piątek, 1 maja 2015

I. Rozdział 18 - Szpitalne zmartwienia

Gdy kolejnego dnia zawitali do szpitala, Harry jeszcze spał, jednak po usłyszeniu dźwięku otwierających się drzwi natychmiast się obudził. Zapomniał, że nie jest w zbyt dobrym stanie, więc przewrócenie się na plecy kosztowało go sporo bólu, dlatego niemiłosiernie się krzywił, zanim przybrał wygodną pozycję. Nie sądził, że tyle czasu po torturach jeszcze tak bardzo wszystko będzie go bolało, ale według uzdrowiciela silne zaklęcia Cruciatus mogły uszkodzić wiele narządów, dlatego tak się działo.
Widział, jak bardzo jego przyjaciele starają się poprawić mu humor i był im za to wdzięczny, ale nic nie mógł poradzić na to, że w głowie cały czas świtały mu najgorsze myśli. Niemal jęknął z rozpaczy, gdy uzdrowiciel przyniósł mu najbardziej ohydny eliksir, jaki kiedykolwiek pił w swoim życiu. Ron wybuchnął śmiechem, kiedy zaczął wzdrygać się i krzywić, robiąc najdziwniejsze miny, jakie widzieli. Syriusz zerknął na niego z rozbawieniem i zwrócił się do lekarza:
— Kiedy go wypuścicie?
— Myślę, że za kilka dni, gdy tylko skutki zaklęć przestaną oddziaływać na organizm w takim stopniu, jak teraz.
— Chyba się porzygam. Co za świństwo — wydusił Harry.
— Te najokropniejsze eliksiry są najbardziej skuteczne — zauważył uzdrowiciel.
— Cóż za pocieszająca perspektywa — mruknął, a mężczyzna wysłał mu lekki uśmieszek i wyszedł. — Skąd tu się wzięła moja różdżka? — zapytał, więc opowiedzieli mu o paczce i liście, a on potwierdził ich przypuszczenia, że adresatem był Glizdogon.
Rozmowę przerwał im hałas dochodzący zza drzwi, a po chwili otworzyły się one z hukiem, ukazując bliźniaków, Tonks, Billa, Fleur, Neville’a, Lunę, państwo Weasley i Hagrida. Harry uniósł brwi ze zdumienia, a Syriusz roześmiał się.
— To twoja sprawka — powiedział chłopak do chrzestnego, a ten wyszczerzył zęby.
— Harry, kochaneczku — rzekła pani Weasley i wycałowała go ze szczególną ostrożnością.
Zaczęli mówić jeden przez drugiego, więc chłopak nie był w stanie nic zrozumieć. Patrzył na nich z głupią miną, wyłapując tylko pojedyncze słówka. Bliźniacy bredzili coś o ich nowym wynalazku, pani Weasley niemal zalewała się łzami, mówiąc o tym, jak się o niego martwiła, pan Weasley przeżywał swoje pierwsze spotkanie z budzikiem, Luna komentowała swoją wyprawę po chrapaki… Ginny wybuchnęła chichotem, gdy spojrzał na nią z dezorientacją. Wreszcie wszyscy zamilkli.
— Okay, teraz niech każdy powie to jeszcze raz, po kolei — stwierdził Harry, co spotkało się ze śmiechem gości.
W pewnym momencie do sali wpadł uzdrowiciel i zaczął wszystkich przekrzykiwać, żeby wyszli, bo to niedopuszczalne, żeby przy pacjencie było tyle osób, jednak wyszedł zrezygnowany po tym, jak Hagrid klepnął go w ramię, aż ugięły się pod nim nogi. Gdy przyszedł po raz kolejny, Harry się wzdrygnął, bo dostrzegł w jego dłoni kolejny eliksir. Uzdrowiciel bez słowa podał mu fiolkę, ale chłopak zakrył się kołdrą, jęcząc, że go nie zmusi, co spotkało się z chichotami bliźniaków. Gdy jednak zaczął odczuwać nieprzyjemne skurcze, wyłonił się spod kołdry i ze zrezygnowaniem wypił miksturę. Skrzywieniom nie było końca. Lekarz doprosił się wreszcie, aby większość wyszła, twierdząc, że pacjent musi odpoczywać, żeby szybciej wrócił do poprzedniej formy.
Wieczorem został tylko z Syriuszem, chociaż wolałby zostać sam, żeby mężczyzna nie dostrzegł, że jego dobry humor to tylko pozory. Wszystko zaczęło mu ciążyć i wiedział, że jeśli Łapa nie wyjdzie, załamie się na jego oczach. On jednak twardo siedział na miejscu i po kilku minutach Harry zorientował się, że tak naprawdę jego chrzestny wie, co się z nim w środku dzieje. Przełknął z trudem ślinę, żeby pokonać gulę, która stanęła mu w gardle.
— Cały dzień tutaj siedzisz. Nie chce ci się wrócić do domu? — zdołał wreszcie powiedzieć.
Syriusz spojrzał na niego z troską.
— Cały dzień udajesz, że jest okay. Nie chce ci się tego z siebie wyrzucić?
Harry patrzył na niego przez chwilę pustym wzrokiem.
— O czym ty mówisz? — brnął w zaparte.
Łapa pokręcił głową z politowaniem.
— Nie jestem ślepy.
— Ale…
— Daj spokój — szepnął Łapa, więc Harry zamilkł z wiedzą, że chrzestny go rozszyfrował i jego sprzeciwy nie zmienią punktu widzenia mężczyzny.
Nieświadomie nerwowo zaczął zaciskać dłoń na kołdrze, co nie uszło uwadze Syriusza.
— Tak to widać? — spytał wreszcie cicho chłopak.
— Za dobrze cię znamy — odpowiedział z troską.
— No tak.
Przez chwilę między nimi panowała cisza, ale Łapa nie miał zamiaru na niego naciskać.
— Zastanawiam się, czy nie byłoby lepiej, gdyby mnie tam od razu zabił.
Syriusz miał wrażenie, jakby coś ciężkiego zdzieliło go w twarz, gdy usłyszał te słowa.
— Co ty mówisz? — wydukał.
— I tak musi mnie zabić, więc co za różnica. Mogłem was wysłać, a siebie zostawić.
— Przestań tak mówić.
— Nie mam racji?
— Harry! Rany boskie, co ty mówisz?
— Przecież wiesz, że taka jest prawda — powiedział słabo.
— Przestań, rozumiesz? Nie możesz się poddać, jemu właśnie o to chodzi. Musisz być silny.
— To chyba dla mnie za dużo — szepnął. — Nie dam rady.
— Bo sobie to wmawiasz, a tak naprawdę jesteś w stanie go pokonać.
Harry roześmiał się słabo.
— W co ty wierzysz?
— W ciebie wierzę.
Zapadła cisza. Harry wpatrywał się w Syriusza z zaskoczeniem, widząc jego twardy wzrok.
— Wszyscy w ciebie wierzymy — dodał spokojniej Łapa. — Nie obchodzi nas jakaś durna przepowiednia, rozumiesz? Ty nas obchodzisz i nie mamy zamiaru popchnąć cię w łapy tego idioty, żeby cię zabił, bo ktoś tak sobie wymyślił. Walczymy o ciebie, więc ty też zacznij o siebie walczyć.
Rozmowę przerwał im wchodzący do środka uzdrowiciel. Mężczyzna spojrzał na Łapę z naganą, widząc, że jeszcze tutaj siedzi, więc ten mruknął, że już wychodzi. Wstał i spojrzał jeszcze na Harry’ego, by rzec:
— Pamiętaj, co ci powiedziałem.
Po chwili zniknął, a uzdrowiciel podał chłopakowi najokropniejszy eliksir wszechczasów i eliksir na sen. Harry przez moment z zamyśleniem wpatrywał się w okno, a później zażył lekarstwa, by zapaść w głęboki sen.

            Syriusz nie czuł się szczęśliwy po powrocie do domu. Niezbyt optymistyczne słowa chrześniaka wryły mu się w pamięć i nie chciały dać spokoju, mimo jego usilnych prób. Nie zwracał uwagi na to, że bezmyślnie wpatruje się przed siebie, nie docierały do niego słowa domowników Grimmauld Place 12. Nigdy nie widział takiego bólu w oczach chłopaka. Najwidoczniej był u kresu wytrzymałości i nie potrafił dłużej udawać, że wszystko jest w porządku.
Przypomniał sobie reakcję Harry’ego, gdy zaproponował mu wspólne mieszkanie. Jego oczy były pełne szczerego szczęścia. Wiedział, że wtedy mogliby być prawdziwą rodziną, czego obaj bardzo pragnęli. Miłość Molly Weasley nigdy nie mogła zastąpić chłopakowi miłości rodzonej matki, jednak Łapa cieszył się, że ma w niej tak wielkie oparcie. Dodatkowo miał przyjaciół, którzy poszliby za nim w ogień i Syriusz uświadomił sobie, jak bardzo ich sytuacje były podobne. Nigdy nie odczuwał miłości swojej matki, jednak rodzicielka Jamesa zawsze przychodziła mu z pomocą, gdy tylko jej potrzebował. Tak jak Harry nie przejmował się czystością krwi i przyjaźnił się również z mugolakami. Teraz pozostał mu tylko Remus. Stracił Jamesa, Petera, Lily. I Amy. Niemal głośno westchnął, przypominając sobie jej piękne, duże, niebieskie oczy i długie loki w kolorze smoły. Była miłością jego życia, jednak śmierciożercy odebrali mu również ją.
Odrzucił te myśli na bok. Teraz liczyło się to, żeby Harry wrócił do zdrowia. Spojrzał na Lunatyka, z którym został  sam na sam.
— Wiesz, co mi powiedział? — zaczął niepewnie Syriusz. — Że byłoby lepiej, gdyby zginął na tym cmentarzu.
Remus siedział w milczeniu przez kilka chwil.
— Nie wierzy, że uda mu się przeżyć — ciągnął Łapa, a głos powoli zaczął mu się łamać. — Było lepiej, a teraz znowu jest gorzej…
— To normalne — powiedział wreszcie cicho Lunatyk. — Tortury oddziałują na psychikę. Potrzebuje czasu, żeby dojść do siebie i znowu uwierzyć.
— Boję się, że w końcu nie wytrzyma tego obciążenia i coś sobie zrobi albo coś mu się stanie. Cały dzień udawał przed nami, że wszystko jest w porządku, a tak naprawdę wszystko mu się wali na głowę.
— Daj mu trochę czasu.
— Mam nadzieję, że masz rację.
Ja też.

1 komentarz:

  1. Hej,
    Syriusz domyślić się co męczy Harrego, teraz potrzebni są mu przyjaciele
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń