Powrót
chłopaków do domu okazał się najbardziej przygnębiający dla Briana, który
stwierdził, że bez nich będzie zbyt nudno i nie będzie miał z kogo się nabijać,
jednak nie mógł ich zatrzymywać. Harry wiedział, że czekają na niego obowiązki
i musiał zejść na ziemię. Żegnając się z Jayem i Alexem, myślał o tym, czy
powiedzieć im o horkruksach i przepowiedni. Byli jego przyjaciółmi i ufał im.
Miał również świadomość, że potrafią łączyć ze sobą wiele faktów, są silni
magicznie i z małej ilości informacji mogliby wpaść na jakiś pomysł.
Stwierdził, że powie im o wszystkim po spotkaniu Zakonu Feniksa, do którego
mieli dołączyć razem z Brianem, który dowiedział się o przywódcy stowarzyszenia
na oklumencji.
Razem z przyjaciółmi Harry
pojawił się przed Kwaterą Główną i natychmiast weszli do środka, trafiając na
obiad, na którym pojawili się bliźniacy, Tonks i McGonagall. Fred i George
spojrzeli na Harry’ego ze zdumieniem, a Tonks otworzyła lekko usta na jego
widok.
— To na pewno on? — zapytał
George Freda.
— Wygląda jak on, ale nie wygląda
jak on — odpowiedział.
Harry wywrócił jedynie oczami,
siadając do stołu.
— Dobrze się składa — zaczęła
McGonagall — bo chciałam z wami porozmawiać — zwróciła się do Remusa i
Syriusza, który usiedli naprzeciwko niej. — Jak wiecie, Hogwart zostanie
ponownie otwarty. Będą dwa roczniki pierwszorocznych, dlatego będzie więcej
uczniów. Problem w tym, że brakuje mi dwójki nauczycieli.
— Zapewne obrona — stwierdził
Lunatyk, a ona skinęła głową.
— I transmutacja. Jestem
dyrektorem, więc mam więcej obowiązków, a lekcje zabierają zbyt dużo czasu.
Jeśli chodzi o obronę, myślałam o tobie, Remusie, oraz Tonks, która już się
zgodziła.
— Dwójka nauczycieli? — zdumiał
się.
— Owszem. Będzie więcej uczniów,
do tego chciałabym wprowadzić Kluby Pojedynków, które teraz będą bardzo
przydatne. Tonks uczyłaby klasy od jeden do cztery, ty pozostałe. Wiem,
dlaczego zrezygnowałeś z tego stanowiska kilka lat temu, jednak…
— To już nie jest problem —
przerwał jej z lekkim uśmiechem.
— To znaczy?
— Już nie jestem wilkołakiem.
— Jak to? — zdumiała się Tonks.
Kolejne minuty spędzili na
wyjaśnianiu im, jakim sposobem Remus pozbył się swojego futerkowego problemu
raz na zawsze. Wszyscy byli zszokowani.
— W takim razie nie ma żadnej
przeszkody w związku z twoim nauczaniem — zauważyła McGonagall.
Lunatyk jeszcze się wahał, jednak
wszyscy zaczęli popierać jego kandydaturę na czele z młodzieżą.
— Jako jedyny nas czegoś
nauczyłeś z obrony — rzucił Harry i dodał po zastanowieniu: — Poza świrusem
przebranym za Moody’ego.
— Widzimy, że chcesz — powtarzał
natrętnie Ron.
— No dobra — zgodził się
wreszcie.
McGonagall pokiwała głową z
uśmiechem.
— Co do transmutacji, myślałam o
tobie, Syriuszu.
— O mnie?! — krzyknął.
Harry wybuchnął śmiechem.
— Zawsze byłeś w tym dobry —
powiedziała dyrektorka.
Łapa spojrzał na śmiejącego się
chrześniaka i zdzielił go przez łeb, ale ten zaczął się śmiać jeszcze głośniej.
Na moment się uspokoił, by powiedzieć:
— On nas zdemoralizuje do końca.
I na nowo zaczął się śmiać wraz z
Ronem.
— Hermiono, co o tym myślisz? —
rzekł Harry z rozbawieniem.
Dziewczyna otworzyła usta i je
zamknęła, ale po chwili stwierdziła:
— No wiesz, liczy się wiedza,
jaką nam przekaże.
Harry odetchnął i powiedział już
uspokojony do chrzestnego:
— Sam nauczyłeś się animagii,
więc tępakiem z transmutacji raczej nie jesteś.
— Ty to potrafisz prawić
komplementy. — Łapa wywrócił oczami, a Harry wzruszył ramionami.
Spędzili jeszcze dobrych kilka
minut na namawianiu Syriusza do podjęcia pracy nauczyciela i wreszcie się
zgodził. Przez kolejne godziny musiał znosić zaczepki chrześniaka, który non
stop zwracał się do niego per profesorze.
Nadszedł dzień spotkania Zakonu
Feniksa. Harry wysłał informację o tym Jayowi, Alexowi i Brianowi wraz z hasłem
do Kwatery Głównej. Zaczęły schodzić się pierwsze osoby, które obecność
Harry’ego przyjęły z entuzjazmem, szczególnie, że teraz wyglądał na kogoś, kto
pasuje na stanowisko dowódcy. Wszyscy wchodzili bez uruchamiania dzwonka do
drzwi, lecz Harry uświadomił sobie, że nie powiadomił o tym Jaya, Alexa i Briana,
gdy rozległ się wrzask matki Syriusza. Harry i Łapa zerwali się z krzeseł i
wypadli na korytarz.
— NIEWDZIĘCZNE BACHORY! MORDERCY!
Harry otworzył drzwi, za którymi spostrzegł
trójkę Feniksów.
— ZAMKNIJ SIĘ! — ryknął na
powitanie Syriusz, gdy weszli do środka.
— ZDRAJCA MEGO ŁONA! JAK ŚMIESZ!
Harry pomógł swojemu chrzestnemu,
nie będąc w stanie nawet przywitać się z gośćmi, którzy obserwowali tę scenę z
rozbawieniem.
— POWIEDZIAŁEM: PRZYMKNIJ SIĘ, TY
STARA RURO!
— NIE JESTEŚ GODZIEN NOSIĆ
NAZWISKO BLAaaaa…!
Nie dane jej było dokończyć, bo w
tym momencie portret zasłoniono. Jay i Alex zachichotali, a Harry i Syriusz
wymienili spojrzenia.
— Tak na przyszłość: nie dzwońcie
do drzwi i na korytarzu zachowujcie się cicho — rzucił chłopak do Feniksów.
Zaprowadził całą trójkę do
jadalni, gdzie zebrało się już sporo osób. Wszyscy rozmawiali między sobą,
czekając na rozpoczęcie spotkania. Niektórzy spojrzeli w stronę nieznanych im
osób z ciekawością. Poczekali na ostatnie osoby i Harry rozpoczął spotkanie równo
o ustalonej godzinie. Wszyscy momentalnie ucichli, a Mundungus przebudził się z
drzemki. Rozpoczęto od przyjęcia trójki nowych członków, a później przeszli na
najważniejsze tematy. Harry został dokładniej zapoznany ze sprawami, które się
wydarzyły w trakcie jego nieobecności.
— …W trakcie walki w Hogsmeade
Voldemort stracił sporo sprzymierzeńców. Większość trafiła do Azkabanu. Głupotą
by było, gdyby porwał się na kolejny atak po takiej stracie.
— Co z ministerstwem? — zapytał
Harry.
— Wczoraj dowiedziałem się o
zaginięciu grupy aurorów — odpowiedział Kingsley. — Mieli udać się na misję
dotyczącą złapania kilku przemytników eliksirów i od tej pory nie ma z nimi
kontaktu. Scrimgeour podejrzewa, że zostali wpędzeni w pułapkę i zabici, jednak
nie podał tego do publicznej wiadomości, ponieważ nadal nie odnaleziono ciał.
Druga sprawa jest taka, że coraz częściej ataki są dokonywane przez olbrzymy,
co przeraża ludzi bardziej niż ataki śmierciożerców.
— Słyszałam też, że
Sami-Wiecie-Kto próbuje przejąć smoki — dorzuciła Hestia Jones.
Rozległ się szum.
— Minister o tym wie? — zapytał
Harry ze zmrużonymi oczami.
— Tak, ale jest przekonany, że to
nam nie grozi. Uważa, że skoro smoki są pod kontrolą, nie ma się czego obawiać.
— Dementorzy rzekomo też byli —
zauważył Harry. — Znowu lekceważą poważne zagrożenie.
— Olbrzymy przeszły na stronę
Voldemorta, co już jest sporym problemem, ale w połączeniu ze smokami będzie
naprawdę kiepsko. Ministerstwo straciło najważniejszy rok, gdy nie wierzyło w
powrót Voldemorta i teraz wszystko się odbija na nas. Poseł do olbrzymów mógł
wszystko załatwić, gdyby dotarł do nich przed śmierciożercami, taka jest
prawda. Hagridzie, bez urazy, ale poseł Zakonu nie mógł się równać z posłem z
Ministerstwa Magii.
Rozległy się głosy poparcia. Ktoś
powiedział dość głośno, że czas znowu zmienić rząd. Harry dał im czas na
przeanalizowanie sytuacji i wymianę poglądów, samemu myśląc nad tym problemem
ze zmarszczonymi brwiami.
— Gdzie są największe skupiska
smoków? — zapytał, gdy wszyscy ucichli.
Wyciągnięto mapy i rozpoczęła się
dyskusja na ten temat. Na mapach zaznaczono odpowiednie tereny, a później Harry
zarządził, że trzeba je sprawdzić, dowiadując się od pracowników opiekujących
się smokami, czy Voldemort nie mieszał się w ich sprawy, jednocześnie uważając,
czy wśród tych ludzi nie ma śmierciożerców. Brian dostał pierwszą misję, aby
zajął się tym na terenie Szwecji, co przyjął z ochotą. Charlie miał zająć się
terenami Rumunii, więc musieli wysłać mu wiadomość. Kolejne obszary zostały
rozdzielone pomiędzy kilka osób znających się na rzeczy. Po przeanalizowaniu innych
informacji i rozdzieleniu niektórych zadań spotkanie zostało zakończone.
Jay i Alex zostali zatrzymani
przez Harry’ego, bo chłopak chciał z nimi porozmawiać na temat horkruksów i
przepowiedni. Wszystko im wytłumaczył, a oni słuchali go bez wtrącania się,
skupieni na tym, co mówił. Wymienili spojrzenia, gdy Harry przyznał, że jest
kolejnym horkruksem, dając im do zrozumienia, jaki czeka go los.
— Podejrzewasz Hogwart, tak? —
powtórzył Alex ze zmarszczonymi brwiami po jakimś czasie, a Harry skinął głową.
— Nie wątpię, że szkoła jest duża, ale raczej nie zostawił tak cennej rzeczy w
łatwo dostępnym miejscu, prawda? — zasugerował z namysłem. — Na jego miejscu
schowałbym to w takim miejscu, o którym mało kto wie, czyli wyeliminowałbym na
samym wstępnie klasy, gabinety czy korytarze.
— Komnata Tajemnic — szepnęła
Hermiona.
— Albo Pokój Życzeń — dodała
cicho Ginny.
— Miejsce, gdzie wszystko jest
ukryte — powiedział jakby do siebie Harry i po chwili otworzył szerzej oczy. —
Mógł to schować tam, gdzie ja schowałem książkę Księcia Półkrwi i gdzie Malfoy
przechowywał Szafkę Zniknięć. Było tam tego tyle, że nie rzucałoby się w oczy.
Zaczęli wymieniać między sobą
spojrzenia, a Harry stwierdził, że musi złapać McGonagall, żeby pozwoliła im
dostać się do Hogwartu.
— Widzicie? Jestem genialny —
wyszczerzył się Alex, chociaż poczuł niemiły skurcz, kiedy dotarło do niego, że
Harry ma zamiar stanąć naprzeciwko Voldemorta bez próby walki, gdy tylko
zniszczy wszystkie części duszy czarnoksiężnika.
Urodziny Harry’ego nadeszły
szybciej, niż się spodziewał. Syriusz powtarzał mu, że jest starym koniem,
dopóki chłopak nie odparował mu, że ten niedługo będzie miał już siwe włosy.
Pani Weasley zrobiła jego ulubiony tort czekoladowy. Zjadł kilka kawałków, a
skończył dopiero wtedy, gdy zaczęło go mdlić od takiej ilości słodyczy, co było
największą pochwałą dla kobiety. Harry nie zdziwił się, gdy Ron oznajmił, że
namówił rodziców na wypad do Billa i Fleur, a Ginny dodała, że wrócą dopiero
kolejnego dnia. Remus i Syriusz umówili się z jakimś kumplem ze szkoły, żeby
powspominać stare lata, więc spodziewali się, że wrócą prawdopodobnie dopiero
rano. Zapowiadała się młodzieżowa impreza.
— Dzieci, poradzicie sobie do
jutra? — spytała z troską pani Weasley, zanim zniknęła w kominku.
Zza jej pleców Syriusz robił
dziwne miny.
— Mamo, jesteśmy dorośli —
powiedział Ron ze zniecierpliwieniem.
— Ale na pewno?
— Mamo! — Ginny wywróciła oczami.
— Dobrze, już dobrze.
Chwilę później zniknęła wraz ze
swoim mężem. Do środka wpadli Jay i Alex.
— Jesteśmy! — wyszczerzyli się.
— A więc to tak — zrozumiał Łapa.
— Chata wolna, więc impreza?
— Nie wiem, o czym ty mówisz —
stwierdził poważnie Harry.
— Ehe. Okay, nie roznieście domu
w pył.
Kręcąc głową, wkroczył do
kominka, a zaraz za nim Lunatyk, który zdążył jeszcze zobaczyć wchodzących do
salonu bliźniaków.
Południe już dawno minęło, gdy
przed Kwaterą Główną zjawili się Remus Lupin i Syriusz Black, którzy, gawędząc
na błahe tematy, weszli do budynku. Już na wstępie dostrzegli, że coś jest nie
tak. Na podłodze leżała serpentyna oraz przebity balon. Weszli do kolejnego
pomieszczenia, gdzie krzesło było przewrócone, a na stole leżały resztki
chipsów, cukierków i ciastek. Pod meblem dostrzegli opróżnioną butelkę.
Wkroczyli do salonu i na wstępie Łapa cofnął się o krok, oślepiony jaskrawymi
kolorami. Było tutaj mnóstwo balonów, serpentyn, pudełek petard od bliźniaków.
Część z nich nadal latała po pomieszczeniu, cicho sycząc. Wszędzie walały się
butelki, opakowania, pokruszone ciastka. W powietrzu unosiła się woń alkoholu.
Najwyraźniej urodziny Harry’ego były obchodzone z wielkim hukiem, ponieważ cała
zgraja smacznie spała, łącznie z Ginny przytuloną do solenizanta chrapiącego na
kanapie i Hermioną, która poległa na fotelu w pozycji embrionalnej. Jay
zakończył imprezę na stole, Ron na ziemi zaplątany w serpentyny, Alex
przytulony do butelki, a bliźniacy na sofie w identycznych pozycjach.
— Nie wiem, o czym ty mówisz —
zironizował Łapa, przytaczając ostatnie słowa Harry’ego przed ich wyjściem.
Remus parsknął. Usłyszeli ruch,
więc spojrzeli w tamtą stronę. Harry poruszył się przez sen, jeszcze bardziej
przytulając się do Ginny, która w odpowiedzi zarzuciła nogę na jego nogi, co
doprowadziło do tego, że Harry stracił oparcie i zsunął się z kanapy, ciągnąc
za sobą dziewczynę.
— Auuu!
— Soooo jest?
Syriusz parsknął śmiechem. Harry
otworzył oczy, nie wypuszczając swojej dziewczyny z objęć i odgiął głowę, żeby
sprawdzić, kto się śmieje.
— Mieliście wrócić jutro —
zauważył nieprzytomnie.
— Chyba już jest jutro — szepnęła
Ginny, zerkając za okno.
— Ale nie o tej porze. Kto
normalny wstaje tak wcześnie? — jęknął.
— Minęło południe — powiadomił
Lunatyk.
— Niemożliwe. Boże…
— Co? — zapytała Ginny, widząc
przerażoną minę chłopaka.
— Głowa przyrosła mi do ziemi.
Zachichotała. Harry zaczął się
gramolić do siadu i mruknął:
— Czuję się staro…
— Serio? — zironizował Łapa.
— Ty w umyśle jeszcze jesteś
dzieckiem, więc nie odczuwasz swojego wieku. — Ginny zachichotała, gdy
dostrzegła minę Syriusza, ale Harry nie zwrócił na to uwagi. — Nie masz żony,
nie masz dzieci, nie masz móz… — chrząknął, a Łapa cisnął w niego ciastkiem,
które znalazł na podłodze.
— Zobaczymy, czy będziesz taki
miły, gdy zjawi się tutaj Molly i zobaczy ten syf.
Oczy Harry’ego rozszerzyły się.
Rozejrzał się po pomieszczeniu.
— Ojej — powiedział słabo,
widząc, że najwyraźniej przeszedł przez salon huragan.
Ginny zaśmiała się szczerze i
podeszła do Hermiony, by ją obudzić. Łapy wywrócił oczami i zaczął potrząsać
leżącym najbliżej Jayem.
— Jego w ogóle nie tykaj, bo
trzeba względem niego używać drastycznych środków — mruknął Harry, potrząsając
Fredem.
Gdy już wszyscy zostali
przebudzeni, Harry zajął się Jayem, rycząc mu do ucha, co sprawiło, że
przerzucił się na drugi bok z zamiarem dalszego spania, ale solenizant zepchnął
go ze stołu, więc nie miał wyboru i musiał się ruszyć. Szybko doprowadzili dom
do stanu sprzed imprezy. Ledwo zdążyli, bo chwilę później w salonie zjawiła się
Molly z Arturem.
Super :) cieszę się ze znów czytam :)
OdpowiedzUsuńKiedy dodaszi ciąg dalszy? :)
OdpowiedzUsuńCzytamy informacje w ramce po prawej stronie i wszystko wiemy :)
UsuńZnam wszystkie trzy blogi twoje więc czekam na odnowiony ciąg dalszy siły zycia :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że zaczęłaś odświeżać to opowiadanie. Przepaść między tym a starym jest naprawdę ogromna, oczywiście na plus;) dodałaś kilka bardzo zabawnych akcji, które są bardzo dobre. Gratuluję talentu i podziwiam zawziętość, która zmusiła Cię do poprawienia opowiadania. Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam AniaXXX
hp-aniol-zycia.blogspot.com
Hej,
OdpowiedzUsuńBraian też dołączył do zakonu feniksów, a może Mark i Martin też dołączą, on tak nie ma dorosłych jest impreza…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia