poniedziałek, 13 lipca 2015

I. Rozdział 45 - "To nie był on"

KLUBY POJEDYNKÓW

W sobotę w Wielkiej Sali odbędą się Kluby Pojedynków w godzinach:
klasy I-II - 10.00-12.30
klasy III-IV - 15.00-17.30
klasy V-VII  - 18.00-20.00
Serdecznie zapraszamy.

profesor Remus Lupin
profesor Nimfadora Tonks
dyrektor Minerwa McGonagall


Podekscytowanie kolejnym Klubem Pojedynków znacznie spadło, gdy owutemowicze usłyszeli z ust Remus Lupina:
— Dzisiaj zrobimy mały test sprawdzający waszą wiedzę z obrony przed czarną magią od początku Hogwartu. — Klasa zgodnie jęknęła na te słowa, a mężczyzna lekko się uśmiechnął. — Musicie pamiętać, że na owutemach egzaminatorzy będą sprawdzali waszą wiedzę z całej nauki w Hogwarcie, a nie z jednego roku szkolnego.
Remus machnął różdżką, a przed każdym uczniem pojawił się pergamin z pytaniami. Wszyscy wzięli się do pracy. Hermiona jako pierwsza zaczęła skrobać odpowiedzi.  Harry spojrzał na pierwsze pytanie: Jak wygląda dementor? Odetchnął w myślach. Jeśli takie pytania miały go czekać na egzaminie, powinien sobie poradzić.
Nadeszła godzina Klubu Pojedynków dla najstarszych klas. Nikt się nie zdziwił, widząc oprócz Remus i Tonks Syriusza i Slughorna.
— Dzisiejsze pojedynki będą miały charakter porachunków. Często zdarza się, że rozwiązujecie problemy między sobą, pojedynkując się na korytarzach — zapowiedział Remus. — Bez kontroli rzucacie nieprzyjemnymi zaklęciami, czasami zahaczającymi o nielegalne, dorabiacie innym trzecią rękę czy zmieniacie części ciała w zwierzęce. Macie okazję odegrać się na kimś pod kontrolą nauczycieli. Być może uspokoicie swoje sumienie i będziecie mieli satysfakcję, jeśli uda wam się pokonać przeciwnika. Możecie wezwać na pojedynek kogo chcecie, podając powód, żeby druga osoba miała świadomość, dlaczego to robicie.
— To mam cały Slytherin na głowie za samo to, że żyję — powiedział cicho Harry.
Jay, Alex i Ron parsknęli śmiechem. Wszyscy na nich spojrzeli, więc Jay uniósł rękę, żeby przeprosić za przerwanie przemowy.
— Klątwy Niewybaczalne i czarnomagiczne są zakazane, jak dobrze wiecie — dodała Tonks z naciskiem. — Kto pierwszy?
Przez chwilę nikt się nie odważył, ale wreszcie zgłosił się Stan Ronson.
— Kogo? — zapytała uprzejmie Tonks.
— Pottera.
— Zaczyna się — mruknął Harry, wywracając oczami.
— Powód?
— Dobrze go zna — powiedział z lekkim rumieńcem.
— Harry?
— Nie wiem, o co mu chodzi — odpowiedział, jednak nie potrafił powstrzymać lekkiego uśmieszku.
Jay parsknął śmiechem.
— Stan? — Tonks ponownie zwróciła się do Ronsona, który zacisnął ze złości zęby, a później wydukał:
— Za to, że przebrał mnie za królika.
— A o to — powiedział Harry, jakby dopiero sobie o tym przypomniał, co doprowadziło do chichotów uczniów, po czym wstał.
Remus rozpoczął pojedynek. Ślizgon atakował z furią, która sprawiała, że nie myślał logicznie. Skończyło się na tym, że rozwścieczony wykicał z Wielkiej Sali bez różdżki w stroju króliczka wśród niepohamowanego śmiechu Jaya, Alexa i Rona. Syriusz starał się opanować, ale na ten widok cały się telepał i niemal się rozpłakał. Inni uczniowie nie powstrzymywali się od śmiechu. Slughorn poszedł za swoim uczniem, by go odczarować, wcześniej biorąc od Harry’ego różdżkę Ślizgona. Gryfon spokojnie usiadł na swoim miejscu, choć na jego ustach igrał uśmieszek.
Do kolejnego pojedynku zgłosiły się jakieś skłócone dziewczyny, a później rękę podniosła Romilda Vane.
— Kogo? — zapytała Tonks.
— Ginny Weasley.
— Powód? — drążyła lekko zaskoczona nauczycielka.
Wzrok Romildy powędrował w stronę zdumionego Harry’ego. Ginny wstała bez słowa, nie czekając na odpowiedź Romildy. Ginny słynęła z tego, że była dobra z zaklęć i transmutacji, dlatego wykorzystała swoje umiejętności. Romilda skończyła walkę z natapirowanymi włosami, ostrym czarnym makijażem, spódniczką mini i skórzaną bluzką. Wyglądała tak, jakby wybierała się na orgię po koncercie rockowym, dlatego wybiegła z Wielkiej Sali. Ginny usiadła obok Harry’ego ze spokojem na twarzy.
W pewnej chwili zgłosił się Jay.
— Kto? — zapytała standardowo Tonks.
— Williams.
Wszyscy spojrzeli na niego ze zdumieniem. Harry roześmiał się, a Alex wywrócił oczami.
— Powód? — zdziwiła się Tonks.
— Bo to debil — odpowiedział Alex, kręcąc głową z politowaniem i wstając.
— Rany, z kim ja się zadaję — nie dowierzał Harry, gdy uczniowie zaczęli chichotać.
Alex i Jay odstawili szopkę i skończyło się na tym, że Jay przykleił się do uchwytu od pochodni, a Alex uciekał przed ścigającym go ogniem z wrzaskiem na całą szkołę, więc uczniowie mieli niezły ubaw.
Harry niezbyt się zdziwił, gdy w końcu zgłosił się Crabbe.
— Kto?
— Potter.
— Powód?
— Znany — odpowiedział Harry, wstając.
Tonks skinęła głową i dała im wolne pole do popisu. Walki innych uczniów były dziecinne w porównaniu z tym, co działo się przy tym pojedynku. Crabbe miał poważny powód wyrównania rachunków i nie zawahał się używać zaklęć sprawiających ból. Starał się nie ciskać zaklęciami, przez które miał mieć później problemy, jednak momentami tracił cierpliwość. Harry doszedł do wniosku, że chłopak zaczął wreszcie samodzielnie myśleć, gdyż nauczył się magii niewerbalnej. Uczniowie patrzyli na pojedynek z rozszerzonymi oczami, dostrzegając, że to nie jest zabawa. W pewnym momencie Harry oberwał zaklęciem, które rozcięło mu skórę na ramieniu. Po tym nie miał zamiaru się ograniczać. Odbił klątwę Ślizgona, które trafiło we właściciela, a z jego boku zaczęła cieknąć krew. W następnej chwili Harry skorzystał z zaklęcia Władcy Natury. Ze sklepienia Wielkiej Sali wyleciała błyskawica, która uderzyła w Ślizgona. Przez moment wszyscy dostrzegali jedynie szkielet chłopaka, a gdy Harry opuścił różdżkę, Crabbe upadł na kolana, więc Gryfon skończył walkę, oszałamiając go.
Zapadła cisza. Niektórzy spojrzeli na Harry’ego z niemym podziwem. Syriusz rozbudził nieprzytomnego, a później przywołał do siebie Harry’ego. Wyprowadził obu z Wielkiej Sali, by zaprowadzić ich do Skrzydła Szpitalnego. Po zaklęciu Władcy Natury Crabbe był w gorszym stanie, dlatego Pomfrey zatrzymała go dłużej. Harry mógł wrócić na Klub Pojedynków. Komentarzem Harry’ego i Syriusza na całą sytuację była jedynie wymiana spojrzeń.
Gdy dotarli do Wielkiej Sali, trwała właśnie walka pomiędzy dwoma chłopakami. Nikt więcej nie odważył się wezwać Harry’ego na pojedynek.

Harry widział, jak Hermiona nagle zesztywniała, gdy Lunatyk oznajmił na lekcji:
— Mam wyniki waszych testów. Parvati, proszę rozdać prace.
Gdy przed Harrym pojawił się jego test, zerknął na niego z ciekawością, a jego oczy rozszerzyły się. W prawym górnym rogu widniała ocena W+. Patrzył na nią z głupią miną. Ron zerknął na jego pergamin i również wydawał się być zaskoczony. Nieźle — pomyślał Harry z zadowoleniem.
Czując zbliżający się weekend, postanowili dać sobie spokój z zadaniami domowymi i odwiedzili Hagrida, a po powrocie do zamku ruszyli do gabinetu Remusa, w którym według Mapy Huncwotów znajdowali się również Syriusz i Tonks, aby pozatruwać im życie.
— I wy niby ciężko pracujecie. Koń by się uśmiał — powiedział na wstępie Harry, gdy zostali wpuszczeni do środka. — Siedzą, popijają sobie kawkę i nie dają nawet popracować Remusowi. Wstydźcie się.
— I wy niby ciężko się uczycie. Koń by się uśmiał — odparował Syriusz. — Łażą po szkole, nic nie robią i nie dają popracować Remusowi. Też się wstydźcie.
Młodzież rozsiadła się na poduszkach, które były dobrym rekwizytem na lekcjach obrony.
— Czy sprawdziłeś już nasze prace domowe? — zapytał Harry z uśmieszkiem.
— Oj, spadaj — wywrócił oczami. — Sam się lepiej weź za naukę.
— Ha! — krzyknął Harry z oburzeniem. — To jest mój ojciec chrzestny?! Ludzie, świat na głowę upadł! Powinieneś mnie chwalić, a nie krytykować!
— Chwalić? Ciebie? Za zgrywanie głupa?
Wszyscy parsknęli śmiechem.
— Remus — powiedział poważnie Harry — powiedz mu, jaki ze mnie jest zdolny uczeń, bo ten człek przyprawi mnie o zawał.
— Nie doceniasz go — przyznał z rozbawieniem Lunatyk, zwracając się do Łapy. — Nie widziałeś jego oceny z testu.
— Troll?
— No wiesz! — warknął Harry wśród chichotów.
— Jako jego prawny opiekun, mam prawo zobaczyć jego ocenę — powiedział poważnie Łapa.
Harry wydał z siebie jakiś dźwięk pomiędzy wybuchem śmiechu a wybuchem oburzenia.
— Odczułem to tak, jakbyś mnie walnął butem w ryj.
— Tak to miałeś odczuć. Remus! Pokaż mi jego ocenę i wzywaj uzdrowiciela, zanim dostanę wylewu.
Spojrzał na podetkniętą mu pod nos kartkę z oceną W+. Łapa wytrzeszczył lekko oczy.
— Zatkało, cwaniaczku? — zironizował Harry.
— Po znajomości — oznajmił.
Harry zakrztusił się śliną.
— Jeszcze ciebie obraża — powiedział z oburzeniem do Lunatyka, który roześmiał się i rzekł:
— Nie daję ocen po znajomości.
— Punkt dla ciebie — przyznał Syriusz Harry’emu. — Ciężko się zorientować, co odwalisz kolejnego dnia.
Intensywność spojrzenia chłopaka zaczęła sprawiać, że czuł się coraz mniej pewnie. Miał wrażenie, że powietrze zgęstniało, a lampy trochę przygasły, sprawiając, że pomieszczenie wydawało się o wiele mroczniejsze.
— Bo to ja — podsumował chłopak dziwnym głosem.
— Możesz przestać mnie prześwietlać? — zaproponował Łapa z wahaniem.
— Przecież nic nie robię.
Jay poruszył się niespokojnie z dziwną miną. Hermiona i Tonks spojrzały na siebie, czując coś wiszącego w powietrzu. Syriusz odwrócił wzrok, ale nadal spojrzenie chrześniaka go paliło.
— Możesz przestać? — zapytał tym razem z lekką nutką strachu i z szybciej bijącym sercem.
— Przecież wzrok nie zabija.
— Twój mógłby…
— Może tak by było prościej.
Na te słowa Syriusz poderwał głowę, przez moment zastanawiając się, czy na pewno powiedział to Harry. Chłopak nadal na niego patrzył, lecz był jakiś dziwny. Był opanowany, ale jego oczy wydawały się być puste. Patrząc w nie, Łapa miał wrażenie, że zaraz oszaleje. Przełknął z trudem ślinę. Harry uśmiechnął się, lecz miał wrażenie, że jest to uśmiech obcego człowieka. To nie był on.
— Przestań już. Przerażasz mnie — wydukał, nie mogąc odwrócić wzroku.
— Czym? Przecież nic nie robię.
Ron siedział jak sparaliżowany, nie mając pojęcia, co się dzieje. Nie mógł się ruszyć ani nic powiedzieć, jakby zamienił się w kamień. Czuł moc bijącą od przyjaciela. Drgnął, gdy okno z trzaskiem się otworzyło. Chociaż wcześniej na dworze nie było najmniejszego wiatru, teraz do pomieszczenia wdarła się wichura, zrzucając wszystkie papiery z biurka Lunatyka. Jednocześnie Łapa drgnął, gdy miał wrażenie, że przy plecach Harry’ego pojawił się kontur skrzydeł anioła. Z gardła Ginny wydobył się cichy okrzyk, który zamarł jej w gardle, więc również musiała to zobaczyć. Okno zatrzasnęło się z hukiem, a Harry drgnął.
— Która godzina? — zapytał, zerkając normalnym już wzrokiem w stronę Alexa.
Łapa lekko się zsunął, jakby wcześniej ktoś przytrzymywał go wyprostowanego jak struna. Wyglądał na śmiertelnie przerażonego, lekko drżał, był blady jak kość, a jego wzrok był rozbiegany jak u niektórych osób chorych psychicznie. Remus spojrzał na niego z obawą, choć sam miał ciarki na plecach.
— Po ósmej — wydusił słabo Alex.
— Trzeba iść, bo dostaniemy szlaban — stwierdził Harry i wstał. Pozostali siedzieli jak skamieniali, patrząc na niego z mieszanymi uczuciami. — Nie idziecie? — zdziwił się.
— Idziemy — odpowiedziała szybko Ginny i zerwała się z poduszek.
Pozostali poszli za jej przykładem. Pożegnali się z nauczycielami, wymieniając z nimi spojrzenia. Syriusz nie odpowiedział, cały czas wpatrując się z Harry’ego. Drzwi zamknęły się, a on nadal siedział jak skamieniały.
— Dobrze się czujesz? — zapytał cicho Remus, a on pokręcił głową.
— Co to było? — wydukał.
— Nie mam pojęcia — powiedziała pod nosem Tonks.
— Chodźmy do ciebie. Nie mam nic na uspokojenie, a chyba ci się przyda — dodał Lunatyk, dostrzegając, jak roztrzęsiony jest Łapa.
Wyszli.

2 komentarze:

  1. Ciekawe, ciekawe. Skrzydła anioła, powiadasz? Robi się coraz ciekawiej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    robi się coraz ciekawie, skrzydła anioła, no a ten klub pojedynków, nawet za dużo to nie walczył...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń