sobota, 28 marca 2015

I. Rozdział 5 - Testament

W dzień wypisu ze szpitala po Harry'ego przyszedł pan Weasley. Nie czuł się jeszcze zupełnie zdrowy, jednak bardzo się ucieszył, że może już wrócić do swoich najbliższych. W kuchni siedział Remus w towarzystwie Tonks i Moody'ego. Pani Weasley właśnie stawiała na stole herbatę i domowe ciasto. Po chwili rozmowy Szalonooki oznajmił:
— Znaleziono testament Dumbledore'a. Odczytanie odbędzie się na Grimmauld Place o osiemnastej. — Harry’ego trochę zaskoczyło, gdy z kolejnym zdaniem zwrócił się do niego: — Potter, ty również masz się zjawić.
Skinął głową z mętlikiem w głowie. Nie miał pojęcia, dlaczego miał się zjawić na odczytaniu testamentu Dumbledore’a. Czyżby dyrektor coś mu zapisał? Skierował się do pokoju Rona, gdzie zastał swoich przyjaciół. Powiadomił ich o tym, czego dowiedział się od Moody’ego, więc postanowili, że do Kwatery Zakonu Feniksa pójdą razem z nim.
Dzień później z niechęcią skierował się do kominka, skąd miał się przenieść na miejsce odczytania testamentu dyrektora. Dom nie zmienił się w żadnym stopniu, choć zdążyła się już zebrać dość gruba warstwa kurzu. Harry miał świadomość, że od śmierci Syriusza nikt tutaj nie mieszkał. Tymczasowo miejsce dyrektora w dowodzeniu Zakonem zajęła McGonagall, która miała wiele informacji o krokach zmarłego z tego względu, że była jego zastępcą w szkole i miała z nim stały kontakt. Ze słów pana Weasleya wynikało, że wszyscy liczą na wskazanie w testamencie nowego zastępcy dyrektora na stanowisku przywódcy stowarzyszenia.
 Większość Zakonu była już przy stole w jadalni. Ginny usiadła obok Harry’ego, który czuł lekki stres spowodowany niewiedzą. Odczekali na pojawienie się ostatnich osób, które miały być obecne przy odczytaniu ostatniej woli Dumbledore’a. Kiedy już upewniono się, że zjawili się wszyscy, powstała McGonagall.
— Jak wszyscy doskonale wiecie, spotykamy się tutaj, ponieważ odnalazłam testament Albusa. — Sięgnęła po leżącą na stole kopertę, otworzyła ją i zaczęła czytać: — Ja, Albus Percival Wulfryk Brian Dumbledore, będąc w pełni władz umysłowych i świadomy swoich czynów, oświadczam, iż chciałbym, by po mojej śmierci cały mój majątek został przekazany na rzecz Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart z nadzieją, że przysłuży się on moim następcom przy piastowaniu tego stanowiska. Harry'emu Jamesowi Potterowi pozostawiam moją myślodsiewnię, z nadzieją, że pomoże mu ona w rozwiązaniu zagadki. Chciałbym również, aby stanowisko przywódcy Zakonu Feniksa przejął Harry James Potter.
Harry wytrzeszczył oczy na McGonagall. Zakonnicy zerkali na siebie ze zdumieniem. Ron, Hermiona i Ginny wbili w bruneta zszokowane spojrzenia. W pomieszczeniu zapadła cisza, gdy tym akcentem odczytywanie testamentu się zakończyło. Wszyscy spojrzeli na Harry'ego, który nadal nie był w stanie nic z siebie wydusić.
— Harry, czy zgadzasz się zostać nowym przywódcą Zakonu Feniksa? — spytała McGonagall, równie zaskoczona, jak pozostałe osoby.
Chłopak patrzył na nią przez moment, jakby nie zrozumiał pytania, jednak wokół niego rozgorzała dyskusja. Fred i George natychmiast poparli wybór Dumbledore’a.
— Chłopak jest za młody, żeby zająć się taką sprawą.
— To za duża odpowiedzialność.
— Nawet nie jest w Zakonie.
— Wiedziałem, że miał poczucie humoru, ale żeby aż tak… — mruknął Harry.
Remus siedzący naprzeciwko niego parsknął krótkim śmiechem. Brunet wymienił z nim spojrzenie wśród wielu podniesionych głosów. Wilkołak pochylił się w jego stronę i powiedział cicho:
— Nie musisz się zgadzać, ale widocznie miał jakiś powód, nie sądzisz?
Harry nic na to nie odpowiedział, co było jednoznacznym potwierdzeniem. Lunatyk uśmiechnął się lekko.
— Remus ma rację — udzieliła się Hermiona, więc na nią spojrzał. — Znasz Voldemorta lepiej od innych. Ty pomożesz Zakonowi, Zakon pomoże tobie. Wiesz o tym, Harry.
— Ledwo stał się pełnoletni! — rzucił ktoś.
— Co nie znaczy, że sobie nie poradzi — odpowiedziała na to Tonks, jako jedna z niewielu niesprzeciwiająca się woli Dumbledore’a.
Ginny ścisnęła Harry’ego lekko za dłoń.
— Dasz radę — szepnęła do niego z wiarą w oczach.
— To jeszcze dziecko!
— Mamo, przestań — jęknął Ron.
— Nie będziesz sam. Wybierzesz zastępcę, który ci pomoże — dodał Remus do Harry’ego.
— To w takim razie ty mi pomożesz — zadecydował, co spotkało się z krótkim śmiechem Remusa. — Mówię poważnie, skoro już chcesz mnie w to wpakować. Jak się nie zgodzisz, to ja też się nie zgodzę.
Kingsley zaśmiał się, przysłuchując się tej wymianie zdań.
— To mnie przekonuje jeszcze bardziej — stwierdził. — Remusie? — dodał do zaskoczonego mężczyzny.
— Dumbledore nic nie robił bez powodu. Gdyby nie był przekonany, że robi słusznie, wybrałby kogoś innego — przez gwar przebił się głos Moody’ego, który zamknął wszystkim usta.
Zapadła cisza. Harry i Lunatyk patrzyli na siebie jeszcze przez chwilę. Wreszcie Lunatyk skinął głową.
— No więc mamy nowego przywódcę i od razu nowego zastępcę — rzekł Kingsley.
Stanowisko Remusa przyjęto z większym entuzjazmem, co nikogo nie zdziwiło. Lunatyk był doświadczonym i odpowiedzialnym mężczyzną należącym do Zakonu od dłuższego czasu. Harry raczej zasłynął wśród nich z impulsywnego działania i wybuchowego temperamentu. Wola Dumbledore’a i zaufanie co do jego decyzji były jednak dla Zakonu Feniksa czymś bardzo ważnym, dlatego już nie protestowali, choć niektórzy nie mieli zbyt przychylnych min.
Lunatyk zapewnił, że wprowadzi Harry’ego we wszystkie tajniki ich stowarzyszenia. Tym akcentem zakończono spotkanie. Ludzie zaczęli wychodzić. Brunet siedział w bezruchu. Dopiero do niego docierało, na co się zgodził, a w jego sercu zagnieździł się niepokój. Molly Weasley wyglądała na niemal tak przejętą jak wtedy, gdy Harry trafił do szpitala.
— Chyba jestem niepoważny — wymamrotał Wybraniec, gdy został tylko z Weasleyami, Hermioną i Remusem.
Ron uderzył go z całej siły w plecy z wyszczerzem od ucha do ucha.
— Nie jestem pewna, czy Albus podjął słuszną decyzję — rzuciła rozpaczliwie Molly. — Harry jest za młody, żeby podejmować decyzje, które mogą mieć wpływ na przebieg wojny.
— Ja z kolei myślę, że wiedział o tym, że Voldemort nie uwziął się na Harry’ego przypadkowo, a dowodzenie Zakonem znacznie mu pomoże — odpowiedział Remus.
Brunet poruszył się niespokojnie, a Hermiona i Ron wymienili ze sobą szybkie spojrzenia, co utwierdziło Lunatyka w tym przekonaniu. Trójka Gryfonów wiedziała o tej sprawie coś, o czym nie widział nikt inny.
— Zaczynamy już teraz? — zwrócił się do nowego przywódcy Zakonu Feniksa.
— Chyba im szybciej, tym lepiej — odparł chłopak bez przekonania.
Pozostali goście postanowili zostawić ich samych, aby Harry mógł skupić się na słowach Remusa bez żadnych przeszkód.
— Zgodziłeś się zostać przywódcą Zakonu, więc automatycznie zostałeś jego członkiem. Zwykle składane są wtedy przysięgi, ale u przywódcy działa to w trochę inny sposób, a wola Dumbledore’a to umocniła. Przysięgami zwykle zajmuje się zastępca, więc nie musisz się tym przejmować. Nie jest to żadna Przysięga Wieczysta czy coś w tym stylu, ale dzięki temu będziesz wiedział, gdy ktoś zacznie działać na niekorzyść Zakonu. Żeby sprawdzić prawdomówność i dowiedzieć się, czy ktoś nie jest szpiegiem, podajemy małą dawkę Veritaserum. To ty ustalasz daty spotkań Zakonu, wysyłasz ludzi na misje, przeszpiegi i tego typu rzeczy. Po wszystkim będą składać ci raporty, żebyś dokładnie wiedział, co się działo w trakcie akcji. Mamy sporo kontaktów w Ministerstwie Magii i różnych zakątkach kraju, chociaż po śmierci Dumbledore’a obawiam się, że trochę osłabną. Z czasem dowiesz się, kto jest kim, gdzie ktoś może się czegoś wypytać, kogo zna. Od dłuższego czasu należę do Zakonu, więc w razie czego będę cię o tym informował. Często porozumiewamy się mówiącymi patronusami, gdy chcemy wysłać szybką wiadomość. — Harry spojrzał na niego znacząco. — Zaraz cię tego nauczę. To nic skomplikowanego, gdy już potrafisz rzucać zwykłego patronusa. Minus takiego przekazywania informacji jest taki, że wiadomość słyszy nie tylko osoba, do której wysyłamy wiadomość, więc tego unikamy. Częściej wykorzystujemy wysyłanie pergaminów. Zaklęcie umożliwia przesyłanie krótkich wiadomości. Pewnie go nie znasz, bo nie jest zbyt popularne, ale bardzo przydatne. Aktualnie nie mamy Kwatery Głównej...
— A Grimmauld Place?
— Według woli Syriusza to ty jesteś właścicielem domu.
— Więc niech będzie jak było do tej pory.
— Problem w tym, że po zdradzie Snape’a członkowie Zakonu zaczęli obawiać się o bezpieczeństwo. Śmierciożercy mogą się tutaj dostać, więc jeśli zgodzisz się, żeby Kwatera nadal była w tym miejscu, musiałbyś zmienić hasło Strażnika Tajemnicy.
— Znasz się na tym?
— Mogę ci w tym pomóc. — Harry pokiwał głową. — Obawiam się, że Nora nie jest zbyt bezpiecznym miejscem, szczególnie po ataku śmierciożerców na ślubie i lepiej byłoby, gdybyście przenieśli się tutaj.
— Myślisz, że mogą znowu spróbować zaatakować?
— Niewykluczone. Myślę, że to najważniejsze informacje, jeśli chodzi o Zakon. Z czasem wpadniesz w rytm i zaczniesz dowiadywać się, jak to wszystko działa, więc będzie o wiele prościej.
— Mam nadzieję, bo na razie mam wrażenie, że prędzej przeczytam wszystkie książki w hogwardzkiej bibliotece, niż to wszystko ogarnę.
— To tylko wydaje się skomplikowane. Po śmierci Dumbledore’a może dużo się zmienić. Śmierciożercy zrobili się znacznie śmielsi, więc Zakon uczestniczy w niektórych bitwach. Nie jest też to już tajne stowarzyszenie po tym, jak Skeeter wszystko odkryła, więc ludzie będą gadać. Nie mamy zamiaru ujawniać członków Zakonu, a tym bardziej tego, kto został nowym przywódcą, bo to znacznie wszystko utrudni. Lepiej nie ujawniać wszystkich kart, prawda?
— Stanowczo.
— Skoro Kwatera nadal ma zostać tutaj, to powinniśmy zająć się tym zaklęciem.
Harry pokiwał głową na zgodę. Remus stwierdził, że muszą wyjść przed drzwi wejściowe, dlatego skierowali się na ulicę.
— Musisz wymyślić nowe hasło. Nie musi zbytnio różnić się od poprzedniej wersji. Myślę nawet, że nikt nie wpadanie na to, że hasło będzie niemal identyczne jak poprzednio, więc to może nawet byłby lepszy pomysł. Gdy rzucę na ciebie zaklęcie, zapisujesz hasło na pergaminie i rzucasz na niego zaklęcie Ferate*. Wszystko jasne?
— Jak słońce.
Biorąc pod uwagę opinię Remusa, Harry skupił się na nowym haśle, które brzmiało: Grimmauld Place 12 to Kwatera Główna Zakonu Feniksa. Po wykonaniu wszystkich czynności kartka z hasłem spaliła się.
— Od teraz jesteś Strażnikiem Tajemnicy tego domu. Jeżeli będziesz chciał zdradzić komuś hasło, musisz zapisać to zdanie na kartce, skupić się na odpowiedniej osobie i rzucić zaklęcie Morto**. Tylko ta jedna konkretna osoba będzie mogła odczytać napis. W tym momencie nawet nie widzę klamki do domu, więc musisz wypróbować to na mnie.
Harry wziął kolejny kawałek pergaminu, który wcześniej zabrali z kuchni i zgodnie z instrukcjami Lunatyka sporządził dla niego notkę z hasłem. Chwilę później ponownie siedzieli przy stole w Kwaterze Zakonu Feniksa.
— Będziesz musiał zająć się wysłaniem hasła wszystkim członkom Zakonu Feniksa, ale możesz zrobić to jutro. Dam ci listę wszystkich osób. Teraz sposoby powiadamiania, czyli kartki i patronus.
Okazało się, że przekazywanie informacji takim sposobem nie jest wcale tak trudne, jak początkowo wydawało się Harry’emu. Przy mówiącym patronusie wystarczyło w myślach wypowiedzieć słowa, które miała przekazać zjawa, pomyśleć o osobie lub miejscu, gdzie ma ona trafić i rzucić zaklęcie Patronuso***. Jeśli chodziło o kartki, zapisywało się treść wiadomości na pergaminie i wysyłało do odpowiedniej osoby, spalając kolejnym nowopoznanym zaklęciem. Było ono bardzo podobne do zaklęcie Morto z tą różnicą, że wiadomość mogły odczytać inne osoby.
Gdy Remus przekazał mu te wszystkie informacje, miał w głowie jeszcze większy mętlik, jednak jedna myśl nie dawała mu spokoju. Miał wrażenie, że w tej sytuacji Lunatyk powinien wiedzieć, jaką Harry dostał misję od dyrektora.
— Chyba powinieneś wiedzieć, dlaczego Dumbledore to zrobił — powiedział wreszcie po chwili zastanowienia. Lunatyk spojrzał na niego pytająco, ale nie naciskał. — Na pewno pamiętasz tę nieszczęsną przepowiednię, której mieliście chronić dwa lata temu. — Wilkołak skinął głową na potwierdzenie. — Zbiła się, ale znał jej treść i przekazał ją mnie. Wychodzi na to, że między mną i Voldemortem dojdzie do walki i któryś będzie musiał zabić drugiego.
— Jesteś pewien, że chodzi o ciebie?
— Niestety. Była możliwość, że będzie to Neville Longbottom, ale przez ten atak kilkanaście lat temu wybrał mnie, chociaż sam o tym nie wiedział. Rzecz w tym, że zanim to się stanie, muszę coś zrobić i potrzebuję do tego czasu. Wiesz, czym są horkruksy? — Remus pokręcił głową. — Kawałki duszy zamknięte na przykład w jakimś przedmiocie. Tworzy się je poprzez zamordowanie innego człowieka. Voldemort podzielił swoją duszę na siedem części i dopóki wszystkie nie zostaną zniszczone, nigdy nie zginie. Dumbledore to odkrył i ze względu na przepowiednię o wszystkim mi powiedział. Do tej pory zniszczone są dwa lub trzy. W drugiej klasie nieświadomie zniszczyłem jeden z nich. Dyrektor zajął się innym, skutkiem czego miał problemy z ręką. — Lunatyk pokiwał w zamyśleniu głową. — Po kolejny wybraliśmy się w noc, kiedy zginął. Niestety okazało się, że ktoś był tam przed nami i zostawił liścik z podpisem R.A.B. oraz fałszywy medalion Slytherina. Nie mamy pojęcia, czy został on zniszczony, dlatego musimy rozszyfrować, kim był R.A.B. i dowiedzieć się, czy zniszczył horkruksa.
— Mówisz w liczbie mnogiej…
— Ron i Hermiona o wszystkim wiedzą — odpowiedział i kontynuował: — Poza tym została jeszcze czarka Hufflepuff, coś związanego z Ravenclaw, wąż Voldemorta i sam Voldemort. Szczerze mówiąc to nie mamy pojęcia, gdzie tego szukać, ale wydaje mi się, że Dumbledore stwierdził, że przejęcie dowództwa w Zakonie jakoś może mi pomóc w tym, co mam zrobić.
— Myślenie nad strategią Zakonu być może pomoże ci w zrozumieniu, jak mógł działać Voldemort, gdy tworzył i chował horkruksy — zauważył Remus.
— Być może.
Gdy Harry’emu wreszcie udało się wysłać do niego wiadomość, stwierdzili, że czas wrócić do domu, gdyż nastał już wieczór. Remus zapewnił, że porozmawia z Weasleyami o przeprowadzce na Grimmauld Place. W Norze trwała zażarta dyskusja pomiędzy całą rodziną. Wychodziło na to, że pani Weasley jeszcze nie pogodziła się z myślą, że Harry musi zająć się tak odpowiedzialną sprawą, jaką jest wojna. Ron wyglądał na podekscytowanego i mimo protestów swojej matki, oznajmił, że ma zamiar dołączyć do Zakonu. Fred i George tylko podgrzewali całą sytuację, wywrzaskując bojowe hasła na cześć nowego przywódcy.
Pod pretekstem zmęczenia Harry wyszedł z salonu. Położył się w łóżku, ale długo jeszcze nie mógł zasnąć.


* Ferate — zaklęcie Strażnika Tajemnicy 
** Morto — sporządzenie hasła dla konkretnej osoby do budynku znajdującego się pod zaklęciem Strażnika Tajemnicy
*** Patronuso — mówiący patronus

2 komentarze:

  1. Witam,
    wspaniały rozdział, Harry zgodnie z testamentem, został przywódcą zakonu, a Remus jego zastępcą...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm, Patronuso... Ciekawe słowo. Ja tam bym raczej stwierdził, że zaklęcie powinno brzmieć expecto dictus, albo jakoś tak.

    OdpowiedzUsuń