Syriusz z
zamyśleniem wpatrywał się w okno znajdujące się w sali szpitalnej Harry’ego. Od
kilku dni funkcjonował bez różdżki i zaczął myśleć o kupnie nowej, chociaż
zdążył się przyzwyczaić do tej, którą kupił w wakacje przed pierwszym rokiem
nauki w Hogwarcie. W trakcie jego pobytu w Azkabanie jego różdżka była
przechowywana w Ministerstwie Magii, a odzyskał ją po tym, jak okazało się, że
jest niewinny i poszedł do Ministerstwa, żeby uregulować wszystkie sprawy.
Teraz stracił ją ponownie. Gdy uciekali z cmentarza, nikt nie myślał o tym,
żeby zabrać ze sobą różdżki, bo chcieli jak najszybciej wrócić do domu, a nie
użerać się dodatkowo ze śmierciożercami, którzy gdzieś je schowali.
Spotkało go niemałe zaskoczenie,
gdy siedząc wraz z Ginny przy łóżku Harry’ego, do okna zapukała sowa niosąca
niewielką paczuszkę. Wpuścił ją do środka, a ta upuściła pakunek na nogi
nieprzytomnego i odleciała. Łapa i Ginny wymienili spojrzenia, gdy dostrzegli,
że jest to przesyłka do chłopaka.
— Co robimy? — zapytała Ginny. —
Może to być coś ważnego.
Łapa potrząsnął pudełkiem, a coś
zagrzechotało, jakby kawałek drewna stukał o inny kawałek. Ponownie na siebie
spojrzeli.
— A liścik? — rzuciła dziewczyna,
widząc przyczepioną do pudełka karteczkę.
Syriusz zerknął na nią i
rozszerzył oczy.
Część długu za to, że kiedyś darowałeś mi życie.
P.P.
— Glizdek — powiedział z zaskoczeniem.
— Co? — zdziwiła się dziewczyna.
— Jeśli dobrze mi się wydaje,
Glizdogon odesłał nasze różdżki, żeby spłacić część długu.
Ginny rozszerzyła oczy i nakazała
mu otworzyć paczkę. Łapa się nie mylił. W środku znajdowały się wszystkie
różdżki, które zostawili na cmentarzu. Gdy zaskoczenie minęło, Łapa postanowił
oddać wszystkim ich własność na wieczornym spotkaniu Zakonu Feniksa, które miał
poprowadzić Remus.
Wszyscy byli zdumieni, gdy
zobaczyli swoje różdżki, jednak później czuli ulgę, bo traktowali je jak część
siebie. Na spotkaniu pierwszym pytaniem, jakie zadano było:
— Gdzie jest Harry?
Lunatyk westchnął ciężko, chociaż
spodziewał się tego pytania.
— Harry jest w szpitalu.
— Co się stało?
— Kilka dni temu zostaliśmy
wpędzeni w pułapkę przez Voldemorta i śmierciożerców. Cudem udało nam się
uciec, ale zanim to się stało, Harry był torturowany. Jest nieprzytomny, bo był
w ciężkim stanie, ale według uzdrowiciela odzyska przytomność, gdy tylko jego
organizm nabierze więcej sił.
— Torturował go? — zapytała jakaś
kobieta. — Myślałam, że chce go zabić…
— Obawiam się, że jakimś sposobem
dowiedział się, że Harry jest powiązany z Zakonem Feniksa. Chciał wydobyć z
niego informacje, jednak nic mu nie powiedział. Być może wziął pod uwagę
ewentualność, że skoro Harry był dość blisko z Albusem, to wie coś na temat
Zakonu.
Następnie mężczyzna przeszedł do
spraw Zakonu.
Ron przez większość spotkania
zachowywał się dość nerwowo, jednak gdy wszyscy wyszli, poprosił Hermionę, żeby
gdzieś z nim poszła. Teleportował ich niedaleko Nory, w miejsce, gdzie często
przychodził, gdy był małym dzieckiem, a rodzeństwo zrobiło mu psikusa. Ze
wzgórza dostrzegli Norę, jednak znajdowali się na tyle daleko, że śmierciożercy
nie mogliby ich zobaczyć. Dziewczyna zachwycała się tym miejscem, a najbardziej
spodobał jej się niewielki strumyk, którego woda byłą czysta jak łza.
— Dlaczego mnie tutaj
przyprowadziłeś? — zapytała w końcu.
Ron wykręcił nerwowo palce,
zerkając w ziemię.
— Pamiętasz, co ci powiedziałem,
gdy upiłem się z Harrym? — wydukał wreszcie.
Hermiona spłonęła czerwienią jak
piwonia i wymamrotała potwierdzenie, wyraźnie zakłopotana. Chłopak podniósł
wreszcie głowę i spojrzał jej w oczy.
— To była prawda — przyznał. —
Kocham cię.
Hermiona wyglądała na zaskoczoną
jego wyznaniem i zareagowała dopiero po chwili, lekko się uśmiechając.
— Nie myślałam, że Harry jest
taki podstępny — zauważyła, a Ron uśmiechnął się nerwowo.
Miał wrażenie, że dostanie
skrzydeł i odleci z radości do nieba, gdy dziewczyna go pocałowała i po chwili wyznała, że czuje
do niego to samo. Chwycił ją delikatnie za ręce, nie mogąc powstrzymać
uśmiechu.
Kolejny dzień okazał się
przełomowym. Bliźniacy gwizdnęli, gdy przypadkiem wpadli na trzymających się za
ręce Rona i Hermionę. Oboje spłonęli rumieńcami, a wiadomość szybko rozeszła
się wśród mieszkańców Grimmauld Place 12. Pani Weasley z jeszcze większym
uśmiechem niż zwykle przyjęła pomoc Hermiony przy śniadaniu, a dziewczyna
wydawała się być skrępowana, gdy pan Weasley rzucił jej szczery uśmiech. Ginny
nie mogła powstrzymać chichotu, widząc zakłopotanie pary. Później standardowo
teleportowali się do szpitala, żeby sprawdzić, czy przez noc nic się nie
zmieniło w stanie Harry’ego. Niestety, nic nie wskazywało na to, że chłopak ma
zamiar do nich wrócić. Spotkało ich wielkie zaskoczenie, gdy niespodziewanie
usłyszeli zachrypnięty głos:
— No proszę, proszę. Chyba
trafiłem do innego wymiaru.
Harry miał otwarte oczy i z
lekkim uśmiechem patrzył na Rona i Hermionę, którzy trzymali się za ręce.
Syknął cicho z bólu, gdy Ginny rzuciła się na niego, żeby go wycałować, więc
prędko się odsunęła. Wezwali uzdrowiciela, a ten pojawił się niemal natychmiast
i wyrzucił ich z sali, żeby zbadać pacjenta. Poświecił mu latarką do oczu,
osłuchał, opukał i podał jakieś eliksiry, pytając wcześniej, co go boli. Gdy
stwierdził, że wszystko, uznał, że to nic dziwnego. Po wszystkich badaniach do
środka ponownie zostali wpuszczeni jego przyjaciele. Znali go zbyt dobrze, żeby
nie zauważyć zmian w jego zachowaniu.
Jego głos był cichy i obojętny, reagował z mniejszym entuzjazmem niż zwykle,
nie dopytywał o szczegóły, gdy o czymś mu opowiadali. Wiedzieli, że jeszcze
przez jakiś czas nie będzie w pełni sprawny fizycznie, ale wydawało się, że
stan fizyczny nie ma związku ze stanem psychicznym. Harry stracił chęci do
czegokolwiek, bo tortury wyssały z niego wszystko, co najlepsze.
Gdy wrócili do domu z powodu
uzdrowiciela, który niemal siłą wyrzucił ich z sali Harry’ego, nie byli w zbyt
dobrych humorach. Kolację zjedli niemal w ciszy.
— Jest… inny — powiedziała
wreszcie cicho Ginny.
— Tortury oddziałują również na
psychikę. To nic dziwnego — odparł Remus.
— To minie?
— Mam nadzieję. Na pewno minie
trochę czasu, zanim wróci do normalności.
— A my możemy mu w tym pomóc —
zauważyła Ginny.
— Na pewno lepiej to zniesie, gdy
będzie wiedział, że ma w kimś wsparcie — odparł Lunatyk ze zmarszczonymi
brwiami.
— No to się nie zawiedzie —
stwierdził Ron
Syriusz uśmiechnął się lekko. Jestem o tym przekonany.
Hej,
OdpowiedzUsuńo Ron na trzeźwo powiedział Hermionie, że ją kocha, Glizdogon w ramach długu przyszłych ich własne różdżki, Harry w końcu się obudził…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia