poniedziałek, 13 lipca 2015

I. Rozdział 48 - Sekretny S.

Miał wrażenie, że krew gotuje się w nim jak wrzątek w czajniku. Wszystkie wspomnienia stanęły mu przed oczami, jednak najwyraźniejsza była twarz umierającego Dumbledore’a. Miał ochotę zabić osobę stojącą przed nim gołymi rękoma. Za to wszystko, co mu zrobił. Za wszystkie lata nauki w Hogwarcie, gdy szydził z niego i docinał mu. Nie miał wątpliwości, że jego oczy świecą jak żarówki, ale w ogóle go to nie obchodziło. Chyba tylko przez zaskoczenie tym spotkaniem jeszcze nie rzucił się na niego albo nie zabił machnięciem różdżki.
— Jednak przyszedłeś — usłyszał znienawidzony głos Snape’a.
— Chyba tylko po to, żeby cię zabić — warknął, a mężczyzna uniósł kącik ust w szyderczym grymasie.
— Uwierz, że gdyby nie instrukcje Dumbledore’a, nie byłoby mnie tutaj.
Harry nie potrafił się powstrzymać przed głośnym prychnięciem pełnym niedowierzania.
— Instrukcje? Zabiłeś go, gnojku!
— Gdybyś nie był tak ograniczony, może dotarłoby do ciebie, dlaczego to zrobiłem.
— Jeśli chciałeś się ze mną spotkać tylko po to, żeby mnie znowu obrażać, to już możemy się rozejść — warknął rozwścieczony.
— Przyszedłem tutaj z innego powodu. Tak się składa, że Dumbledore chciał, żebym go zabił.
Zapadła chwila ciszy, a później Harry zaśmiał się szyderczo.
— Słyszysz, co mówisz? — warknął.
Snape odłożył swoją różdżkę na stolik i popchnął ją w stronę chłopaka, który patrzył na to nieufnie.
— Masz pewność, że nic ci nie zrobię, więc wysłuchaj, co mam ci do powiedzenia, Potter, chociaż nie sprawia mi to przyjemności.
— Mów — burknął, gotowy w każdej chwili powalić mężczyznę na ziemię.
— Zapewne doskonale pamiętasz, co się działo z jego ręką — zaczął Snape cichym głosem, patrząc przeszywająco na chłopaka. — Zapewne znasz również powód, dlaczego to się stało, chociaż mnie nic o tym nie wiadomo. — Harry zmrużył oczy, uważnie go słuchając i obserwując. — Zostało mu niewiele tygodni życia, a doskonale wiedział, że Draco Malfoy ma go zabić.
— Skąd?
— Bo mu o tym powiedziałem, Potter. Byłem jego szpiegiem, więc doskonale o wszystkim wiedział. Wiedział  też, że złożyłem przysięgę matce Dracona. Sam powiedział, że mam to zrobić. Domyśliłem się, że byłeś wtedy na wieży i wszystko widziałeś, więc musiałeś również widzieć, że Draco nie był w stanie wykonać polecenia Czarnego Pana. Dumbledore’a zabiłem na jego własną prośbę. Przekazał mi informację, że dowództwo nad Zakonem Feniksa spadnie wtedy na ciebie, gdy tylko osiągniesz pełnoletniość, bo zapisał to w testamencie. Przekazał mi również, że w takim wypadku nadal mam kontynuować rolę szpiega, tym razem twojego, co niezbyt mi się podobało.
— Dlaczego akurat teraz mi o tym mówisz? — zapytał nieufnie.
— Uznałem, że tak będzie najbezpieczniej dla wszystkich. Czarny Pan w ostatnim czasie podejrzewał, że ma w szeregach szpiega. Nie mogłem ryzykować, żeby nie zdemaskować się na samym wstępie.
Przez chwilę między nimi panowała cisza.
— Nie pokazałeś, że masz dobre intencje na weselu Billa — zauważył Harry, szukając jakiejś luki w tłumaczeniu mężczyzny.
— To był zwykły niefart — odpowiedział spokojnie Snape. — Celowałem w śmierciożercę stojącego za tobą, ale wpadłeś na tor lotu zaklęcia.
Harry z niechęcią musiał przyznać, że mężczyzna prawdopodobnie mówił prawdę. Gdy wtedy usłyszał głos Snape’a, natychmiast się odwrócił, przez co stracił na moment równowagę. Rzeczywiście, mógł wpaść na tor lotu promienia.
— Gdzie zaatakujecie osiemnastego listopada? — zapytał niespodziewanie Harry.
— Masz informacje od kogoś czy nadal nie nauczyłeś się oklumencji?
— Nic ci do tego.
— Sądzę, że jednak dużo mi do tego, skoro przez twój umysł Czarny Pan może zobaczyć, że się z tobą kontaktowałem.
Harry niemal zazgrzytał zębami, gdyż po raz kolejny musiał przyznać mu rację.
— Nauczyłem się oklumencji i legilimencji, jasne? — warknął. — Nie odnowiłem na czas barier i się przebił, ale kontrolowałem wizję. Pasuje?
— Pasuje — odpowiedział Snape, uważnie go obserwując.
— Nie musisz sprawdzać — wkurzył się chłopak, gdy poczuł, że śmierciożerca upewnia się, czy mówi prawdę.
Snape uśmiechnął się ironicznie.
— Wolę mieć pewność — stwierdził. — Atak odbędzie się w Skatemore o czternastej. Wstępnie ma być około stu pięćdziesięciu śmierciożerców. Skoro Kingsley został ministrem magii, nie powinieneś mieć problemu ze sprowadzeniem aurorów. Wracając jeszcze do tematu oklumencji… Radziłbym ci, żebyś nauczył oklumencji swoich najbliższych. Czarny Pan może chcieć poprzez nich dorwać ciebie, a zbyt dużo o tobie wiedzą.
Harry pokiwał niechętnie głową.
— I tak mam zamiar porozmawiać o tym z Dumbledorem. Nie myśl, że ci zaufałem.
— Byłbyś kompletnym idiotą, Potter, gdybyś to zrobił — odparł.
— Jeśli kłamiesz, następnym razem cię zabiję.
— Uważaj, bo się przestraszę — zaszydził.
— Uważaj, bo pożałujesz swoich słów — odpowiedział cicho, patrząc na niego przeszywająco, a później odwrócił się i wyszedł.
Swoje kroki od razu skierował do gabinetu dyrektorki.
— Harry? Co cię do mnie sprowadza? — zapytała na wstępie McGonagall, siedząc za biurkiem.
— Mógłbym porozmawiać chwilę z profesorem Dumbledorem?
Kobieta wbiła w niego spojrzenie, a później przeniosła wzrok na portret mężczyzny. Harry nie zdziwił się, że dyrektor, tak jak osoby na innych portretach, śpi. McGonagall wstała i zawołała mężczyznę, by się obudził.
— Harry ma do ciebie ważną sprawę, Albusie.
Dumbledore poprawił okulary na nosie, przeniósł spojrzenie na ucznia i uśmiechnął się szeroko.
— Oczywiście, Minewro. Mogłabyś zostawić nas na chwilę samych?
Kobieta skinęła sztywno głową i ruszyła do drzwi. Harry podziękował jej.
— Spotkałem się ze Snapem. — Dumbledore uśmiechnął się jeszcze szerzej. — Naprawdę chciał pan, żeby pana zabił? — zapytał niemal rozpaczliwie.
Starzec westchnął.
— Tak, Harry. Severus powiedział ci prawdę. Wiedziałem o panu Malfoyu, wiedziałem o przysiędze. Severus wykonywał moje polecenia. Poprosiłem go również, żeby kontynuował swoją misję, gdy już przejmiesz dowództwo w Zakonie. Zacząłem obawiać się, że nie dotrzymał obietnicy.
Harry westchnął cierpiętniczo.
— Nie wiem, czy mam się cieszyć, że mam szpiega u Voldemorta, czy rozpaczać, że to akurat on.
Dumbledore uśmiechnął się do niego z błyskiem w oku.
— Severus dostarczy ci wielu ważnych informacji o planach Voldemorta, ryzykując zdemaskowanie.
Harry ponownie westchnął.
— Chyba nie mam wyjścia.
Dumbledore pokiwał głową. Harry pożegnał się ze starcem i wyszedł. Na korytarzu wpadł na McGonagall, której przekazał, że jutrzejszego dnia odbędzie się zebranie Zakonu Feniksa. Jego kolejnym celem był gabinet Remusa. Zastał go sprawdzającego wypracowania uczniów.
— Są dwie sprawy. Jutro o dziewiętnastej będzie zebranie Zakonu. To po pierwsze. Po drugie: umiesz oklumencję?
— Może nie po mistrzowsku, ale umiem — odpowiedział lekko zdziwiony.
— Mógłbyś nauczyć Tonks i Syriusza?
— Postaram się. Dlaczego nagle ci na tym zależy?
— Doszedłem do wniosku, że Voldemort może zacząć grzebać wam w umysłach. Wolę nie ryzykować. Sam wezmę sobie na głowę Rona, Hermionę i Ginny. Będę musiał nagadać Jayowi i Alexowi, żeby mi pomogli.
Lunatyk pokiwał powoli głową.

Siedząc na transmutacji kolejnego dnia, myślał o nadchodzącym spotkaniu Zakonu Feniksa, gdy w jego dłoni pojawił się kawałek pergaminu. Rozwinął go dyskretnie pod ławką.

Czekam we Wrzeszczącej Chacie. Mam nowe informacje o ataku.
S.

Z niecierpliwością zerknął na zegarek. Zostało kilka minut do dzwonka, więc Snape musiał być cierpliwy. Gdy tylko Łapa zakończył lekcję, Harry powiedział Ronowi, że musi coś załatwić i pognał do Wrzeszczącej Chaty. Na samym wstępie Snape podał mu trzy rolki pergaminu.
— Na jednym jest mapa Anglii. Dokładnie zaznaczyłem położenie Skatemore. Na drugim jest mapa wioski i zdjęcie, żebyście wiedzieli, gdzie się deportować. Na trzecim różne informacje. Śmierciożerców będzie więcej, niż się wcześniej spodziewano. — Harry skinął głową, zerkając w zapiski mężczyzny. — Rozmawiałeś z Dumbledorem?
Po chwili pokiwał głową, nie odrywając wzroku od pergaminu.
— Nie mam powodu mu nie wierzyć — powiedział jedynie. — Muszę iść. Mam eliksiry — zaznaczył.
Snape uśmiechnął się ironicznie, nie komentując tego.
O dziewiętnastej na Grimmauld Place 12 zebrali się wszyscy Zakonnicy. Harry odczekał, aż wszyscy dotrą na miejsce. Rozpoczął spotkanie informacjami, które wywołały szum:
— Osiemnastego listopada śmierciożercy zaatakują wioskę Skatemore.
Syriusz spojrzał na niego ze zdziwieniem. Doskonale wiedział, że Harry nie dowiedział się z wizji, w jakim miejscu ma odbyć się atak.
— Skąd masz te informacje? — zapytała jakaś kobieta.
— Mamy szpiega wśród śmierciożerców — przyznał, a wszyscy spojrzeli na niego w zdumieniu.
— Kto to jest?
— Lepiej, żeby jego nazwisko pozostało nieznane.
Dla niego i dla was — dodał w myślach, gdy ponownie zaczęły się ciche rozmowy.
— Mówisz serio? — zapytał cicho Remus, a Harry pokiwał głową.
— Od kilku dni — dodał.
— Jesteś pewien, że jego informacje są wiarygodne?
Harry skrzywił się lekko, ale ponownie potwierdził, a później powiedział już głośno, przerywając rozmowy:
— Skatemore jest małą wioską pięćdziesiąt kilometrów od Londynu. Tutaj jest mapa — położył na stole odpowiedni pergamin. — Tutaj jest plan wioski i jej zdjęcia, żebyśmy wiedzieli, gdzie mamy się deportować — położył drugi pergamin, który zaczął krążyć wśród Zakonników. — Będzie około dwustu śmierciożerców. Podzieleni na mniej więcej równe grupy zaatakują od północy, wschodu i zachodu wioski oraz w centrum. Na południu z kolei zaatakuje około trzystu dementorów. Możliwe, ale niepotwierdzone, że pojawi się sam Voldemort. Głównie zależy im na zabiciu jak największej liczby mugoli i zniszczeniu wioski. Kingsley, będziemy potrzebowali co najmniej setki aurorów, żeby mieć jakiekolwiek szanse.
— Zajmę się tym — odpowiedział natychmiast.
— Zakon i aurorzy podzielą się na pięć grup i każda grupa zajmie się atakiem od jednej strony. Wszyscy, którzy potrafią wyczarować cielesnego patronusa zaczną od południa, a później rozdzielą się do pomocy innym grupom.
Kolejną godzinę spędzili na rozplanowaniu taktyki i przeanalizowaniu wszystkich pomysłów.
— Tak z innej beczki — wtrącił Fred, gdy już wszystko zostało podsumowane i Harry zapytał, czy mają jakieś pytania. — Ostatnio z Georgem rozmawialiśmy z naszymi starymi znajomymi: Angeliną, Katie, Oliverem, Alicją i Lee.
— Chcą wstąpić do Zakonu — dodał George.
— Nowe spotkanie? — zastanowił się Harry.
— Niekoniecznie — odpowiedział Remus. — Moglibyśmy ściągnąć ich do Hogwartu i w obecności kilku członków Zakonu i przywódcy przyjąć ich do Zakonu. Tyle wystarczy.
Harry skinął głową i spojrzał na bliźniaków.
— Macie z nimi kontakt?
— Bez problemu.
— Przekażcie im, żeby byli pojutrze o szesnastej w Trzech Miotłach.
Obaj zasalutowali w jego stronę. Spotkanie Zakonu zostało zakończone.
Harry nie zdziwił się, że przyjaciele patrzą na niego jak cielaki na malowane wrota, gdy zabrał się za zadanie z transmutacji. Wiedział, że chcieliby wyciągnąć z niego informacje o szpiegu.
— Nic wam nie powiem. Nie patrzcie tak.
— Nie puścisz farby?
— Nie macie na co liczyć. Nie wysilajcie się.
Odpuścili z zawodem w oczach.

8 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że rozdział z bitwą wstawisz niedługo, oraz że ta bitwa będzie krwawa...

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    więc to Snape jednak, jest i był szpiegiem u Voldemorta...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana. Opowiadanie kocham. Szczególnie w tej pierwszej, oryginalnej wersji. Ale takie pytanko, które mnie gnębi.
    A gdzie "czarnoskóre diabły" z tegoż samego rozdziału na wcześniejszym blogu? ;) I "Europa pokryta miodem"? Kocham to. Epickie ;)
    Pozdrawiam i czekam na odpowiedź i zaspokojenie mojej ciekawości,
    BB

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale było świetne. Muszę się bardziej zagłębić w odnowione opowiadanie. Mimo pominięć pewnie będzie równie dobre, albo nawet i lepsze. Ale moje serce na zawsze pozostanie przy pierwowzorze :')

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę późno, ale lepiej późno niż wcale :)
    To jest trzecie opowiadanie, które czytam i muszę Ci powiedzieć, że KAŻDE wbiło mnie w ziemie. Drugie oblicze było pierwszym, które przeczytałam i nadal nie mogę się pozbierać po nim, więc dałam sobie z nim spokój. (Przeczytałam go za dużo razy) to opowiadanie daje takie sam efekt jak poprzednie, więc nie mam się do czego przyczepić...

    OdpowiedzUsuń