sobota, 30 maja 2015

I. Rozdział 34 - Urodziny Harry'ego

        Powrót chłopaków do domu okazał się najbardziej przygnębiający dla Briana, który stwierdził, że bez nich będzie zbyt nudno i nie będzie miał z kogo się nabijać, jednak nie mógł ich zatrzymywać. Harry wiedział, że czekają na niego obowiązki i musiał zejść na ziemię. Żegnając się z Jayem i Alexem, myślał o tym, czy powiedzieć im o horkruksach i przepowiedni. Byli jego przyjaciółmi i ufał im. Miał również świadomość, że potrafią łączyć ze sobą wiele faktów, są silni magicznie i z małej ilości informacji mogliby wpaść na jakiś pomysł. Stwierdził, że powie im o wszystkim po spotkaniu Zakonu Feniksa, do którego mieli dołączyć razem z Brianem, który dowiedział się o przywódcy stowarzyszenia na oklumencji.
Razem z przyjaciółmi Harry pojawił się przed Kwaterą Główną i natychmiast weszli do środka, trafiając na obiad, na którym pojawili się bliźniacy, Tonks i McGonagall. Fred i George spojrzeli na Harry’ego ze zdumieniem, a Tonks otworzyła lekko usta na jego widok.
— To na pewno on? — zapytał George Freda.
— Wygląda jak on, ale nie wygląda jak on — odpowiedział.
Harry wywrócił jedynie oczami, siadając do stołu.
— Dobrze się składa — zaczęła McGonagall — bo chciałam z wami porozmawiać — zwróciła się do Remusa i Syriusza, który usiedli naprzeciwko niej. — Jak wiecie, Hogwart zostanie ponownie otwarty. Będą dwa roczniki pierwszorocznych, dlatego będzie więcej uczniów. Problem w tym, że brakuje mi dwójki nauczycieli.
— Zapewne obrona — stwierdził Lunatyk, a ona skinęła głową.
— I transmutacja. Jestem dyrektorem, więc mam więcej obowiązków, a lekcje zabierają zbyt dużo czasu. Jeśli chodzi o obronę, myślałam o tobie, Remusie, oraz Tonks, która już się zgodziła.
— Dwójka nauczycieli? — zdumiał się.
— Owszem. Będzie więcej uczniów, do tego chciałabym wprowadzić Kluby Pojedynków, które teraz będą bardzo przydatne. Tonks uczyłaby klasy od jeden do cztery, ty pozostałe. Wiem, dlaczego zrezygnowałeś z tego stanowiska kilka lat temu, jednak…
— To już nie jest problem — przerwał jej z lekkim uśmiechem.
— To znaczy?
— Już nie jestem wilkołakiem.
— Jak to? — zdumiała się Tonks.
Kolejne minuty spędzili na wyjaśnianiu im, jakim sposobem Remus pozbył się swojego futerkowego problemu raz na zawsze. Wszyscy byli zszokowani.
— W takim razie nie ma żadnej przeszkody w związku z twoim nauczaniem — zauważyła McGonagall.
Lunatyk jeszcze się wahał, jednak wszyscy zaczęli popierać jego kandydaturę na czele z młodzieżą.
— Jako jedyny nas czegoś nauczyłeś z obrony — rzucił Harry i dodał po zastanowieniu: — Poza świrusem przebranym za Moody’ego.
— Widzimy, że chcesz — powtarzał natrętnie Ron.
— No dobra — zgodził się wreszcie.
McGonagall pokiwała głową z uśmiechem.
— Co do transmutacji, myślałam o tobie, Syriuszu.
— O mnie?! — krzyknął.
Harry wybuchnął śmiechem.
— Zawsze byłeś w tym dobry — powiedziała dyrektorka.
Łapa spojrzał na śmiejącego się chrześniaka i zdzielił go przez łeb, ale ten zaczął się śmiać jeszcze głośniej. Na moment się uspokoił, by powiedzieć:
— On nas zdemoralizuje do końca.
I na nowo zaczął się śmiać wraz z Ronem.
— Hermiono, co o tym myślisz? — rzekł Harry z rozbawieniem.
Dziewczyna otworzyła usta i je zamknęła, ale po chwili stwierdziła:
— No wiesz, liczy się wiedza, jaką nam przekaże.
Harry odetchnął i powiedział już uspokojony do chrzestnego:
— Sam nauczyłeś się animagii, więc tępakiem z transmutacji raczej nie jesteś.
— Ty to potrafisz prawić komplementy. — Łapa wywrócił oczami, a Harry wzruszył ramionami.
Spędzili jeszcze dobrych kilka minut na namawianiu Syriusza do podjęcia pracy nauczyciela i wreszcie się zgodził. Przez kolejne godziny musiał znosić zaczepki chrześniaka, który non stop zwracał się do niego per profesorze.
Nadszedł dzień spotkania Zakonu Feniksa. Harry wysłał informację o tym Jayowi, Alexowi i Brianowi wraz z hasłem do Kwatery Głównej. Zaczęły schodzić się pierwsze osoby, które obecność Harry’ego przyjęły z entuzjazmem, szczególnie, że teraz wyglądał na kogoś, kto pasuje na stanowisko dowódcy. Wszyscy wchodzili bez uruchamiania dzwonka do drzwi, lecz Harry uświadomił sobie, że nie powiadomił o tym Jaya, Alexa i Briana, gdy rozległ się wrzask matki Syriusza. Harry i Łapa zerwali się z krzeseł i wypadli na korytarz.
— NIEWDZIĘCZNE BACHORY! MORDERCY!
Harry otworzył drzwi, za którymi spostrzegł trójkę Feniksów.
— ZAMKNIJ SIĘ! — ryknął na powitanie Syriusz, gdy weszli do środka.
— ZDRAJCA MEGO ŁONA! JAK ŚMIESZ!
Harry pomógł swojemu chrzestnemu, nie będąc w stanie nawet przywitać się z gośćmi, którzy obserwowali tę scenę z rozbawieniem.
— POWIEDZIAŁEM: PRZYMKNIJ SIĘ, TY STARA RURO!
— NIE JESTEŚ GODZIEN NOSIĆ NAZWISKO BLAaaaa…!
Nie dane jej było dokończyć, bo w tym momencie portret zasłoniono. Jay i Alex zachichotali, a Harry i Syriusz wymienili spojrzenia.
— Tak na przyszłość: nie dzwońcie do drzwi i na korytarzu zachowujcie się cicho — rzucił chłopak do Feniksów.
Zaprowadził całą trójkę do jadalni, gdzie zebrało się już sporo osób. Wszyscy rozmawiali między sobą, czekając na rozpoczęcie spotkania. Niektórzy spojrzeli w stronę nieznanych im osób z ciekawością. Poczekali na ostatnie osoby i Harry rozpoczął spotkanie równo o ustalonej godzinie. Wszyscy momentalnie ucichli, a Mundungus przebudził się z drzemki. Rozpoczęto od przyjęcia trójki nowych członków, a później przeszli na najważniejsze tematy. Harry został dokładniej zapoznany ze sprawami, które się wydarzyły w trakcie jego nieobecności.
— …W trakcie walki w Hogsmeade Voldemort stracił sporo sprzymierzeńców. Większość trafiła do Azkabanu. Głupotą by było, gdyby porwał się na kolejny atak po takiej stracie.
— Co z ministerstwem? — zapytał Harry.
— Wczoraj dowiedziałem się o zaginięciu grupy aurorów — odpowiedział Kingsley. — Mieli udać się na misję dotyczącą złapania kilku przemytników eliksirów i od tej pory nie ma z nimi kontaktu. Scrimgeour podejrzewa, że zostali wpędzeni w pułapkę i zabici, jednak nie podał tego do publicznej wiadomości, ponieważ nadal nie odnaleziono ciał. Druga sprawa jest taka, że coraz częściej ataki są dokonywane przez olbrzymy, co przeraża ludzi bardziej niż ataki śmierciożerców.
— Słyszałam też, że Sami-Wiecie-Kto próbuje przejąć smoki — dorzuciła Hestia Jones.
Rozległ się szum.
— Minister o tym wie? — zapytał Harry ze zmrużonymi oczami.
— Tak, ale jest przekonany, że to nam nie grozi. Uważa, że skoro smoki są pod kontrolą, nie ma się czego obawiać.
— Dementorzy rzekomo też byli — zauważył Harry. — Znowu lekceważą poważne zagrożenie.
— Olbrzymy przeszły na stronę Voldemorta, co już jest sporym problemem, ale w połączeniu ze smokami będzie naprawdę kiepsko. Ministerstwo straciło najważniejszy rok, gdy nie wierzyło w powrót Voldemorta i teraz wszystko się odbija na nas. Poseł do olbrzymów mógł wszystko załatwić, gdyby dotarł do nich przed śmierciożercami, taka jest prawda. Hagridzie, bez urazy, ale poseł Zakonu nie mógł się równać z posłem z Ministerstwa Magii.
Rozległy się głosy poparcia. Ktoś powiedział dość głośno, że czas znowu zmienić rząd. Harry dał im czas na przeanalizowanie sytuacji i wymianę poglądów, samemu myśląc nad tym problemem ze zmarszczonymi brwiami.
— Gdzie są największe skupiska smoków? — zapytał, gdy wszyscy ucichli.
Wyciągnięto mapy i rozpoczęła się dyskusja na ten temat. Na mapach zaznaczono odpowiednie tereny, a później Harry zarządził, że trzeba je sprawdzić, dowiadując się od pracowników opiekujących się smokami, czy Voldemort nie mieszał się w ich sprawy, jednocześnie uważając, czy wśród tych ludzi nie ma śmierciożerców. Brian dostał pierwszą misję, aby zajął się tym na terenie Szwecji, co przyjął z ochotą. Charlie miał zająć się terenami Rumunii, więc musieli wysłać mu wiadomość. Kolejne obszary zostały rozdzielone pomiędzy kilka osób znających się na rzeczy. Po przeanalizowaniu innych informacji i rozdzieleniu niektórych zadań spotkanie zostało zakończone.
Jay i Alex zostali zatrzymani przez Harry’ego, bo chłopak chciał z nimi porozmawiać na temat horkruksów i przepowiedni. Wszystko im wytłumaczył, a oni słuchali go bez wtrącania się, skupieni na tym, co mówił. Wymienili spojrzenia, gdy Harry przyznał, że jest kolejnym horkruksem, dając im do zrozumienia, jaki czeka go los.
— Podejrzewasz Hogwart, tak? — powtórzył Alex ze zmarszczonymi brwiami po jakimś czasie, a Harry skinął głową. — Nie wątpię, że szkoła jest duża, ale raczej nie zostawił tak cennej rzeczy w łatwo dostępnym miejscu, prawda? — zasugerował z namysłem. — Na jego miejscu schowałbym to w takim miejscu, o którym mało kto wie, czyli wyeliminowałbym na samym wstępnie klasy, gabinety czy korytarze.
— Komnata Tajemnic — szepnęła Hermiona.
— Albo Pokój Życzeń — dodała cicho Ginny.
— Miejsce, gdzie wszystko jest ukryte — powiedział jakby do siebie Harry i po chwili otworzył szerzej oczy. — Mógł to schować tam, gdzie ja schowałem książkę Księcia Półkrwi i gdzie Malfoy przechowywał Szafkę Zniknięć. Było tam tego tyle, że nie rzucałoby się w oczy.
Zaczęli wymieniać między sobą spojrzenia, a Harry stwierdził, że musi złapać McGonagall, żeby pozwoliła im dostać się do Hogwartu.
— Widzicie? Jestem genialny — wyszczerzył się Alex, chociaż poczuł niemiły skurcz, kiedy dotarło do niego, że Harry ma zamiar stanąć naprzeciwko Voldemorta bez próby walki, gdy tylko zniszczy wszystkie części duszy czarnoksiężnika.

Urodziny Harry’ego nadeszły szybciej, niż się spodziewał. Syriusz powtarzał mu, że jest starym koniem, dopóki chłopak nie odparował mu, że ten niedługo będzie miał już siwe włosy. Pani Weasley zrobiła jego ulubiony tort czekoladowy. Zjadł kilka kawałków, a skończył dopiero wtedy, gdy zaczęło go mdlić od takiej ilości słodyczy, co było największą pochwałą dla kobiety. Harry nie zdziwił się, gdy Ron oznajmił, że namówił rodziców na wypad do Billa i Fleur, a Ginny dodała, że wrócą dopiero kolejnego dnia. Remus i Syriusz umówili się z jakimś kumplem ze szkoły, żeby powspominać stare lata, więc spodziewali się, że wrócą prawdopodobnie dopiero rano. Zapowiadała się młodzieżowa impreza.
— Dzieci, poradzicie sobie do jutra? — spytała z troską pani Weasley, zanim zniknęła w kominku.
Zza jej pleców Syriusz robił dziwne miny.
— Mamo, jesteśmy dorośli — powiedział Ron ze zniecierpliwieniem.
— Ale na pewno?
— Mamo! — Ginny wywróciła oczami.
— Dobrze, już dobrze.
Chwilę później zniknęła wraz ze swoim mężem. Do środka wpadli Jay i Alex.
— Jesteśmy! — wyszczerzyli się.
— A więc to tak — zrozumiał Łapa. — Chata wolna, więc impreza?
— Nie wiem, o czym ty mówisz — stwierdził poważnie Harry.
— Ehe. Okay, nie roznieście domu w pył.
Kręcąc głową, wkroczył do kominka, a zaraz za nim Lunatyk, który zdążył jeszcze zobaczyć wchodzących do salonu bliźniaków.

Południe już dawno minęło, gdy przed Kwaterą Główną zjawili się Remus Lupin i Syriusz Black, którzy, gawędząc na błahe tematy, weszli do budynku. Już na wstępie dostrzegli, że coś jest nie tak. Na podłodze leżała serpentyna oraz przebity balon. Weszli do kolejnego pomieszczenia, gdzie krzesło było przewrócone, a na stole leżały resztki chipsów, cukierków i ciastek. Pod meblem dostrzegli opróżnioną butelkę. Wkroczyli do salonu i na wstępie Łapa cofnął się o krok, oślepiony jaskrawymi kolorami. Było tutaj mnóstwo balonów, serpentyn, pudełek petard od bliźniaków. Część z nich nadal latała po pomieszczeniu, cicho sycząc. Wszędzie walały się butelki, opakowania, pokruszone ciastka. W powietrzu unosiła się woń alkoholu. Najwyraźniej urodziny Harry’ego były obchodzone z wielkim hukiem, ponieważ cała zgraja smacznie spała, łącznie z Ginny przytuloną do solenizanta chrapiącego na kanapie i Hermioną, która poległa na fotelu w pozycji embrionalnej. Jay zakończył imprezę na stole, Ron na ziemi zaplątany w serpentyny, Alex przytulony do butelki, a bliźniacy na sofie w identycznych pozycjach.
— Nie wiem, o czym ty mówisz — zironizował Łapa, przytaczając ostatnie słowa Harry’ego przed ich wyjściem.
Remus parsknął. Usłyszeli ruch, więc spojrzeli w tamtą stronę. Harry poruszył się przez sen, jeszcze bardziej przytulając się do Ginny, która w odpowiedzi zarzuciła nogę na jego nogi, co doprowadziło do tego, że Harry stracił oparcie i zsunął się z kanapy, ciągnąc za sobą dziewczynę.
— Auuu!
— Soooo jest?
Syriusz parsknął śmiechem. Harry otworzył oczy, nie wypuszczając swojej dziewczyny z objęć i odgiął głowę, żeby sprawdzić, kto się śmieje.
— Mieliście wrócić jutro — zauważył nieprzytomnie.
— Chyba już jest jutro — szepnęła Ginny, zerkając za okno.
— Ale nie o tej porze. Kto normalny wstaje tak wcześnie? — jęknął.
— Minęło południe — powiadomił Lunatyk.
— Niemożliwe. Boże…
— Co? — zapytała Ginny, widząc przerażoną minę chłopaka.
— Głowa przyrosła mi do ziemi.
Zachichotała. Harry zaczął się gramolić do siadu i mruknął:
— Czuję się staro…
— Serio? — zironizował Łapa.
— Ty w umyśle jeszcze jesteś dzieckiem, więc nie odczuwasz swojego wieku. — Ginny zachichotała, gdy dostrzegła minę Syriusza, ale Harry nie zwrócił na to uwagi. — Nie masz żony, nie masz dzieci, nie masz móz… — chrząknął, a Łapa cisnął w niego ciastkiem, które znalazł na podłodze.
— Zobaczymy, czy będziesz taki miły, gdy zjawi się tutaj Molly i zobaczy ten syf.
Oczy Harry’ego rozszerzyły się. Rozejrzał się po pomieszczeniu.
— Ojej — powiedział słabo, widząc, że najwyraźniej przeszedł przez salon huragan.
Ginny zaśmiała się szczerze i podeszła do Hermiony, by ją obudzić. Łapy wywrócił oczami i zaczął potrząsać leżącym najbliżej Jayem.
— Jego w ogóle nie tykaj, bo trzeba względem niego używać drastycznych środków — mruknął Harry, potrząsając Fredem.
Gdy już wszyscy zostali przebudzeni, Harry zajął się Jayem, rycząc mu do ucha, co sprawiło, że przerzucił się na drugi bok z zamiarem dalszego spania, ale solenizant zepchnął go ze stołu, więc nie miał wyboru i musiał się ruszyć. Szybko doprowadzili dom do stanu sprzed imprezy. Ledwo zdążyli, bo chwilę później w salonie zjawiła się Molly z Arturem.

6 komentarzy:

  1. Super :) cieszę się ze znów czytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy dodaszi ciąg dalszy? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytamy informacje w ramce po prawej stronie i wszystko wiemy :)

      Usuń
  3. Znam wszystkie trzy blogi twoje więc czekam na odnowiony ciąg dalszy siły zycia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że zaczęłaś odświeżać to opowiadanie. Przepaść między tym a starym jest naprawdę ogromna, oczywiście na plus;) dodałaś kilka bardzo zabawnych akcji, które są bardzo dobre. Gratuluję talentu i podziwiam zawziętość, która zmusiła Cię do poprawienia opowiadania. Oby tak dalej.
    Pozdrawiam AniaXXX
    hp-aniol-zycia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    Braian też dołączył do zakonu feniksów, a może Mark i Martin też dołączą, on tak nie ma dorosłych jest impreza…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń