Głupie teksty Syriusza okazały
się być pozytywnym aspektem mieszkania w tym ponurym domu. Nawet w trakcie
świąt Bożego Narodzenia w piątej klasie mężczyzna nie był tak pozytywnym
człowiekiem jak teraz. Gdy Remus powiedział mu, że został pośmiertnie
uniewinniony, zawył z radości i w trakcie napadu ekscytacji rozbił ulubiony
wazon pani Weasley. Harry, który go obserwował, popukał się w głowę, jednak w
jego oczach widoczne było rozbawienie. Sam był szczęśliwy, że odzyskał chrzestnego,
a myśl, że teraz w końcu mogą normalnie spotykać się poza domem podnosiła go na
duchu. Łapa chodził niemal non stop z uśmiechem na ustach, w ogóle nie
przypominając człowieka, który spędził dużą część swojego życia w Azkabanie.
Kilka dni później Harry złapał na
Grimmauld Place McGonagall i zapytał ją, czy mógłby porozmawiać z portretem
Dumbledore’a. Odpowiedziała, że może z nim iść do szkoły już teraz, więc Harry
przekazał pani Weasley, że wychodzi, aby nikt nie tracił głowy, gdy nie będą
mogli go znaleźć. Razem z dyrektorką teleportował się do Hogsmeade, a później
ruszyli w stronę szkoły. Kobieta powiedziała mu, że Ministerstwo podjęło
decyzję o nieotwieraniu Hogwartu w tym roku szkolnym, co kompletnie wybiło go z
rytmu. Sam wahał się, czy wrócić do szkoły, jednak nie wyobrażał sobie, żeby
Hogwart został zamknięty. Według Ministerstwa szkoła była podatna na atak
Voldemorta. Duża część rodziców zadeklarowała, że nie wyśle swoich dzieci do
Hogwartu i będą je nauczać w swoich domach, jeśli tylko uzyskają zgodę
Ministerstwa Magii. Bariery postawione przez poprzedniego dyrektora okazały się
tak silne, że bez nich obawiano się słabej ochrony. Szukano jakiegoś
rozwiązania dla tego problemu, ale pierwszy września zbliżał się nieubłaganie i
tracono już nadzieję na usunięcie tego kłopotu.
Na widok szkoły Harry’emu zrobiło
się cieplej na sercu. Tęsknił za tym miejscem, które uważał za swój prawdziwy
dom. Powiadomił dyrektorkę, że później chciałby odwiedzić Hagrida, więc
przekazała mu, że po wizycie gajowy
pomoże mu wydostać się ze szkoły. Po ściągnięciu zaklęć ochronnych,
które nie zostały usunięte po śmierci Dumbledore’a, ruszyli w stronę budynku.
— Hasło to Albus Dumbledore. W razie wypadku będę w pokoju nauczycielskim.
Hogwart bez uczniów był bardzo
pusty i Harry nie wyobrażał sobie, że taki miałby pozostać przez kolejny rok. W
gabinecie panowała niezmącona cisza. Większość dyrektorów spała w swoich
ramach, jednak na jego widok Dumbledore uśmiechnął się promiennie.
— Dzień dobry, dyrektorze.
— Witaj, Harry. Co cię tutaj
sprowadza?
— Głównie pytanie, dlaczego to ja
miałem zostać przywódcą Zakonu — odpowiedział niepewnie.
Starzec uśmiechnął się
dobrodusznie.
— Myślałem, że to jasne. Znasz
Voldemorta jak nikt inny, bez większych problemów rozpracujesz jego taktykę, masz
o nim więcej informacji i to znacznie ułatwi ci misję z horkruksami. Może to ci
się wydawać strasznie trudne, jednak z czasem dostrzeżesz, jak bardzo Zakon
Feniksa pomoże ci w starciu z Voldemortem.
— Na razie mam wrażenie, że ktoś
przeniósł mnie do innego świata. — Dumbledore zachichotał na jego stwierdzenie.
— Nigdy mi pan nie powiedział, jak zniszczył pierścień Marvola.
— Musi być to artefakt o bardzo
silnej mocy. Zniszczyłeś dziennik kłem bazyliszka, którego wcześniej przebiłeś mieczem
Gryffindora, prawda? Miecz wessał w siebie część siły bazyliszka i tym samym
można nim zniszczyć horkruksa.
— Czyli miecz i kieł. Jest coś
jeszcze?
— Jest jeszcze jeden przypadek.
Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego Voldemort zostawił w tobie część siebie?
— Przez przepowiednię —
odpowiedział bez przemyślenia, patrząc na portret ze zmarszczonymi brwiami. —
Dzięki temu mogę wnikać do jego umysłu, bo zostawił we mnie kawałek swojej
duszy.
Zapadła cisza. Oczy Harry’ego
powoli zaczęły się rozszerzać, gdy uświadomił sobie, co właśnie powiedział. Kawałek swojej duszy.
— Nie — szepnął. Z paniką
przeniósł wzrok na dyrektora, który patrzył na niego przygnębionym spojrzeniem.
— Jestem ósmym horkruksem, tak?
— Przykro mi, Harry. Obawiam się,
że zrobił to nieświadomie, gdy cię zaatakował kilkanaście lat temu.
— Czyli muszę dać się zabić —
powiedział nieprzytomnie. Milczenie było potwierdzeniem. — Ja… Chyba już pójdę.
— Harry, pamiętaj, że twoja
śmierć w tym przypadku nie jest pewna — rzekł za nim Dumbledore. — Masz moc,
pamiętaj.
— Tak, wiem — odpowiedział
lekceważąco. — Do widzenia.
— Nie trać nadziei, Harry. Do
widzenia.
Za drzwiami chłopak zatrzymał się.
Wielka gula stanęła mu w gardle, gdy uświadomił sobie, że musi zginąć, choć tak
bardzo pragnął żyć. Ruszył w stronę łazienki Jęczącej Marty, nie mogąc wyrzucić
z myśli, że jest ósmym horkruksem. Wziął drżący oddech. Musiał powiedzieć o tym
Ronowi, Hermionie i Remusowi, żeby wiedzieli, na czym stoją. Przez moment
zastanowił się, widząc przed oczami twarze Ginny i Syriusza. Zasługiwali na to,
żeby wiedzieć. Nie miał pojęcia, jak przekazać im tę wiadomość i bał się tej
chwili, jednak nie miał wyboru. Ufał im bezgranicznie i nie obawiał się, że
przekażą informacje o Voldemorcie nieodpowiednim osobom.
Wkroczył do łazienki Jęczącej Marty
i zamknął za sobą drzwi. Rozejrzał się po pomieszczeniu, ale z ulgą stwierdził,
że duch dziewczyny jest nieobecny.
— Otwórz się — powiedział w języku węży.
Umywalki rozsunęły się, ukazując
wejście do Komnaty Tajemnic. Bez wahania Harry wskoczył do środka, a później
skierował się do odpowiedniego pomieszczenia. Chwilę później już miał przed
sobą zabitego pięć lat temu bazyliszka. Chłopak skrzywił się, gdy uderzył go
odór gnijącego ciała, więc postanowił jak najszybciej się stąd wydostać. Urokiem
odciął kilka kłów potwora i zaklęciem unoszącym wydostał się z Komnaty
Tajemnic. Zamknął za sobą wejście i ruszył do chatki Hagrida, chowając kły do
kieszeni. Został powitany przez Kła, który rzucił się na niego, całego go
obśliniając.
— Kieł! Do nogi! — huknął Hagrid,
a w następnej chwili ścisnął chłopaka tak mocno, że niemal połamał mu żebra.
U gajowego spędził dobrą godzinę.
Później półolbrzym odprowadził go do bramy i wypuścił poza teren Hogwartu. Na
Grimmauld Place trafił w momencie, gdy podawano kolację. Zaciekawieni jego
wizytą w szkole domownicy zaczęli go wypytywać o powody tego wypadu. Szybko
przeszedł na temat odwiedzin u Hagrida, powiadamiając ich, że mężczyzna
oświadczył się Madame Maxime. Rozentuzjazmowana grupa zaczęła rozmawiać między
sobą o zaręczynach gajowego, jednak Harry nie uczestniczył w tej dyskusji,
wracając myślami do tego, czego dowiedział się od Dumbledore’a. Syriusz rzucił
mu pytające spojrzenie, ale pokręcił tylko głową, na razie go zbywając. Po
kolacji został w jadalni z Ronem, Hermioną, Ginny, Syriuszem i Remusem, więc
miał idealną okazję do rozmowy. Zabierał się do tego kilka razy, ale było
ciężej, niż sądził. Łapa wstał od stołu i chciał wyjść z pomieszczenia.
— Poczekaj — rzekł wreszcie
Harry. — Muszę wam coś powiedzieć.
Mężczyzna opadł z powrotem na
krzesło, patrząc na niego z zaciekawieniem. Pozostali natychmiast przenieśli na
niego spojrzenia, czekając na to, co powie.
— Część z was już o tym wie, ale
coś muszę jeszcze dodać — zaczął niepewnie. Spojrzał na Syriusza i Ginny. —
Wiecie, co to są horkuksy?
Po ich przeczącej odpowiedzi
wytłumaczył im to, czego dowiedział się od Dumbledore’a w szóstej klasie. Ron,
Hermiona i Remus przysłuchali się uważniej, gdy powiedział, jak można zniszczyć
horkruksy. Harry zaznajomił Łapę i Ginny z treścią przepowiedni.
— Dzisiaj dowiedziałem się, że
horkruksów jest osiem, nie siedem.
— Co? — jęknęła Hermiona, a on
dostrzegł w jej oczach przerażenie.
Ona wie — przeszło mu rzez myśl.
— Domyślałaś się wcześniej,
prawda? — spytał.
— Zastanawiałam się nad tym, ale
miałam nadzieję, że się mylę — odpowiedziała drżącym szeptem i ukryła twarz w
dłoniach.
— Co jest? — zapytał
zdezorientowany Ron.
— Jestem ósmym horkruksem —
odpowiedział cicho Harry.
— Co to znaczy? — spytał słabo
Syriusz.
— Muszę dać się zabić.
Zapadła martwa cisza.
— Nie zamierzam przez to siedzieć
bezczynnie — ciągnął po chwili Harry. — Znajdę wszystkie horkruksy i je
zniszczę. Kiedy już mnie zabije, wy będziecie musieli zająć się nim samym.
— Merlinie, nie mów tak — jęknęła
Ginny.
— Musicie wiedzieć, na czym
stoicie, więc nie mogę owijać w bawełnę. Według Dumbledore’a jest jakaś szansa,
że to przeżyję. W końcu raz zaklęcie się ode mnie odbiło. Nie wiem, na jakiej
zasadzie to zadziałało, bo to była raczej dziwna sytuacja i Voldemort nie jest
świadomy, że stworzył kolejnego horkruksa, więc tak jakby ma zabić część samego
siebie. Nie wiem, co z tego wyniknie, ale będą musiał mu na to pozwolić.
Siedzieli przygnębieni, myśląc
nad tym, co im powiedział.
— Hej, jeszcze żyję — uśmiechnął
się lekko, chcąc podnieść ich na duchu.
Chyba niezbyt im to pomogło.
Widząc, że nadal oswajają się z tą wiadomością, wstał i wyszedł na podwórko
znajdujące się na tyłach domu. Usiadł na schodku. Czuł nadchodzącą jesień, gdyż
było trochę chłodno, ale nie chciał cofać się do domu, gdzie panowała grobowa
atmosfera. Wiedział, że jego przyjaciele w końcu to wszystko przemyślą i będą
żyli dalej, jakby nic nie miało się stać, ale na razie ciężko było mu patrzeć
na ich twarze. Po kilku minutach poczuł, że ktoś zarzucił mu na ramiona kurtkę,
więc zerknął na osobę, która to zrobiła. Ginny usiadła obok niego, a on
dostrzegł jej podpuchnięte oczy. Westchnął, gdy uświadomił sobie, że płakała,
więc objął ją i przygarnął do siebie. Położyła głowę na jego ramieniu.
— Zawsze będę cię kochać — szepnęła
w pewnej chwili.
Pocałował ją lekko w czubek
głowy.
Hej,
OdpowiedzUsuńwięc Harry jest ósmym horkusem, a Syriusz cieszy się jak małe dziecko…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia