła ująć w słowa
tego, co chciała przekazać i od tego czasu często jej podpowiadał, a niektóre
piosenki były po części jego dziełami, o czym nikt nie wiedział, oprócz
Bezimiennych.
Wspólnie przyznali, że teksty są
świetne, więc postanowili użyć ich w swoich nagraniach. Kobieta dała każdemu z
nich kopię tekstu, który najbardziej przypadł im do gustu i odesłała słowami,
że w wolnym czasie mogą samodzielnie wymyślić jakąś linię melodyczną.
Wieczorem, siedząc samemu w
dormitorium, Harry chwycił gitarę i zaczął cicho pobrzękiwać, starając się
wymyślić coś, co mogłoby się nadać. Po chwili jednak jego myśli pobiegły w
całkiem inną stronę, a palce przygrywały jeden dźwięk. Kizzy dużo mu
uświadomiła swoimi słowami w trakcie imprezy po ogłoszeniu wyników i coraz
bardziej przekonywał się, że związek z Ginny nie ma już sensu. Za bardzo się od
siebie oddalili i chyba musieli dać sobie trochę przerwy, żeby zastanowić się,
czy jest jeszcze o co walczyć. Nawet ich wczorajsze powitanie było znacznie
chłodniejsze niż zwykle, a przecież nie widzieli się przez cały tydzień, więc
stęsknieni powinni się od siebie nie odrywać.
Westchnął głośno i porządnie
zabrał się za granie.
Kolejnego dnia musiał iść na
lekcje, więc powoli wracał do rzeczywistości, co było dość trudne. Jego myśli
non stop odlatywały w różnych kierunkach i nie mógł skupić się na słowach nauczycieli,
więc gdy został zaatakowany pytaniem przez Syriusza, nie miał pojęcia, o czym
on mówi.
— Co? — zapytał zdezorientowany.
— Jakie mogą być skutki źle przeprowadzonej
animagii? — powiedział, kręcąc głową z naganą.
Niektórzy stwierdzili, że pewnie nic
nie powie, gdy milczał ze zmarszczonymi brwiami. A tu psikus. Harry wciągnął
głęboko powietrze i wygłosił swój monolog w tempie błyskawicznym. Uczniowie nie
kryli zdziwienia.
— Wszyscy zrozumieli czy
powtórzyć wolniej? — spytał powoli na koniec.
Huncwoci zaczęli się śmiać, a
Łapa przyznał mu dziesięć punktów.
Razem z przyjaciółmi i Syriuszem
wychodził z sali, gdy...
— Potter!
— Zaczyna się — burknął i
odwrócił się do Filcha zmierzającego w jego stronę.
— BUU! — wrzasnęła zbroja.
— AAAA! Potter! Ściągnij zaklęcia
z tych zbroi! — zawył woźny.
— To jeszcze nikt ich nie
odczarował? — zdumiał się Harry.
— Nie — zaśmiał się Ron. — Nikt
nie wie jak. Nikt oprócz Remusa, ale na prośbę kilku osób nie ściągnął
zaklęć.
— A te osoby to...? — ciągnął Czarny.
Wzrok Huncwotów i Hermiony
spoczął na Syriuszu, który uśmiechnął się niewinnie.
— No co?
Harry parsknął śmiechem.
— Ściągaj to zaklęcie! — darł się
Filch.
— No dobra — mruknął Harry
zrezygnowany.
Huncwoci spojrzeli na niego z
niedowierzaniem, tak jak Łapa. Machnął różdżką i niepostrzeżenie zaczął się
cofać.
— Już — oznajmił Filchowi.
Woźny natychmiast przeszedł obok
zbroi.
— FILCH! TY ZBOCZEŃCU!
Uczniowie stojący na korytarzu
wybuchnęli śmiechem. Harry ledwo się powstrzymał.
— Ups... Chyba coś mi nie wyszło
— powiedział, a na jego ustach pojawił się wredny uśmieszek.
— ŚCIĄGAJ TO ZAKLĘCIE! — ryknął
woźny.
— Nie.
— ŚCIĄGAJ!
— Phi. Sam sobie ściągnij...
gacie — zaśmiał się Czarny.
Machnął ponownie różdżką, a
spodnie woźnego zjechały na dół, ukazując bokserki w kotki. Uczniowie zawyli z
uciechy. Harry prędko zwiał za róg.
— I tego najbardziej brakowało —
zachichotała Parvati.
Harry pojawił się z powrotem już
chwilę później.
— Tego mi nie odpuści —
stwierdził i chwycił torbę, którą zostawił przy klasie.
— Nawet na to nie licz —
zarechotał Łapa.
— FILCH! TY MASOCHISTO!
Rozległy się chichoty, a Czarny
wzruszył ramionami.
Siedzieli na obronie, gdy zjawiła
McGonagall. Porozmawiała chwilę z Remusem i już miała wychodzić, gdy sobie o
czymś przypomniała.
— Panie Potter, szlaban do końca
miesiąca w piątki i soboty o osiemnastej.
Harry jęknął rozpaczliwie.
— Aż tyle?
— Na tyle zasłużyłeś.
— A z kim?
— Z woźnym.
Jeszcze bardziej rozpaczliwy jęk
wydobył się z jego gardła. Dyrektorka wyszła.
— On mnie udusi. Zabije gołymi
rękoma już na pierwszym szlabanie. Będzie mnie męczył psychicznie i fizycznie.
Torturował tymi swoimi łańcuchami i innymi zabawkami. Powiesi mnie za ręce przy
suficie, tak jak kiedyś chciał to zrobić — szeptał rozpaczliwie.
Uczniowie i Remus spojrzeli na
niego rozbawieni.
— Coś ty zrobił? — spytał
Lunatyk.
Na twarzy Harry'ego nie było już
ani śladu przerażenia, ale typowa mina Huncwota. Ktoś go wyręczył i opowiedział
o sytuacji pod klasą transmutacji. Nawet Remus nie był w stanie powstrzymać
śmiechu.
Na obiedzie Harry poprosił Ginny,
żeby razem poszli nad jezioro. Pokiwała głową, nawet na niego nie patrząc.
Hermiona i Alex wymienili się spojrzeniami, czując wiszące w powietrzu
napięcie. Na błonia wyszli w milczeniu, nawet nie robiąc gestu, jakby chcieli
chwycić drugą osobę za rękę.
— Widzisz, co się ostatnio między
nami dzieje, prawda? — zaczął, a ona potwierdziła. — Ten wyjazd uświadomił mi
kilka rzeczy. — Westchnął. — Chyba musimy od siebie odpocząć.
— Też tak sądzę — odpowiedziała
cicho, patrząc pod nogi.
— Nie chciałbym jednak, żebyśmy
zachowywali się względem siebie jak para wrogów.
— Nawet nie potrafiłabym cię tak
traktować — powiedziała szczerze, wreszcie na niego patrząc. — Też chciałabym,
żebyśmy normalne ze sobą rozmawiali, bez żadnej urazy. Może za jakiś czas… coś
się znowu zmieni, ale teraz potrzebujemy odpoczynku, jeśli chodzi o nasz
związek. Może coś nam się odmieni, może znajdziemy sobie kogoś innego, ale
teraz nie możemy się ze sobą męczyć, bo to nie ma sensu.
— Chyba oboje się zmieniliśmy i
tutaj leży problem — dodał Harry, patrząc na jezioro.
Zapadła cisza.
— Jakie to głupie — szepnęła
Ginny. — I smutne.
— Nic na to nie poradzimy —
odpowiedział cicho. — Lepiej przerwać to teraz, zanim się znienawidzimy.
Kiwnęła głową, głośno wzdychając.
Wrócili do szkoły jako single, czując jednak ulgę.
— Wiesz, co to będzie, gdy ludzie
się dowiedzą? — zapytała nagle Ginny z lekkim rozbawieniem.
— Plotkom nie będzie końca —
odparł z uśmiechem.
Dosiedli się do przyjaciół,
którzy uważnie ich obserwowali.
— W porządku? — zapytał Alex z
podejrzliwością.
Harry i Ginny zerknęli na siebie.
— Zerwaliśmy — powiedzieli
równocześnie.
Rozległ się pisk jego fanki
przechodzącej akurat za nimi. Dziewczyna pognała do grupy swoich przyjaciółek z
dobrą wiadomością.
— Nie powiem, że się tego nie
spodziewaliśmy — powiedział Ron z niemrawą miną.
— Ja pie*dolę — stęknął Harry,
gdy informacja rozchodziła się po Wielkiej Sali z prędkością błyskawicy,
ponieważ jego fanklub przekazywał sobie najnowsze wiadomości.
Jay wysłał mu współczujące
spojrzenie, widząc rozentuzjazmowane fanki Czarnego. Harry stęknął jeszcze
rozpaczliwiej, gdy jedna z nich wbiła w niego wygłodniałe spojrzenie.
— Ginny — powiedział słabo. Upadł
przed nią na kolana i z miną cierpiętnika dodał: — Może jednak się nie
rozstaniemy, co?
Ginny uniosła brwi.
— Wyglądałeś na bardziej
zdecydowanego.
Podążyła za jego wzrokiem i
wybuchnęła śmiechem, widząc jego fanki. Pogłaskała go po głowie na pocieszenie.
— Podołasz — dodała.
— Czarny, idziesz na próbę? —
spytał Mięta.
— A mam wybór?
— Masz, ale to wybór między
życiem a śmiercią.
— Właśnie.
W drodze do drzwi dołączył do
nich Świstak.
— Doszły mnie słuchy, że jesteś
wolnym strzelcem.
— Już chyba cała szkoła wie,
chociaż jestem nim może od pół godziny — burknął, a Kevin zaśmiał się.
W następnej chwili jakaś
dziewczyna wbiła w Czarnego spojrzenie, pisnęła radośnie i uciekła. Mięta i
Świstak ryknęli śmiechem. Harry starał się robić dobrą minę do złej gry.
— Pieprzcie się — powiedział
niemrawo i niemal zaszlochał, gdy minęli grupę chichoczących fanek, które
gapiły się na niego jak zamurowane.
Czarny otworzył drzwi.
— Nieeeeeeee — jęknął żałośnie.
Naprzeciwko niego stał Filch. — Dlaczego ja mam takiego pecha? Z deszczu pod
rynnę.
— Idziemy, Potter! — warknął
Filch.
Kevin i Max spojrzeli
współczująco na Harry’ego, który z naburmuszoną miną poszedł za woźnym.
Dziesięć minut później wszedł
wściekły do dormitorium, wyrzucając z siebie potok obraźliwych epitetów. Kufer
otworzył kopniakiem.
— Bez nerwów — zachichotał Jay.
Harry prychnął i zaczął grzebać w
kufrze.
— Co się stało? — spytał Neville,
odrabiając zadanie z zielarstwa.
— Przez niego wpakowali mi
szlaban — mruknął.
— Za zbroje? Przecież już
dostałeś w piątki i soboty — zdziwił się Seamus.
— To było za straszenie woźnego.
Doszedł jeszcze wtorek za wyzwiska i środa za ściągnięcie mu spodni. —
Wyciągnął z kufra gitarę i ruszył do wyjścia. Zanim jednak wyszedł, usłyszeli
jeszcze jego słowa: — Zrobię mu takie piekło, że się nie pozbiera.
Huncwoci uśmiechnęli się
złowieszczo.
Czarny szedł przez korytarze
wściekły na wszystko z gitarą w ręce, gdy przed sobą zobaczył Panią Norris.
Uśmiechnął się jak diabeł, drapiąc się po brodzie. Nadszedł czas na rozpoczęcie
piekła Filcha. Wyciągnął różdżkę. Po chwili kotka miała na łapach bambosze,
ogon zamienił się w świński ogonek, na bokach miała różowy, lśniący napis SEXI
ŚWINKA. Próbowała miauknąć, ale z jej gardła wydobyło się świńskie
chrząknięcie. Ktoś za nim wybuchnął śmiechem. Odwrócił się i zobaczył Puchonkę
z jego fanklubu. Podszedł do niej z rozbrajającym uśmiechem, który prawie
zwalił ją z nóg.
— Mogę cię o coś prosić? — spytał,
a ona niemo pokiwała głową. — Jakby co, to mnie tutaj nie widziałaś, a to
zrobili Vincent Crabbe i Gregory Goyle ze Slytherinu, okay?
— Okay.
— Dzięki — powiedział, pocałował
ją w policzek i odszedł, mając nadzieję, że to jeszcze bardziej zmotywuje
dziewczynę do zrobienia tego, co chciał osiągnąć.
Dziewczyna przez chwilę stała w
oszołomieniu. Dotknęła policzka, w który Harry ją pocałował i wyszeptała do
siebie:
— Pocałował mnie.
Pobiegła z piskiem do pokoju
wspólnego Hufflepuffu, a Czarny zaśmiał się cicho. Wszedł do gabinetu Natalie i
zaczęli próbę.
— Mam ochotę odwalić jakiś niezły
numer — rzekł Harry do reszty Huncwotów, gdy siedzieli w dormitorium kilka dni
później.
— Co masz na myśli? — spytał
wolno Alex.
Czarny uśmiechnął się huncwocko.
— Zróbmy megadowcip Syriuszowi.
Plan był prosty: Czarny idzie na
pogaduszki do Łapy, po jakimś czasie pozostali wyciągają nauczyciela z gabinetu,
a Harry radzi sobie sam.
Wszystko szło zgodnie z planem. Czarny
siedział w gabinecie chrzestnego, rozmawiając o różnych bzdurach. Nagle ktoś
zapukał do drzwi, a Harry uśmiechnął się w duchu. Łapa otworzył drzwi.
— Syriusz, możesz nam pomóc? — usłyszał
głos Jaya. — Ron przykleił się do ściany i nie możemy go odczepić. Ktoś
posmarował mur Megaklejką od Weasleyów.
— No dobra. Zaraz wracam! —
krzyknął Łapa do Harry'ego.
— Okay! — Czarny uśmiechnął się
jak wariat.
Gdy tylko drzwi się zamknęły,
zerwał się z krzesła i pobiegł do łazienki. Znalazł szampon do włosów i wrzucił
do niego proszek na porost włosów od bliźniaków, a później rzucił zaklęcie
barwiące. Z białej konsystencji zrobił się lekki odcień czerwieni. Uśmiechnął
się z triumfem i wrócił do gabinetu. Usiadł akurat w chwili, gdy wrócił
Syriusz.
— Jakiś dowcipniś posmarował
klejem od Weasleyów ścianę — westchnął Łapa. — Chyba nie wpadliście na taki
pomysł, nie?
— My robimy dowcipy z klasą —
wyszczerzył się, skręcając się ze śmiechu z tego zdania.
Huncwoci szli na śniadanie z
wielkimi uśmiechami. Mieli nadzieję, że ich plan wypalił. Wyminęli jakąś
zakapturzoną postać. Na początku nie zwrócili na nią uwagi, ale...
— To on! — pisnął Harry, tłumiąc
śmiech.
— Chyba się udało — zarechotał
Alex i całą czwórką przybili sobie piątki.
Łapa coraz bardziej nasuwał na
głowę kaptur. Włosy rosły, a gdy je obcinał, robiły to jeszcze szybciej. Zabiję tego, kto to zrobił – myślał
rozpaczliwie.
— Co jest? — spytał Remus, gdy
tylko usiadł przy śniadaniu.
— Nic — burknął.
— Co ci tu takie czerwone
wystaje? — zdziwił się, wskazując na czubek jego głowy. Łapa machinalnie
naciągnął kaptur. Lunatyk był wyraźnie rozbawiony. — Jednak coś jest nie tak.
— Ktoś mi zaczarował szampon do
włosów — ustąpił.
— Masz czerwone włosy? — spytała głośno
Tonks.
— Cicho — syknął. — Mam — jęknął
cicho, naciągając kaptur jeszcze bardziej. — I rosną jak oszalałe.
Remus i Tonks zatkali usta dłońmi,
aby nie wybuchnąć śmiechem.
— To nie jest śmieszne — warknął
Syriusz zrozpaczony.
— Trzeba coś zrobić, żeby nie
mógł nałożyć kaptura — szepnął Harry do Huncwotów, widząc, że Łapa kryje się ze
swoimi włosami.
— To twój kawał, więc coś wymyśl
— wyszczerzył się do niego Alex.
Czarny podrapał się po brodzie.
— Mam. Ale ten kaptur najpierw
trzeba zdjąć. Polujemy na niego, gdy będzie wychodził z Wielkiej Sali.
W końcu doczekali się tego
momentu. Ruszyli za Lunatykiem, Tonks i Łapą.
— Hej! — krzyknął Harry za nimi,
gdy byli już w sali wejściowej. Zatrzymali się. — Co się chowasz pod tym
kapturem? — Harry udał zdziwienie, patrząc na Łapę.
Sięgnął do niego, żeby ściągnąć
kaptur, ale ten się odsunął.
— Moda na śmierciojada — burknął
Syriusz.
Harry uniósł brwi.
— Co ty tam ukrywasz?
— Nic.
— Nie wierzę ci.
Mocowali się przez chwilę, aż w
końcu kaptur sam opadł.
— O ja — wydusił tylko Harry i
zaczął się śmiać.
Niepostrzeżenie rzucił czar na
kaptur jego szaty. Łapa miał ognistoczerwone włosy sięgające do pasa. Próbował
szybko się zakryć, lecz kaptur nie chciał się unieść. Syriusz jęknął
zrozpaczony, gdy wyminęli ich rozbawieni uczniowie. Ludzi z Wielkiej Sali
wychodziło coraz więcej, a Łapa siłował się z kapturem. Mamrotał do siebie
przekleństwa na tego, kto to zrobił. Nie wiedział, że sprawca stoi tuż przed
nim.
— Cholera — jęknął. — Tego, kto
zaczarował ten szampon, zabiję osobiście i będę się na nim wyżywał do woli.
Czarny odruchowo cofnął się o
krok, co nie uszło uwadze Remusa. Spojrzał najpierw na Łapę, a później
Harry'ego i zaczął się śmiać.
— Co się śmiejesz? — warknął
Syriusz.
— Do twarzy ci. — Nie zamierzał
wkopać Czarnego.
— Ten ktoś musiał być wczoraj u
mnie — zastanowił się Black, a Harry przestał się śmiać.
— Wiecie... umówiłem się z...
taką jedną. Cześć! — rzekł i zaczął się wycofywać.
— Przecież wczoraj był u mnie
tylko... — Syriusz dopiero skojarzył fakty. — Harry!
Ale Czarny właśnie czmychnął za
róg, szczerząc się do niego złośliwie.
Chyba cała szkoła widziała już
nową fryzurę profesora Blacka. Chrześniak unikał swojego ojca chrzestnego jak
ognia. Jednak miał pecha, ponieważ jeszcze tego samego dnia musiał iść na
lekcję transmutacji. Zamienił się miejscem z Brucem, byle siedzieć jak najdalej
od Syriusza, czyli na końcu klasy. Łapa wyczytał listę obecności.
— Harry Potter — powiedział
złowieszczym głosem.
— Jestem. — Jego głos był trochę
piskliwy.
Łapa podniósł na niego morderczy wzrok.
Harry spojrzał w sufit, tłumiąc śmiech.
— Twarzowa fryzura — powiedziała
niepewnie jedna z uczennic.
Łapa wstał i podszedł do
chrześniaka, który rzucił się do ucieczki. Jedno zaklęcie i stanął jak
zamurowany. Syriusz posadził go na krześle i odczarował.
— Ściągnij ze mnie to zaklęcie —
syknął, niebezpiecznie się nad nim pochylając.
— A... ale... tego... no... —
zaczął się jąkać.
— Ściągnij albo pożałujesz, że ze
mną zadarłeś.
— Rób, co chcesz, ale nie ściągnę
— zaparł się Czarny.
— Wiesz, że jestem nauczycielem transmutacji
— zaznaczył — więc nieco się na tym znam.
Harry zawahał się, ale pokręcił
głową z miną cierpiętnika. Uczniowie non stop cicho się śmiali. Jay, Alex i Ron
szczerzyli się do Czarnego.
— Jak chcesz. — Łapa uśmiechnął
się niewinnie. — Zacznę od tego najłagodniejszego. Przez miesiąc szlaban z
Filchem. Szorowanie kibli...
— Nie rób mi tego. On mnie
nienawidzi — jęknął Harry.
— Mogę wymyślić coś lżejszego,
jeśli ustąpisz.
— Przeboleję — wydusił słabo.
— Minus...
— Hej! To nie wina domu tylko
porachunki rodzinne! — oburzył się, na co uczniowie parsknęli śmiechem.
— Racja — stwierdził Łapa w
zamyśleniu. — Przez miesiąc będziesz siedział w odosobnieniu na moich lekcjach.
— Że co? — zdziwił się.
— Zero rozmów i siedzisz przy
biurku. Jedno słowo, a dodatkowe godziny z Filchem. — Harry jęknął
rozpaczliwie. — Wiem, jak uwielbiasz gadać na lekcji. Hmm... A na to wszystko
dodam jeszcze coś. Dopóki nie ściągniesz ze mnie zaklęcia, ty będziesz wyglądał
tak. — Machnął różdżką w jego stronę. Uczniowie zaczęli wyć ze śmiechu, a Łapa
podał Harry'emu lustro. Czarny wrzasnął. — Tak samo zareagowałem dzisiaj rano.
Syriusz uśmiechnął się złośliwie.
Czarny miał niebieskie włosy jak bezchmurne niebo, a pasma skręcały się z mocne
loczki.
— O ja pierdzielę — jęczał. —
Tortury na rodzinie.
— Siadaj przy biurku.
Czarny z miną buntownika usiadł
przy meblu. Łapa zaczął lekcję. Harry postanowił jeszcze pouprzykrzać życie
Syriuszowi, dlatego co chwilę mu przerywał i zadawał bzdurne pytania typu:
— Dlaczego niebo jest niebieskie,
a nie ognistoczerwone?
Miało to swój podtekst: ich włosy.
— Nie wiem, Potter. Może dlatego,
że chmury ładniej na takim wyglądają — odpowiadał cierpliwie.
Uczniowie nie mogli przestać się
śmiać.
Czarny ustąpił po trzech dniach i
ściągnął zaklęcie z chrzestnego. Ten uczynił to samo i widząc jego żałosne
spojrzenie po szlabanie z Filchem, skrócił go do siedmiu dni, jednak nie miał
zamiaru zmniejszyć kary dotyczącej odosobnienia na lekcji transmutacji.
Witam,
OdpowiedzUsuńo tak pięknie, Flich to będzie miał piekło, kawał na Syriuszu boski, zerwali, a jego fanklub jest bardzo szczęśliwy...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia