Harry, Jay, Alex i Hermiona siedzieli
przy stole Gryffindoru, zajadając obiad. McGonagall wezwała do siebie Ginny i
Rona, jednak nie wyglądała tak, jakby coś się stało. Rodzeństwo wpadło do
środka pod koniec posiłku z dobrą nowiną.
— Fleur urodziła — oznajmił Ron.
— Dali jej na imię Suzanne.
Rudzielec jak prawdziwy Weasley — wyszczerzyła się Ginny, na co wszyscy się
roześmiali.
Po raz kolejny pojawili się w
gabinecie Natalie na próbie zespołu. Tym razem kobieta powiedziała, że zaczną
od stworzenia setlisty z piosenek, które opanowali i jednej, której mieli się
dopiero nauczyć.
Czarny zerknął na chłopców,
którzy dyskutowali z zapałem o kolejności piosenek. Nie mógł uwierzyć, że tak
dobrze się ze sobą dogadywali. Zdarzały się kłótnie, jednak głównie chodziło o
dobro zespołu i naukę piosenek. Nawet Kevin, nazywany Świstakiem, wpasował się
do towarzystwa mimo tego, że był Ślizgonem. Harry nie pomylił się w jego ocenie
– chłopak był dość rozrywkowy i często rzucał śmiesznymi tekstami. Każdy z nich
zdobył ksywkę. Natalie zwracała się do Harry’ego per Czarny, więc chłopcy to
podłapali. Max został ochrzczony jako Mięta, gdy pewnego dnia oznajmił, że lubi
cukierki miętowe. Willa nazywano Kubkiem, a Bruce’a Elgim. W związku z tym, że
Cary często nosił koszulki z wizerunkami smoków, dostał przezwisko Dragon. Sama
Natalie powiedziała im, żeby mówili jej po imieniu, gdy są na osobności.
— Koncert już niedługo, więc pora
powoli zabrać się za szczegóły — rzekła w pewnym momencie nauczycielka. —
Dyrektorka chce zacząć koncert o dwudziestej. Zabiorę was wcześniej pod
pretekstem przygotowania sali, jako pomoc uczniowska. Gdy tylko nauczycie się
ostatniej piosenki, zrobimy próbę generalną w Wielkiej Sali.
— Zaczynam się denerwować —
mruknął Max.
— Nie ma się czym przejmować. Nie
spodziewałam się, że aż tak dobrze będziecie grali, więc na pewno się
spodobacie — pocieszyła ich nauczycielka.
— Ale ty nie musisz występować
przed całą szkołą — mruknął Czarny.
Natalie skwitowała to uśmiechem.
Wszyscy zaczęli popisywać się
kreatywnością, gdy przyszło do wymyślania nazwy zespołu. Padały tak dziwaczne
propozycje, że wszyscy niemal non stop się śmiali.
— Zdziczałe Druzgotki — palnął
Max z wyszczerzem.
— Coraz gorzej — jęknęła Natalie.
— Złodzieje Mózgów — rzucił Cary
z chichotem.
— Zlituj się.
— A może — zaczął Will z
uniesieniem — Złodzieje Serc.
Zapadła cisza. Kubek rozejrzał
się po nich z myślą, że palnął głupstwo, ale nagle wszyscy szeroko się uśmiechnęli.
— Genialne.
Do koncertu zostały trzy dni, a
im bliżej, tym bardziej zestresowani byli chłopcy z zespołu. Ich bliscy zaczęli
to dostrzegać, więc musieli wymyślać błahe wymówki. O umówionej godzinie
zjawili się w Wielkiej Sali, by zrobić próbę generalną. W pewnym momencie
McGonagall przyszła zobaczyć, jak im idzie. Dyrektorka stwierdziła, że
przydałyby się jakieś efekty specjalne, więc Czarny zaproponował, że spyta o to
bliźniaków Weasley. Spotkał się z nimi godzinę później. Bracia mieli się zjawić
w Hogwarcie kilka godzin przed koncertem, aby zamontować cały sprzęt.
Jeszcze tego samego dnia na
tablicach ogłoszeń pojawiła się informacja, że w sobotę o dwudziestej w
Wielkiej Sali odbędzie się koncert. Czarny niemal dostał palpitacji serca, gdy
podekscytowany Jay ich o tym powiadomił. Ponad ramieniem Rona wymienił
spojrzenie z pobladłym Maxem, gdy pokój wspólny niemal huczał na temat
koncertu. Po chwili uświadomił sobie, że zaczyna panikować, więc prędko skupił
się na spokojnym oddychaniu.
— Co się dzieje? —
Spostrzegawczość Hermiony czasami potrafiła uprzykrzyć życie.
— Już w porządku. Zrobiło mi się
słabo — mruknął.
— Może powinieneś iść do Pomfrey?
— zaniepokoiła się Ginny, ale pokręcił głową lekceważąco.
— Ostatnio wyglądasz na wiecznie zestresowanego
— stwierdził Alex.
— Za dużo mam na głowie.
Chłopak spojrzał na niego
przenikliwie, ale nie drążył tematu.
Obudził się z gulą w gardle. Była
bardzo wczesna godzina, ale on czuł się wyspany. Do występu zostało równe trzynaście
godzin. Wnętrzności skręcały mu się ze stresu. Nerwy przed meczem quidditcha
były niczym w porównaniu z tym. Stanął przed lustrem w łazience, dostrzegając,
że trzęsą mu się ręce.
— Będzie dobrze. Teksty znasz,
grać umiesz. Musi być dobrze. To tylko kolejna próba — powiedział do swojego
odbicia.
Wziął prysznic i ubrał się. Jego
współlokatorzy nadal spali, więc postanowił ich nie budzić. Wolał spędzić z
nimi jak najmniej czasu, żeby nie dostrzegli, że niedługo chyba zwymiotuje z
nerwów. Zszedł do pokoju wspólnego, gdzie zastał Maxa. Nie można było
stwierdzić, który był bardziej zdenerwowany. Razem poszli na śniadanie,
prawie się do siebie nie odzywając. W Wielkiej Sali było niewielu uczniów i
kilkoro nauczycieli. Harry i Max usiedli obok siebie, z niechęcią patrząc na
jedzenie. Mimo to nałożyli sobie na talerze.
Jakiś czas później dołączyli do
nich Huncwoci z dziewczynami, więc starali się opanować swoje nerwy. W pewnym
momencie do Czarnego i Mięty podeszła Natalie.
— Chłopaki, tak jak się
umawialiśmy, zostaniecie po obiedzie, okay?
— Okay — odpowiedzieli zgodnie.
— Moi grzeczni, najzdolniejsi
uczniowie — wyszczerzyła się.
— Lizuska — mruknął Harry, a Max
zaśmiał się lekko.
Natalie wytknęła mu język i
odeszła.
— Po co macie zostać? —
zainteresował się Jay.
— Mamy jej pomóc przygotować salę
— odpowiedział Harry, sięgając po dzbanek z sokiem dyniowym.
Nikogo to nie zdziwiło, skoro
Harry był dobrym znajomym Natalie, więc pokiwali głowami ze zrozumieniem. Czas
do obiadu zleciał wyjątkowo szybko. Czarny w pewnym momencie miał wrażenie, że
tym razem zwróci obiad, który wciskał w siebie na siłę. Zanim rozstał się z
przyjaciółmi, powiedział im, żeby zajęli miejsce przy barierkach.
Ze Złodziejami Serc spotkał się w
pomieszczeniu, w którym mieli przygotować się do występu. Wszyscy wyglądali
tak, jakby mieli dostać zawału albo zwymiotować. Czarny nie wątpił, że wygląda
podobnie. Żeby nie myśleć tyle o występie, zajęli się montowaniem sprzętu,
dzięki czemu trochę zleciał im czas. O ustalonej godzinie zjawili się
bliźniacy, którzy mieli przygotować efekty specjalne, a później zostać na
koncercie. Godzinę przed rozpoczęciem zespół zaczął się szykować. Z każdą
minutą serce Czarnego biło coraz szybciej. Włożył na siebie jeansy i wygodne
trampki. Natalie każdemu członkowi zespołu przekazała białą koszulkę z czarnym
motywem głowy człowieka w kominiarce. Z tyłu z kolei widoczna była nazwa
zespołu.
Gdy Harry doprowadzał swoje włosy
do ładu, słyszał nadchodzących do Wielkiej Sali ludzi. Miał wrażenie, że serce
bije mu w okolicy żołądka.
Ostatnie chwile skupienia,
ostatnie poprawki, ostatnie przypomnienia.
— Powodzenia — uśmiechnęła się Natalie
i wyszła z pomieszczenia.
Chłopcy wymienili ze sobą zbolałe
spojrzenia.
— Będzie dobrze — rzekł Harry
jako lider grupy i wyszedł na scenę jako pierwszy.
Pozostali ruszyli za nim. Od
publiczności odgradzała ich kotara jak w teatrze. Chwycili swoje instrumenty i
cały stres ich opuścił.
Ginny nie miała zamiaru stroić
się nie wiadomo jak, dlatego ubrała wygodne buty ze świadomością, że na
koncercie raczej nie będzie stać jak słup soli. Jay i Alex mieli na celu
dorwanie barierek, dlatego ich grupa pod Wielką Salą znalazła się jako jedna z
pierwszych. Ich cel został zrealizowany, więc znajdowali się metr od sceny, bo
na tyle pozwalały im barierki. Chwilę później dotarły do nich Jessica i Susan,
dlatego postarali się zachować przestrzeń jeszcze dla Czarnego. Korzystając z
tego, że jeszcze można było się łatwo przemieszczać, podeszli do nich Syriusz,
Remus i Tonks.
— Nie dziwi mnie, że stoicie
najbliżej sceny — stwierdziła Tonks z rozbawieniem.
— To zawsze było moim celem na
koncercie. Pominę to, że nawet nie wiem, kto wystąpi. Ważne, że są barierki —
oznajmił Jay z wyszczerzem.
— Gorzej, jak się okaże, że to
jakieś smęty albo opera. Wtedy mam zamiar się ewakuować — dorzucił Alex. — Tak
nawiasem mówiąc, Harry mógłby już przyjść, bo zbiera się coraz więcej ludzi,
więc może być ciężko z trzymaniem dla niego miejsca.
— Zgubił się? — zapytał Łapa.
— Miał pomagać w przygotowaniu
sali, więc stwierdził, że może się spóźnić.
— Pewnie jeszcze się nie wyrobili
— rzucił Remus.
— Ale tak szczerze mówiąc, to ja
go tutaj nie widziałem, a stoimy dobre pół godziny — zauważył Syriusz.
— Pewnie harują na zapleczu —
mruknął Lunatyk.
— A nie możecie iść i go zawołać?
— spytała Ginny.
— Coś ty! Zamknęli wejście na
cztery spusty i nikogo nie wpuszczają. Nie chcą zdradzić, kto wystąpi —
powiedziała Tonks.
— On pewnie wie kto — zauważył
Jay.
— Siemano, ludziska!
— Co wy tu robicie? — zdziwił się
Ron, widząc bliźniaków.
— Pomagaliśmy w przygotowywaniu
sali i pozwolili nam zostać — rzekł George.
— Harry był u nas jakieś trzy dni
temu i poprosił nas o pomoc w imieniu dyrektorki i tej nauczycielki muzyki —
uzupełnił Fred. — O, widzę, że trzymacie dla nas miejsca — wyszczerzył się i
bez pardonu przeskoczył przez barierki, zajmując miejsce.
George zrobił to samo. W sali
zebrały się już tłumy, więc nauczyciele postanowili się wycofać. Wybiła
dwudziesta, a na scenę weszła Natalie. Czarny nadal się nie pojawiał.
— Witam was, drodzy uczniowie,
nauczyciele i goście! — powiedziała do mikrofonu. — Myślę, że jesteście ciekawi,
kto dzisiaj wystąpi. Jest to nowo narodzony zespół rockowy. Na razie nieznany,
ale myślę, że niedługo to się zmieni. Chwilowo grają piosenki innego zespołu,
co, mam nadzieję, także się zmieni. Zafundują wam niesamowitą zabawę! Powitajmy
ich! Złodzieje Serc!
Chociaż nikt nie znał takowego
zespołu, każdy zaklaskał. Natalie zeszła ze sceny. Po chwili wszyscy zaczęli
się uspokajać. Światła pogasły, kotara rozsunęła się, a scenę zasłonił gęsty
dym. Zaczęły grać ciche dźwięki, rozjarzyły się lekkie światła z tyłu sceny,
ukazując sylwetki członków zespołu.
— Chwila... Oni grają Linkin Park
— szepnął Alex do Jaya, gdy minęła pierwsza minuta piosenki.
Wymienili spojrzenia. Obu wpadło
jedno do głowy, a układanka ułożyła się w całość. Wyszczerzyli się do siebie.
Już wiedzieli, kto znajduje się na scenie.
Melodia Session zakończyła się. Z ziemi wystrzeliły zimne ognie. Gdy
zniknęły, dymu już nie było, a na scenę padły światła. Ukazał się cały zespół.
Jay i Alex wymienili spojrzenia z wyszczerzami od ucha do ucha. Ginny,
Hermiona, Ron, Łapa, Tonks, Lunatyk i bliźniacy otworzyli usta ze zdumienia. W
oczach koloru Avady błysnęły ogniki, a na twarzy gościł lekki uśmiech. Harry
stał przy mikrofonie i najwidoczniej ujawnił przed nimi swoją tajemnicę.
Nie tylko Harry miał dziwną miną,
gdy słyszał zapowiedź Natalie. Wymienił spojrzenie z Brucem, który uniósł brew
w geście zdziwienia. Gdy ich uszy zalała burza oklasków, zupełnie zapomnieli o
jej słowach. Koncert rozpoczął się i już nie mogli się wycofać.
Sala była wypełniona po brzegi i
najwidoczniej niewielu uczniów postanowiło się nie pojawić. Harry natrafił
wzrokiem na przyjaciół, którzy, jak się spodziewał, dorwali się do barierek.
Tylko Jay i Alex nie wyglądali na zaskoczonych, co nie było dziwne. Zapewne
rozpoznali melodię Session i
połączyli wszystkie fakty. Nagle zorientował się, że stres zupełnie go opuścił.
W głowie miał tylko to, żeby śpiewać cały koncert i grać swoje partie na
gitarze. Reszta go nie obchodziła, bo robił to, co pokochał.
Zaczęli grać piosenkę With you. Cary śpiewał zwrotkę z lekkim
uśmiechem na ustach. Przyszła kolej na refren śpiewany przez Czarnego.
It's true the way I feel
Was promised by your face
The sound of your voice
Painted on my memories
Even if you're not with me
I'm with you
[Linkin Park – With you]
Ludzie szaleli. Po zakończeniu
piosenki wszyscy krzyczeli na całe gardła. Harry i Cary spojrzeli na siebie.
Czarny wiedział, że chłopak czuje to samo, co on. Widział to w jego oczach i w
uśmiechu. Ekscytację i radość.
— Mogliśmy się domyślić! — krzyknął
Jay do Alexa.
Ci, którzy wątpili w swoje uszy,
przestali to robić przy kolejnej piosence, gdy swoim głosem Harry skupił na
sobie niemal całą uwagę.
Why I never walked away
Why I played myself this way
Now I see you're testing me pushes me away
[Linkin Park – Pushing me away]
Gdy nadeszła piosenka pod
tytułem Figure.09, Syriuszowi
odbiło. Śpiewał refren razem ze swoim chrześniakiem, jednak starał się utrzymać
resztki przyzwoitości, dlatego robił to bezgłośnie i wykonywał coś w stylu
tańca.
— Łapa, jesteś nauczycielem —
zaśmiał się Remus, przytupując nogą i lekko bujając się do rytmu.
Tonks robiła to aż za mocno, a na
dodatek wykonywała ruchy rękoma. Cała trójka zaśmiała się z samych siebie.
— Drętwo tu — stwierdził Łapa,
patrząc na nauczycieli stojących jak drewno, co spotkało się z chichotami
uczniów stojących obok nich. — Nosi mnie, a chyba nauczycielowi nie wypada
zacząć podskakiwać i się drzeć.
— Twoja opinia jako nauczyciela i
tak już jest marna — zauważył Remus. — Poza tym nie masz szesnastu lat, a ja
nie będę ci robił sztucznego oddychania, jak ci pikawa wysiądzie.
— Nie jesteśmy aż tak starzy.
Przypominam, że mamy tyle samo lat. No nieeee — jęknął nagle rozpaczliwie. —
Mój chrześniak ma koncert i świruje na scenie, a ja mam stać jak słup soli? Idę
do młodzieży. Aktualnie mam gdzieś swoją opinię nauczyciela.
Mężczyzna zaczął przeciskać się
bliżej sceny.
— Hej, czekaj! — krzyknęła za nim
Tonks.
— Idę i koniec. Nie próbujcie
mnie zatrzymywać.
— Oszalałeś? — zdziwił się Remus.
— Idziemy z tobą.
We trójkę zaczęli iść gęsiego z
zamiarem dopadnięcia barierek. Kilkoro uczniów zaczęło im klaskać, więc Łapa z
wyszczerzem pokazał im uniesiony kciuk.
Harry niemal wybuchnął śmiechem,
widząc, jak trójka nauczycieli staje obok Huncwotów, bliźniaków i dziewczyn.
Wcześniej nie sądził, że tak bardzo się wyluzuje na scenie i będzie śpiewał z
taką swobodą. Pozostali członkowie zespołu najwidoczniej również nie mieli już
żadnych oporów przed występem. W następnej chwili dali z siebie wszystko.
You try to take the best of me
Go away!
You try to take the best of me
You try to take the best of me
Go away!
[Linkin Park – A place for me head]
Od instrumentów niemal leciały
iskry. Nie oszczędzali swoich sił, co było widać po ich spoconych twarzach.
Kevin uderzał w perkusję, momentami nawet na nią nie patrząc, jakby robił to od
kilku lat. Bruce zahaczał o struny równomiernie i spokojnie, w przeciwieństwie
do Maxa, który dawał z siebie całą energię, skacząc, śpiewając i wymachując
gitarą. Will kręcił coś rękoma, tworząc dźwięki nie z tej ziemi. Cary rapował i
śpiewał ze swobodą, jednocześnie grając na odpowiednich instrumentach. Harry natomiast
miotał się po scenie, podskakiwał razem z tłumem uczniów, niemal zdzierając
sobie gardło, uspokajając się tylko wtedy, gdy musiał zagrać swoje partie na
gitarze. Ich energia przeszła na całą widownię.
Harry spojrzał na tyły sali i dopiero
po chwili dotarło do niego, kogo dostrzegł. Bezimienni najwidoczniej
postanowili zobaczyć, jak sobie poradzi na koncercie. Nie zdziwił się, widząc,
że bawią się równie dobrze, jak uczniowie. Zapewne ochronili się zaklęciami,
dzięki którym mogli ich zobaczyć tylko inni Bezimienni.
Zaczęła się kolejna piosenka,
którą Alex od razu rozpoznał, dlatego wrzasnął do Jaya:
— Robimy pogo?!
— Koniecznie!
Trochę się wycofali. Rozgarnęli
ludzi, żeby zrobić sobie trochę miejsca i zaczęli podskakiwać, obijając się o
siebie. Jakiś chłopak krzyknął głośno i do nich dołączył. Po chwili w pogo
uczestniczyło kilku kolejnych uczniów. Znalazły się wśród nich nawet dwie
dziewczyny.
No, no more sorrow.
I've paid for your mistakes.
Your time is borrowed.
Your time has come to be replaced!
[Linkin Park – No more sorrow]
Na koniec piosenki Harry z
uśmiechem zasalutował w ich stronę. Jay i Alex na powrót dorwali się do
barierek.
— To było zaje*iste — stwierdził
Jay.
Piosenka What I've done zawładnęła sercami
uczniów, a fanki Czarnego niemal płakały z emocji.
What I’ve done
I’ll face myself
To cross out
What I’ve become
Erase myself
And let go of
What I’ve done
[Linkin Park – What I've done]
Syriusz co chwilę zadawał sobie
pytanie, gdzie Harry chował się z takim muzycznym talentem. Znał go już tyle
czasu, a słyszał go śpiewającego tylko pod wpływem alkoholu i nawet nie
pomyślał, że może mieć tak genialny głos.
Zaczęła grać bardzo znajoma nuta.
Bliźniacy i Ron zaczęli wrzeszczeć coś niezrozumiałego, gdy usłyszeli pierwsze
dźwięki Don't stay. Reszta
parsknęła śmiechem, gdy przypomnieli sobie incydent sprzed świąt. Teraz głos
Czarnego był o wiele czystszy, zapewne przez to, że nie był pijany.
— Przynajmniej nie grają na
miotłach! — stwierdził głośno Ron, na co wszyscy zaczęli się śmiać.
Uczniowie zorientowali się, że Lying from you była ostatnią piosenką,
gdy Kevin wstał zza perkusji, a Max i Bruce odłożyli gitary. Wszyscy zaczęli
wrzeszczeć co sił w płucach. Chłopcy stanęli na środku sceny, by się ukłonić. Wiwaty
i krzyki wzmogły się.
— ZŁODZIEJE! ZŁODZIEJE!
ZŁODZIEJE!
Panował niesamowity rozgardiasz.
Natalie niemal podskakiwała z radości i chyba cicho popiskiwała, lecz ciężko
było to usłyszeć wśród takiego ryku. Świstak powiedział coś do Czarnego, ale
ten odpowiedział mu tylko bezgłośnie, że nic nie słyszy, więc zaczęli się śmiać
ze szczęściem w oczach.
— BIIIIIIIIIIIIIS! — ryknął ktoś
na całe gardło, więc wszyscy do niego dołączyli. — BIS! BIS! BIS!
Chłopcy zaczęli wymieniać między
sobą spojrzenia, uśmiechając się od ucha do ucha. Wszyscy pokiwali głowami.
Harry zerknął na Natalie, która przywołała go do siebie. Podszedł na brzeg
sceny, co spotkało się z jeszcze większym rykiem, przez co Natalie musiała mu
wrzasnąć do ucha, żeby zagrali jeszcze dwie piosenki, które wskazała.
Informację przekazał pozostałym Złodziejom, więc każdy wrócił do swoich
instrumentów. Wrzask niemal ich ogłuszył. Zagrali energiczne nuty, czyli Forgotten i Papercut. Później kotara zasunęła się. Widownia na nowo zaczęła
skandować nazwę zespołu.
— Ku*wa, to była miazga —
powiedział Bruce z powagą na twarzy.
Zza kotary wpadła do nich
Natalie. Ściskając ich, krzyczała jednocześnie, że byli niesamowici. Wyglądała
tak, jakby zaraz miała się rozpłakać. Chłopcy z kolei wyglądali na kompletnie
oszołomionych tym, co się wydarzyło. Krzyki powoli cichły, gdy do wszystkich
dotarło, że jest już po koncercie. Po chwili zza kotar wynurzyło się kilka
osób. Ich najbliżsi.
— Jutro nie wypowiem ani słowa,
bo zdarłem sobie gardło — oznajmił na wstępie Jay.
— To było… — zaczął Alex, ale
spojrzał na Natalie.
— Zaje*iste — dokończyła ze
śmiechem.
— Nie wiem, jak wy, ale ja nie
wiem, co się dzieje — powiedział Czarny, a Złodzieje zaśmiali się i pokiwali
głowami.
— Miazga — powtarzał raz za razem
oszołomiony Bruce. — Miazga, po prostu miazga.
Na Kevinie uwiesiła się jego
dziewczyna, całując go w policzki i powtarzając, że mógł jej powiedzieć. Max
spojrzał na siebie.
— Ktoś mnie oblał kubłem wody?
Jestem mokry jak druzgotek. — Po chwili zastanowienia zapytał: — To się działo
naprawdę czy mi się śniło? Jeśli to sen to jest cholernie realny.
— Uszczypnąć was? — zapytała
Natalie, a po chwili krzyknęła i zaczęła ściskać ich jeszcze raz.
To sprawiło, że wszystko zaczęło
do nich docierać.
— Teraz mogę zrozumieć twoje
dziwne zachowanie w ciągu ostatnich dni — zaśmiała się Ginny, ściskając
Czarnego.
— Serio, stary, to było genialne
— powiedział z wyszczerzem Alex.
— Trzeba było być na scenie.
Genialne to mało powiedziane — odpowiedział ze śmiechem, a Łapa z uśmiechem
poczochrał go po głosach.
— Więc co? Koniec przygody z
muzyką — stwierdziła lekceważąco Natalie. — Cel zdobyty, koncert zagrany, więc
już nie będę was nękać.
Chłopcy zamilkli i zaczęli
wymieniać się spojrzeniami.
— Oszalałaś? — zapytał Cary
poważnie.
— Mniej więcej po pierwszej
piosence zrozumiałem, co chcę w życiu robić, a ty wyjeżdżasz z takim tekstem? —
dodał Max.
— Tak narzekaliście na próbach…
— Bo lubimy cię denerwować —
stwierdził Will.
— Więc nie chcecie rozpadu
zespołu? — zapytała i spojrzała na Bruce’a, który zerknął na pozostałych i
pokręcił głową.
Później przeniosła wzrok na
Willa, który również zaprzeczył. Odpowiedź pozostałych była taka sama. Natalie
uśmiechnęła się uszczęśliwiona.
— Chyba czas wam powiedzieć, jaki
tak naprawdę był cel tego koncertu — powiedziała, a oni wbili w nią spojrzenia.
— Nie mówiłam wam o tym, ale bierzecie udział w konkursie.
— Jakim znowu konkursie?
— Pod tytułem Magia Muzyki. Na sali jest kilku
sędziów, którzy oglądali wasz występ. Jesteście jednym z osiemnastu innych
zespołów biorących udział w tym konkursie. To rozgrywki między szkołami z
całego świata. Każdy zespół zagrał jeden koncert. Koncert w naszej szkole był
ostatni i sędziowie właśnie wybierają pięć najlepszych zespołów.
Zapadła cisza.
— I ty dopiero teraz nam o tym
mówisz?!
— Chciałam wam powiedzieć
wcześniej, ale widziałam, jak się denerwowaliście. Nie chciałam, żebyście grali
pod presją. Sami przed chwilą przyznaliście, że nie chcecie z tym kończyć, a ten
konkurs może wam otworzyć drogę — dodała szybko.
— Merlinie kochany, jesteś
szalona — stwierdził Dragon, a ona uśmiechnęła się lekko.
— Gdybyście chcieli wcześniej
zrezygnować, mogłam wycofać waszą kandydaturę, ale widziałam, że zaczyna wam
się to podobać.
— Naprawdę masz szczęście, że ten
koncert mnie zmiażdżył, bo już bym próbował cię zabić — stwierdził Mięta, a
nauczycielka wyszczerzyła się.
— Poczekajcie tutaj chwilę.
Sprawdzę, czy już mają wyniki.
Wyszła za kotarę.
— Teraz wiemy, dlaczego tak nam świeciła
oczami — podsumował Czarny, a wszyscy roześmiali się.
— Kiedy ćwiczyliście? Na lekcjach
pewnie nie graliście tak dużo, a nie zauważyłam, żebyś znikał na nie wiadomo ile
godzin — powiedziała Hermiona do Harry’ego.
— Chodziliśmy do jej gabinetu i
ćwiczyliśmy pod pętlą czasu — odrzekł Kubek. — W marne dwa miesiące w życiu
byśmy się tego wszystkiego nie nauczyli.
Mięta nagle przytulił się do
swojej gitary i pocałował ją.
— Nie rozstaniemy się tak szybko,
mała.
Wszyscy roześmiali się szczerze.
Natalie wróciła z podekscytowaniem na twarzy.
— Są wyniki. Chodźcie na dół, bo
zaraz aktywują połączenie z innymi szkołami, żeby mogły usłyszeć wyniki.
Wszyscy zeszli bokiem sceny,
natomiast Złodzieje zostali wyciągnięci przez nauczycielkę przez środek.
Zostali powitani oklaskami Hogwartczyków. Zeszli do ludzi, którzy poklepywali
ich po plecach. Na scenę wszedł około trzydziestoletni mężczyzna o szarych
oczach i brązowych włosach, który powiedział do mikrofonu:
— Witajcie. Zapewne zastanawiacie
się, kim jestem. Otóż jestem organizatorem konkursu Magia Muzyki. W konkursie brało udział osiemnaście szkół, z których
wybieramy pięć najlepszych. Hogwart jest ostatnią szkołą, która wzięła w tym
udział, dlatego tutaj zostaną ogłoszone wyniki. Zanim to się jednak stanie,
chciałabym wam powiedzieć, że zespół z Hogwartu może być z siebie dumny,
ponieważ chyba w żadnej szkole widownia nie bawiła się tak wspaniale jak wy.
Wasza energia była niesamowita. — Hogwartczycy zaczęli głośno klaskać i
wiwatować, na co mężczyzna uśmiechnął się szerzej. — Nawiązaliśmy połączenie z
innymi szkołami, dlatego przejdziemy do rzeczy. — Z koperty wyciągnął pergamin,
który rozwinął. — Kolejność jest całkowicie przypadkowa. — Spojrzał w pergamin.
— Pierwszą szkołą, która dostała się do finału jest zespół RIN ze szkoły na
Kubie.
Hogwartczycy zaklaskali, chociaż
nie mieli pojęcia, o kim mowa. Drugim finalistą został zespół Blumen Girls z
Arabii, trzecim Electro z Australii, a czwartym Bemaboms z Francji.
— I ostatnia szkoła — powiedział
mężczyzna, nawet nie patrząc w pergamin. — Ostatni finalista to zespół…
Hogwartczycy zaczęli coś
wykrzykiwać, gdy celowo przedłużał podanie wyniku.
— Dalej, facet! — Harry usłyszał
zniecierpliwiony głos Jaya.
Mężczyzna uśmiechnął się i
krzyknął:
— … Złodzieje Serc z Hogwartu!
Uczniowie zaryczeli z radości,
głośno bijąc brawa. Czarny był kompletnie ogłuszony, ale darł się razem z nimi
i pozostałymi Złodziejami. Świstak objął jego głowę i pocałował w sam czubek ze
szczęściem na twarzy. Hogwartczycy zaczęli wykrzykiwać nazwę zespołu. Natalie
podskakiwała w miejscu ze łzami w oczach. Mężczyzna czekał, aż wszyscy się
trochę uspokoją z uśmiechem na ustach.
— Wszystkie szkoły, które
przeszły do finału, zapraszamy do szkoły Pamen w Stanach Zjednoczonych, gdzie
rozstrzygnie się cały konkurs.
— Jedziemy do Ameryki! — wrzasnął
Bruce przez kolejny ryk tłumu.
Mężczyzna zszedł ze sceny.
Natalie więcej się nie hamowała. Rzuciła się na chłopaków z zespołu, głośno
krzycząc. Wszyscy wiedzieli, że Złodzieje Serc są teraz najszczęśliwszymi ludźmi
na ziemi.
Witam,
OdpowiedzUsuńkoncert wyszedł wspaniale, Alex i Jey się zorientowali, że to Harry jest na scenie i jak się okazało był to konkurs i udało im się przejść dalej....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia