Ginny jak w zwolnionym tempie obserwowała promień zaklęcia
wydobywający się z różdżki Snape’a. Harry odwrócił się, zachwiał i dostrzegł,
że ku niemu zmierza klątwa, jednak nie zdążył nic zrobić. Urok uderzył go w
klatkę piersiową i niemal od razu na jego szacie pojawiły się ciemne plamy
krwi. Krzyknęła, choć jej wrzask został zagłuszony przez trzask towarzyszący
deportacji. Upadł na kolana, a ona zmusiła swoje nogi do biegu. Widziała, że
lekko się chwieje, starając się utrzymać przytomność, jednak ubytek krwi
sprawił, że nie miał siły. Złapała go, zanim uderzył głową o ziemię i
delikatnie go położyła. Nie miała pojęcia, kiedy z jej oczu popłynęły łzy.
— Musimy zabrać go do Munga — powiedział prędko Remus, natychmiast
reagując na całą sytuację.
Artur pomógł mu podnieść chłopaka i utrzymać go w pionie, co nie
było proste, gdyż Harry wysuwał im się z ramion. Kiedy już Lunatyk miał
pewność, że nie upuści bruneta, okręcił się i zniknął, dokonując teleportacji
łącznej.
Dla Ginny to było za wiele. Hermiona przygarnęła ją do siebie, gdy
wybuchnęła płaczem. Widok Harry’ego, który wyglądał jak nieżywy, wbił się w jej
umysł jak ostry kolec. Osoby, którym nic się nie stało podczas bitwy, udzielały
pomocy rannym. Aurorzy zajęli się zamknięciem nieprzytomnych i złapanych
śmierciożerców, by następnie przenieść ich do Ministerstwa Magii.
— Musimy do niego iść — powiedziała Ginny, a jej matka natychmiast
pokiwała głową, zapewne myśląc o tym samym.
— Chodźmy do Nory. Skorzystamy z kominka — zakomunikowała z
widocznym niepokojem w oczach.
Jako pierwszy do paleniska wkroczył Ron, zaraz za nim Hermiona,
Ginny i pani Weasley. Kiedy wszyscy już byli na miejscu, natychmiast podeszli
do recepcji, a Molly zwróciła się do pielęgniarki:
— Przed chwilą trafił tutaj Harry Potter. Chciałabym uzyskać
jakieś informacje o jego stanie zdrowia.
— Jest pani rodziną? — zapytała od razu kobieta.
— Nie, ale był u nas, gdy to się stało.
— Wszelkich informacji może udzielić pani uzdrowiciel. Z tego, co
mi wiadomo, jeszcze nie wyszedł z jego sali, więc muszą państwo poczekać na
korytarzu.
Molly pokiwała głową ze zrozumieniem. Odwrócili się od recepcji i
dostrzegli Remusa, który niecierpliwie pukał nogą o podłogę w poczekalni. Na
ubraniu miał plamy krwi należącej do Harry’ego. Natychmiast do niego podeszli z
nadzieją, że wie coś więcej niż pielęgniarka.
— Wiem tylko tyle, że stracił dużo krwi i nie jest w zbyt dobrym
stanie. Uzdrowiciel jeszcze nie wyszedł, więc musimy poczekać na więcej
wiadomości. Jest w tej sali — wskazał na jedne z drzwi. — Macie jakieś
informacje o tym, jak wygląda sytuacja w Norze?
— Wyszliśmy chwilę po tobie, Remusie — odpowiedziała Molly, a
wilkołak skinął głową ze zrozumieniem.
— Wrócę tam i dowiem się wszystkiego. Uzdrowiciel zapewne nie
wyjdzie jeszcze przez jakiś czas.
Mężczyzna deportował się do Nory, dodając jeszcze, że wróci
niedługo. Molly, Hermiona, Ginny i Ron przez kilkanaście minut niecierpliwie
czekali przed salą, w której leżał Harry. Lunatyk dotrzymał słowa i pojawił się
w ponownie w szpitalu po krótkiej wizycie w Norze.
— Zginęło pięciu aurorów i troje Zakonników. Ochrona uratowała nam
skórę — mruknął. — Gdyby nie oni, ofiar byłoby znacznie więcej. Kilkunastu
śmierciożerców złapano i mają zamiar wysłać ich do Azkabanu. Kilku zginęło.
Wśród nich był Draco Malfoy.
Uczniowie spojrzeli na niego w szoku.
— Malfoy nie żyje? — wydusił Ron.
— Tak. Prawdopodobnie oberwał jakimś odbitym zaklęciem.
Ron i Hermiona spojrzeli na siebie z lekkim niedowierzaniem.
Wiedzieli, że Malfoy jest śmierciożercą, jednak wiadomość o śmierci ich szkolnego
wroga była dla nich wstrząsem.
Niemal zapomnieli o tej informacji, gdy z sali Harry’ego wyszedł
uzdrowiciel. Omiótł ich spojrzeniem, jednak dostrzegł Remusa, który
przyprowadził tutaj pacjenta.
— Tak jak mówiłem wcześniej, stracił dużo krwi. Myślę, że gdyby
nie szybka reakcja, mogłoby być o wiele gorzej. Na razie jego organizm jest
osłabiony, ale niedługo dojdzie do siebie. Za jakiś czas powinien się obudzić.
— Możemy do niego wejść?
— Nie mam żadnych przeciwwskazań.
Uzdrowiciel odszedł do pielęgniarek, gdy weszli do środka, nie
zadając więcej pytań.
Harry leżał w łóżku ze spokojem widocznym na twarzy. Gdyby nie
bandaże i mlecznobiała skóra, ktoś mógłby uznać, że jest pogrążony w głębokim
śnie. Ginny przysiadła obok chłopaka z widoczną troską w brązowych oczach.
Remus obserwował ją przez moment, a później zerknął na Harry’ego. Nie
spodziewał się, że aż tak bardzo przejmie się stanem chłopaka. Nigdy nie byli w
bliskich stosunkach, chociaż nie do końca traktował go jak ucznia, gdy był jego
nauczycielem. Miał świadomość, że to syn jego zmarłego przyjaciela i nie mógł
tego zupełnie zignorować. Teraz do niego dotarło, jaką stratą byłaby dla niego
śmierć chłopaka.
Jakiś czas później Ginny, Ron i Hermiona, zmęczeni po
przygotowaniach do wesela, walce i oczekiwaniu na wybudzenie się Harry’ego,
szybko zasnęli. Molly wróciła do Nory, żeby pomóc w porządkach po ślubie i bitwie.
Remus przysiadł na łóżku i czuwał nad chłopakiem, zerkając raz po raz na
śpiących uczniów. Westchnął. Od jakiegoś czasu docierały do niego plotki o
zamknięciu Hogwartu na kolejny rok nauki, co według niego nie było zbyt dobrym
pomysłem. Po śmierci Dumbledore’a szkoła nie była już tak bezpiecznym miejscem
jak kiedyś, gdyż wiele barier zniknęło, jednak według niego młodzi ludzie w tych
czasach potrzebowali nauki jeszcze bardziej niż zwykle. Musieli umieć się
bronić, skoro śmierciożercy pozwalali sobie na coraz więcej. Rodzice jednak
panikowali, że szkoła jest teraz zbyt łatwym celem i Voldemort z łatwością ją
przejmie, być może mordując mugolskie dzieci. Mówiono o dodatkowej ochronie,
ale to było według nich za mało. Wielu rodziców deklarowało, że na ten rok ich
dzieci nie wrócą do Hogwartu.
Zaczął już przysypiać, kiedy poczuł ruch. Otworzył oczy i spojrzał
w stronę Harry’ego. Chłopak powoli uchylił powieki, choć z widocznym trudem.
Remus uśmiechnął się lekko, gdy jego wzrok padł na niego.
— Czas wielki, królewno.
Harry uniósł lekko kącik ust i wychrypiał ciche powitanie.
Przekręcił trochę głowę, by rozejrzeć się po sali.
— Czemu mnie to nie dziwi? — szepnął słabo bez entuzjazmu. Remus
uśmiechnął się szerzej, chociaż wiedział, że Harry stanowczo zbyt często ląduje
w różnych szpitalach. Chłopak zobaczył śpiących przyjaciół. — Ile czasu tu siedzicie?
— Kilka godzin. Już północ.
— To już wszystko wiadomo. O północy budzą się wszystkie potwory.
Remus nie mógł się powstrzymać i zaśmiał się tak głośno, że
rozbudził śpiących uczniów. Ginny, Ron i Hermiona zareagowali z wielkim
entuzjazmem, widząc przytomnego przyjaciela.
— Zawiadomię Molly i Artura. Pewnie jeszcze są na nogach po ślubie
i bitwie, i czekają na jakąś wiadomość — oznajmił Remus i zostawił Harry’ego
pod opieką trójki Gryfonów.
Rozmowa zeszła na tematy dotyczące walki w Norze. Ron powiadomił
Harry’ego o śmierci Draco Malfoya, a ta informacja wyraźnie zaskoczyła
pacjenta. Uzdrowiciel, najwyraźniej wezwany przez Remusa, przyszedł w momencie,
gdy Hermiona informowała przyjaciela o śmierciożercach. Trójka uczniów została
wyrzucona z sali pod pretekstem zbadania chorego.
— Coś cię boli?
— Wszystko mnie kłuje — mruknął. — Poza tym wszystko w porządku.
Lekarz skinął głową i podał mu eliksir, który Harry niechętnie
wypił. Skrzywił się, czując nieprzyjemnie gorzki smak płynu.
— Tutaj masz jeszcze Eliksir Słodkiego Snu. Musisz dużo
odpoczywać, a noc to niezbyt dobry moment na odwiedziny.
Uzdrowiciel przekazał wiadomość Gryfonom czekającym za drzwiami.
Wysłał ich do domu i chociaż przez chwilę strasznie się burzyli z tego powodu,
wreszcie odpuścili i posłuchali mężczyzny. Gdy Harry miał pewność, że wszyscy
przedostali się do Nory, wlał do ust eliksir i chwilę później spał.
Kolejnego dnia Harry uznał, że szpital został oblężony przez
znajome mu osoby. Z samego rana wpadli Ginny, Ron i Hermiona, którzy niemal nie
odstępowali go na krok, wraz z panią Weasley, która wyściskała i wycałowała go
za wszystkie czasy. Jakiś czas później zjawił się Remus z Tonks, po obiedzie pojawiło
się nowe małżeństwo Weasley, którzy zostali zastąpieni przez bliźniaków. Fred i
George sprawili, że humor znacznie mu się poprawił, gdy swoimi tekstami
rozbawiali nawet uzdrowiciela i pielęgniarki. Wieczorem z kolei przyszedł
Hagrid, ledwo mieszcząc się w drzwiach sali szpitalnej.
Gdy wieczorem pojawił się u niego uzdrowiciel i oznajmił, że jutro
rano zostanie wypisany ze szpitala, zasnął z uśmiechem na ustach.
Witam,
OdpowiedzUsuńwięc to Snape trafił w Harrego zaklęciem, och ta informacja o Draconie też mnie zaskoczyła..
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Pod tym rozdziałem krótko... Nie wierzę, że tak szybko zabiłaś Malfoya! I to jeszcze w taki sposób...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Czemu DRACO?!!! Mam nadzieję, że on tak naprawdę nie zginął, i jeszcze się pojawi... ;.;
OdpowiedzUsuńBawi mnie ten fragment
OdpowiedzUsuń,,— Przed chwilą trafił tutaj Harry Potter. Chciałabym uzyskać jakieś informacje o jego stanie zdrowia.
— Jest pani rodziną? — zapytała od razu kobieta.''
To było takie nieświadome pojechanie po sieroctwie Pottera