W dniu
urodzin Ginny Harry zjawił się u niej w pokoju z samego rana, gdy tylko
dostrzegł, że Hermiona zeszła już na śniadanie. Dziewczyna spała przytulona do
poduszki ze spokojem na twarzy. Jej płomiennorude włosy rozsypały się na
poduszce, kontrastując z białym jak śnieg materiałem. Usiadł przy niej, a ona
poruszyła się przez sen. Gdy mocniej przytuliła się do poduszki, pochylił się
nad jej uchem i powiedział cicho:
— Może byś tak mnie potuliła
zamiast poduszkę?
Na jej ustach pojawił się lekki
uśmiech. Nie otwierając oczu, wyciągnęła ręce, odnalazła go i pociągnęła do
siebie, mocno obejmując. Zaśmiał się cicho, oplatając ją ramionami, przez co
byli tak ściśnięci, że nikt nie mógłby włożyć między nich nawet szpilki. Nie
miał pojęcia, jakim sposobem uwolniła nogi spod kołdry i mocno go nimi objęła,
ale chwilę później całowali się bez opamiętania, nie przejmując się tym, że
zaraz ktoś tutaj może wejść. Potargała mu włosy bardziej niż zwykle i dopiero
po chwili oderwali się od siebie.
— Wszystkiego najlepszego,
księżniczko — powiedział z ustami przy jej ustach. — Prezent zagubił się gdzieś
w okolicy metra i nie wiem, czy uda nam się go znaleźć.
Roześmiała się. Z ociąganiem
odsunął się od niej. Prezent zawinął się między warstwami kołdry. Ginny
otworzyła niewielkie pudełko, w którym znalazła srebrną bransoletkę z napisem Dum spiro spero.
— Co to znaczy? — zapytała z
zaciekawieniem.
— To po łacinie. Dopóki oddycham, nie tracę nadziei.
Stwierdziłem, że to do ciebie pasuje.
Uśmiechnęła się szeroko i mocno
go uściskała. Po chwili zaczęła przerzucać wszystkie ubrania w poszukiwaniu
czegoś odpowiedniego z okazji urodzin. Harry podszedł od niej, objął ją od tyłu
i podał jej różdżkę, uświadamiając jej, że od dzisiaj może używać czarów. Z
radością na twarzy zaczęła machać różdżką, przywołując do siebie wszystko, co
chciała na siebie włożyć. Pobiegła do łazienki, żeby się umyć i ubrać, a
później razem zeszli na śniadanie, gdzie na dziewczynę spadł grad życzeń i
prezentów. Harry w tym czasie odebrał od sowy Proroka Codziennego i ze zdumieniem dostrzegł na pierwszej stronie
artykuł o tym, że Scrimgeour podał się do dymisji. Felieton ten wywołał sporo
zamieszania w Kwaterze Głównej. Do środka co chwilę wpadali członkowie Zakonu
Feniksa, więc w końcu Harry postanowił zorganizować natychmiastowe spotkanie, chociaż
nie chciał zajmować się wojną w urodziny Ginny. Gdy tylko dostrzegł podchodzącą
do niego dziewczynę, wiedział, co zaraz usłyszy. Wystarczyła wymiana spojrzeń i
sama dostrzegła, że nic nie musi mówić.
— Nie powiem tego twojej matce —
powiedział tylko.
Zagryzła wargę i zaczęła wyginać
nerwowo palce.
— Myślałam, że mi pomożesz.
— Chcesz jeszcze zobaczyć mnie
żywego?
— Traktuje cię jak syna —
spojrzała na niego niewinnie.
— No właśnie. Dlatego go zabije —
wymamrotał pod nosem z rozbawieniem Ron.
Usta Ginny wygięły się w dół i
spojrzała na niego z miną zbitego psa.
— Nie rób tego — zagroził Harry,
ale nie zwróciła na niego uwagi, sprawiając, że w jej oczach zabłysły łzy. —
Ugh! No dobra! Ale tylko pomogę.
— Pantoflarz — parsknął Łapa.
— I kto to mówi?
Ginny odwróciła się do Hermiony i
wyszczerzyła do niej, gdy Harry ruszył do państwa Weasley, ciągnąc ją za sobą.
Dziewczyna zaśmiała się szczerze. Gdy stanęli przed jej rodzicami, mina jej
zrzedła, bo wiedziała, że zaraz zaczną się schody.
— Mamo, tato…
wstępujędzisiajdoZakonu — powiedziała szybko.
Po chwili milczenia pani Weasley
oznajmiła stanowczo:
— Nie.
— Mamo!
— Nie zgadzam się.
— Jestem już dorosła. Mam do tego
prawo.
— Jesteś za młoda!
— Mam siedemnaście lat! Nie
możesz mi tego zabronić! Tato! — zwróciła się do ojca, który drgnął, gdy jego
żona wbiła w niego ostre spojrzenie.
— Molly — zaczął niepewnie —
wydaje mi się, że Ginny ma rację.
— Arturze!
— Pani Weasley, Ginny skończyła
siedemnaście lat. Ron i Hermiona zrobili to samo w jej wieku. Przyznaję, że sam
najchętniej przyczepiłbym ją do łańcucha, żeby nie była zagrożona, ale nie mogę
— przyznał Harry, a Ginny ścisnęła go mocniej za rękę. — Sama pani wie, że nie
jest osobą, która ucieka z podkulonym ogonem, a chyba lepiej mieć ją w Zakonie,
niż żeby działała na własną rękę, prawda?
Pani Weasley spojrzała na niego
rozpaczliwie, ale wiedział, że ją przekonał.
— Molly, Harry ma rację. To jej
decyzja — westchnął pan Weasley.
Kobieta nie miała wyjścia.
Musiała pogodzić się z tą decyzją. Harry zostawił uradowaną Ginny, aby pomóc Remusowi
przy powiadamianiu członków Zakonu Feniksa o spotkaniu. Niemal minutę po tym,
jak Harry wysłał wiadomość do Neville’a, chłopak wpadł do domu z rozwianymi
włosami i spytał Harry’ego, czy Luna mogłaby wstąpić dzisiaj do Zakonu. Ginny
zrobiła triumfalną minę, ponieważ wiedziała, że w takim wypadku jej wiek nie
mógł być dobrym argumentem jej matki, gdyby zamierzała się sprzeciwić na
spotkaniu.
Kilka osób odesłało im
wiadomości, że nie będą w stanie przybyć do Kwatery Głównej, czego się
spodziewali. Dymisja Ministra Magii wprowadziła chaos w Ministerstwie Magii,
więc niektórzy pracownicy mieli więcej pracy. Zaczęli od przyjęcia Ginny i
Luny. Dopiero później na językach mieli temat Scrimgeoura. Harry pierwszy raz
prowadził tak chaotyczne spotkanie, ponieważ co chwilę ktoś wpadał z informacją
z ministerstwa albo ktoś natychmiast musiał wyjść, dlatego odetchnął, gdy
przewałkowali wszystkie aspekty tej nowiny, a wszyscy się rozeszli.
O szesnastej miała odbyć się
impreza urodzinowa Ginny, więc na Harry’ego spadł obowiązek wyciągnięcia jej z
domu, aby pozostali mogli wszystko przygotować. Wziął ją na spacer po okolicy,
a później zaciągnął do sklepu z ubraniami, żeby zabić trochę czasu. Chodził za
nią jak cień, gdy szperała między wieszakami. Wyciągnęła zwiewną zieloną
sukienkę, spojrzała na nią z zachwytem, ale po chwili odwiesiła ze
skrzywieniem. Harry natychmiast wyciągnął ją z powrotem i wcisnął jej w ręce,
mówiąc:
— Przymierz.
— Po co? I tak nie mam pieniędzy
— wywróciła oczami.
— Prezent urodzinowy — oznajmił.
— Już mi kupiłeś — sprzeciwiła
się.
— Wykupię nawet cały sklep, jeśli
wszystko ci się spodoba.
— Harry…
— Wiesz, że jestem uparty.
Odpuściła, ale gdy zaczął zgarniać
kolejne rzeczy, na których dłużej zatrzymała wzrok, zaczęła sprzeciwiać się
jeszcze bardziej. W końcu zatkał jej usta krótkim pocałunkiem i wepchnął do
przymierzalni wraz ze stertą ubrań. Złorzeczyła na niego zza zasłony. Zamknęła
usta, gdy pokazała mu się w kwiecistej sukience, a jego kompletnie zatkało.
Sprzedawczyni klasnęła w dłonie, wychwalając jej wygląd. Harry niemal zażądał,
żeby wróciła w tym do domu, bo nie może się na nią napatrzyć. Jednak gdy
chciała szybko wyjść z myślą, że na tym zakupy się kończą, Harry wepchnął ją z
powrotem do przymierzalni, mówiąc, że wyjdą dopiero po przymierzeniu reszty
ubrań. W efekcie końcowym na Grimmauld Place czekali na nich znacznie dłużej
niż przewidywano.
— Głupio się czuję — burknęła,
gdy wyszli ze sklepu z kilkoma torbami.
— Sam chciałem ci to wszystko
kupić. Zasługujesz na znacznie więcej.
— Ale…
— Przestań. Po prostu się z tego
ciesz, okay?
Westchnęła, przytulając się do
niego. Gdy tylko wrócili do domu, powitał ich okrzyk:
— NIESPODZIANKA!
Ginny stanęła jak wryta, stojąc w
drzwiach jadalni, a później została oblężona przez rodzinę i przyjaciół. Po chwili
impreza urodzinowa Ginny nabrała rumieńców, goście głośno rozmawiali i śmiali
się, a jedzenie znikało z zastraszającym tempie. Jay przyjął rolę błazna, więc
co chwilę zabawiał gości głupimi tekstami.
— Podajcie mi szczyt pijaństwa —
zwrócił się do grupki najmłodszych osób, a gdy zaczęli kręcić głowami z
niewiedzącymi minami, odpowiedział: — Upić ślimaka tak, żeby nie trafił do
swojego domu.
Wszyscy parsknęli śmiechem.
— A szczyt chamstwa? — zapytał go
Harry. Chłopak zamyślił się, ale pokręcił głową. — Wystraszyć strusia na
betonie.
Po chwili część gości płakała ze
śmiechu, gdy Fred i George dołączyli do opowiadania kawałów. Gdy słońce zaczęło
niemiłosiernie przypiekać nawet przez okna, Alex wiedział, że pogoda zaczęła
sugerować się humorem Harry’ego. Wyprowadził go z pomieszczenia, żeby się
uspokoił po wyjątkowo sprośnym kawale Freda, który rozbawił wszystkich do łez.
Jay wbiegł za nimi i z krzykiem:
— A znacie ten kawał…?!
— Zamknij się — odpowiedział
Alex.
— Ale on jest naprawdę śmieszny!
— Tym bardziej się zamknij.
— Czemu? — zmarkotniał.
— Pogoda — odpowiedział jedynie
Harry.
— A co ma pogoda do mojego
kawału? — zdumiał się, a Alex spojrzał na niego z politowaniem.
Spojrzał na Harry’ego ze
współczuciem, gdy wreszcie zrozumiał, o co chodzi. Wrócił do salonu, żeby
opowiedzieć pozostałym żart. Uspokojony Harry wrócił do gościu po kilku
minutach, lecz miał świadomość, że już niedługo będzie musiał ponownie wyjść.
Chwilę później Jay i Alex zaczęli się o coś kłócić i to dość poważnie. Nikt nie
znał ich tak dobrze jak Harry, więc nie chcieli się wtrącać. Feniks nie miał
zamiaru doprowadzić do tego, żeby popsuli urodziny Ginny, dlatego podszedł do
stołu, nałożył na dwa talerze kawałki tortu z bitą śmietaną i do nich podszedł.
Nim ktokolwiek zorientował się, co planuje, wcisnął ciasto w twarze kłócących
się chłopaków.
— Zamknąć się — zarządził
spokojnie i odszedł do Ginny, która wybuchnęła niepohamowanym chichotem. — Z
nimi trzeba brutalnie — poradził pozostałym, którzy zaczęli się śmiać.
— To twoje doprowadzanie nas do
porządku — warknął Alex, wycierając z oczu kremówkę.
Harry uchylił się ze śmiechem,
gdy Jay cisnął w niego plackiem z brzoskwiniami. Ginny wrzasnęła z zaskoczenia,
kiedy ciasto wylądowało na niej.
— Przepraszam! — krzyknął
natychmiast Jay z przerażeniem.
Dziewczyna spojrzała na niego.
— To moja nowa sukienka!
Machnięciem różdżki posłała w
chłopaka cały tort bezowy, co sprawiło, że Harry klasnął w dłonie z uciechy.
— Bitwaaaaaa! — ryknął wojowniczo
Jay i rozpoczęła się walka na jedzenie pomiędzy młodzieżą.
Wszyscy ślizgali się na uwalonej
kremówką, owocami i sokami podłodze. Starsi goście uciekli pod ściany, nie
mogąc jednak się nie śmiać. W pewnym momencie Harry wycelował puddingiem w
Rona, ale chłopak skoczył w bok i uniknął pocisku. Pudding wylądował idealnie
na twarzy Syriusza. Harry zamarł, a wszyscy zaczęli się śmiać jeszcze głośniej.
— Ups — wydukał tylko chłopak.
Remus uniósł kciuk w górę. Łapa
ryknął wojowniczo i zasypał chrześniaka lodami o różnych smakach. Lunatyk
przestał się śmiać, gdy Syriusz wysmarował go czekoladą. W efekcie domina wszyscy
uwaleni byli słodkościami, poza państwem Weasley, którzy zdążyli uciec do
jadalni.
Hej,
OdpowiedzUsuńurodziny Giny cudowne, no i skończyły się wielką bitwą na jedzenie, Minister poddał się do dymisji, Giny i Luna wstąpił do zakonu…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia