Harry
wiedział, że nie ma powodu, żeby przekładać oglądanie wspomnień pozostawionych
przez Dumbledore’a. Im szybciej zostaną zniszczone horkruksy, tym szybciej
pozbędą się Voldemorta, dlatego też postanowił zabrać się za odnalezienie
kolejnego z nich. Odetchnął głośno, pochylając się nad myślodsiewnią i zagłębił
się w pierwsze wspomnienie byłego dyrektora szkoły. Okazało się, że było ono
nietrafione, gdyż wskazywało na to, że młody Tom Riddle pracował po szkole w
sklepie Borgina i Burkesa, o czym już wiedział. Najwyraźniej przekazano mu
wszystkie wspomnienia, łącznie z tymi, które były już nieistotne.
Kolejne z nich było
konkretniejsze. Harry wylądował w sklepie, do którego wpadł przez kominek w
trakcie swojej pierwszej podróży Siecią Fiuu. Dostrzegł właściciela sklepu
rozmawiającego z młodym Tomem.
— Więc dokąd się wybierasz, Tom?
— zagadnął starszy mężczyzna.
— Do Albanii.
— Do Albanii? — zdumiał się. — W
jakim celu, jeśli można spytać?
Chłopak uśmiechnął się.
— Według mojego przyjaciela są
tam niezwykle magiczne obiekty do obejrzenia, dlatego chcemy się tam wybrać i
trochę je przebadać.
Rozmowa trwała, jednak nie padła
żadna konkretna nazwa miejscowości lub chociażby innego punktu orientacyjnego,
którym mogliby kierować się w swojej wyprawie. Gdy tylko wynurzył się z
myślodsiewni, przeanalizował jeszcze raz całą rozmowę, którą przed chwilą
usłyszał, lecz jedynym potwierdzeniem było to, czego się spodziewał: Albania.
Harry wiedział, że to musi mieć znaczenie, skoro tak wiele razy padała nazwa
tego państwa. Tym bardziej, że już jako młody chłopak Riddle się tam wybierał.
Zanurzył się w jeszcze kolejnym
wspomnieniu i miał szczerą nadzieję, że tym razem trafi na konkretne
informacje. Nie zawiódł się. Wylądował w gabinecie dyrektora Hogwartu. Albus
Dumbledore siedział w swoim fotelu, a jakaś kobieta w średnim wieku krążyła po
pomieszczeniu.
— Wszyscy jesteśmy przekonani, że
Sam-Wiesz-Kto powróci, ale już teraz, Albusie? — mówiła z niedowierzaniem.
— Harry skutecznie przeszkodził
mu w powrocie do pełni sił. Powinniśmy być mu wdzięczni. Nie każdy
jedenastoletni chłopak porwałby się z motyką na słońce, wiedząc, co może się
stać.
— Co teraz się z nim stało? Na
pewno nie zniknął.
— O tym jestem przekonany —
uśmiechnął się. — Dotarły do mnie plotki o puszczy albańskiej, w której się
ukrywał i skłaniam się do tej wersji. Zapewne profesor Quirrell właśnie tam go
odnalazł.
— Tak, również słyszałam o tych
plotkach. Rzekomo w południowej części kraju w jaskiniach na terenie Ogren, ale
równie dobrze mogą mówić, że jest w USA — odparła kobieta ze zmarszczonymi
brwiami. — Myślisz, że ponownie tam się ukrył?
— To całkiem prawdopodobne.
Gdy tylko Harry wyłonił się w
myślodsiewni, zapisał nazwę wymienioną przez kobietę na pergaminie, żeby o tym
nie zapomnieć. Nie miał pojęcia, czy była to prawda, jednak po obejrzeniu
innych wspomnień, które nie wniosły nic nowego, musiał to sprawdzić. Być może
dyrektor również nie był pewny tej wersji, jednak w jakimś celu pozostawił to
wspomnienie. Dla świętego spokoju.
Zszedł do jadalni, gdzie pani
Weasley przygotowywała obiad wśród głośnych rozmów innych domowników. Harry postukał
z zamyśleniem paznokciami w blat stołu.
— Chyba coś mam — mruknął do
Hermiony. — Horkruksy — dodał ciszej, gdy spojrzała na niego pytająco.
— Oglądałeś? — zapytała szeptem,
więc skinął głową.
— Nie mam pewności, ale to jedyna
wskazówka. Później wam powiem dokładniej.
Po obiedzie jak najprędzej
ewakuowali się do pokoju Harry’ego i Rona, a Harry powiedział im, czego
dowiedział się ze wspomnień. Hermiona natychmiast zajęła się wyszukaniem
informacji o wskazanym terenie w bibliotece Blacków i jakiś czas później już
wiedzieli, na czym stoją. Mieli świadomość, że zajmie im to dużo czasu, ale nie
mieli zamiaru zrezygnować.
— Jeśli ta informacja okaże się
błędna, nie mam pojęcia, co zrobimy — stwierdził Harry, przyglądając się mapce
znalezionej przez Hermionę.
— Wykorzystasz swoje podstępne
sposoby, żeby wydobyć z kogoś informacje — rzucił Ron.
Przez chwilę panowała cisza.
Harry podniósł spojrzenie na rudzielca, który uśmiechnął się głupio. Hermiona
chrząknęła z rozbawieniem na twarzy.
— O czym on mówi? — zaciekawił
się Syriusz.
— O tym, że upił Slughorna, żeby
zdobyć informacje — zaśmiał się Ron.
— Hej, to nie byłem ja tylko
Hagrid! — obronił się natychmiast, widząc spojrzenia Ginny, Remus i Syriusza.
— Wszystko jedno. Wykorzystałeś
to, że był pijany — śmiał się.
— Miałem… szczęście — stwierdził.
— W to nie wątpię — zauważyła
Hermiona.
— Wszystko przez Aragoga.
Zejdźcie ze mnie — odpowiedział, choć w jego oczach widzieli rozbawienie.
— Kto to jest Aragog? — Łapa jak
zwykle musiał wszystko wiedzieć.
— Pupilek Hagrida — zironizował
Ron. — Dzięki wszystkim bóstwom, że zdechł.
— Ron! — oburzyła się Hermiona.
— Hej! To nie ciebie chciał zjeść
— Harry stanął w obronie przyjaciela.
— Nie mam zielonego pojęcia, o
czym wy mówicie, a nie lubię nie wiedzieć — jęknął Łapa.
Harry, Ron i Hermiona spojrzeli
na niego.
— Nie chce mi się wierzyć, że w
Hogwarcie tylko robiliście kawały, wasze życie nigdy nie było zagrożone i nie
było sytuacji, że niemal was wyrzucili ze szkoły — stwierdził Ron.
— Poza tym, że biegaliśmy z
wilkołakiem…
— Ale z was mięczaki — nie
dowierzał Harry, a Ron i Hermiona wybuchnęli śmiechem.
— Was nikt nie pobije —
stwierdził Remus.
Harry parsknął śmiechem.
— Wiecie mniej więcej połowę.
— To ja chcę usłyszeć, co wy
jeszcze wyprawialiście w tej szkole — uniósł się Łapa.
Trójka Gryfonów wymieniła
spojrzenia.
— Walczyliśmy z trollem.
— Polecieliśmy do Hogwartu
samochodem i wpadliśmy na Wierzbę Bijącą.
— Chciały nas zjeść pająki.
— Byliśmy na rocznicy śmierci
ducha.
— Wypiliśmy Eliksir Wielosokowy.
— Remus, mam zawał — stwierdził
Łapa.
— To tylko pierwsze dwa lata —
powiedział poważnie Harry.
Wybuchnęli śmiechem, widząc spojrzenia
Remusa i Syriusza.
— Troll? Serio? Jak go
pokonaliście w tym wieku? — dziwił się Lunatyk.
— Och, no wiesz, żeby mnie
ratować, Harry wskoczył mu na szyję i wsadził mu do nosa różdżkę, a Ron dobił
go jego własną maczugą — odpowiedziała lekceważąco Hermiona.
— Czy wy byliście wtedy w pełni
poczytalni? — zapytała poważnie Ginny.
— To była adrenalina — zaśmiał
się Ron.
— Nie mieliśmy roku, w którym nic
by się nie działo — zauważył Harry, a Hermiona pokiwała głową. — Dobra, to
kiedy wyruszamy do Albanii?
— Wydaje mi się, że im szybciej,
tym lepiej. Nie mamy na co czekać, a na pewno zajmie nam to kilka dni —
powiedział Remus. — Mamy już wszystkie potrzebne informacje, łącznie ze
zdjęciem miejsca, w którym chcemy wylądować.
— Pojutrze po śniadaniu?
Pokiwali głowami na zgodę.
— Musimy powiadomić Zakon, że nas
nie będzie — stwierdził Harry. — Moody nada się do kierowania nim na czas
naszej nieobecności w razie jakiegoś ataku. Poza tym musimy dobrze przemyśleć,
co ze sobą weźmiemy, żeby niczego nie zapomnieć.
Ustalili, że koniecznie należałoby
zabrać ze sobą namiot, który wzięli na nieobejrzany mecz quidditcha, kły
bazyliszka oraz jedzenie i picie. Na kolacji pojawił się Szalonooki, dlatego
też Harry powiedział mu o ich nieobecności i przekazaniu mu dowództwa na ten
czas. Pani Weasley nie sprzeciwiała się ich misji, gdy powiedzieli, że chodzi o
sprawy wojny. Co prawda marudziła na temat udziału w wyprawie jej
niepełnoletniej jeszcze córki, jednak zaufała zapewnieniom wszystkich, że będą
ją chronić.
Kolejnego dnia wieczorem zamknęli
się w swoich pokojach, żeby spakować wszystkie potrzebne im rzeczy w trakcie
wyprawy do Albanii. Gdy Harry i Ron wreszcie schowali w plecakach pierwsze
lepsze ciuchy i kilka przyrządów, które miały ułatwić im funkcjonowanie w
puszczy, wkroczyli do pokoju dziewczyn, gdzie najwidoczniej przeszedł huragan.
— Nie wiem, co mam ze sobą wziąć!
— zawyła Ginny.
Chłopcy wymienili ze sobą
spojrzenia i kiwnęli sobie głowami. Pokonali tor przeszkód między
porozrzucanymi ubraniami. Harry objął Ginny od tyłu, przeczesując wzrokiem
pomieszczenie.
— Która część twoja? — zapytał.
Wskazała zawalone ubraniami łóżko
i sporą część podłogi. Chłopak rozejrzał się jeszcze raz po wskazanym terenie,
a później podszedł do łóżka i zaczął wyciągać różne ciuchy. Następnie wszystkie
wrzucił do torby i odwrócił się do dziewczyny.
— Już — oznajmił.
Roześmiała się szczerze.
— Niech ci będzie — stwierdziła.
— Ale na pewno nie będzie nam
potrzebna żadna książka? — usłyszeli niepewny głos Hermiony.
— Czy przy wyprawie po Kamień
Filozoficzny używałaś książek? — westchnął Ron.
Harry i Ginny wiedzieli, że temat
będzie się ciągnął jeszcze przez długi czas, dlatego ewakuowali się do pokoju
chłopaków. Dziewczyna wskoczyła na łóżko bruneta i pociągnęła go za sobą.
— Chyba będzie lepiej, jeśli
zamkniesz drzwi na klucz — stwierdziła z uśmiechem, więc zrobił to jednym
machnięciem różdżki.
Ich usta złączyły się w pełnym
pasji pocałunku.
Jej, czytam to już kolejny raz :D Dużo lepiej wydląda poprawiona wersja, ale to pokazuje jak dobrze się rozwinęłaś przez ten czas :) Oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać kolejnych rozdziałów ^^
Pozdrawiam
Tosia z podniebne-marzenie.blogspot.com
Hej,
OdpowiedzUsuńo tak mają jakiś w końcu punkt zaczepienia, Syriusz i Remus i ten ich szok jak usłyszeli jakie mieli przygody, było to świetne…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia