sobota, 30 maja 2015

I. Rozdział 32 - Władca Natury

Piątkowe egzaminy minęły Harry’emu bez większych problemów, chociaż na egzamin z eliksirów szedł z niechęcią. Nic nie mógł poradzić na to, że eliksiry były jego piętą Achillesową. Kiedy dowiedzieli się, że na egzaminie z pojedynków będą walczyć również z nauczycielami, Jay skrzywił się, ponieważ wiedział, że Mark jest bardzo dobrym wojownikiem. Zaproponował Harry’emu i Alexowi, żeby urządzili między sobą walki, na co przystali z ochotą. Po wszystkich egzaminach poszli do największej klasy, żeby się ze sobą zmierzyć. Wylosowali pierwszą parę i trafiło na Harry’ego i Alexa. Walczyli kilkukrotnie ze sobą nawzajem, aż w końcu stało się coś, co wszystkich zaskoczyło. Harry cisnął w Jaya zaklęciem, a ten wyleciał w powietrze. Przebił sobą kamienną ścianę i wylądował na korytarzu. Zapadła cisza. Harry patrzył na dziurę z rozszerzonymi oczami.
— CO TO, KU*WA, MA ZNACZYĆ?! KTO ROZPIE*DOLIŁ MI ŚCIANĘ?!
— Ups… — wydusił słabo Harry, słysząc głos Briana.
— JAY! COŚ TY ZROBIŁ?!
— To nie ja! — obronił się Jay, a Harry odetchnął, że jakimś cudem chłopak wyszedł z tego bez szwanku.
— A KTO?!
— Sam zobacz!
Harry schował się za Alexa, który tłumił śmiech. Brian wszedł przez dziurę, a za jego plecami dostrzegli zaciekawione twarze przyjaciół Harry’ego.
— Alex! — wrzasnął Brian.
— To nie ja! — przeraził się.
— POTTER! — ryknął nauczyciel. — GDZIE SIĘ CHOWASZ?!
Harry przełknął głośno ślinę, a Alex zarechotał.
— To nie ja? — zaryzykował, wystawiając głowę zza przyjaciela.
— A ja jestem święty! Chodź tu!
— No przecież to naprawię!
— CHODŹ TU!
— Jeszcze nie upadłem na głowę — wymamrotał pod nosem, a Alex roześmiał się.
— Zakazałem ci rzucać zaklęcie wybuchające poza salą pojedynków!
— Ale to nie było zaklęcie wybuchające! — Ponownie wychylił się zza Alexa.
— A jakie?!
— Odrzucające — wydukał.
Alex odwrócił się w jego stronę z zaskoczeniem na twarzy, pozbawiając go jednocześnie ochrony. Harry stanął oko w oko z Brianem, który patrzył na niego rozszerzonymi oczami. Jay pozbierał się w trakcie jego ukrywania się i wbijał w niego zdumione spojrzenie. Przyjaciele Harry’ego weszli przez dziurę do pomieszczenia, rozglądając się po zrujnowanym pokoju.
— Chyba sobie jaja robisz — powiedział Brian twardo.
— Nie! — odparł szybko.
Brian przyłożył palce do skroni, zamykając oczy.
— Odrzucające mówisz. — Nagle podniósł głowę. — Ty mi się nie waż rzucać zaklęcia wybuchającego w tym zamku!
— Bo co?
— Bo nas wszystkich rozpie*dolisz!
— Strasznie dużo przeklinasz — zauważył niepewnie Harry.
— Bo już dostaję z tobą na głowę! — Harry wysłał mu oburzone spojrzenie, a pozostali roześmiali się szczerze. — Przy zaklęciu odrzucającym Jay powinien najwyżej uderzyć w ścianę i po niej zjechać, a nie ją przebić! — Odwrócił się do Jaya i warknął na niego: — Wku*wiłeś go?
— Nie! — oburzył się natychmiast. — Ćwiczyliśmy przed egzaminem do pojedynków, a ten tak mi przydzwonił, że wylądowałem na korytarzu przysypany gruzem!
Brian przetarł twarz dłonią. Harry skorzystał z okazji i przesunął się w stronę wyjścia, doskonale wiedząc, że mężczyzna jest zdolny go udusić. Niestety, dostrzegł to.
— Gdzie leziesz?! Naprawiaj ścianę i cię zabiję!
— No chyba żartujesz! Nie moja wina, że macie takie kruche ściany!
Brian ruszył w jego stronę, a on pisnął, co spotkało się z chichotami.
— Walnę cię zaklęciem odrzucającym — zagroził.
Brian przystanął, przez moment się nad tym zastanawiając, ale po chwili ruszył dalej. Nagle Harry poczuł coś dziwnego. W jego ciele rozeszło się nienaturalne ciepło, a oddech stał się cięższy. Jakimś sposobem zawiał wiatr, co nie było możliwe, skoro okna były pozamykane. Poczuł, że się dusi. Brian zmarszczył brwi, widząc jego reakcję.
— Co ci jest? — zapytał z niepokojem, przyspieszając, gdy dostrzegł, że chłopak sinieje na twarzy.
Ten upuścił różdżkę i osunął się na kolana, a jego oczy zaszły mgłą. Gdzieś nieopodal trzasnęła błyskawica, chociaż nie zapowiadało się na burzę. Harry trząsł się tak, jakby był pod wpływem prądu elektrycznego. Oczy pociemniały tak bardzo, że były niemal czarne. Brian zaklął, nie mając pojęcia, co się z nim dzieje. Jay wydał z siebie coś pomiędzy piśnięciem a jęknięciem, gdy całe ściany, sufit i podłoga obrosły liśćmi.
— Co się dzieje? — zapytała słabo Ginny, kiedy ściany i sufit zamieniły się w niebo, a podłoga w piasek, jakby znajdowali się na jakiejś słonecznej plaży.
Następie pomieszczenie zostało wypełnione śniegiem. Widoki zmieniały się z wielką prędkością. Brian siedział na ziemi jak spetryfikowany, patrząc na to wszystko ze zdumieniem. Po kilku minutach ponownie pojawiła się sala w zamku Czarnych Feniksów. Harry stracił przytomność, jednak zaczął normalnie oddychać.
— Co to, do cholery, było?! — wydarł się Alex.
Brian coś do siebie mamrotał. Gdy bardziej skupili się na jego słowach, usłyszeli same przekleństwa.
— Jay, przynieść eliksir wzmacniający i pobudzający ze szpitala — polecił.
Chłopak teleportował się do odpowiedniego pomieszczenia, a Brian przerzucił nieprzytomnego ucznia na plecy. Jay wrócił, a on bez słowa podał Harry’emu eliksir pobudzający. Chłopak wypluł to, co Brian wlał mu do gardła i zakaszlał, siadając.
— Co to za świństwo? — wydukał. Brian bez słowa podał mu eliksir wzmacniający, który ten wypił bez pytań. Wszyscy patrzyli na niego jak na okaz w zoo. — Co to miało być? — zapytał wreszcie.
— Hmm… Wychodzi na to, że kipnął poprzedni Władca Natury i jego moc przeszła na ciebie.
Harry wytrzeszczył na niego oczy.
— Chyba żartujesz.
— Chyba jednak nie — odpowiedział z pewnością. — Od teraz masz władzę nad powietrzem, wodą, ziemią i ogniem. — Po chwili zastanowienia dodał: — No i masz spokój z Niebieską Mocą, bo teraz jesteś ich guru.
— Guru jak guru. Co mam z tym zrobić?
Brian wzruszył ramionami i wstał.
— Z tego, co wiem, ta wiedza wychodzi sama z siebie. Nie musisz się niczego uczyć, bo wszystko przychodzi spontanicznie. I masz być w dobrym humorze.
— Bo co?
— Bo pogoda w pewnym stopniu odzwierciedla twoje samopoczucie, a ja wolę słońce od deszczu. Nie rozwal czasami Londynu huraganem czy jakimś trzęsieniem ziemi.
— No świetnie. Jeszcze tego brakowało — mruknął, podnosząc się.
Brian rzucił okiem na rozwaloną ścianę, więc Harry prędko ją naprawił. Alex i Jay patrzyli na Harry’ego z dziwnymi minami.
— To nie moja wina — palnął.
Wszyscy parsknęli śmiechem.
Miał wrażenie, że Jay i Alex są bardziej podekscytowani tą wiedzą niż on sam. Jego przyjaciele nie mieli pojęcia, jak wielkie możliwości daje mu władza nad żywiołami, ale ta dwójka zdawała sobie z tego sprawę. Po kolacji Harry wyszedł na błonia, żeby sprawdzić, co może zrobić. Chwilę później stawek opustoszał, gdy nakazał wodzie unieść się ponad ziemię. Patrzył ze zdumieniem, jak zamienia się w bryłę lodu, a później topi się w ciągu kilku sekund. Nie wiedział, jakim sposobem zna wszystkie ruchy, które działają na żywioły, lecz odniósł wrażenie, że bardziej ma wpływ na to jego umysł niż ruchy rękoma. Później zakręcił nadgarstkiem, a kilkanaście metrów przed nim zaczął tworzyć się wir. Zerwała się wichura, która wygięła drzewa pod niewyobrażalnym kątem. Harry pokręcił głową z niedowierzaniem, gdy zażyczył sobie, żeby wszystko ustało i tak się stało.
Brian siedział na schodach, obserwując jego poczynania. Syriusz, który siedział obok niego, miał lekko otwarte usta.
— To aż tak? — wydukał.
— Aż tak — odparł cicho Brian. — Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jaką ma teraz władzę nad żywiołami. A to jeszcze nie wszystko.
— Nie wszystko?
— Mam swoje podejrzenia, jeśli chodzi o Feniksy, ale upewnię się na inicjacji, czy moje podejrzenia są słuszne.
— To znaczy? — zmarszczył brwi.
— Na pewno zauważyłeś, że po aktywacji mocy jego oczy… są jaśniejsze niż u innych.
— No tak.
— Zaklęcia są o wiele silniejsze. Na przykład to, z jaką łatwością sprawił, że Jay przebił kamienną ścianę przy zaklęciu odrzucającym. No i wieloanimagia. Lew i czarny feniks. To nie przypadek. Myślę, że nawet moje przypuszczenia to jeszcze nic. Jego moc rośnie. Nie tylko chodzi o Feniksy.
Łapa spojrzał na niego z namysłem.
— Myślisz, że to jeszcze nie wszystko?
Brian pokiwał powoli głową, patrząc, jak ziemia rozstępuje się na boki, tworząc wielką przepaść.
— Nie macie, co robić?! — krzyknął do nich Harry, dopiero ich dostrzegając.
— Nie robicie żadnej imprezy to się nudzimy! — odkrzyknął Brian.
Harry zaśmiał się, ruszając w ich stronę z uśmieszkiem. Nauczyciel dostrzegł, że woda ze stawku unosi się.
— Co ty robisz? — zapytał niepewnie. — POTTER! — ryknął i zerwał się do pionu.
Łapa nawet nie zdążył zareagować, a woda ze stawku wylądowała wprost na nich. Syriusz ryknął głośno, gdy jego chrześniak wybuchnął śmiechem, widząc ich zmoczonych od stóp do głów.

Egzamin z pojedynków był ostatnim, którzy chłopcy musieli zaliczyć, aby ukończyć szkolenie Czarnych Feniksów. Na początku Harry trafił na Marka, z którym stoczył walkę. Rzucali w siebie zaklęciami przez kilka minut, dopóki uczeń nie cisnął w niego kilkunastoma nożami. Mark odbijał je raz za razem, ale wreszcie nie zdążył się obronić i jeden z noży zawisł między jego oczami. Kolejne okrążyły go, więc zamarł.
— Pasuję — powiedział, zezując na nóż znajdujący się między jego oczami.
Wszystkie sztylety opadły na ziemię. Później bój z jakimś mężczyzną stoczył Alex. Brian nie wyglądał na szczęśliwego, gdy padło, że ma walczyć ze swoim podopiecznym. Znał możliwości chłopaka. Egzaminatorzy wyglądali na zaskoczonych, gdy dostrzegli siłę zaklęć chłopaka. Szczególnie poruszyło ich to, w jaki sposób pokonał nauczyciela. Wytworzył tornado, które wessało w siebie Briana. Po chwili mężczyzna stanął na nogach, lecz zaczął zataczać się jak pijany. Harry wykorzystał to i wycelował w niego zaklęciem oszałamiającym.
— Jestem na to za stary — powiedział Brian, gdy został wybudzony po ogłoszeniu wyniku walki.
Po zdaniu egzaminu z pojedynków chłopcy urządzili sobie turniej. Siedzieli przed telewizorem do nocy, krzycząc jeden przez drugiego, gdy walczyli jak lwy, grając w ich ulubioną strzelankę. 

1 komentarz:

  1. Hej,
    och Harry jeszcze okazał się władcą natury, Braian wściekły, że rozwalili ścianę, boją się go…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń