Z łomotem pojawili się w jadalni
Grimmauld Place 12, gdzie dostrzegli państwo Weasley. Małżeństwo było
zaskoczone widokiem, jaki zobaczyli, ponieważ mieli świadomość, że z meczu
wrócą dopiero kolejnego dnia.
— Co się stało? — zapytała
kobieta z przerażeniem, gdy spostrzegła, w jakim stanie jest Harry.
Chłopak siedział na ziemi, tak
jak został zabrany z cmentarza, wpatrując się nieprzytomnym wzrokiem w podłogę.
Obraz rozmazywał mu się coraz bardziej, a głosy stawały się coraz bardziej
odległe. Teleportacja sprawiła, że czuł się jeszcze gorzej niż wcześniej i miał
wrażenie, że zaraz straci kontakt z rzeczywistością. Mimo wszystko chciał się
podnieść do pionu, ale wystarczyło, że podparł się rękoma o ziemię, gdy ból
przeszył mu całe ramiona, wędrując aż do głowy. Ostatnimi chwilami świadomości
zorientował się, że ktoś coś do niego mówi, że jego oddech stawał się coraz
cięższy, że przed sobą ma zaniepokojoną twarz Syriusza. Później przed oczami
miał tylko ciemność.
Łapa zareagował natychmiastowo,
gdy tylko spostrzegł, że jego chrześniak zamknął oczy i zaczął upadać na plecy.
Przytrzymał go, zanim uderzył głową o podłogę. Nie czekał na nic więcej. Z
pomocą Remusa podniósł chłopaka, a gdy już mieli pewność, że Harry nie upadnie,
wilkołak puścił ich, by Łapa mógł się teleportować, co natychmiast uczynił.
Na Gimmauld Place przez długą
chwilę panowała cisza, dopóki pani Weasley nie zapytała, co się stało. Dopiero
wtedy Tonks wyznała im cicho, do czego doszło
kilka godzin temu. Ginny oznajmiła drżącym głosem, że chce iść do Munga,
żeby dowiedzieć się, co się dzieje z Harrym. Chwilę później Remus, Ron i
Hermiona zniknęli z głośnym trzaskiem, zabierając ze sobą dziewczynę.
W trakcie gdy Tonks opowiadała
Weasleyom historię, Syriusz pojawił się ze swoim chrześniakiem na korytarzu
Szpitala Świętego Munga. Prędko zaczął wołać jakiegoś uzdrowiciela bądź
chociażby pielęgniarkę, ledwo utrzymując nieprzytomnego Harry’ego. Na widoku
pojawił się lekarz, który kilka miesięcy temu opiekował się chłopakiem po ataku
na weselu. Mężczyzna natychmiast zawołał pielęgniarzy, żeby podstawili łóżko,
na którym położyli chłopaka. Uzdrowiciel prędko sprawdził puls, jednocześnie
pytając Syriusza, co się stało.
— Szybko na salę! — zawołał, gdy
tylko usłyszał, że Harry był torturowany przez Voldemorta i śmierciożerców.
— Co z nim? — zapytał młody
pielęgniarz, gdy zamykali drzwi.
— Nie oddycha. Stan krytyczny.
Drzwi zatrzasnęły się. Syriusz
stał jak zamurowany. Krytyczny?
Przełknął ciężko ślinę i dopiero po chwili zorientował się, że jest bliski
płaczu. Czekał ze ściśniętym sercem na jakiekolwiek informacje, ale z sali nikt
nie wychodził, co było bardzo stresujące. Kilka minut później odnaleźli go
Remus, Ginny, Ron i Hermiona.
— Co z nim? — zapytała od razu
rudowłosa.
— Stan krytyczny — zdołał tylko
wydukać.
Drzwi z rozmachem uderzyły o
ścianę. Jakiś pielęgniarz wybiegł z sali, zostawiając otwarte drzwi, dlatego
słyszeli, co dzieje się w środku. Wszyscy niemal przekrzykiwali się, manewrując
różdżkami nad strasznie bladym Harrym i podając mu eliksiry.
— Doktorze, serce bije coraz
słabiej — oznajmiła głośno pielęgniarka, nerwowo zerkając w jeden z monitorów.
— Doktorze, on umiera!
Wszyscy stojący na korytarzu
osłupieli.
— Mugolskie środki! Natychmiast!
Kolejny pielęgniarz wybiegł z
pomieszczenia, a gdy wrócił, niósł ze sobą pomniejszony sprzęt, który Hermiona
wielokrotnie widziała w mugolskich filmach o medycynie. Przyrząd do pobudzania
akcji serca prądem elektrycznym. Drzwi zatrzasnęły się ponownie, odcinając ich
od informacji.
Kilka minut później z
pomieszczenia wyszedł jeden z uzdrowicieli. Wyglądał na wyczerpanego, jednak na
pytanie, jaki jest stan chłopaka, odpowiedział, że udało im się przywrócić
akcję serca, na co odetchnęli z ulgą. Mężczyzna dodał jeszcze, że jego stan nie
jest zbyt dobry, ale jego życie nie jest już zagrożone. Według niego organizm
Harry’ego był tak wyczerpany, że nie wytrzymał silnych skurczy towarzyszących
torturom i późniejszych teleportacji i dlatego doszło do bezdechu, a w
konsekwencji do zatrzymania pracy serca.
Wpuszczono ich do sali pół
godziny później. Twarz Harry’ego miała barwę mleka, pod oczami dostrzegli
ciemne cienie świadczące o wyczerpaniu, jednak oddychał równomiernie, pogrążony
w twardym śnie. Remus powiadomił państwa Weasley, bliźniaków i Tonks o
sytuacji, jaka miała miejsce w szpitalu, aby się nie zamartwiali. Ginny, Ron,
Hermiona i Syriusz niemal non stop siedzieli przy nieprzytomnym chłopaku.
Zostali wyrzuceni ze szpitala dopiero wieczorem, gdy przyszedł uzdrowiciel.
Leżąc w swoim łóżku, Ginny myślała
o tym, co działo się tego przeklętego dnia. Gdy zamykała oczy, widziała
torturowanego Harry’ego i ból w jego oczach. Nie mogła wyrzucić tego obrazu z
głowy, więc szepnęła:
— Hermiona?
— Tak? — odpowiedziała
dziewczyna, najwyraźniej również nie mogąc zasnąć.
Ginny wstała i podeszła do łóżka
przyjaciółki. Starsza Gryfonka zrobiła jej miejsce obok siebie, więc wślizgnęła
się pod kołdrę.
— Nie mogę pozbyć się tego obrazu
sprzed oczu — szepnęła Ginny.
Hermiona westchnęła.
— Mam to samo — mruknęła.
— Myślisz, że wszystko będzie z
nim w porządku?
— Na pewno. Dlaczego sądzisz, że
miałoby być inaczej?
— Przypomniałam sobie, co stało
się z rodzicami Neville’a po takich torturach — wyszeptała.
Przez chwilę między nimi panowała
cisza.
— Wszystko będzie w porządku i
nie myśl o najgorszym — odpowiedziała twardo szatynka.
Musiała wierzyć jej na słowo.
Cztery dni później nie widzieli w
stanie Harry’ego najmniejszych zmian. Nie odzyskał przytomności nawet na
chwilę, jednak uzdrowiciel utrzymywał, że ciało chłopaka dopiero się
regeneruje, co może zająć mu więcej czasu z tego względu, że musieli podawać mu
różnorodne eliksiry, dzięki którym później miał normalnie funkcjonować. Według
niego siły szybciej miały mu powracać właśnie w tym stanie, gdy nie przemęczał
organizmu niepotrzebnymi ruchami.
Przychodzili codziennie, siedząc
w szpitalu od rana do wieczora z nadzieją, że brunet szybko się obudzi. Kilka
razy wpadły różne osoby: bliźniacy, Neville z Luną, Tonks, Weasleyowie, Hagrid.
Mimo słów uzdrowiciela martwili się coraz bardziej, co nie było niczym dziwnym.
Witam,
OdpowiedzUsuńcudem udało im się uratować Harrego i to nie dziwne po takich torturach jakie przeszedł...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia