piątek, 1 maja 2015

I. Rozdział 19 - Naszyjnik

            Harry zdążył się przyzwyczaić do tego, że jego przyjaciele wpadają w odwiedziny każdego dnia, więc nie zdziwił się, gdy ledwo zdążył zjeść szpitalne śniadanie, a oni pojawili się w drzwiach. Na samym wstępie przeraziła go Hermiona, która trzymała w ramionach grubą księgę. Zaraz za nią wszedł Ron, który dźwigał chyba połowę biblioteki Blacków. Syriusz spojrzał na niego współczująco, więc Harry zaczął obawiać się, co go czeka.
— Stwierdziłam, że będzie ci się nudzić, więc przynieśliśmy ci kilka książek — uśmiechnęła się szeroko Hermiona.
— Kilka? — wymamrotał Harry słabo, co spotkało się z chichotem Ginny. — Czy ja dobrze widzę? Przyniosłaś mi Historię Hogwartu? — przeraził się.
— Oczywiście. — Najwyraźniej była bardzo z siebie zadowolona. — Doszłam do wniosku, że pora skupić się na naszej misji i znaleźć informację o tym, co Volemort zmienił w swoje horkruksy. W Historii Hogwartu może być ta informacja.
— Przecież ją czytałaś — odpowiedział z miną świadczącą o tym, że chyba zaraz wybuchnie rozpaczliwym płaczem.
Hermiona zmarszczyła brwi w zamyśleniu.
— Nawet ja nie jestem w stanie zapamiętać wszystkich szczegółów z tak grubej książki. Wiemy, że były to przedmioty założycieli. Nie wiemy nic o przedmiocie należącym do Roweny Ravenclaw, więc musisz to znaleźć.
Ron upuścił wszystkie książki kilka metrów przed łóżkiem przyjaciela i spojrzał na Harry’ego wzrokiem typu próbowałem, nic nie dało. Harry westchnął rozpaczliwie.
Gdy wreszcie został sam, postanowił wziąć sobie do serca słowa Hermiony i sięgnął po Historię Hogwartu. Z rozpaczliwym westchnięciem otworzył na pierwszej stronie olbrzymiego tomu i zagłębił się w lekturze. Momentami książka tak go wciągała, że sam był tym zdumiony. Natrafił na wiele informacji, o których zdążył się dowiedzieć, a inne były zupełnie nowe. Poruszył się niespokojnie, gdy natrafił na wzmiankę o przedmiotach, do których byli przywiązani założyciele. Wspomniano o medalionie Slytherina, czarce Hufflepuff, mieczu Gryffindora. I o naszyjniku Roweny Ravenclaw, który dostała w prezencie od Godryka.
— Bingo — szepnął do siebie i wysłał wiadomość do przyjaciół.
Później myślał nad tym, gdzie może znajdować się część duszy Voldemorta. Stawiał na Hogwart, jednak miał świadomość, że jest to olbrzymi zamek i przeszukanie go zajmie bardzo dużo czasu. Sierociniec odrzucił na samym wstępie, mając świadomość, że było to najgorsze miejsce, w którym był wyśmiewany. Według Dumbledore’a młody Tom pracował po szkole w sklepie Borgina i Burkesa, jednak istniało dużo ryzyko, że horkruks zostanie sprzedany przez przypadek, a Voldemort nie pozwoliłby na coś takiego. Zamyślił się jeszcze bardziej. Po ataku na mnie zakwaterował się w Albanii. Wspominano o puszczy albańskiej. Bingo?
Podskoczył w łóżku, gdy drzwi otworzyły się, wyrywając go z zamyślenia.
— Migiem — stwierdził, gdy dostrzegł Łapę, Lunatyka, Ginny, Rona i Hermionę, którzy podeszli bliżej łóżka. — Po pierwsze: Ravenclaw miała naszyjnik, który dostała od Gryffindora.
— A więc jednak — uradowała się Hermiona, widząc, że ma na kolanach Historię Hogwartu.
— Po drugie: jedziemy do Albanii.
— Do Albanii? — zdumiał się Łapa.
— Voldemort właśnie tam przebywał, gdy stracił moc i według Dumbledore’a to tam się ukrywał, gdy nie udało mu się zdobyć Kamienia Filozoficznego. Crouch powiedział, że to w Albanii porwał Bertę Jorkins, żeby zdobyć wiadomości o Turnieju Trójmagicznym. Mimo wszystko spędził tam bardzo dużo czasu, bo było to idealne miejsce na kryjówkę — zaznaczył.
— Jak chcesz się dowiedzieć, w którym miejscu mógł schować horkruksa? Nie przeszukamy całej Albanii.
— Dumbledore zostawił mi myślodsiewnię ze wspomnieniami. Może coś tam znajdziemy, więc zajmę się tym, jak tylko stąd wyjdę. Na pewno jakoś zabezpieczył horkruksa. Zna dużo zaklęć i nie wiadomo czego, więc może być ciężko.
— Czego możemy się spodziewać? — zapytał Łapa.
Harry spojrzał na niego z lekkim skrzywieniem.
— Wspomnień, które chcą zabić, inferiusów, ukrytych łodzi, wyniszczających eliksirów, ofiary krwi…
— Niezbyt miło — wydukał jego chrzestny.
— To Voldemort. Czego się spodziewałeś? — mruknął.
Kilka dni później uzdrowiciel przyszedł z informacją, że Harry może szykować się do wyjścia ze szpitala już kolejnego dnia. Z samego rana jak na skrzydłach zabrał wszystkie rzeczy, które przynieśli mu jego przyjaciele w trakcie pobytu na oddziale i pełen entuzjazmu teleportował się przed Grimmauld Place 12 i wszedł do domu, gdzie trafił wprost na śniadanie. Został powitany ze szczerą radością, a pani Weasley najwyraźniej stwierdziła, że musi go utuczyć. Harry postanowił wrócić zupełnie na ziemię i zapytał Remusa o Zakon Feniksa, więc ten udzielił mu wszystkich najważniejszych wiadomości. Fred i George trochę się zapędzili, gdy zobaczyli chłopaka i wypalili z tekstem:
— Witamy, wspólniku.
— Wspólniku? — rozległy się zdziwione głosy, więc Harry wysłał bliźniakom ostrzegawcze spojrzenie.
— Oczywiście — rzekł szybko George.
— Wspólnik w łamaniu regulaminu szkolnego — dokończył Fred.
Obaj zignorowali podejrzliwe spojrzenia pozostałych i dosiedli się do Harry’ego.
— Musisz przetestować nowy produkt — stwierdził George z szerokim uśmiechem i podał chłopakowi okulary z małymi przyciskami przy oprawkach.
— Mają właściwości oka Szalonookiego — oznajmił z dumą Fred.
— Można przybliżać…
— …oddalać…
— …i zobaczyć, co jest za tobą.
— Dopasowują się…
— … do wady wzroku…
— …więc są idealne.
Z zaciekawieniem ubrał nowe okulary na nos, by sprawdzić, czy wszystko jest okay. Bliźniacy czekali na werdykt, a pozostali patrzyli na całą trójkę z podejrzliwością. Coś im nie grało.
— Genialne — stwierdził po chwili Harry, a Fred i George klasnęli w dłonie.
— Chcemy jeszcze dodać do nich funkcję…
— …żeby widzieć przez ściany…
— …ale jest to trudniejsze…
— …do zrealizowania…
— …więc potrzebujemy…
— …czasu.
— Co z Hogsmeade? — zapytał Harry.
— Wszystko mamy zaplanowane. Znaleźliśmy lokal, ale czekamy na wiadomość od McGonagall, czy w tym roku otworzy Hogwart — odpowiedział Fred.
— W Hogsmeade interes nakręcają uczniowie, więc musimy się dowiedzieć, czy przebijemy swoją ofertą Zonka — dodał George.
— Otwieracie nowy sklep? — zdumiał się Ron.
— Trzeba rozwijać interes, braciszku.
— Hogsmeade to żyła złota, jeśli pojawią się uczniowie.
— Mamy niezłe zyski, więc tym razem nie musimy liczyć na szczęście przy otwarciu.
— A wtedy mieliście? — drążył Remus.
— Oczywiście — stwierdzili obaj.
— Trafiliśmy na człowieka o dobrym sercu…
— …i smykałce do interesów.
— Wiedział, w co inwestować — zakończyli razem.
— Albo był szajbnięty — dorzuciła Ginny. Harry zakrztusił się śliną. — Ha! Wiedziałam, że to ty!
Chłopak wymienił spojrzenie z bliźniakami, co wszystko potwierdziło. Fred i George wrócili do sklepu, więc Harry pozostał sam na polu bitwy.
— Serio? — dziwił się Łapa, a chłopak wywrócił oczami z rozbawieniem.
— Wychodzi na to, że dobrze ich wyczułem — wzruszył ramionami, po raz kolejny sprawdzając funkcje okularów, które pozostawili mu bliźniacy. — Przynajmniej jestem na bieżąco z ich wynalazkami.
Spędzając czas wśród przyjaciół i nie widząc białych ścian szpitala, poczuł się o wiele lepiej. Non stop miał coś do zrobienia, więc nie miał kiedy myśleć o nieprzyjemnych wydarzeniach sprzed kilku dni. Najgorsze były chwile, gdy przychodziły napady bólu. Nie były one tak intensywne, jak na początku, jednak niekiedy znacznie utrudniały mu prawidłowe funkcjonowanie.

1 komentarz:

  1. Hej,
    no udało im się odkryć gdzie mógłby być ukryty horkrus…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń