czwartek, 10 września 2015

I. Rozdział 60 - Genialny plan

Gdy tylko Harry’emu zaczęły wracać siły po chorobie, coraz częściej odczuwał nudę. Jego przyjaciele i dziewczyna zwykle byli na lekcjach, podobnie jak nauczyciele, z którymi utrzymywał bliższe kontakty. Niemal wychodził z siebie, za towarzystwo mając jedynie pielęgniarkę, która mówiła właściwie wyłącznie o chorobie. Ledwo powstrzymał głośny jęk rozpaczy, kiedy otaczała go cisza, a Pomfrey nie pozwalała mu ruszać się z łóżka. Postanowił sięgnąć po drastyczniejsze środki.

Jay i Alex siedzieli właśnie na transmutacji i notowali to, co dyktował im Syriusz. Omawiali rzeczy, które zdążyli przerobić u Czarnych Feniksów, lecz nie mogli zbytnio pokazywać, że umieją zbyt dużo, więc stwarzali pozory. Nagle obaj równocześnie podskoczyli w krzesłach, gdy w ich głowach rozległ się zrozpaczony głos Harry’ego:
Powiedzcie, że zaraz kończycie!
Wszyscy spojrzeli na nich z uniesionymi brwiami.
— Coś się stało? — zapytał Łapa.
— Chyba jakiś duch przeleciał nam po nogach — odpowiedział Alex, a Jay pokiwał głową. — Za pół godziny — dodał do Harry’ego, który jęknął rozpaczliwie.
Chyba zaraz Pomfrey wyniesie mnie nogami do przodu, bo umrę z nudów. Z kim macie lekcję?
— Z Łapą — odparł Jay.
— Zwolnijcie się. Powiedzcie, że macie umierającego przyjaciela.
— Jesteś popieprzony. Zamknij się na moment, bo musimy pisać.
— O czym?
— O transmutowaniu idiotów w geniuszy.
— O, przyda ci się, Jay.
— Wal się.
Alex zatkał usta dłonią, żeby nie parsknąć głośnym śmiechem.
— Na pewno mieliście o tym u Feniksów, co? — zapytał Harry.
— No tak.
— Moment. Zajmę się tym.
Alex i Jay wymienili spojrzenia.
— Co on chce zrobić? — szepnął Alex, a Jay wzruszył ramionami.
Nagle Syriusz podskoczył jak oparzony, więc obaj zakryli twarze, żeby głośno się nie roześmiać. Syriusz spojrzał na nich pytająco, więc wzruszyli bezradnie ramionami. Łapa podyktował zdanie do końca i powiedział, żeby teraz słuchali, dając tym samym Alexowi i Jayowi wolną rękę, jeśli chodziło o telepatyczne rozmowy z Harrym.
— Jeszcze dyktuje? — zapytał Czarny.
— Nie, ale chyba ci się oberwie, bo trochę zbyt gwałtownie przekazałeś mu wiadomość.
— Ups. No cóż, poudaję, że stan mi się pogorszył to się zlituje.
Do końca lekcji Alex i Jay musieli powstrzymywać się, żeby nie ryknąć śmiechem, gdy Harry celowo rzucał zabawnymi tekstami.
Tak jak się spodziewali, chłopak został obsztorcowany od góry do dołu za przeszkadzanie w lekcjach.
Wieczorem miał bardzo dużo czasu na przemyślenie sprawy dotyczącej prezentów świątecznych i do głowy wpadł mu genialny pomysł, dlatego przekazał Ronowi telepatyczną wiadomość, żeby wpadł, jeśli nie ma nic ważnego do zrobienia. Chłopak pojawił się kilka minut później z ciekawością wymalowaną na twarzy.
— Co wymyśliłeś? — zapytał na wstępie Ron.
— Słuchaj, tak teraz myślałam o Norze i zbliżających się świętach. Może… odbudowalibyśmy Norę?
Ron patrzył na niego przez chwilę z zaskoczeniem.
— To nie jest głupi pomysł, ale chyba domyślasz się, ile będzie z tym pracy.
— Za te wszystkie lata, przez które traktowaliście mnie jak rodzina… To dla mnie żaden problem.
Ron uśmiechnął się lekko, ale po chwili jego uśmiech zbladł.
— To chyba nie wypali.
— Czemu?
— No wiesz… Na coś takiego trzeba mieć forsę, a u mnie to krucho — mruknął.
— Daj spokój. To zostaw na mojej głowie. Za to będziesz więcej pracował — wywrócił oczami, widząc, że chłopak chce się sprzeciwiać. — Trochę rzeczy pewnie przetrwało, niektóre można naprawić czarami, a resztę się dokupi. Myślałem, żeby wciągnąć w to też bliźniaków, bo raczej we dwójkę tak dużo nie zdziałamy w tak krótkim czasie. Pomfrey powiedziała, że wypuści mnie za dwa dni, więc możemy wtedy zacząć.
— Co ze śmierciożercami? Musimy jakoś zabezpieczyć teren.
Harry zastanowił się chwilę.
— Tym też się zajmę.
— Wiesz w ogóle, jak budować domy?
— Yyy… Niezbyt.
Spojrzeli na siebie i równocześnie machnęli zbywająco rękami, co doprowadziło ich do śmiechu. Mieli nadzieję, że McGonagall nie będzie robiła im problemów z wyjściami i że nie zawalą szkoły. Postanowili też, że nikomu o tym nie powiedzą, chyba że będzie to konieczne.

Tak jak powiedziała pani Pomfrey, Harry został wypuszczony ze Skrzydła Szpitalnego dwa dni później.
— Tylko się nie przemęczaj, jedz zdrowo i dbaj o siebie — powiedziała po raz kolejny, a on potulnie kiwał głową, żeby się nie czepiała.
Odetchnął z ulgą, gdy znalazł się za drzwiami. Natychmiast ruszył do pokoju wspólnego Gryfonów. Nie zwrócił uwagi na spojrzenia uczniów. Wiadomość o jego chorobie rozniosła się lotem błyskawicy po całej szkole i pielęgniarka nie jeden raz musiała wyganiać spod drzwi dziewczyny, które były tym zainteresowane. Harry znalazł Rona i razem poszli do McGonagall, żeby ustalić z nią wyjścia ze szkoły. Po wielu przytoczonych argumentach wreszcie udało im się przekonać ją do ich pomysłu, więc bezzwłocznie z tego skorzystali i wydostali się ze szkoły, by porozmawiać z Fredem i Georgem. Obu znaleźli w Hogsmeade, dlatego wyrwali ich z pracy i zabrali do Trzech Mioteł na piwo kremowe. Obaj zainteresowali się pomysłem odbudowania Nory.
— Jeśli się zgodzicie, musicie się liczyć z tym, że możecie czasami zaniedbywać sklepy — zastrzegł Czarny.
— Żaden problem. Mamy pracowników, którzy przez ten czas wszystkim się zajmą — odparł Fred.
— Od czego chcecie zacząć? — dodał George.
— Jutro pójdę do Nory i nałożę na nią zaklęcia ochronne. Lepsze niż wcześniej, żeby sytuacja się nie powtórzyła. W tym czasie wy możecie zająć się wyciągnięciem rzeczy, które przetrwały i mogą się przydać — oznajmił Harry. — Jeśli chodzi o zaklęcia potrzebne do budowy domu, myślę, że też bez problemu to załatwię.
Omówili wszystko do końca i dopiero wtedy wrócili do swoich zajęć.
Kolejnego dnia we czwórkę zjawili się przy zrujnowanej Norze. Harry’emu przykro zrobiło się na ten widok, gdyż przeżył tutaj wiele dobrych chwil. Nie wyobrażał sobie, jak muszą się czuć Ron i bliźniacy. Czarny zajął się rzucaniem zaklęć ochronnych, żeby śmierciożercy nie mieli szans się tutaj dostać. Później deportował się do zamku Bezimiennych, gdzie znalazł Ryana siedzącego z Amy i Stevem.
— Znacie jakieś zaklęcia potrzebne do budowy domu? — zapytał, dosiadając się do nich.
Najwyższy zmarszczył brwi w zamyśleniu.
— Na pewno jakieś znajdziemy w księgach, ale wątpię, żeby ktokolwiek z Aniołów znał je z pamięci. Po co ci takie zaklęcia?
Czarny opowiedział im o pomyśle, co spotkało się z szerokim uśmiechem Amy. Bezimienni wyrazili chęć pomocy i natychmiast przeszli do biblioteki, żeby odnaleźć jakieś zaklęcia. Jakiś czas później Harry miał na kartce zanotowane uroki potrzebne między innymi do kopania rowów czy podtrzymywania ciężkiej konstrukcji. Podziękował Bezimiennym i zadowolony wrócił do Nory.
— Ten chłopak mnie zadziwia — stwierdził Steve.

W trakcie kolejnego tygodnia Harry, Ron i bliźniacy ciężko pracowali. Ich bliscy zaczęli dostrzegać, że dzieje się coś dziwnego, jednak wszystkich zbywali, powtarzając, że niedługo się dowiedzą. Zaklęcia Bezimiennych bardzo się przydały przy odbudowie domu, chociaż i tak całe to przedsięwzięcie było dość męczące.
Kolejny tydzień minął im podobnie, a Harry zaczął odczuwać pierwsze oznaki wyczerpania. Wrócił kłujący ból w klatce piersiowej i pewnej nocy miał tak duszący atak kaszlu, że musiał szybko pójść do łazienki.
— Wiesz, że miałeś się oszczędzać — usłyszał cichy głos Jaya, gdy wrócił do łóżka.
— Nie jest źle — mruknął.
— Jasne — prychnął. — Przystopuj trochę, zanim się wykończysz.
Harry nic na to nie odpowiedział.

Lekcja transmutacji przebiegała tak jak zazwyczaj, lecz do Harry’ego kompletnie nie docierały słowa Syriusza. Strasznie źle się czuł i obawiał się, że przesadził z nadmiarem pracy. Wszyscy zaczęli wstawać z krzeseł, aby wypróbować zaklęcie, więc zrobił to samo, chociaż nie miał zielonego pojęcia, o co chodzi. Gdy tylko wstał, zakręciło mu się w głowie, a uścisk w klatce piersiowej wzmógł się.
— Dobrze się czujesz? — usłyszał głos Syriusza.
Harry szybko na niego zerknął, nawet nie orientując się, kiedy mężczyzna do niego podszedł. Pokiwał głową, jak gdyby nigdy nic, co skończyło się kolejnym zawirowaniem w głowie. Łapa natychmiast odesłał go do Skrzydła Szpitalnego. Miał zamiar kogoś z nim wysłać, jednak Czarny się sprzeciwił i poszedł sam. Już po kilku krokach za drzwiami klasy domyślił się, że to nie był zbyt dobry pomysł. Gdy tylko znalazł się przy drzwiach od łazienki, natychmiast do niej wszedł. Wybuchnął tak przeraźliwym kaszlem, że sam zaczął się obawiać o swoje zdrowie. Kręciło mu się w głowie i wiedział, że nie da rady dojść do Pomfrey.
Możesz jednak kogoś wysłać do łazienki? — zapytał telepatycznie Syriusza.
Wiedział, że nie doczeka się odpowiedzi, dlatego usiadł na ziemi i czekał z nadzieją, że rzeczywiście zdołał wysłać wiadomość. Po chwili w drzwiach pojawił się Alex, który bez zbędnych pytań podszedł do niego i pomógł mu się podnieść. Momentami miał wrażenie, że Alex ciągnie go w stronę Skrzydła Szpitalnego, bo ciemniało mu przed oczami i brakowało tchu. Nogi zaczęły się pod nim uginać. Ledwo usłyszał, jak Alex głośno zaklął. Wreszcie dotarli do pani Pomfrey. Alex natychmiast zaczął ją wołać, więc pojawiła się dość szybko. W następnej chwili Harry poczuł, że kładą go na łóżku i nakładają maskę tlenową, żeby łatwiej mu się oddychało. Głosy docierały do niego jak zza grubej szyby. Gdzieś z daleka dobrnął do niego dźwięk dzwonka ogłaszającego koniec zajęć. Kiedy wreszcie zaczął wracać do siebie, w Skrzydle Szpitalnym byli już Jay, Ron, Hermiona i Syriusz. Pomfrey natychmiast do niego podeszła i zaczęła zrzędzić, że nie dostosował się do jej zaleceń.
— Znowu poleżysz tutaj kilka dni — dodała na koniec.
— Co? — jęknął cierpiętniczo. — Nie chcę.
— Trzeba było o siebie dbać — fuknęła.
— Mówiłem? Mówiłem — powiedział Syriusz, gdy kobieta poszła po lekarstwa.
Czarny spojrzał na Rona, który wzruszył bezradnie ramionami.
— Trzeba było słuchać George’a…
— George’a? — podchwyciła Hermiona. — Więc bliźniacy też są w to zamieszani?
Ron miał minę, jakby chciał walnąć się w czoło. Zanim ktokolwiek zaczął zadawać mu pytania, ewakuował się, by przedostać się do Nory. Gdy wszyscy naskoczyli na Czarnego z pytaniami, chłopak pierwszy raz ucieszył się z powrotu pielęgniarki.

1 komentarz:

  1. Witam,
    pomysł z odbudowaniem Nory dobry, i znów Harry znalazł się w skrzydle szpitalnym....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń