Harry poznał wiele nowych osób w
trakcie pobytu w Stanach Zjednoczonych. Byli to zarówno uczniowie szkoły Pamen,
jaki i członkowie innych zespołów, z którymi porozumiewał się głównie na migi
albo dzięki osobie, która znała dwa języki. Dziewczyną, z którą Czarny
wymieniał się znudzonymi spojrzeniami na rozpoczęciu była Kizzy McPamant z
zespołu Blumen Girls. Złapał z nią tak dobry kontakt, że spędzał z nią
większość czasu. Kizzy mieszkała kiedyś w Anglii, dlatego znała język angielski
i mogli się bez problemu porozumiewać. Nauczyciele i organizatorzy byli bardzo
zadowoleni, widząc nawiązujące się znajomości nawet wśród rywali.
W czwartkowy poranek Harry
opuścił Kizzy, by udać się na próbę generalną przed koncertem. Wśród Złodziei
Serc panowało radosne podekscytowanie nadchodzącym koncertem. Gdy nadeszła
wyznaczona godzina, dali z siebie wszystko, a tłum szalał jak nigdy. Zagrali
również piosenkę And One, którą sami
stworzyli na potrzeby konkursu. Została ona przyjęta z entuzjazmem, a po
ostatniej piosence wiwaty i brawa były naprawdę długie i głośne.
W sobotę po śniadaniu Harry
krążył razem z Kizzy po błoniach, rozmawiając o bzdurach. Rozumiał się z nią
bez słów i było mu trochę przykro, gdy uświadomił sobie, że już niedługo ich
kontakt ograniczy się tylko do listów. Gdy tylko ktoś sugerował, że mają się ku
sobie, od razu temu przeczyli. Czarny traktował dziewczynę raczej jak Hermionę,
z którą mógł porozmawiać na każdy temat.
Dostrzegł, że nagle Kizzy
spochmurniała.
— Będziesz do mnie pisał, nie? —
spytała cicho.
— Jeszcze pytasz?
— Będę tęsknić...
— Ja też. Ale od czego jest
teleportacja.
— Tylko że za granicę trzeba mieć
pozwolenie, a poza tym ze szkoły nas nie wypuszczą. Jedź ze mną do Arabii —
jęknęła ze smutkiem.
— To ty jedź ze mną do Anglii.
Spojrzał na jej smutną twarz.
Morskie oczy były pełne smutku, a usta wygięte w grymasie żalu. Jasnobrązowe
włosy powiewały na lekkim wietrze. Przypomniał sobie, jak się poznali.
Błądził po szkole już lekko wkurzony. Karcił się za swoją głupotę, bo
nie wziął ze sobą mapy. Mimo że był już wtorek, nadal myliły mu się drogi do
najważniejszych pomieszczeń. Przeklął donośnie, gdy po raz piąty stanął w tym
samym miejscu, chociaż chodził całkiem innymi drogami. Korytarze były
opustoszałe, gdyż uczniowie byli na lekcjach, więc nawet nie mógł poprosić
nikogo o pomoc. Klął na szkołę, nie powstrzymując się i idąc dalej, gdy
usłyszał znajomy śmiech.
— Zgubiłeś się? — spytała znajoma dziewczyna z Sali Głównej.
— Mówisz po angielsku? — zdumiał się, bo wiedział, że jest z Arabii.
Pokiwała głową, a Czarny trzepnął się w czoło. Dziewczyna ponownie
zachichotała.
— Wybacz słownictwo — przeprosił.
— Zdarza się z nerwów — wyszczerzyła się. — Tak w ogóle, jestem Kizzy —przedstawiła
się. — Nie musisz się przedstawiać. Złodziei wszyscy już znają — zaśmiała się.
— A to czemu? — zdumiał się.
— Hmm… Jesteście charakterystyczni — uśmiechnęła się szeroko.
— Charakterystyczni? — zapytał niepewnie.
— Jakby ci to powiedzieć — zastanowiła się. — Wasze wygłupy są znane na
całą szkołę. Szczególnie, gdy zaczęliście się wczoraj kłócić z Miętą i ciskać w
siebie takimi tekstami, że wszyscy wyli ze śmiechu. Oczywiście wszyscy
wiedzieli, że sobie robicie jaja.
Harry roześmiał się, a rozmowa przeciągała się coraz bardziej. Mówili
bez skrupułów co myślą, czym zyskali swoją wzajemną sympatię.
— Nie zapomnij o mnie —
powiedziała cicho, wyrywając go z zamyślenia.
— Nie mógłbym zapomnieć.
Czarny objął ją ramieniem, a
dziewczyna uśmiechnęła się szczerze.
— Wiesz... Na początku wierzyłam
gazetom w te wszystkich bzdury, jakie o tobie wypisywali, ale gdy zaczęłam z
tobą gadać, zorientowałam się, że to wszystko nieprawda. Nie jesteś żadnym
samolubem, który musi być w centrum uwagi.
Harry uśmiechnął się do niej,
słysząc te słowa. Kizzy słynęła ze szczerości. Potrafiła być złośliwa i
irytująca, ale wystarczyło ją lepiej poznać, żeby się przekonać, że dla
przyjaciół zrobi wszystko.
W Sali Głównej zebrali się
wszyscy uczniowie szkoły, organizatorzy, sędziowie, nauczyciele i zespoły.
— Nadszedł czas ogłoszenia
wyników — rzekł ten sam mężczyzna, który rozpoczynał konkurs. — Wszyscy gracie
i śpiewacie doskonale, jednak musieliśmy wybrać tych najlepszych. Nawiązaliście
nowe znajomości oraz przyjaźnie i mam nadzieję, że wasze kontakty nie urwą się
po powrocie do swoich szkół. — Przemawiał jeszcze kilka minut, aż w końcu
przeszedł do sedna. — Teraz najważniejsza część. Wyniki. Trzecie miejsce. Brązowy
puchar dla szkoły oraz pięćset galeonów otrzymuje zespół... RIN!
Wybuchły głośne oklaski i wiwaty,
a członkowie zespołu odebrali nagrodę.
— Drugie miejsce. Srebrny medal i
tysiąc pięćset galeonów otrzymuje zespół... BLUMEN GIRLS!
Oklaski były jeszcze większe.
Harry uśmiechnął się do Kizzy, która wchodziła na scenę z uśmiechem, by odebrać
nagrodę.
— Pierwsze miejsce. — W powietrzu
czuć było napięcie. — Zespół urzekł nie tylko sędziów. Wspaniały głos
wokalisty, świetnie dogadująca się grupa. Na pewno dobrze wykorzystają to, co
im zaoferujemy. Złoty puchar dla szkoły, cztery tysiące galeonów, spotkanie z
zespołem i udział w ich koncercie oraz, co najważniejsze, możliwość nagrania płyty.
Pierwsze miejsce zespół...
Zamilkł. Wszyscy patrzyli na
niego wyczekująco. Mężczyzna uśmiechnął się szerzej i krzyknął:
— ZŁODZIEJE SERC!
Ryk tłumu był oszałamiający.
Zespół darł się razem z nimi, ściskając się z radością. Natalie rozpłakała się
jak dziecko. Harry widział, jak Kizzy podskakuje i wrzeszczy niepohamowanie z
wyszczerzem od ucha do ucha.
— Zapraszamy, chłopaki! —
krzyknął organizator, patrząc na nich z uśmiechem.
Weszli na scenę. Czarny miał
wrażenie, że zaraz zemdleje. Serce biło jak szalone, a oczy wypełniły się łzami
szczęścia. Organizator wręczył puchar Czarnemu. Ryk wzmocnił się, gdy uniósł go
do góry i podał innym członkom zespołu. Natalie wyściskała każdego z osobna,
równie szczęśliwa jak oni. Wybuchły fajerwerki, a później posypało się złotko.
Tłum wykrzykiwał nazwę zespołu, a oni nie mogli opanować radości.
Hogwartczycy zebrali się w
Wielkiej Sali, by usłyszeć wyniki rozgrywki. Na telebimie jeszcze był czarny
ekran, więc musieli poczekać, aż rozpocznie się transmisja. Nagle Jay
powiedział na całe pomieszczenie:
— Ej, mam pomysł. Jeśli jakimś
cudem nie wygrają, zrobimy w Hogwarcie zrzutę, żeby mogli nagrać płytę.
Niektórzy roześmiali się, inni
zaczęli go popierać, lecz wszyscy zamilkli, gdy telebim uaktywnił się. Facet
trochę się rozgadał, aż w końcu ogłosił trzecie i drugie miejsce. Wszyscy mieli
wlepione oczy w ekran, zachowując niemal kompletną ciszę. Organizator wymienił
nagrody i...
— Pierwsze miejsce zespół... ZŁODZIEJE
SERC!
I w ekranie, i w Hogwarcie
wybuchł ryk. Wszyscy zerwali się z krzeseł, głośno wrzeszcząc i klaszcząc.
Impreza rozpoczęła się po
zakończeniu transmisji. Harry był niemal pijany ze szczęścia. Ledwo pamiętał,
jak Kizzy wskoczyła na niego z wrzaskiem, gdy tylko zeszli ze sceny. Roger,
Patric i Mia dołączyli do niej, gdy tylko przepchnęli się przez szalejący tłum.
Na imprezie Czarny tańczył z
każdą dziewczyną, która tylko wyciągnęła go na parkiet. Większej połowy nigdy
nie widział na oczy, ale się tym nie przejmował. Wypił stanowczo za dużo,
jednak to też nie miało znaczenia. Trochę się zdziwił, że pozwolono dorosłym
uczniom pić alkohol, ale według Rogera zezwalano na to na większych imprezach
szkolnych.
W końcu usiadł zmęczony przy
stole, a przez myśl przeszło mu, jak bardzo się zmienił w ciągu minionego
półtora roku. Przed dwoma laty nigdy nie poprosiłby żadnej dziewczyny do tańca,
nie piłby alkoholu, nie tańczył na stole, nie śpiewał przed setkami ludzi. A
teraz? Wielki imprezowicz. Wiedział, że wszystko zaczęło się od szkolenia
Czarnych Feniksów, gdzie poznał Jaya i Alexa. To oni wciągnęli go w świat
imprez i dzięki nim się wyluzował. To życie i ta zmiana podobała mu się o wiele
bardziej, chociaż jeszcze częściej wpadał w kłopoty, ale dzięki temu poznał
wielu nowych ludzi. Bezimienni tylko pogłębili jego zmianę.
— Co tak siedzisz? — Z zamyślenia
wyrwała go Kizzy.
— Tak tylko myślę.
— O czym?
— O tym, jak się zmieniłem.
— Czyli?
— Wiesz... Kiedyś byłem całkiem
inny. — Kizzy spojrzała na niego pytająco.
— Kiedyś nawet nie tknąłbym alkoholu.
— Żartujesz? — zdumiała się.
— Nie — zaśmiał się szczerze.
— Przecież z ciebie jest największy
imprezowicz i alkoholik, a połowa dziewczyn ma ochotę zedrzeć z ciebie ubranie.
Czarny roześmiał się.
— Kiedyś w życiu byś o mnie tego
nie powiedziała.
— Kłamiesz. Muszę spytać o to Miętę.
— O co? — Max akurat znalazł się
obok nich.
— Jaki był kiedyś Czarny? — zapytała
Kizzy.
— Na pewno nie taki, jak teraz —
stwierdził szczerze z rozbawieniem.
— Pił alkohol?
— Chyba ograniczał się do piwa
kremowego.
— Lubił imprezy?
— Raczej za nimi nie przepadał.
— Ile miał dziewczyn przed Ginny?
— Yyy... Żadną?
— Jedną — poprawił go Czarny z
rozbawieniem.
Kizzy zrobiła minę niedowiarka.
— Nie żeby coś, ale po powrocie
do szkoły po roku przerwy wszyscy byli w szoku —powiedział Max. — Co wywołało
tak gwałtowną zmianę? — zaciekawił się, siadając obok dziewczyny.
— Raczej kto. Jay i Alex — odparł
Czarny z rozbawieniem. — Poznałem ich w maju i spędziłem z nimi trzy miesiące.
Jay zawsze był imprezowiczem, więc wymyślił imprezę zapoznawczą i od tego się
zaczęło. Balanga z alkoholem raz w tygodniu była obowiązkowa. Przez nich
bardziej się otworzyłem a później potoczyło się samo.
— A dziewczyny…? — zapytała
Kizzy.
— Jeszcze dwa lata temu zagadanie
do którejkolwiek byłoby niezłym wyczynem.
— Ty? Takie ciastko się
wstydziło?
Harry parsknął śmiechem w
szklankę, a Mięta spojrzał na niego z rozbawieniem.
— Z wyglądu też się zmienił —
stwierdził Max, w trakcie gdy Czarny się wycierał.
— Zdradziłeś Ginny? — spytała
znienacka Kizzy.
Mięta spojrzał na nią jak na
idiotkę. Tak wielka miłość i zdrada? Harry z kolei zamarł na moment, a on przeniósł
na niego zszokowany wzrok.
— Zdradziłeś? — wydukał Max.
— Głupia sytuacja — mruknął w
końcu Harry. — Po wszystkim chciałem sobie rozwalić łeb o ścianę.
— Chyba się z nią nie…?
— Nie, aż tak mnie nie poniosło,
ale już sam pocałunek uznaję za zdradę.
Chodził przygnębiony po szkole w ciągu nocy, bo nie mógł spać. W jego
myślach tłukły się słowa Ginny wypowiedziane podczas kłótni, które naprawdę
bolały. Coraz częściej zastanawiał się nad sensem ich związku. Nagle na kogoś
wpadł. Usłyszał pisk dziewczyny, ale zdołał ją złapać, zanim upadła na ziemię.
— Niezła czołówka — powiedziała, gdy stanęła pewnie na nogach.
Spojrzała na niego i natychmiast rozpoznała w nim słynnego Pottera.
— Gdzie to się chodzi po nocy? — zagadnął, a ona dostrzegł w jego
oczach przygnębienie.
— Mogłabym spytać o to samo.
Uśmiechnął się lekko.
— Marla? — spytał.
— Skąd mnie znasz? — zdziwiła się.
— Ktoś chyba kiedyś o tobie wspominał, a ładne dziewczyny się
zapamiętuje.
Marla roześmiała się lekko.
— Czy ty mnie podrywasz?
— Jakże bym śmiał.
Nagle usłyszeli przeciągłe miauknięcie, więc szybko przenieśli tam
spojrzenia. Kotka Filcha odwróciła się i chciała wrócić po swojego pana.
Chciała...
— O nie, moja droga. Nigdzie nie pójdziesz — mruknął Harry i chwycił ją
za skórkę na karku, a następnie wrzucił do pustej klasy i zamknął drzwi.
Czarny spojrzał z rozpaczą w sufit, gdy usłyszał kroki.
— Wiejemy — powiedział cicho do Marli.
— Lepiej się schowajmy, bo nie zdążymy — zaproponowała i wskoczyła do
schowka na miotły.
Było ciaśniej niż mogło się wydawać, bo dużo miejsca zajmowały jakieś
skrzynie. Czarny ledwo zdołał zamknąć za nimi drzwi. Marla chrząknęła,
dostrzegając, jak blisko siebie stoją.
— Filch ma w schowkach straszny syf — szepnęła, żeby woźny ich nie
usłyszał.
— Straszny — potwierdził lekko skrępowany.
Słyszeli, jak Filch mamrocze pod nosem obelgi, ale cały czas nie
opuszczał korytarza, więc nie mogli wyjść. Harry westchnął cierpiętniczo, a
jego myśli wróciły do Ginny.
— Skoro już musimy spędzić w tym niewygodnym miejscu trochę czasu to
może powiesz, co się stało? — zaproponowała cicho Marla. — Wszystko zostaje w
tym schowku.
Czarny uśmiechnął się słabo.
— Myślę, że już większość szkoły o tym plotkuje.
— Kłótnia z Ginny?
— Taa. A powód twoich spacerów po nocy?
— Kłótnia z Simonem.
— Chłopak?
Pokiwała głową. Przez chwilę stali w ciszy.
— Związki — mruknął Harry.
— Taa — wymamrotała.
Ich spojrzenia się spotkały. Nagle Czarny dostrzegł, że miotła zaczyna
się przewracać, więc prędko ją złapał, żeby nie zrobiła hałasu i nie ściągnęła
tutaj Filcha. Jednocześnie musiał jeszcze bardziej przybliżyć się do
dziewczyny.
— Prawie — wydusiła, czując na twarzy jego oddech.
Zanim którekolwiek z nich zorientowało się, co się dzieje, ich usta
spotkały się.
Mięta patrzył na niego z lekko
otwartymi ustami.
— Nieźle — wydukał.
— Zgodnie uznaliśmy, że nie było
sytuacji, ale co się stało to się nie odstanie.
— Powiesz Ginny?
— Chyba powinienem, ale to już
będzie gwóźdź do trumny, a sam nie wiem, czego chcę.
— Czarny? — zaczęła niepewnie
Kizzy.
— Hmm?
— Chyba jednak wiesz, ale nie
chcesz dopuścić do siebie tej myśli.
Zapadła chwila ciszy. Harry
patrzył w zamyśleniu na tańczący tłum.
— Co jak co, ale chyba cała
szkoła była przekonana, że skończycie jako małżeństwo z gromadką dzieci, a tu
takie rzeczy się dzieją — palnął Mięta, a Czarny uśmiechnął się słabo.
— Sam pewnie widziałeś, co się
ostatnio działo.
— Nie zaprzeczę.
— Rany, mamy taki powód do
świętowania, a smęcimy — powiedział nagle Harry. — Mięta, polej.
Max zaklaskał. Po chwili Czarny
widziany był na jednym ze stołów z Rogerem, Patrikiem i Mią.
Aleee genialne rozdziały! :D Stara wersja była super, ale poprawiona jest cudowna. :) Uwielbiam twój styl, dowcip i te charakterystyczne postacie, pełne emocji i realności :) Piszesz naprawdę świetnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tosia z Podniebne marzenie
PS. Jeej :D Ukochane koncertowe rozdziały :D :D
Witam,
OdpowiedzUsuńczyżby z Kizzi coś więcej się zapowiadało, wygrali, ciekawe jak wyszło mu swatanie, i tak byli już rozpoznawalni...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia