sobota, 2 maja 2015

I. Rozdział 20 - Albania

            Harry wiedział, że nie ma powodu, żeby przekładać oglądanie wspomnień pozostawionych przez Dumbledore’a. Im szybciej zostaną zniszczone horkruksy, tym szybciej pozbędą się Voldemorta, dlatego też postanowił zabrać się za odnalezienie kolejnego z nich. Odetchnął głośno, pochylając się nad myślodsiewnią i zagłębił się w pierwsze wspomnienie byłego dyrektora szkoły. Okazało się, że było ono nietrafione, gdyż wskazywało na to, że młody Tom Riddle pracował po szkole w sklepie Borgina i Burkesa, o czym już wiedział. Najwyraźniej przekazano mu wszystkie wspomnienia, łącznie z tymi, które były już nieistotne.
Kolejne z nich było konkretniejsze. Harry wylądował w sklepie, do którego wpadł przez kominek w trakcie swojej pierwszej podróży Siecią Fiuu. Dostrzegł właściciela sklepu rozmawiającego z młodym Tomem.
— Więc dokąd się wybierasz, Tom? — zagadnął starszy mężczyzna.
— Do Albanii.
— Do Albanii? — zdumiał się. — W jakim celu, jeśli można spytać?
Chłopak uśmiechnął się.
— Według mojego przyjaciela są tam niezwykle magiczne obiekty do obejrzenia, dlatego chcemy się tam wybrać i trochę je przebadać.
Rozmowa trwała, jednak nie padła żadna konkretna nazwa miejscowości lub chociażby innego punktu orientacyjnego, którym mogliby kierować się w swojej wyprawie. Gdy tylko wynurzył się z myślodsiewni, przeanalizował jeszcze raz całą rozmowę, którą przed chwilą usłyszał, lecz jedynym potwierdzeniem było to, czego się spodziewał: Albania. Harry wiedział, że to musi mieć znaczenie, skoro tak wiele razy padała nazwa tego państwa. Tym bardziej, że już jako młody chłopak Riddle się tam wybierał.
Zanurzył się w jeszcze kolejnym wspomnieniu i miał szczerą nadzieję, że tym razem trafi na konkretne informacje. Nie zawiódł się. Wylądował w gabinecie dyrektora Hogwartu. Albus Dumbledore siedział w swoim fotelu, a jakaś kobieta w średnim wieku krążyła po pomieszczeniu.
— Wszyscy jesteśmy przekonani, że Sam-Wiesz-Kto powróci, ale już teraz, Albusie? — mówiła z niedowierzaniem.
— Harry skutecznie przeszkodził mu w powrocie do pełni sił. Powinniśmy być mu wdzięczni. Nie każdy jedenastoletni chłopak porwałby się z motyką na słońce, wiedząc, co może się stać.
— Co teraz się z nim stało? Na pewno nie zniknął.
— O tym jestem przekonany — uśmiechnął się. — Dotarły do mnie plotki o puszczy albańskiej, w której się ukrywał i skłaniam się do tej wersji. Zapewne profesor Quirrell właśnie tam go odnalazł.
— Tak, również słyszałam o tych plotkach. Rzekomo w południowej części kraju w jaskiniach na terenie Ogren, ale równie dobrze mogą mówić, że jest w USA — odparła kobieta ze zmarszczonymi brwiami. — Myślisz, że ponownie tam się ukrył?
— To całkiem prawdopodobne.
Gdy tylko Harry wyłonił się w myślodsiewni, zapisał nazwę wymienioną przez kobietę na pergaminie, żeby o tym nie zapomnieć. Nie miał pojęcia, czy była to prawda, jednak po obejrzeniu innych wspomnień, które nie wniosły nic nowego, musiał to sprawdzić. Być może dyrektor również nie był pewny tej wersji, jednak w jakimś celu pozostawił to wspomnienie. Dla świętego spokoju.
Zszedł do jadalni, gdzie pani Weasley przygotowywała obiad wśród głośnych rozmów innych domowników. Harry postukał z zamyśleniem paznokciami w blat stołu.
— Chyba coś mam — mruknął do Hermiony. — Horkruksy — dodał ciszej, gdy spojrzała na niego pytająco.
— Oglądałeś? — zapytała szeptem, więc skinął głową.
— Nie mam pewności, ale to jedyna wskazówka. Później wam powiem dokładniej.
Po obiedzie jak najprędzej ewakuowali się do pokoju Harry’ego i Rona, a Harry powiedział im, czego dowiedział się ze wspomnień. Hermiona natychmiast zajęła się wyszukaniem informacji o wskazanym terenie w bibliotece Blacków i jakiś czas później już wiedzieli, na czym stoją. Mieli świadomość, że zajmie im to dużo czasu, ale nie mieli zamiaru zrezygnować.
— Jeśli ta informacja okaże się błędna, nie mam pojęcia, co zrobimy — stwierdził Harry, przyglądając się mapce znalezionej przez Hermionę.
— Wykorzystasz swoje podstępne sposoby, żeby wydobyć z kogoś informacje — rzucił Ron.
Przez chwilę panowała cisza. Harry podniósł spojrzenie na rudzielca, który uśmiechnął się głupio. Hermiona chrząknęła z rozbawieniem na twarzy.
— O czym on mówi? — zaciekawił się Syriusz.
— O tym, że upił Slughorna, żeby zdobyć informacje — zaśmiał się Ron.
— Hej, to nie byłem ja tylko Hagrid! — obronił się natychmiast, widząc spojrzenia Ginny, Remus i Syriusza.
— Wszystko jedno. Wykorzystałeś to, że był pijany — śmiał się.
— Miałem… szczęście — stwierdził.
— W to nie wątpię — zauważyła Hermiona.
— Wszystko przez Aragoga. Zejdźcie ze mnie — odpowiedział, choć w jego oczach widzieli rozbawienie.
— Kto to jest Aragog? — Łapa jak zwykle musiał wszystko wiedzieć.
— Pupilek Hagrida — zironizował Ron. — Dzięki wszystkim bóstwom, że zdechł.
— Ron! — oburzyła się Hermiona.
— Hej! To nie ciebie chciał zjeść — Harry stanął w obronie przyjaciela.
— Nie mam zielonego pojęcia, o czym wy mówicie, a nie lubię nie wiedzieć — jęknął Łapa.
Harry, Ron i Hermiona spojrzeli na niego.
— Nie chce mi się wierzyć, że w Hogwarcie tylko robiliście kawały, wasze życie nigdy nie było zagrożone i nie było sytuacji, że niemal was wyrzucili ze szkoły — stwierdził Ron.
— Poza tym, że biegaliśmy z wilkołakiem…
— Ale z was mięczaki — nie dowierzał Harry, a Ron i Hermiona wybuchnęli śmiechem.
— Was nikt nie pobije — stwierdził Remus.
Harry parsknął śmiechem.
— Wiecie mniej więcej połowę.
— To ja chcę usłyszeć, co wy jeszcze wyprawialiście w tej szkole — uniósł się Łapa.
Trójka Gryfonów wymieniła spojrzenia.
— Walczyliśmy z trollem.
— Polecieliśmy do Hogwartu samochodem i wpadliśmy na Wierzbę Bijącą.
— Chciały nas zjeść pająki.
— Byliśmy na rocznicy śmierci ducha.
— Wypiliśmy Eliksir Wielosokowy.
— Remus, mam zawał — stwierdził Łapa.
— To tylko pierwsze dwa lata — powiedział poważnie Harry.
Wybuchnęli śmiechem, widząc spojrzenia Remusa i Syriusza.
— Troll? Serio? Jak go pokonaliście w tym wieku? — dziwił się Lunatyk.
— Och, no wiesz, żeby mnie ratować, Harry wskoczył mu na szyję i wsadził mu do nosa różdżkę, a Ron dobił go jego własną maczugą — odpowiedziała lekceważąco Hermiona.
— Czy wy byliście wtedy w pełni poczytalni? — zapytała poważnie Ginny.
— To była adrenalina — zaśmiał się Ron.
— Nie mieliśmy roku, w którym nic by się nie działo — zauważył Harry, a Hermiona pokiwała głową. — Dobra, to kiedy wyruszamy do Albanii?
— Wydaje mi się, że im szybciej, tym lepiej. Nie mamy na co czekać, a na pewno zajmie nam to kilka dni — powiedział Remus. — Mamy już wszystkie potrzebne informacje, łącznie ze zdjęciem miejsca, w którym chcemy wylądować.
— Pojutrze po śniadaniu?
Pokiwali głowami na zgodę.
— Musimy powiadomić Zakon, że nas nie będzie — stwierdził Harry. — Moody nada się do kierowania nim na czas naszej nieobecności w razie jakiegoś ataku. Poza tym musimy dobrze przemyśleć, co ze sobą weźmiemy, żeby niczego nie zapomnieć.
Ustalili, że koniecznie należałoby zabrać ze sobą namiot, który wzięli na nieobejrzany mecz quidditcha, kły bazyliszka oraz jedzenie i picie. Na kolacji pojawił się Szalonooki, dlatego też Harry powiedział mu o ich nieobecności i przekazaniu mu dowództwa na ten czas. Pani Weasley nie sprzeciwiała się ich misji, gdy powiedzieli, że chodzi o sprawy wojny. Co prawda marudziła na temat udziału w wyprawie jej niepełnoletniej jeszcze córki, jednak zaufała zapewnieniom wszystkich, że będą ją chronić.
Kolejnego dnia wieczorem zamknęli się w swoich pokojach, żeby spakować wszystkie potrzebne im rzeczy w trakcie wyprawy do Albanii. Gdy Harry i Ron wreszcie schowali w plecakach pierwsze lepsze ciuchy i kilka przyrządów, które miały ułatwić im funkcjonowanie w puszczy, wkroczyli do pokoju dziewczyn, gdzie najwidoczniej przeszedł huragan.
— Nie wiem, co mam ze sobą wziąć! — zawyła Ginny.
Chłopcy wymienili ze sobą spojrzenia i kiwnęli sobie głowami. Pokonali tor przeszkód między porozrzucanymi ubraniami. Harry objął Ginny od tyłu, przeczesując wzrokiem pomieszczenie.
— Która część twoja? — zapytał.
Wskazała zawalone ubraniami łóżko i sporą część podłogi. Chłopak rozejrzał się jeszcze raz po wskazanym terenie, a później podszedł do łóżka i zaczął wyciągać różne ciuchy. Następnie wszystkie wrzucił do torby i odwrócił się do dziewczyny.
— Już — oznajmił.
Roześmiała się szczerze.
— Niech ci będzie — stwierdziła.
— Ale na pewno nie będzie nam potrzebna żadna książka? — usłyszeli niepewny głos Hermiony.
— Czy przy wyprawie po Kamień Filozoficzny używałaś książek? — westchnął Ron.
Harry i Ginny wiedzieli, że temat będzie się ciągnął jeszcze przez długi czas, dlatego ewakuowali się do pokoju chłopaków. Dziewczyna wskoczyła na łóżko bruneta i pociągnęła go za sobą.
— Chyba będzie lepiej, jeśli zamkniesz drzwi na klucz — stwierdziła z uśmiechem, więc zrobił to jednym machnięciem różdżki.
Ich usta złączyły się w pełnym pasji pocałunku.

2 komentarze:

  1. Jej, czytam to już kolejny raz :D Dużo lepiej wydląda poprawiona wersja, ale to pokazuje jak dobrze się rozwinęłaś przez ten czas :) Oby tak dalej :)
    Już się nie mogę doczekać kolejnych rozdziałów ^^
    Pozdrawiam
    Tosia z podniebne-marzenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    o tak mają jakiś w końcu punkt zaczepienia, Syriusz i Remus i ten ich szok jak usłyszeli jakie mieli przygody, było to świetne…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń