sobota, 30 maja 2015

I. Rozdział 31 - Polowanie

W środę wieczorem, gdy standardowo uczniowie spędzali czas w towarzystwie przyjaciół Harry’ego, do ich pokoju wkroczył Brian. Wyłożył się w fotelu i podał im niewielkiej wielkości pergaminy.
— Plany egzaminów — oznajmił.
Harry zerknął na swoją rozpiskę.


CZWARTEK:
11.00 – magia bezróżdżkowa, sala 5
12.30 – telepatia, sala 4
15.30 – czary Czarnych Feniksów, sala 7


PIĄTEK:
10.00 – teleportacja, sala 3
12.00 – eliksiry, sala 1
17.00 – OPCM, sala 7

SOBOTA:
10.30 – legilimencja + oklumencja, sala 4
13.30 – animagia, sala 3
17.00 – pojedynki, Wielka Sala


ŚNIADANIE 9.00
OBIAD 14.30
KOLACJA 20.00



Okazało się, że ich plany różniły się między sobą. Jedynie w sobotę mieli razem egzamin z pojedynków.
— Nie powtarzacie materiału? — zapytała zdziwiona Hermiona, gdy Alex i Jay wznowili grę, a Harry na powrót zajął się rozmową z Ginny.
Chłopcy wymienili między sobą spojrzenia i wyszczerzyli się do siebie.
— Gdybyśmy zaczęli się uczyć, Brian wysłałby nas do Munga na leczenie dla psychicznie chorych — odpowiedział Jay z rozbawieniem.
— Ale przecież…
— Tutaj skupiają się wyłącznie na praktyce — przerwał jej Harry. — Uwierz, że mamy może po stopie pergaminu notatek z zajęć.
— Jak zacząłem sobie zapisywać, jak zrobić eliksir, Martin mnie wyśmiał i się spytał, co ja odpie*dalam — dodał Alex.
— Brian twierdzi, że znajomość wykonywania wszystkich eliksirów jest bez sensu, bo kto normalny to wszystko zapamięta — powiedział Harry. — Mamy tylko wiedzieć, czego ze sobą nie mieszać i takie podstawy. Na egzaminie będziemy mieć całą instrukcję przed sobą.
Ron patrzył na niego z otwartą buzią.
— Wyobrażasz sobie taki egzamin u Nietoperza? — nie dowierzał, a Harry zaśmiał się.
— A reszta? — zapytał Lunatyk.
— Zaklęcia Feniksów mamy wbite na blachę — odparł Jay, patrząc w telewizor i wciskając guziki. —  Łatwiej zapamiętujemy te zaklęcia, a tak nas męczyli, że trudno zapomnieć, jak je rzucać. Reszta to miesiące ćwiczeń. Telepatię czy teleportację mamy w głowie.
— Telepatię? — zdumiał się Łapa.
Nie wierzysz?
Syriusz spojrzał na Harry’ego z zaskoczeniem, gdy usłyszał w głowie jego głos, chociaż chłopak nie otworzył ust. Gryfon uśmiechnął się do niego.

Uczucie stresu przed egzaminami Feniksów było czymś nierealnym, więc Harry poszedł na śniadanie, jakby po nim miał pozmywać naczynia. W związku z tym, że nie mieli standardowych zajęć, wpadło im sporo czasu wolnego, który spędzali głównie z rodzinami. Na egzaminie z magii bezróżdzkowej Harry miał między innymi rozpalić ogień, przywołać do siebie książkę, oszołomić i rozbroić jednego z egzaminatorów. Wyszedł z pozytywnym wynikiem. Egzamin z telepatii poszedł mu równie dobrze. Musiał przekazać wiadomość do każdego egzaminatora. Później jeden z nich teleportował się wiele kilometrów dalej i wrócił po chwili z wiadomością, że uczeń zaliczył. Na obiedzie Brian zagadnął chłopaków:
— Co powiecie, żeby wieczorem zrobić polowanie? Będziecie mieli wolne po egzaminach, więc przy okazji poćwiczycie sobie do innych testów.
— Rzucacie nam rękawicę? — zapytał Jay.
— Tak — wyszczerzył się Mark.
— Podnosimy ją — oznajmił Harry.
— O siedemnastej tutaj — zadecydował Brian. — I nie myślcie, że będziemy tylko my trzej — dodał z uśmieszkiem.
— Jeszcze będziesz całował nam buty — rzucił Alex, a nauczyciel roześmiał się.
Po egzaminie cała trójka z podekscytowaniem stawiła się w Wielkiej Sali, gdzie czekał Brian.
— Zasady takie, jak ostatnio. My chowamy gdzieś na terenie zamku to — pokazał im drewnianą figurkę kota, która mogła mieć najwyżej pół metra wysokości — a wy musicie ją znaleźć, pokonując inne Feniksy. Pokonanych znaczycie tym, co oznacza, jakby zostali wyeliminowani z walki i nie mogą nam dalej pomagać — podał im okrągłe niebieskie nalepki, które mieli przykleić na ciało pokonanych Feniksów, którzy pod ich wpływem nie mogli ruszyć się z miejsca. — Dodatkowo wkręciłem w to wasze rodziny. Będą kręcić się po zamku. Na każde z nich rzuciłem urok, przez który żadne z zaklęć ich nie zrani. Jeśli któraś z waszych klątw uderzy jednego z nich, automatycznie przestają działać dwie naklejone na pokonanych nalepki. Standardowo używacie wszystkiego, czego się nauczyliście. Po zdobyciu kota musicie wszyscy wrócić z nim do Wielkiej Sali i wtedy polowanie się kończy. Jeśli ktoś wam go odbierze po drodze i wróci z nim jako pierwszy do Wielkiej Sali, przegrywacie. Jeśli nikt z was nie będzie zdolny do walki, przegrywacie. Zaklęcie przywołujące nie działa na kota. Kapiszyn?
— Kapiszyn — wyszczerzyli się.
— Zaczynacie, gdy usłyszycie sygnał wybuchu.
Wyszedł.
— Był tak podekscytowany jak my — stwierdził Alex, aktywując zaklęcie.
Kilka minut później usłyszeli sygnał, więc ruszyli do walki z bojowymi minami. Wyślizgnęli się z Wielkiej Sali, rozglądając dookoła. Jay wyjrzał za róg, lecz szybko się schował, gdy tuż przed nosem śmignęło mu zaklęcie.
— GIIIIIIŃ! — wrzasnął i wypadł zza rogu, ciskając w przeciwnika gradem zaklęć.
W następnej chwili uciekał na drugą stronę korytarza, głośno przeklinając, gdy okazało się, że było tam więcej przeciwników. Spojrzał na Harry’ego ze skruchą, gdy ten popukał się w głowę.
— Teraz! — krzyknął Harry i całą trójka wychyliła się zza rogów, by zaatakować przeciwników.
Wybuchła niesamowita wrzawa, zaklęcia śmigały we wszystkie strony, a korytarz powoli był doprowadzany do ruiny. Chłopcy co chwilę chowali się w swojej poprzedniej kryjówce, gdy byli blisko pokonania.
— Zalejmy ich wodą. Tego się nie spodziewają — rzucił Alex, więc przystali na ten pomysł.
Ponownie wyskoczyli zza rogu, a z ich trzech różdżek chlusnęła woda. Ich przeciwnicy spodziewali się zaklęć, więc rzucili tarcze ochronne, ale ciecz trysnęła nad nimi, powalając ich na ziemię pod wpływem impetu. Harry, Jay i Alex zerwali się do biegu i prędko wykorzystali ich dezorientację, by wyeliminować z walki, naklejając na trzech z nich naklejki. Natychmiast znieruchomieli, mogąc poruszać jedynie głową. Ostatni przeciwnik powalił Jaya na ziemię, ale pozostała dwójka natychmiast wytrąciła mężczyźnie różdżkę z dłoni i unieruchomiła go naklejką.
— Nieźle — stwierdził z rozbawieniem jeden z mężczyzn. — Pokonali nas jak przedszkolaków.
Harry, Jay i Alex pognali dalej. Stanęli przy drzwiach od graciarni.
— Nie schowaliby tego tak blisko — stwierdził Jay.
— Może by chcieli, żebyśmy tak pomyśleli, przez co nie przeszukalibyśmy tego pomieszczenia — odparł Harry. — Szukamy we wszystkich  pokojach.
Pokiwali głowami i wślizgnęli się do środka, jednak w graciarni nie znaleźli poszukiwanego przedmiotu. Pobiegli dalej, starając się zachowywać jak najciszej. Za kolejnym rogiem wpadli na rodziców Alexa. Mieli zamiar minąć uśmiechającą się szeroko parę, jednak Harry dostrzegł, że za nimi schowani są ich przeciwnicy.
— Padnij!
Nie zwlekali. Rzucili się na ziemię, ledwo unikając promieni. Ojciec Alexa roześmiał się, widząc poczynania chłopaków, którzy szybko odparowali atak.
— Nie w nich! — krzyknął Jay, gdy zaklęcie śmignęło tuż obok ramienia mężczyzny.
Szybko postawili tarcze, wiedząc, że nie pokonają rywali, jeśli będą ich zasłaniać rodzice Alexa.
— Ojciec, odsuń się — palnął Alex, ale ten roześmiał się jeszcze raz.
— Ja tu tylko jestem przeszkodą.
Mieli dwa wyjścia: minąć ich albo się wycofać. Wycofanie się nie wchodziło w grę, więc natarli do przodu, mijając rodziców chłopaka. Harry został trafiony zaklęciem, czego się spodziewali przy tak ryzykownej akcji. Chłopak stracił równowagę, gdy jego nogi rozjechały się, jakby nie potrafił jeździć na łyżwach. Runął na podłogę, nie będąc w stanie się podnieść, więc z ziemi ciskał zaklęciami, choć było to bardzo niewygodne. Starał się wstać, ale wiedział, że musi minąć kilka sekund, żeby efekt zaklęcia przestał działać. Jay powalił na łopatki jednego z przeciwników, natomiast drugi wycofał się. Harry podparł się, żeby wstać, ale nogi jeszcze nie chciały go słuchać. Alex nakleił na koszulkę Feniksa naklejkę i wpadł do sali pierwszej, by przeszukać pomieszczenie, a Jay stał z różdżką, by w razie czego pomóc Harry’emu. Gdy Alex wrócił z wiadomością, że nie znalazł kota, Harry wreszcie zdołał się podnieść. Ruszyli dalej, ale wpadli wprost na kolejną grupę Feniksów i zostali rozdzieleni. Alex przedostał się na inny korytarz niż Harry i Jay. Gdy Feniksy wytworzyły chmurę ognia, obaj zaczęli uciekać ze świadomością, że tego nie uda im się pokonać. Jay z piskiem wpadł za róg, gdy ogień zaczął go sięgać. Ledwo im się udało. Zdążyli dostrzec, że mają przed sobą Syriusza i Rona, a później z pomieszczenia między nich wypadły kolejne dwa Feniksy, które bez przemyślenia zaczęły ciskać w uczniów zaklęciami. Szybko się obronili, ale znowu mieli problem, bo jedno źle wycelowane zaklęcie mogło uderzyć kogoś postronnego, na co nie mogli sobie pozwolić.
Wspólne wybuchające i akcja jak z wodą — przekazał Harry Jayowi telepatycznie.
Okay.
Rozległ się potężny wybuch. Kafelki zaczęły fruwać przed ich twarzami, ale to dwa Feniksy oberwały mocniej. Harry i Jay prędko ruszyli przed siebie. Przeskoczyli nad dziurą w podłodze i dopadli Feniksy. Jeden z nich leżał na ziemi, powalony impetem zaklęcia, więc Jay przykleił naklejkę na jego ramię. Harry z kolei schylił się, żeby uniknąć promienia. Nie zdążył się wyprostować, więc staranował mężczyznę. Twarde lądowanie na moment oszołomiło Feniksa, ale nie był w stanie się podnieść, bo już został sparaliżowany naklejką. Harry i Jay prędko obejrzeli się za siebie, bo wiedzieli, że Feniksy od strony ognia są coraz bliżej.
— Lina — rzucił Jay.
Chwilę później obaj trzymali po końcu jednej liny. Harry mocno uchwycił jeden koniec, a Jay wyjrzał za róg i dostrzegł biegnących do nich rywali. Wybiegł jak najszybciej potrafił. Śmignęły nad nim zaklęcia, jednak zdołał wpaść na drugą stronę. Obaj szybko naprężyli linę.
— Uwaga! — krzyknął jeden z Feniksów, ale było za późno.
Trzech z nich runęło na ziemię, potykając się. Jay pobiegł do nich z naklejkami, a Harry zaatakował pozostałego Feniksa, który szybko został znokautowany ulubioną wiązanką zaklęć chłopaka.
— Podoba mi się ta zabawa — wyszczerzył się Ron.
— Nam też — odparł Jay. — Gdzie Alex? — dodał do Harry’ego, naklejając nalepkę na ostatniego przeciwnika.
Gdzie jesteś? — spytał natychmiast Harry.
            — Przy gabinecie Briana.
— Zaraz będziemy.
— Salę piątą i szpital przeszukałem.
— Okay.
— Gabinet Briana — powiedział głośno Harry.
— Może się rozdzielimy? — zaproponował Jay.
— Zmiotą nas bez problemu, jeśli zaatakują w trzech.
Jay pokiwał głową, przyznając mu rację. Biegiem ruszyli w stronę Alexa, przeskakując nad sparaliżowanymi ciałami. Nie zdążyli jednak przebiec kilku metrów, gdy w ich stronę poleciało kolejne zaklęcie. Szczupakiem rzucili się na podłogę, nie będąc w stanie zahamować. Harry poczuł, że promień musnął jego włosy. Różdżka wyleciała mu z ręki i poleciała w stronę ich rywala, gdy podniósł się do pionu. Długo się nie zastanawiając, wypalił zaklęcie oszałamiające magią bezróżdżkową, jednak chybił. Jay leżał na ziemi, nie ruszając się, więc musiał zostać trafiony klątwą. Harry zmuszony był do wycofania się w stronę Syriusza i Rona, kiedy został zasypany lawiną zaklęć. Gdy mijał ciała powalonych Feniksów i rozwidlenie, został zaatakowany z tamtej strony. Wiedział, że nie ma szans.
Szybko na korytarz do kuchni — przekazał Alexowi.
Lecę.
Harry cisnął zaklęciem wybuchającym w ścianę, by zatrzymać chociaż na moment przeciwników. Łapa cmoknął.
— Marnie to widzę — wyszczerzył się.
— Jeszcze się zdziwisz — odparł z rozbawieniem, mrużąc oczy i celując ręką w ścianę.
Przesunął ją kawałek dalej i cisnął Zaklęciem Piłki. Biała klątwa odbiła się o kamień i uderzyła w ścianę naprzeciwko, następnie wpadła na korytarz, którego Harry nie widział. Usłyszeli przekleństwo i kolejny wybuch. Następni przeciwnicy zostali na moment wyeliminowani, jednak jego inni prześladowcy dogonili go, więc nie miał czasu do namysłu. Uśmiechnął się lekko, gdy dostrzegł, że za nimi leci sokół, który zaczął opadać, zamieniając się jednocześnie w Alexa. Harry postarał się, żeby żaden z jego trójki przeciwników nie dostrzegł przyjaciela, robiąc sporo hałasu zaklęciami.
— Celuj dokładnie. Mam za sobą Syriusza i Rona.
— Przyjąłem.
Jeden z mężczyzn runął na ziemię, gdy Alex trafił idealnie w jego plecy. Drugi padł na posadzkę kilka sekund później. Trzeci zorientował się, że coś jest nie tak, jednak nie zdążył zareagować, gdy został zaatakowany z dwóch stron. Harry wskazał Alexowi korytarz po prawej, a ten skinął głową, nie odzywając się. Szybko wybudził Jaya i we trójkę czekali na przeciwników. Rywale wypadli zza rogu, atakując Harry’ego i nie orientując się, że po drugiej stronie korytarza znajdują się Jay i Alex. To sprawiło, że zostali powaleni w tempie błyskawicznym. Na rozwidleniu ułożył się stos sparaliżowanych ciał, gdy zostali obklejeni nalepkami.
— No i się zdziwiłem — stwierdził Łapa.
Harry zaśmiał się, przywołując magią bezróżdżkową swoją różdżkę. Minęli Syriusza oraz Rona i wskoczyli do kuchni, by ją przeszukać. Nic nie znaleźli, dlatego pognali dalej. Ruszyli po schodach na pierwsze piętro, lecz spadli z nich, niesamowicie się tłukąc, gdy te pękły im pod stopami. Alex stęknął z bólu. Dostrzegli na szczycie dwóch zadowolonych z siebie Feniksów. Jay jako jedyny zdołał szybko się podnieść, zanim trafiło go zaklęcie. Harry i Alex nie mieli takiego szczęścia, leżąc bez czucia w kończynach. Jay uciekł pod schody, wiedząc, że chociaż jeden z nich musi być w pełni władzy fizycznej, żeby polowanie się nie skończyło. Przemienił się w małpę i wspiął niewidocznie po balustradzie, z cienia dostrzegając swojego ojca z ojcem Alexa. Cicho przedostał się za dwójkę Feniksów, którzy schodzili po schodach, rozglądając się za nim. Schował się w cieniu i przemienił w człowieka. Wycelował i trafił jednego w plecy. Drugi prędko odwrócił się, odbijając promień lecący w jego stronę. Przez kilka minut zaciekle ze sobą walczyli, ale to Jay wygrał, chociaż zdołał nabawić się kilku ran. Prędko anulował zaklęcie z Alexa i Harry’ego, którzy podnieśli się. Nalepili naklejki i ponownie ruszyli po schodach. Minęli matkę Jaya z wyjątkowo spokojnym kuzynem chłopaka, zajrzeli do sali z numerem cztery i trzy oraz biblioteki, nic jednak nie znajdując. Usłyszeli warknięcie, więc prędko się odwrócili. Ku nim zmierzał kojot. Harry bez namysłu przemienił się w lwa i odparł atak. Był większy i silniejszy, więc z łatwością przygniótł przeciwnika do ziemi, choć ten starał się wyrwać. Alex doskoczył do nich i nakleił nalepkę na bok kojota, który znieruchomiał. Pobiegli dalej, przeszukując kolejne pomieszczenia. Dotarli do swojego pokoju. Po otwarciu drzwi czekała ich niespodzianka. Brian, Mark i Martin najwyraźniej na nich czekali. Siostra Alexa siedziała wygodnie na kanapie razem z Hermioną. Harry, Jay i Alex wiedzieli, że gdzieś tutaj był kot, zapewne w pokoju któregoś z nich. Nauczyciele zagradzali im jednak drogę, więc musieli wywalczyć sobie przejście.
— Zniszczcie tylko konsolę, a nakopię po dupie — oznajmił Jay.
To było jak sygnał. Wybuchła walka pomiędzy uczniami a nauczycielami. Wiedzieli, że ich szanse nie są wielkie, bo nauczyciele byli bardzo silnymi Feniksami, więc musieli wykazać się sprytem. Ustalili telepatycznie plan, że muszą zmusić ich do odsunięcia się od drzwi do ich pokoi i w trakcie gdy dwójka z nich będzie zajmować się Brianem, Markiem i Martinem, jeden przeszuka sypialnie. Harry rzucił się za kanapę, przesuwając się tym samym bliżej drzwi. Alex i Jay poszli za jego przykładem, nie przestając atakować. Nauczyciele zapewne szybko rozgryźli ich plan i nie przesunęli się nawet o metr. Zrobili to dopiero wtedy, gdy musieli uciec przed wybuchem ściany. Chłopcy wykorzystali to, chociaż nie było łatwo.
Dziewczyny działają jak tarcza. Wykorzystajmy to — olśniło nagle Jaya.
Harry wychylił się, chwycił pod ramiona Hermionę i pociągnął przez oparcie piszczącą dziewczynę, aż spadła na niego za sofę. Siostra Alexa wybuchnęła śmiechem.
 — Musimy cię wykorzystać — oznajmił jej Harry. — Jay, jesteś najmniejszy. Będziesz szukać.
— Pozwól, że tobą pokieruję, wykorzystując twe zgrabne ciało do ochrony — palnął Jay do dziewczyny, która zaśmiała się.
Jay schował się za dziewczyną, trzymając ją za ramiona, by ciągnąć ją za sobą. Zerwali się do pionu. Harry i Alex zasypali Briana, Marka i Martina gradem zaklęć, które świstały im nad głowami. Sami nie wiedzieli, jak to się stało, że powalili Martina na łopatki, ale Jay to wykorzystał. Zaklęcia odbijały się od Hermiony, która nie czuła najmniejszego bólu. Mark zauważył, co jego uczniowie wykombinowali, kierując swoją uwagę na schowanego podopiecznego. Jay jednak w tym momencie wpadł do pierwszego pokoju, a Harry i Alex postarali się o to, żeby Mark nie pobiegł za nim. Sypialnia Alexa okazała się złym pomieszczeniem, dlatego chłopak prędko rzucił się do drugich drzwi, ciągnąc za sobą Hermionę. Drewnianego kota znalazł na swoim łóżku. Porwał go, przekazując wiadomość chłopakom. Teraz musieli się prędko ewakuować. Jay ponownie skorzystał z tarczy w postaci Hermiony, później schował się za kanapą. Popędzili do wyjścia, strzelając tarczami. Wypadli przez drzwi, wiedząc, że Brian i Mark lecą za nimi. Zakluczyli drzwi różnymi zaklęciami, mając nadzieję, że powstrzymają one nauczycieli chociaż przez chwilę. Później pognali dalej. Byli za rogiem, gdy Brian ryknął chyba na cały zamek, wydostając się z chlewa:
— MAJĄ KOTA! POLUJEMY!
Piętro przebiegli bez problemu, ale schody zaczęły się na parterze, gdzie na drodze znalazły się Feniksy. Cudem umknęli przed promieniami, chociaż koszulka na ramieniu Harry’ego została rozerwana na strzępy. Pędzili tak, jakby szczuto ich psami, rzucając niemal na oślep klątwami. Minęli Remusa oraz Rona i musieli ostro zahamować, kiedy wyrósł przed nimi wielki mur ognia. Odwrócili się, żeby skorzystać z okrężnej drogi. Zderzyli się z trzema Feniksami. Kot upadł na posadzkę. Jeden z Feniksów szybko go zebrał i pognał w stronę Wielkiej Sali, drugi pobiegł za nim, by go ochraniać.
— Ku*wa! — wrzasnął Jay, biegnąc za nimi.
Harry i Alex popędzili za nim, pozostawiając jednego oszołomionego Feniksa za sobą.
— Nie odbierzecie nam wygranej! — ryknął bojowo Alex i w biegu zamienił się w sokoła, by dogonić uciekinierów.
Wpadł między dwójkę Feniksów, starając się wyrwać im kota szponami, jednak przerzucali go między sobą.
— O cholera — usłyszeli z daleka spanikowany głos Syriusza, kiedy dostrzegł, że prosto na niego i Ginny biegnie cała zgraja, zaciekle walcząc o drewnianego kota.
— Oddawajcie! — zawył Jay, nie zwalniając.
Harry zobaczył, że kot po raz kolejny został przerzucony do rąk drugiego Feniksa. Jay cisnął zaklęciem, ale trafił w Łapę, gdy Feniks się uchylił. Harry, nie zwalniając, zamienił się w lwa. Dwie dodatkowe łapy umożliwiły mu szybszy bieg. Minął Jaya. Drewniany kot został ponownie wyrzucony w powietrze. Naprężył się do skoku i złapał go w locie. Jay zawył radośnie, nie zwalniając. Jeden z Feniksów zaklął głośno, pędząc za lwem i rzucając w niego zaklęciami.
— Położę kota na podłodze. Zbierz go. Alex, zajmij się tym po prawej.
— Okay.
— Dajesz.
Ku zdumieniu dwójki Feniksów, lew zrzucił kota na podłogę, jednak nie zdążyli zahamować, żeby go zabrać i zrobił to Jay. Alex natychmiast zaatakował jednego z nich. Łapa wydał z siebie zaskoczony okrzyk, gdy Harry z lwa przemienił się w czarnego feniksa. Ptak wbił szpony w ramię drugiego Feniksa i uniósł go w powietrze, zatrzymując w miejscu. Jay minął ich i był już za rogiem. Harry i Alex zostawili swoich przeciwników i prędko pofrunęli za nim. Jay miał czystą drogę do Wielkiej Sali, lecz niespodziewanie na jego drodze stanął Brian.
— A ty tutaj skąd?! — ryknął Jay.
Feniks podleciał pod sufit i przyspieszył. Kawałek przed nauczycielem Harry zmienił się z powrotem w lwa, spadając prosto na Briana, który kompletnie się tego nie spodziewał. Padł na ziemię. Jay zaśmiał się, mijając go. Harry i Alex popędzili za nim, w międzyczasie ponownie zamieniając się w ludzi. Wpadli do Wielkiej Sali. Zawyli zgodnie z radości. Po chwili do środka wszedł Brian, który nie mógł powstrzymać uśmiechu. Zaklaskał. Zaraz za nim do sali wsypały się inne Feniksy i rodziny, które były ciekawe, kto w końcu wygrał polowanie.
— Ty gnojku, nie powiedziałeś, że jesteś wieloanimagiem — rzucił Alex do Harry’ego, a ten wzruszył ramionami z uśmiechem.
— Zmiażdżyli nas. Nie ma wytłumaczenia — powiedział któryś z Feniksów, lecz wyglądał na zadowolonego.
Wszyscy wiedzieli, że gdy Harry, Jay i Alex oficjalnie dołączą do Czarnych Feniksów, stowarzyszenie zyska świetnych członków.

Polowanie okazało się dość męczące, dlatego po kolacji Harry, Jay i Alex z miłą chęcią relaksowali się w chlewie. W trakcie posiłku kuzyn Jaya po raz kolejny wybuchnął płaczem. Ron i Ginny wymienili bolesne spojrzenia, dlatego Jay zaproponował, żeby wszyscy znowu przyszli do nich, rzucając kuzynowi zirytowane spojrzenie. Nie mogli wyjść z podziwu, że Harry jest wieloanimagiem, a Łapa był w największym szoku. Alex właśnie śmiał się z wykorzystania Hermiony, gdy Harry poczuł znajome prądy mówiące mu o tym, że coś się dzieje z jego umysłem. Nie była to legilimencja, bo ją odczuwał całkiem inaczej. Zapiekła go blizna. Zmrużył oczy, wstając. Poszedł do swojego pokoju, żeby skupić się na tym, co tym razem rozwścieczyło Voldemorta. Usiadł na łóżku i zamknął oczy, całkowicie się rozluźniając, żeby zareagować, gdy będzie to coś nieprzyjemnego.
Idzie w kierunku domu, na którego widok się krzywi. Krzywy budynek wygląda tak, jakby zaraz miał się przewrócić. Widzi, że w oknach nie świeci się światło. Domyśla się, że budynek jest pusty, jednak to nie przeszkadza mu w całkowitym zburzeniu domu, w którym kiedyś przebywał jego wróg.
Harry otworzył oczy z szokiem na twarzy. Uderzyło pięścią w ramę łóżka ze złością. Nora została zrównana z ziemią. Niemal cały dobytek Weasleyów został doszczętnie zrujnowany, choć i tak ledwo wiązali koniec z końcem. Miał ochotę rozerwać Riddle’a na strzępy za to, co zrobił, godząc nie tylko w Harry’ego, ale również bliską mu rodzinę. Z Norą wiązało się wiele szczęśliwych wspomnień i miał nadzieję, że jeszcze spędzi czas w tym budynku. Teraz jego nadzieja została pogrzebana. Odetchnął głośniej, żeby się uspokoić. Musiał powiedzieć o tym Ronowi i Ginny, którzy nieświadomi niczego śmiali się z tego, co powiedział Alex. Usiadł na swoim poprzednim miejscu i gdy trochę się uspokoili, powiedział cicho:
— Voldemort zburzył Norę.
Jay i Alex nie zrozumieli, jednak pozostali spojrzeli na niego w szoku.
— Co ty mówisz? Skąd wiesz? — wydusił Ron, a Harry popukał się znacząco po głowie.
— W miarę zacząłem kontrolować wizje — mruknął, gdy dostrzegł spojrzenie Hermiony. — Nora była pusta, ale zrównał ją z ziemią — dodał ciszej, nie patrząc na nikogo.
Zapadła cisza. Ron i Ginny wymienili spojrzenia, nie wiedząc, co zrobić czy powiedzieć. Remus mruknął, że trzeba powiadomić Molly i Artura. Nie mieli ochoty na dalsze żarty.

1 komentarz:

  1. Hej,
    Matko to było wspaniałe, pokazali co potrafią, działali wspólnie, i te zaskoczony miny jak Harry okazał się wieloanimagiem, rewelacyjna była ta scena jak Harry z feniksa przemienić się w lwa i spadł na Briana…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń