poniedziałek, 22 czerwca 2015

I. Rozdział 36 - Dum spiro spero

            W dniu urodzin Ginny Harry zjawił się u niej w pokoju z samego rana, gdy tylko dostrzegł, że Hermiona zeszła już na śniadanie. Dziewczyna spała przytulona do poduszki ze spokojem na twarzy. Jej płomiennorude włosy rozsypały się na poduszce, kontrastując z białym jak śnieg materiałem. Usiadł przy niej, a ona poruszyła się przez sen. Gdy mocniej przytuliła się do poduszki, pochylił się nad jej uchem i powiedział cicho:
— Może byś tak mnie potuliła zamiast poduszkę?
Na jej ustach pojawił się lekki uśmiech. Nie otwierając oczu, wyciągnęła ręce, odnalazła go i pociągnęła do siebie, mocno obejmując. Zaśmiał się cicho, oplatając ją ramionami, przez co byli tak ściśnięci, że nikt nie mógłby włożyć między nich nawet szpilki. Nie miał pojęcia, jakim sposobem uwolniła nogi spod kołdry i mocno go nimi objęła, ale chwilę później całowali się bez opamiętania, nie przejmując się tym, że zaraz ktoś tutaj może wejść. Potargała mu włosy bardziej niż zwykle i dopiero po chwili oderwali się od siebie.
— Wszystkiego najlepszego, księżniczko — powiedział z ustami przy jej ustach. — Prezent zagubił się gdzieś w okolicy metra i nie wiem, czy uda nam się go znaleźć.
Roześmiała się. Z ociąganiem odsunął się od niej. Prezent zawinął się między warstwami kołdry. Ginny otworzyła niewielkie pudełko, w którym znalazła srebrną bransoletkę z napisem Dum spiro spero.
— Co to znaczy? — zapytała z zaciekawieniem.
— To po łacinie. Dopóki oddycham, nie tracę nadziei. Stwierdziłem, że to do ciebie pasuje.
Uśmiechnęła się szeroko i mocno go uściskała. Po chwili zaczęła przerzucać wszystkie ubrania w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego z okazji urodzin. Harry podszedł od niej, objął ją od tyłu i podał jej różdżkę, uświadamiając jej, że od dzisiaj może używać czarów. Z radością na twarzy zaczęła machać różdżką, przywołując do siebie wszystko, co chciała na siebie włożyć. Pobiegła do łazienki, żeby się umyć i ubrać, a później razem zeszli na śniadanie, gdzie na dziewczynę spadł grad życzeń i prezentów. Harry w tym czasie odebrał od sowy Proroka Codziennego i ze zdumieniem dostrzegł na pierwszej stronie artykuł o tym, że Scrimgeour podał się do dymisji. Felieton ten wywołał sporo zamieszania w Kwaterze Głównej. Do środka co chwilę wpadali członkowie Zakonu Feniksa, więc w końcu Harry postanowił zorganizować natychmiastowe spotkanie, chociaż nie chciał zajmować się wojną w urodziny Ginny. Gdy tylko dostrzegł podchodzącą do niego dziewczynę, wiedział, co zaraz usłyszy. Wystarczyła wymiana spojrzeń i sama dostrzegła, że nic nie musi mówić.
— Nie powiem tego twojej matce — powiedział tylko.
Zagryzła wargę i zaczęła wyginać nerwowo palce.
— Myślałam, że mi pomożesz.
— Chcesz jeszcze zobaczyć mnie żywego?
— Traktuje cię jak syna — spojrzała na niego niewinnie.
— No właśnie. Dlatego go zabije — wymamrotał pod nosem z rozbawieniem Ron.
Usta Ginny wygięły się w dół i spojrzała na niego z miną zbitego psa.
— Nie rób tego — zagroził Harry, ale nie zwróciła na niego uwagi, sprawiając, że w jej oczach zabłysły łzy. — Ugh! No dobra! Ale tylko pomogę.
— Pantoflarz — parsknął Łapa.
— I kto to mówi?
Ginny odwróciła się do Hermiony i wyszczerzyła do niej, gdy Harry ruszył do państwa Weasley, ciągnąc ją za sobą. Dziewczyna zaśmiała się szczerze. Gdy stanęli przed jej rodzicami, mina jej zrzedła, bo wiedziała, że zaraz zaczną się schody.
— Mamo, tato… wstępujędzisiajdoZakonu — powiedziała szybko.
Po chwili milczenia pani Weasley oznajmiła stanowczo:
— Nie.
— Mamo!
— Nie zgadzam się.
— Jestem już dorosła. Mam do tego prawo.
— Jesteś za młoda!
— Mam siedemnaście lat! Nie możesz mi tego zabronić! Tato! — zwróciła się do ojca, który drgnął, gdy jego żona wbiła w niego ostre spojrzenie.
— Molly — zaczął niepewnie — wydaje mi się, że Ginny ma rację.
— Arturze!
— Pani Weasley, Ginny skończyła siedemnaście lat. Ron i Hermiona zrobili to samo w jej wieku. Przyznaję, że sam najchętniej przyczepiłbym ją do łańcucha, żeby nie była zagrożona, ale nie mogę — przyznał Harry, a Ginny ścisnęła go mocniej za rękę. — Sama pani wie, że nie jest osobą, która ucieka z podkulonym ogonem, a chyba lepiej mieć ją w Zakonie, niż żeby działała na własną rękę, prawda?
Pani Weasley spojrzała na niego rozpaczliwie, ale wiedział, że ją przekonał.
— Molly, Harry ma rację. To jej decyzja — westchnął pan Weasley.
Kobieta nie miała wyjścia. Musiała pogodzić się z tą decyzją. Harry zostawił uradowaną Ginny, aby pomóc Remusowi przy powiadamianiu członków Zakonu Feniksa o spotkaniu. Niemal minutę po tym, jak Harry wysłał wiadomość do Neville’a, chłopak wpadł do domu z rozwianymi włosami i spytał Harry’ego, czy Luna mogłaby wstąpić dzisiaj do Zakonu. Ginny zrobiła triumfalną minę, ponieważ wiedziała, że w takim wypadku jej wiek nie mógł być dobrym argumentem jej matki, gdyby zamierzała się sprzeciwić na spotkaniu.
Kilka osób odesłało im wiadomości, że nie będą w stanie przybyć do Kwatery Głównej, czego się spodziewali. Dymisja Ministra Magii wprowadziła chaos w Ministerstwie Magii, więc niektórzy pracownicy mieli więcej pracy. Zaczęli od przyjęcia Ginny i Luny. Dopiero później na językach mieli temat Scrimgeoura. Harry pierwszy raz prowadził tak chaotyczne spotkanie, ponieważ co chwilę ktoś wpadał z informacją z ministerstwa albo ktoś natychmiast musiał wyjść, dlatego odetchnął, gdy przewałkowali wszystkie aspekty tej nowiny, a wszyscy się rozeszli.
O szesnastej miała odbyć się impreza urodzinowa Ginny, więc na Harry’ego spadł obowiązek wyciągnięcia jej z domu, aby pozostali mogli wszystko przygotować. Wziął ją na spacer po okolicy, a później zaciągnął do sklepu z ubraniami, żeby zabić trochę czasu. Chodził za nią jak cień, gdy szperała między wieszakami. Wyciągnęła zwiewną zieloną sukienkę, spojrzała na nią z zachwytem, ale po chwili odwiesiła ze skrzywieniem. Harry natychmiast wyciągnął ją z powrotem i wcisnął jej w ręce, mówiąc:
— Przymierz.
— Po co? I tak nie mam pieniędzy — wywróciła oczami.
— Prezent urodzinowy — oznajmił.
— Już mi kupiłeś — sprzeciwiła się.
— Wykupię nawet cały sklep, jeśli wszystko ci się spodoba.
— Harry…
— Wiesz, że jestem uparty.
Odpuściła, ale gdy zaczął zgarniać kolejne rzeczy, na których dłużej zatrzymała wzrok, zaczęła sprzeciwiać się jeszcze bardziej. W końcu zatkał jej usta krótkim pocałunkiem i wepchnął do przymierzalni wraz ze stertą ubrań. Złorzeczyła na niego zza zasłony. Zamknęła usta, gdy pokazała mu się w kwiecistej sukience, a jego kompletnie zatkało. Sprzedawczyni klasnęła w dłonie, wychwalając jej wygląd. Harry niemal zażądał, żeby wróciła w tym do domu, bo nie może się na nią napatrzyć. Jednak gdy chciała szybko wyjść z myślą, że na tym zakupy się kończą, Harry wepchnął ją z powrotem do przymierzalni, mówiąc, że wyjdą dopiero po przymierzeniu reszty ubrań. W efekcie końcowym na Grimmauld Place czekali na nich znacznie dłużej niż przewidywano.
— Głupio się czuję — burknęła, gdy wyszli ze sklepu z kilkoma torbami.
— Sam chciałem ci to wszystko kupić. Zasługujesz na znacznie więcej.
— Ale…
— Przestań. Po prostu się z tego ciesz, okay?
Westchnęła, przytulając się do niego. Gdy tylko wrócili do domu, powitał ich okrzyk:
— NIESPODZIANKA!
Ginny stanęła jak wryta, stojąc w drzwiach jadalni, a później została oblężona przez rodzinę i przyjaciół. Po chwili impreza urodzinowa Ginny nabrała rumieńców, goście głośno rozmawiali i śmiali się, a jedzenie znikało z zastraszającym tempie. Jay przyjął rolę błazna, więc co chwilę zabawiał gości głupimi tekstami.
— Podajcie mi szczyt pijaństwa — zwrócił się do grupki najmłodszych osób, a gdy zaczęli kręcić głowami z niewiedzącymi minami, odpowiedział: — Upić ślimaka tak, żeby nie trafił do swojego domu.
Wszyscy parsknęli śmiechem.
— A szczyt chamstwa? — zapytał go Harry. Chłopak zamyślił się, ale pokręcił głową. — Wystraszyć strusia na betonie.
Po chwili część gości płakała ze śmiechu, gdy Fred i George dołączyli do opowiadania kawałów. Gdy słońce zaczęło niemiłosiernie przypiekać nawet przez okna, Alex wiedział, że pogoda zaczęła sugerować się humorem Harry’ego. Wyprowadził go z pomieszczenia, żeby się uspokoił po wyjątkowo sprośnym kawale Freda, który rozbawił wszystkich do łez. Jay wbiegł za nimi i z krzykiem:
— A znacie ten kawał…?!
— Zamknij się — odpowiedział Alex.
— Ale on jest naprawdę śmieszny!
— Tym bardziej się zamknij.
— Czemu? — zmarkotniał.
— Pogoda — odpowiedział jedynie Harry.
— A co ma pogoda do mojego kawału? — zdumiał się, a Alex spojrzał na niego z politowaniem.
Spojrzał na Harry’ego ze współczuciem, gdy wreszcie zrozumiał, o co chodzi. Wrócił do salonu, żeby opowiedzieć pozostałym żart. Uspokojony Harry wrócił do gościu po kilku minutach, lecz miał świadomość, że już niedługo będzie musiał ponownie wyjść. Chwilę później Jay i Alex zaczęli się o coś kłócić i to dość poważnie. Nikt nie znał ich tak dobrze jak Harry, więc nie chcieli się wtrącać. Feniks nie miał zamiaru doprowadzić do tego, żeby popsuli urodziny Ginny, dlatego podszedł do stołu, nałożył na dwa talerze kawałki tortu z bitą śmietaną i do nich podszedł. Nim ktokolwiek zorientował się, co planuje, wcisnął ciasto w twarze kłócących się chłopaków.
— Zamknąć się — zarządził spokojnie i odszedł do Ginny, która wybuchnęła niepohamowanym chichotem. — Z nimi trzeba brutalnie — poradził pozostałym, którzy zaczęli się śmiać.
— To twoje doprowadzanie nas do porządku — warknął Alex, wycierając z oczu kremówkę.
Harry uchylił się ze śmiechem, gdy Jay cisnął w niego plackiem z brzoskwiniami. Ginny wrzasnęła z zaskoczenia, kiedy ciasto wylądowało na niej.
— Przepraszam! — krzyknął natychmiast Jay z przerażeniem.
Dziewczyna spojrzała na niego.
— To moja nowa sukienka!
Machnięciem różdżki posłała w chłopaka cały tort bezowy, co sprawiło, że Harry klasnął w dłonie z uciechy.
— Bitwaaaaaa! — ryknął wojowniczo Jay i rozpoczęła się walka na jedzenie pomiędzy młodzieżą.
Wszyscy ślizgali się na uwalonej kremówką, owocami i sokami podłodze. Starsi goście uciekli pod ściany, nie mogąc jednak się nie śmiać. W pewnym momencie Harry wycelował puddingiem w Rona, ale chłopak skoczył w bok i uniknął pocisku. Pudding wylądował idealnie na twarzy Syriusza. Harry zamarł, a wszyscy zaczęli się śmiać jeszcze głośniej.
— Ups — wydukał tylko chłopak.
Remus uniósł kciuk w górę. Łapa ryknął wojowniczo i zasypał chrześniaka lodami o różnych smakach. Lunatyk przestał się śmiać, gdy Syriusz wysmarował go czekoladą. W efekcie domina wszyscy uwaleni byli słodkościami, poza państwem Weasley, którzy zdążyli uciec do jadalni.

1 komentarz:

  1. Hej,
    urodziny Giny cudowne, no i skończyły się wielką bitwą na jedzenie, Minister poddał się do dymisji, Giny i Luna wstąpił do zakonu…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń