poniedziałek, 22 czerwca 2015

I. Rozdział 37 - Czarka Hufflepuff

Harry postanowił wrócić na ziemię i zająć się szukaniem kolejnego horkruksa. Tak jak zasugerował Alex, w tym celu postanowił odwiedzić Pokój Życzeń. Skontaktował się z McGonagall i dzień później znalazł się w Hogsmeade razem z Syriuszem, Remusem, Ronem, Hermioną i Ginny, aby przedostać się do szkoły. Dyrektorka otworzyła im bramę i po kilku minutach już byli w budynku. Harry stanął w miejscu, gdy coś sobie uświadomił.
— Ktoś zabrał kieł bazyliszka?
— Yyy…
Harry’emu nie uśmiechało się po raz kolejny wracać do Komnaty Tajemnic, dlatego zapytał McGonagall, czy mogłaby użyczyć mu miecz Gryffindora, na co się zgodziła. Weszli do jej gabinetu. Harry nie zdziwił się, gdy dostrzegł, że wszystkie portrety smacznie śpią, chociaż podejrzewał, że standardowo tylko udają. Już mieli wychodzić, gdy McGonagall go zatrzymała. Kiedy drzwi zatrzasnęły się, obudziła Dumbledore’a, a następnie sama wyszła.
— Jak wam idą poszukiwania? — zagadnął.
— Lepiej niż sądziłem — odpowiedział w zamyśleniu. — Jakiś czas temu byliśmy w Albanii, gdzie znaleźliśmy naszyjnik Ravenclaw. Medalion Slytherina okazał się być zniszczony. Dzisiaj przyszliśmy szukać czarki Hufflepuff, a później musimy tylko czekać na okazję, żeby zabić Nagini, a później… — wzruszył ramionami.
— Kto z was zniszczył naszyjnik?
Harry lekko zdziwił się, słysząc takie pytanie, jednak odpowiedział:
— Ja. Gdy tylko znaleźliśmy się w jaskini, gdzie ukryty był horkruks, pozostali nie mogli używać magii, a kiedy zbliżyli się do naszyjnika, odrzuciło ich. Stwierdziliśmy, że tylko pierwsza osoba, która wskoczyła do jaskini, może używać magii.
Zdumiał się jeszcze bardziej, gdy dostrzegł, że Dumbledore kręci lekko głową z uśmiechem.
— Pewnie się tego nie spodziewasz, ale horkruksa w przedmiocie może zniszczyć osoba, która posiada moc większą niż inni. Czarodziejską moc.
— Ale… jak to? Medalion zniszczył Stworek!
— Czarodzieje lekceważą moc skrzatów domowych, która jest naprawdę ogromna. Nie spodziewamy się po nich wielkich czynów ze względu na ich posłuszeństwo czarodziejom.
— A… Nagini? — zapytał zdumiony.
— Nagini jest żywym organizmem, dlatego może ją zniszczyć każdy.
— W takim razie Voldemorta i mnie również może zabić każdy — zauważył.
— Załóżmy, że tak jest w istocie, ale przyznaj: dałbyś się zabić pierwszemu lepszemu śmierciożercy czy chciałbyś stanąć z Tomem twarzą w twarz? I czy sądzisz, że Toma zabije pierwsza lepsza osoba, skoro wszyscy znamy jego umiejętności? — Milczenie było odpowiedzią na to pytanie. — Uwierz w siebie, Harry.
Chłopak wyszedł z gabinetu z mętlikiem w głowie, biorąc ze sobą miecz. Dołączył do przyjaciół i razem ruszyli w stronę Pokoju Życzeń, nie mówiąc im, czego dowiedział się od byłego dyrektora. Harry przeszedł wzdłuż ściany trzy razy, powtarzając w myślach swoje życzenie. Gdy ukazały się drzwi, weszli do środka. Syriusz stęknął na wstępie, gdy zobaczył tak olbrzymie pomieszczenie wypełnione tysiącami przeróżnych rzeczy. Rozeszli się w różne części pokoju, szukając czarki Hufflepuff. Harry rozglądał się po pomieszczeniu, czując znajomy niepokój. Gdzieś tutaj był horkruks, wyczuwał go tą cząstką Voldemorta, którą miał w sobie. Dostrzegał różne przedmioty, idąc powoli między alejkami, jednak nie dostrzegał tego, czego szukał. Z niedaleka słyszał pomrukiwania, stęknięcia i rozmowy przyjaciół, lecz sam przeszukiwał Pokój Życzeń w ciszy.
— Mam! — usłyszał krzyk Ginny po dobrej godzinie.
Wszyscy natychmiast skierowali kroki w jej stronę. Harry dotarł na miejsce, w momencie gdy Ginny próbowała podejść do czarki, lecz została odrzucona do tyłu. Wpadła wprost na Remusa, który ledwo zdołał utrzymać ich na nogach.
— Co jest? — jęknęła, rozcierając łokieć, którym uderzyła przy okazji w szafkę.
W następnej chwili Ron wypadł zza rogu, lecz uderzył z impetem w górę przedmiotów, gdy zbliżył się do czarki. Syriusz pomógł mu się podnieść. Harry obserwował to wszystko z mocno bijącym sercem, przypominając sobie słowa Dumbledore’a. Spojrzał na czarkę i ruszył w jej stronę. Stanął na granicy, do której docierali Ron i Ginny. Zrobił krok w przód… i nic się nie stało. A więc to prawda. Machnięciem ręki przywołał do siebie miecz Gryffindora, który zostawił przy wejściu do pokoju. Wiedział, że coś się stanie, tak jak w jaskini, jednak nie chciał z tym czekać. Zrobił kolejny krok w stronę czarki, a z jej środka wydobył się biały obłok, który zaczął formować się w ludzi. Harry nieświadomie zrobił krok w tył, dostrzegając nienawiść w twarzach jego najbliższych: matki, ojca, Syriusza, Remusa, Ginny, Rona i Hermiony. Ginny wydała z siebie zduszony okrzyk. Twarze wszystkich były wyidealizowane, świecące blaskiem, lecz jednocześnie odrzucające. Harry jednak wpatrywał się w nie jak zahipnotyzowany, przesuwając spojrzenie od jednej osoby do drugiej. Ich głosy zlewały się ze sobą, dlatego Ginny zaczęła bardziej się przysłuchiwać, żeby wyłapać poszczególne słowa.
— …za słaby…
— …takie dziecko to coś najgorszego…
— …w domu poniżany i znienawidzony…
            Jej serce biło bardzo szybko, gdy zorientowała się, że nie są to przyjemne słowa. Ciarki przeszły jej wzdłuż kręgosłupa, kiedy rozległ się piskliwy śmiech Voldemorta. Harry był niemal biały na twarzy.
            — …nienawidzę cię… — usłyszała swój syczący głos.
Bez przemyślenia rzuciła się w stronę Harry’ego, lecz bariera szybko ją powstrzymała.
— …jesteś nikim…
— …nikt cię nie chce…
— …nie pokonasz go…
Widma zaczęły krążyć wokół siebie. Przedmioty drżały i zsuwały się, spadając na ziemię. Ginny spojrzała ze strachem na szczyt dość wysokiej góry, na której znajdowały się ciężkie rzeczy. W następnej chwili odskoczyła na bok, gdy tuż obok niej wylądowała metalowa szkatułka. Hermiona wrzasnęła, gdy stosy zaczęły się wyginać w taki sposób, że wszyscy byli zagrożeni.
— Musimy uciekać! — krzyknął Remus.
— Przecież go nie zostawimy! — zawołała Ginny, ponownie podbiegając do bariery, lecz natychmiast odskoczyła do tyłu, gdy tuż przed jej nogami wylądował pojemnik z ciemną cieczą, która zaczęła dymić.
— …nienawidzę… — mówiły widma, które teraz ledwo rozumiała przez hałas, który robiły spadające przedmioty.
Ron odciągnął Ginny jeszcze bardziej do tyłu. Hermiona, Syriusz i Remus zaczęli rzucać zaklęcia na szafki i przedmioty, jednak nie mogli nadążyć. Wszyscy rzucili się w bok, kiedy cały regał zaczął spadać ze szczytu pomieszczenia. Zza dymu i widmowych postaci nie było widać, co się dzieje z Harrym. Niektórzy wrzasnęli, gdy dostrzegli, że regał spadł w miejsce, gdzie stał chłopak. Rozległ się huk, a szafka odleciała na bok. Później usłyszeli wrzask, lecz nic nie widzieli. Przez moment panowała cisza, wszystkie przedmioty zatrzymały się w powietrzu, jakby ktoś wcisnął pauzę. Zamarli na moment, a w następnej chwili dostrzegli Harry’ego, który biegł w ich stronę.
— W nogi! — krzyknął, trzymając w dłoni miecz.
W następnej chwili dostrzegli, że wszystko ponownie zaczyna spadać. Szafki, komody i stosy gratów przechylały się w ich stronę jak domino. Ron pisnął, a chwilę później wszyscy pędzili do drzwi, od czasu do czasu odrzucając zaklęciami rzeczy, które na nich spadały. Wypadli na korytarz, ciężko dysząc. Harry zatrzasnął drzwi, które po chwili zniknęły. Zapadła cisza zagłuszana tylko ich oddechami.
— Zniszczyłeś? — wydusił wreszcie Łapa, a Harry pokiwał głową, bladością przypominając trupa.
Bez słowa ruszył w stronę gabinetu dyrektorki, żeby oddać miecz. Pozostali poszli za nim, również w milczeniu. Dumbledore patrzył na chłopaka z uśmiechem, lecz Harry rzucił na niego tylko jedno spojrzenie.
— Miałem rację? — zapytał starzec, a brunet pokiwał głową z dziwną miną.
Szybko wyszedł, jakby nie chciał o tym rozmawiać. Pozostali wymieniali między sobą spojrzenia, jednak nic nie mówili. Harry przemilczał to, że strasznie źle się czuł. Bolała go głowa i chyba miał gorączkę. Wyszli poza bramy szkoły i teleportowali się przed Kwaterę Główną. Gdy Harry wylądował, miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje, bo wszystko przekręciło mu się w żołądku.
— Dobrze się czujesz? — zapytała Hermiona.
— Yhym… — mruknął, ruszając do budynku.
W progu wpadli na panią Weasley, która powiadomiła, że zaraz będzie kolacja i że zjawili się tutaj Jay, Alex, bliźniacy i Tonks. Kobieta rzuciła mu troskliwe spojrzenie, widząc jego bladą twarz, więc Harry najpierw ruszył do łazienki, żeby doprowadzić się do porządku. Gdy tylko spojrzał w lustro, dostrzegł swoją bladość i cienie pod oczami. W następnej chwili zacisnął dłonie na umywalce, gdy zakręciło mu się w głowie. Na moment usiadł na brzegu wanny, żeby to opanować. Kiedy tylko obraz zatrzymał się w miejscu, przemył sobie twarz zimną wodą, a później poszczypał policzki, żeby wrócił im dawny kolor.
— Harry, kochaneczku, wszystko w porządku? — usłyszał zaniepokojony głos matki Rona.
— Tak, tak, już idę — odpowiedział szybko, poklepał się po policzkach i wyszedł.
Starał się zachowywać naturalnie, idąc za kobietą do jadalni. Goście przywitali się z nim, ale Jay i Alex patrzyli na niego ze zmrużonymi oczami.
— Wyglądasz jak trup — zauważył Jay.
— Prawie jak ty po imprezie, co?
Alex parsknął śmiechem, gdy Jay wykrzywił się. Nim Harry się zorientował, pani Weasley wzięła go w obroty. Drgnął, gdy chłodną dłonią dotknęła jego rozpalonego czoła. Wciągnęła gwałtownie powietrze.
— Najedz się i od razu do łóżka! — zarządziła, manewrując nad nim różdżką. — Masz prawie czterdzieści stopni, kochaneczku!
Harry nie protestował, widząc jej matczyną, twardą minę. Czuł na sobie natarczywe spojrzenie Syriusza, którego starał się unikać.
— Co się stało, gdy przestaliśmy cię widzieć? — zapytał cicho Łapa, żeby niezorientowani go nie usłyszeli.
— Nic.
— Nic?
— Działo się to, co wcześniej. Po chwili się ocknąłem i go zniszczyłem — odpowiedział, patrząc przed siebie.
Więcej nie pytał, chociaż nadal rzucał mu spojrzenia. Harry słyszał strzępy rozmów, jednak nic z nich nie rozumiał.
— ...demort planuje. Zakon musi być przygotowany na wszystko...
— ...że otworzą Hogwart i można zdać owutemy. Bez tego nie ma przyszłości…
— …interes kręci się jak w młynie, prawda, Fred?...
— ...bramą i wejściem będą aurorzy, którzy wieczorem zajmą się kontrolowaniem korytarzy...
Harry postanowił szybko coś zjeść i prędko iść do łóżka. Ugryzł tost, który przygotowała mu pani Weasley, jednak gdy przełknął, coś przekręciło mu się w żołądku. Pomyślał, że zaraz zwymiotuje, ale na szczęście nic takiego się nie stało. Postanowił natychmiast się położyć, więc odłożył pieczeń, czując się jeszcze gorzej niż wcześniej.
— Idę spać — mruknął do Syriusza, który mu się przyglądał.
— Prawie nic nie zjadłaś.
— Nie jestem głodny.
Wstał i ruszył w stronę drzwi, momentami z wrażeniem, że lekko się chwieje. W uszach mu szumiało, głosy stały się odległe, głowa pulsowała bólem jakby ktoś trzaskał w nią młotem. Czuł zimny pot na plecach. Położył dłoń na klamce. Już miał ją nacisnąć, gdy ponownie zakręciło mu się w głowie. Wszystko zamazało się. Osunął się na ziemię i zapadła ciemność.

1 komentarz:

  1. Witam,
    udało się Harremu zniszczyć czarkę... ale dlaczego tak dziwnie, czy coś się jeszcze stało....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń