piątek, 1 maja 2015

I. Rozdział 16 - "On umiera!"

Z łomotem pojawili się w jadalni Grimmauld Place 12, gdzie dostrzegli państwo Weasley. Małżeństwo było zaskoczone widokiem, jaki zobaczyli, ponieważ mieli świadomość, że z meczu wrócą dopiero kolejnego dnia.
— Co się stało? — zapytała kobieta z przerażeniem, gdy spostrzegła, w jakim stanie jest Harry.
Chłopak siedział na ziemi, tak jak został zabrany z cmentarza, wpatrując się nieprzytomnym wzrokiem w podłogę. Obraz rozmazywał mu się coraz bardziej, a głosy stawały się coraz bardziej odległe. Teleportacja sprawiła, że czuł się jeszcze gorzej niż wcześniej i miał wrażenie, że zaraz straci kontakt z rzeczywistością. Mimo wszystko chciał się podnieść do pionu, ale wystarczyło, że podparł się rękoma o ziemię, gdy ból przeszył mu całe ramiona, wędrując aż do głowy. Ostatnimi chwilami świadomości zorientował się, że ktoś coś do niego mówi, że jego oddech stawał się coraz cięższy, że przed sobą ma zaniepokojoną twarz Syriusza. Później przed oczami miał tylko ciemność.
Łapa zareagował natychmiastowo, gdy tylko spostrzegł, że jego chrześniak zamknął oczy i zaczął upadać na plecy. Przytrzymał go, zanim uderzył głową o podłogę. Nie czekał na nic więcej. Z pomocą Remusa podniósł chłopaka, a gdy już mieli pewność, że Harry nie upadnie, wilkołak puścił ich, by Łapa mógł się teleportować, co natychmiast uczynił.
Na Gimmauld Place przez długą chwilę panowała cisza, dopóki pani Weasley nie zapytała, co się stało. Dopiero wtedy Tonks wyznała im cicho, do czego doszło  kilka godzin temu. Ginny oznajmiła drżącym głosem, że chce iść do Munga, żeby dowiedzieć się, co się dzieje z Harrym. Chwilę później Remus, Ron i Hermiona zniknęli z głośnym trzaskiem, zabierając ze sobą dziewczynę.
W trakcie gdy Tonks opowiadała Weasleyom historię, Syriusz pojawił się ze swoim chrześniakiem na korytarzu Szpitala Świętego Munga. Prędko zaczął wołać jakiegoś uzdrowiciela bądź chociażby pielęgniarkę, ledwo utrzymując nieprzytomnego Harry’ego. Na widoku pojawił się lekarz, który kilka miesięcy temu opiekował się chłopakiem po ataku na weselu. Mężczyzna natychmiast zawołał pielęgniarzy, żeby podstawili łóżko, na którym położyli chłopaka. Uzdrowiciel prędko sprawdził puls, jednocześnie pytając Syriusza, co się stało.
— Szybko na salę! — zawołał, gdy tylko usłyszał, że Harry był torturowany przez Voldemorta i śmierciożerców.
— Co z nim? — zapytał młody pielęgniarz, gdy zamykali drzwi.
— Nie oddycha. Stan krytyczny.
Drzwi zatrzasnęły się. Syriusz stał jak zamurowany. Krytyczny? Przełknął ciężko ślinę i dopiero po chwili zorientował się, że jest bliski płaczu. Czekał ze ściśniętym sercem na jakiekolwiek informacje, ale z sali nikt nie wychodził, co było bardzo stresujące. Kilka minut później odnaleźli go Remus, Ginny, Ron i Hermiona.
— Co z nim? — zapytała od razu rudowłosa.
— Stan krytyczny — zdołał tylko wydukać.
Drzwi z rozmachem uderzyły o ścianę. Jakiś pielęgniarz wybiegł z sali, zostawiając otwarte drzwi, dlatego słyszeli, co dzieje się w środku. Wszyscy niemal przekrzykiwali się, manewrując różdżkami nad strasznie bladym Harrym i podając mu eliksiry.
— Doktorze, serce bije coraz słabiej — oznajmiła głośno pielęgniarka, nerwowo zerkając w jeden z monitorów. — Doktorze, on umiera!
Wszyscy stojący na korytarzu osłupieli.
— Mugolskie środki! Natychmiast!
Kolejny pielęgniarz wybiegł z pomieszczenia, a gdy wrócił, niósł ze sobą pomniejszony sprzęt, który Hermiona wielokrotnie widziała w mugolskich filmach o medycynie. Przyrząd do pobudzania akcji serca prądem elektrycznym. Drzwi zatrzasnęły się ponownie, odcinając ich od informacji.
Kilka minut później z pomieszczenia wyszedł jeden z uzdrowicieli. Wyglądał na wyczerpanego, jednak na pytanie, jaki jest stan chłopaka, odpowiedział, że udało im się przywrócić akcję serca, na co odetchnęli z ulgą. Mężczyzna dodał jeszcze, że jego stan nie jest zbyt dobry, ale jego życie nie jest już zagrożone. Według niego organizm Harry’ego był tak wyczerpany, że nie wytrzymał silnych skurczy towarzyszących torturom i późniejszych teleportacji i dlatego doszło do bezdechu, a w konsekwencji do zatrzymania pracy serca.
Wpuszczono ich do sali pół godziny później. Twarz Harry’ego miała barwę mleka, pod oczami dostrzegli ciemne cienie świadczące o wyczerpaniu, jednak oddychał równomiernie, pogrążony w twardym śnie. Remus powiadomił państwa Weasley, bliźniaków i Tonks o sytuacji, jaka miała miejsce w szpitalu, aby się nie zamartwiali. Ginny, Ron, Hermiona i Syriusz niemal non stop siedzieli przy nieprzytomnym chłopaku. Zostali wyrzuceni ze szpitala dopiero wieczorem, gdy przyszedł uzdrowiciel.
Leżąc w swoim łóżku, Ginny myślała o tym, co działo się tego przeklętego dnia. Gdy zamykała oczy, widziała torturowanego Harry’ego i ból w jego oczach. Nie mogła wyrzucić tego obrazu z głowy, więc szepnęła:
— Hermiona?
— Tak? — odpowiedziała dziewczyna, najwyraźniej również nie mogąc zasnąć.
Ginny wstała i podeszła do łóżka przyjaciółki. Starsza Gryfonka zrobiła jej miejsce obok siebie, więc wślizgnęła się pod kołdrę.
— Nie mogę pozbyć się tego obrazu sprzed oczu — szepnęła Ginny.
Hermiona westchnęła.
— Mam to samo — mruknęła.
— Myślisz, że wszystko będzie z nim w porządku?
— Na pewno. Dlaczego sądzisz, że miałoby być inaczej?
— Przypomniałam sobie, co stało się z rodzicami Neville’a po takich torturach — wyszeptała.
Przez chwilę między nimi panowała cisza.
— Wszystko będzie w porządku i nie myśl o najgorszym — odpowiedziała twardo szatynka.
Musiała wierzyć jej na słowo.

Cztery dni później nie widzieli w stanie Harry’ego najmniejszych zmian. Nie odzyskał przytomności nawet na chwilę, jednak uzdrowiciel utrzymywał, że ciało chłopaka dopiero się regeneruje, co może zająć mu więcej czasu z tego względu, że musieli podawać mu różnorodne eliksiry, dzięki którym później miał normalnie funkcjonować. Według niego siły szybciej miały mu powracać właśnie w tym stanie, gdy nie przemęczał organizmu niepotrzebnymi ruchami.
Przychodzili codziennie, siedząc w szpitalu od rana do wieczora z nadzieją, że brunet szybko się obudzi. Kilka razy wpadły różne osoby: bliźniacy, Neville z Luną, Tonks, Weasleyowie, Hagrid. Mimo słów uzdrowiciela martwili się coraz bardziej, co nie było niczym dziwnym.

1 komentarz:

  1. Witam,
    cudem udało im się uratować Harrego i to nie dziwne po takich torturach jakie przeszedł...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń