sobota, 28 marca 2015

I. Rozdział 6 - Terry Bouch

Ponury humor towarzyszył Harry’emu od początku dnia. Miał świadomość, że Remus rozmawiał z Weasleyami o przeprowadzce na Grimmauld Place, więc nie było odwrotu. Nie chciał wracać do miejsca, w którym wszystko kojarzyło mu się ze zmarłym chrzestnym, jednak wiedział, że najważniejsze jest bezpieczeństwo rodziny Weasleyów. Ponowny atak na Norę był zbyt prawdopodobny, a nikt nie wyobrażał sobie, żeby nałożyć na dom zaklęcie Strażnika Tajemnicy, aby był dobrze chroniony. Zaklęcia nie można było zrzucić, a po wojnie Weasleyowie chcieli mieszkać w miejscu, gdzie każdy mógłby wpaść bez konieczności wypowiedzenia hasła.
Przy śniadaniu pani Weasley zarządziła, aby po posiłku wszyscy się spakowali, bo jeszcze przed obiadem przedostaną się do Kwatery Głównej Zakonu Feniksa. Hermiona dostrzegła jego niezbyt optymistyczną minę po tym oświadczeniu.
— Coś się stało? — spytała, gdy skierowali się po schodach na piętro do swoich pokoi.
— Nie uśmiecha mi się powrót w to miejsce — przyznał.
Pokiwała głową ze zrozumieniem widocznym na twarzy. Nie musiał nic tłumaczyć, bo wszystko doskonale pojmowała.
— To będzie najbezpieczniejsze rozwiązanie.
— Wiem, dlatego nic nie mówię.
Chwilę później w Norze słychać było olbrzymi hałas, gdy wszyscy biegali po całym budynku, szukając swoich zaginionych rzeczy. Kiedy wszyscy byli gotowi razem ze swoimi kuframi i klatkami ze zwierzętami, stawili się przy kominku. Harry podał im nowe hasło do Kwatery Głównej i po kolei zaczęli przenosić się na miejsce, wypowiadając na głos adres domu, a w myślach hasło. Pani Weasley rozejrzała się z niesmakiem po zakurzonym pomieszczeniu. Harry doszedł do wniosku, że musi wysłać wszystkim członkom Zakonu Feniksa hasła do Kwatery Głównej. Ginny, Ron i Hermiona obserwowali go z uwagą, gdy wypisywał hasła, a później wysyłał je do odpowiednich osób. Z czasem zaczęło ich to nudzić, dlatego znaleźli jakiś temat do rozmów. Nagle o jego uszy obiło się coś o meczu quidditcha w kwietniu, więc spytał, o czym mówią. Wszyscy wymienili spojrzenia.
— To ty o niczym nie wiesz? — zdumiała się Hermiona.
— O czym?
— Ron, nie powiedziałeś mu, że jedziemy na mecz?! — oburzyła się Ginny.
— Co chwilę coś się działo, więc musiałem zapomnieć — odpowiedział z niedowierzaniem. — Tata dostał bilety na mecz quidditcha w kwietniu, więc jedziemy całą zgrają!
Harry spojrzał na nich z zaskoczeniem, przerywając swoją pracę. Dopiero gdy uzyskał wszystkie istotne informacje na temat meczu, wrócił do przerwanej czynności. W pewnym momencie przyjaciele zostawili go w spokoju, żeby mógł dokończyć wysyłanie haseł bez uciążliwego hałasu. Gdy skończył pracę, jego głowa pulsowała tępym bólem. Położył się na moment, żeby chwilę odpocząć, ale po chwili zmorzył go sen.
Wpatruje się w zasłonę, słysząc szepty ludzi znajdujących się za nią. Uświadamia sobie, że zna to miejsce, w którym jego życie po raz kolejny wywróciło się do góry nogami. Zamyka oczy, gdy przypomina sobie ostatnie chwile Syriusza, który zginął w walce. Pojedynek z Bellatriks kończy się uderzeniem czerwonego promienia w pierś Łapy. Mężczyzna robi krok w tył i wpada na zasłonę, która go pochłania. Głośny śmiech triumfu Bellatriks dźwięczy mu w uszach.
— Nic już nie możesz zrobić, Harry…
(Nieprawda) — odpowiada szept zza zasłony.
— Za późno, Harry…
(Myli się) — przeczy głos, który jest mu znajomy, ale nie może go rozpoznać.
— Już nic nie możesz zrobić, Harry… Nic… On odszedł…
(Możesz coś zrobić) — głos staje się coraz wyraźniejszy.
—On już nie wróci, Harry…
(Pomóż mi, Harry…)
Zerwał się ze snu, natychmiast otwierając szeroko oczy. Jego serce biło jak szalone, a ciało było wilgotne od potu. Zadrżał, gdy uświadomił sobie, że we śnie słyszał Syriusza, który mówił mu, że żyje. To tylko sen— mówił głosik rozsądku, ale skurcz w żołądku nadal nie mijał.
— A jeśli to prawda? — szepnął do siebie, patrząc za okno.
Minął rok. Czy byłaby możliwość, żeby Syriusz nadal żył? Może mógł mu pomóc…
— Coś się stało? — zapytała wchodząca do środka Ginny.
— Uznasz, że jestem niepoważny — stwierdził lekko zachrypniętym głosem.
— Sprawdź mnie.
Harry spojrzał na nią, gdy usiadła naprzeciwko niego ze skrzyżowanymi nogami.
— Myślisz, że Syriusz może jeszcze żyć?
Dziewczyna spojrzała na niego ze szczerym zdumieniem, nie spodziewając się takiego pytania.
— Dlaczego tak uważasz? Wszyscy mówili, że zginął.
— Ale czy wszyscy wiedzą, co kryje się za zasłoną? Bellatriks go nie zabiła. Twierdzą, że zrobiła to ta zasłona. Nikt nigdy mi nie wyjaśnił, dlaczego sądzą, że jeśli ktoś na nią wpadnie, to już zza niej nie wyjdzie.
Ginny obserwowała go przez moment.
— Więc się tego dowiedz. Jeśli masz wątpliwości, sprawdź to.
— Tylko jak?
Uśmiechnęła się szeroko.
— Jesteś przywódcą Zakonu czy nie?
Przez chwilę patrzył na nią w milczeniu, ale wreszcie zerwał się do pionu i pociągnął ją za sobą. Miał zamiar zapytać o to pana Weasleya, jednak na korytarzu spotkał Remusa, więc go zatrzymał.
— Jest w Zakonie ktoś, kto pracuje w Departamencie Tajemnic?
Lunatyk obserwował go przez chwilę w zamyśleniu.
— Nie, ale kiedyś pracował tam Terry Bouch. Dlaczego pytasz?
Harry i Ginny wymienili spojrzenia.
— Dlaczego wszyscy sądzą, że zasłona w Departamencie Tajemnic zabija? — Remus wyglądał na zaskoczonego takim pytaniem. — Nie daje mi to spokoju. Skoro wszyscy mówicie, że za zasłoną się umiera, to chciałbym wiedzieć, skąd to wiecie.
— Rzekomo każda osoba, która wpadła na zasłonę, nigdy zza niej nie wyszła — powiedział w zastanowieniu wilkołak.
— To dlaczego stojąc przy niej słyszałem szepty? Skąd one się biorą?
— Mówią, że to głosy duchów.
— Myślisz, że to prawda?
— Nie wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Czy ty sądzisz, że za zasłoną jest jakieś życie?
— Nie wiem, ale chciałbym się tego dowiedzieć.
Remus wyglądał na zamyślonego, ale wreszcie kiwnął głową.
— Wydaje mi się, że nadszedł czas na pierwsze spotkanie Zakonu, żebyś rozeznał się w sytuacji. Po nim możemy porozmawiać o tym z Terrym.
Ginny uśmiechnęła się szeroko, gdy jej chłopak pokiwał głową.

Czwartek okazał się dla Harry’ego dość nerwowym dniem. Nie wiedział, jak ma wyglądać spotkanie Zakonu i trochę się stresował, gdy zdał sobie sprawę, że będzie miał przemawiać i rozdzielać obowiązki kilkudziesięciu osobom, których w większości nawet nie znał. Temperaturę podgrzewała świadomość, że po spotkaniu ma porozmawiać z Bouchem o tym, czy istnieje jakakolwiek szansa, że Syriusz jeszcze żyje. Starał się nie robić sobie nadziei, żeby później nie czuć rozczarowania, gdy okaże się, że nic już nie może zrobić, bo jest za późno. Jednak w jego sercu rozpaliła się już iskierka, która mogła być dla niego zgubna.
— O czym mam mówić na tym zebraniu? — zapytał nerwowo Harry, gdy pojawił się Remus.
—Właściwie masz tylko rozpocząć zebranie i utrzymać porządek, żeby nie było chaosu. Później tylko słuchasz raportów osób, które miały jakieś misje albo mają informacje o sytuacji w świecie mugoli i czarodziejów. Zadajesz pytania, jeśli coś ci przyjdzie do głowy, ale często też inni członkowie Zakonu rzucają pytania, jeśli jakieś mają. Jeżeli jest jakaś misja, przydzielasz ją odpowiedniej osobie. Wszystko samo się potoczy swoim rytmem, zobaczysz.
Zaczęli pojawiać się pierwsi członkowie Zakonu, którzy rozmawiali między sobą na różne tematy. Harry miał świadomość, że objęcie dowództwa nie będzie takie proste, szczególnie, że był jeszcze uczniem Hogwartu, a przed sobą miał doświadczonych, dorosłych ludzi.
— Wchodzi Terry — powiadomił cicho Remus, gdy do środka wszedł starszy mężczyzna z bródką i odstającymi kośćmi policzkowymi.
Harry skinął głową i natychmiast do niego podszedł. Przywitał się z mężczyzną i od razu przeszedł do rzeczy:
— Znalazłby pan trochę czasu po spotkaniu? Chciałbym o czymś o porozmawiać.
— Oczywiście. Jak mniemam, ma to związek z moją byłą pracą — zauważył.
— Dokładnie. — Rozejrzał się po ludziach. — Mam kilka pytań odnośnie Departamentu Tajemnic.
Bouch skinął głową ze zrozumieniem.
Spotkanie Zakonu było stresujące tylko na samym wstępie. Remus znacznie pomógł mu w dojściu do ładu z ludźmi, którzy mieli wyznaczone konkretne misje, a Harry w myślach notował wszystkie nazwiska, stanowiska i informacje. Później, tak jak powiedział mu Lunatyk, wszystko przybrało swój rytm. Zakonnicy udzielali się po wysłuchaniu raportów, więc było o czym rozmawiać. Harry nawet nie wiedział, kiedy sam wpadł w wir tych dyskusji, dlatego nie dostrzegł, że Remus i Kingsley wymieniają się porozumiewawczymi spojrzeniami i uśmiechami. Godziny zleciały szybciej, niż się spodziewał, a Harry niezbyt przejmował się zegarkiem, więc Lunatyk uświadomił mu, że za bardzo się rozgadali. Z zaskoczeniem przyjął to, że już nadeszła noc, więc zakończył spotkanie, nakazując kontynuowanie misji. Gdy wszyscy się rozchodzili, rzucali mu przychylniejsze spojrzenia, niż wtedy, gdy wchodzili do Kwatery.
— Niepotrzebnie się stresowałeś — zaśmiał się Remus. — Rozgadałeś się jak katarynka.
— Może nie będzie tak tragicznie, jak myślałem na początku.
Wilkołak roześmiał się krótko. Po chwili zostali w jadalni tylko z Terrym.
— Przyznam szczerze, że nie byłem przekonany, gdy dowiedziałem się, kto został zastępcą Albusa, ale jestem pod wrażeniem — stwierdził mężczyzna. — O czym dokładnie chcieliście ze mną porozmawiać?
— Dokładniej mówiąc, chodzi o Salę Śmierci — przyznał Harry.
— Pracowałem tam przez jakiś czas i muszę przyznać, że kamienny łuk to bardzo zdradliwy przedmiot, a zasłona pochłonęła zbyt dużo ludzi swoją hipnozą.
— Hipnozą? — zdziwił się Remus.
— Nie działa ona na wszystkich ludzi. Niektórzy są na nią odporni, jednak jeszcze nie zbadaliśmy, dlaczego tak jest. Sam odczułem to na własnej skórze. Departament miał na mnie zbyt duży wpływ po śmierci żony, dlatego przeniesiono mnie do innego działu.
— Słyszał pan szepty?
— Owszem. To były tylko nasze domysły, ale podejrzewaliśmy, że to szepty ludzi znajdujących się za zasłoną. Domyślam się, że wypytujecie o to ze względu na Syriusza, czyż nie? — Przyznali mu rację. — Mogę wam powiedzieć, co wiem na ten temat, ale nie obiecuję, że to wyjaśni wasze wątpliwości. Muszę też zaznaczyć, że ta wiedza nie powinna się zbytnio rozprzestrzenić. — Obaj pokiwali głowami na zgodę. — Jeśli zastanawiacie się, czy mógł przeżyć, to odpowiem wam, że owszem, mógł. — Serce Harry’ego zabiło jeszcze szybciej po tej odpowiedzi. — Czy nadal żyje? Nie wiem. Według badań część przeżyła, inni odeszli. Czy próbowano ich wyciągnąć? Tak, jednak to nie jest takie proste. W Sali Śmierci są ukryte drzwi, którymi można się dostać, jak to mówiliśmy, tylnym wejściem za zasłonę. Za drzwiami czekają potwory, które odbierają siły na dalszą wędrówkę. Tylko nieliczni byli w stanie je pokonać. Przeprowadziliśmy doświadczenie i okazało się, że pokonały je osoby, które dotknęło zbyt dużo zła i bólu. Nie powiem wam, jak pokonać te potwory, ale jest do tego odpowiednie zaklęcie. Te stwory nazywane są kwarmianami. W drodze powrotnej pojawiają się gnębice, które przywołują wszystkie złe wspomnienia osoby, która weszła za zasłonę z własnej woli. Wtedy może pomóc tylko osoba, po którą się przyszło. Istnieje też pewna zależność. Dużo osób nie wróciło. Oceniano, że były to osoby, którym nie zależało wystarczająco mocno na wydostaniu drugiej osoby zza zasłony. Na własne oczy widziałem, jak zrozpaczona matka poszła po córkę i wróciła. Była gotowa oddać za nią życie i przeżyła. Wiedza i siła nie mają za zasłoną większego znaczenia. Chodzi tutaj bardziej o uczucia i emocje obu stron.
Po tych słowach w jadalni zapadła cisza.
— Dlaczego ludzie żyją w przekonaniu, że za zasłoną się umiera?
— Bo to Departament Tajemnic. Ludzie z tego działu nie chcą rozprzestrzeniać tej wiedzy, żeby nie ginęło więcej ludzi. Zdarzało się, że ktoś chciał uratować kogoś bliskiego i szedł tam bez przygotowania, ale z myślą, że sobie poradzi. Prościej było rzucić plotkę, że za zasłoną się umiera i nie ma ratunku.
— Od czego zależy, czy konkretna osoba przeżyła wejście za zasłonę?
— Po przepytaniu osób, które zostały wyciągnięte zza zasłony, doszliśmy do wniosku, że zależało to od tego, jak bardzo dana osoba chciała żyć. Jeśli ktoś chciał umrzeć, odchodził. Można uznać, że wybierały pomiędzy życiem a śmiercią, jakby były na granicy.
— Ile czasu znajdowali się za zasłoną?
— Niektórzy nawet po kilka lat. Nie odczuwali głodu czy pragnienia. Żyli bez żadnych potrzeb fizjologicznych. Jeśli ktoś zdecydował, że nie chce już czekać, odchodził, wybierając śmierć.
Harry spojrzał na Remusa, który z zastanowieniem wpatrywał się w stół.
— Może wejść tam więcej niż jedna osoba? — zapytał nagle wilkołak, ale Terry pokręcił głową.
— Jeśli poważnie się nad tym zastanawiacie, musicie zacząć od nauczenia się zaklęcia na kwarmiany. Bez tego nie macie szans. Nie działajcie jednak pochopnie i zastanówcie się, czy istnieje szansa, że on czeka. Jeśli się zdecydujecie, dajcie znać. Pomogę wam dostać się do odpowiedniej sali w Departamencie Tajemnic.
Gdy Terry wyszedł, wcześniej się żegnając, Harry i Remus siedzieli w ciszy jeszcze przez kilka kolejnych minut.
— I co teraz robimy? — spytał w końcu Lunatyk.
— Szukamy książki z zaklęciem. Pójdę — oznajmił cicho Harry. — Wiem, że czeka.
Lunatyk nic nie odpowiedział.
— Ukręci mi głowę po powrocie, gdy dowie się, że cię puściłem — stwierdził w końcu.
Harry zaśmiał się szczerze.
Nie zdziwił się, że w jego pokoju do tej późnej godziny czekali jego przyjaciele. Ron w stanie bezczynności nie wytrzymał do jego powrotu i zasnął. Dziewczyny siedziały na łóżku Harry’ego, rozmawiając ze sobą cicho, chociaż dostrzegł, że były już zmęczone. Gdy jednak wszedł do środka, obie spojrzały w jego stronę.
— Wreszcie. Już myślałyśmy, że nie wyjdziecie stamtąd do rana — stwierdziła Ginny, a na jej słowa Ron poruszył się i po chwili otworzył oczy.
— I jak? — wymamrotał, przecierając powieki. — Rozmawiałeś z tym facetem?
— Rozmawiałem. Jest szansa, że Syriusz jeszcze żyje.
Cała trójka rozszerzyła oczy ze zdumieniem. Powiedział im wszystko, czego dowiedział się od Boucha.
— Chcesz spróbować, tak? — rzekła na koniec Ginny, więc przytaknął.
— Nie wybijemy ci tego z głowy, prawda? — dodała Hermiona, a on w odpowiedzi pokręcił głową. Westchnęła. — Skoro tak, musimy ci pomóc. Jutro zajrzę do kilku książek w bibliotece Blacków i spróbuję znaleźć to zaklęcie.
— No i jasna sprawa, że do Departamentu Tajemnic pójdziemy z tobą — dorzucił Ron.
Gdy Harry wreszcie położył się spać, jego serce cały czas było wypełnione nadzieją na uratowanie Syriusza.

2 komentarze:

  1. Oooo! Nowe rozdziały do czytania :>> Specjalnie czytałam też starego bloga i... może różnica nie jest duża pod względem wydarzęń, dialogów, opisów, ale ich styl, gramatyka jest całkowicie odmieniona. Oczywiście na lepsze. Teraz tekst jest całkiem zgrabny. Nie porównywałabym go z DO czy BM, ale jest niezły. Mi osobiście się podoba i planuję przeczytać wszystko, co się pojawi ^^
    Pozdrawiam
    Tosia :* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    więc jest szansa, na to że Syriusz jednak może jeszcze żyć mimo, że wpadł za tą zasłonę, a Harry doskonale poradził sobie na pierwszym zebraniu Zakonu
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia
    Hej,
    więc jest szansa, na to że Syriusz jednak może jeszcze żyć mimo, że wpadł za tą zasłonę, a Harry doskonale poradził sobie na pierwszym zebraniu Zakonu
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń