niedziela, 24 maja 2015

I. Rozdział 27 - Zamek Czarnych Feniksów

Ból głowy okazał się być torturą. Wiedział, że przegiął z piciem na ślubie Hagrida, ale nie sądził, że będzie gorzej niż wtedy, gdy upił się z Ronem. Zrozumiał, że wtedy kac był błahostką w porównaniu z tym, co czuł teraz. Z trudem otworzył oczy. Dziękował wszystkim, że Syriusz zdradził mu, że istnieją tabletki na kaca po piciu czarodziejskich napojów wyskokowych, które miał u siebie w plecaku. Zwlekł się z łóżka i natychmiast połknął jedną z pigułek. Zamknął oczy, siedząc na ziemi i z błogim uśmiechem na ustach przyjął to, że kac powoli mija. Na stoliku znalazł szklankę z wodą, więc z ulgą wypił całą zawartość. Później zerknął na pozostałe łóżka. Remus, Syriusz, Ron i bliźniacy, czyli wszyscy, którzy wczoraj wypili stanowczo za dużo. Harry dostrzegł, że dostawiono jedno łóżko, co go chwilę zastanowiło, ale wyrzucił to z myśli, stwierdzając, że najwyraźniej wszystkich pijaczków wrzucili do jednego pokoju.
— WSTAWAĆ, PIJAKI JEDNE! — ryknął bez litości.
Rozległy się bolesne jęknięcia wszystkich imprezowiczów. Doprowadzenie się do porządku zajęło im strasznie dużo czasu, ale wreszcie wszyscy mogli pokazać się innym na oczy. Pani Weasley wysyłała im spojrzenia pełne nagany, ale tylko krótko skomentowała ich popisy na weselu. Dobry posiłek w domu wynagrodził im wszystkie męki, a Harry pomyślał, że już jutrzejszego dnia o tej porze będzie w Szwecji, z dala od przyjaciół.
Ginny chodziła przygnębiona do końca dnia, a gdy Harry leżał już w łóżku, przyszła do niego ze smutną miną i położyła się obok niego. Westchnął, przytulając ją. Nic nie mówili, wystarczyła im obecność drugiej osoby.

Rano nawet zwykle zadowolony ze wszystkiego Syriusz był jakiś nieswój. Pani Weasley stawiała przed Harrym tyle potraw, że przytyłby kilka kilogramów, gdyby wszystko musiał zjeść, jakby myślała, że na szkoleniu chłopak nie będzie miał nic do jedzenia. Zaraz po obiedzie Harry wrócił do swojego pokoju, żeby się spakować. Zabrał ze sobą ubrania i wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Powiedział Hedwidze, że wyjeżdża na jakiś czas, co przyjęła ze smutnym skrzekiem. Silvera z kolei wysłał już do Briana, żeby spakować do kufra żerdź i jedzenie dla feniksa. Hedwiga spojrzała na niego z urazą, gdy dostrzegła, że zabiera ze sobą Silvera, a ją zostawia tutaj. Powiedział do niej, że Ron będzie się nią opiekował i żeby słuchała domowników, gdyby chcieli wysłać przez nią jakiś list na co zagruchała potwierdzająco.
Później Harry omówił z Remusem ostatnie sprawy Zakonu Feniksa. Kilka minut przed osiemnastą dostał wiadomość od Briana, że będzie za pięć minut. Ginny uczepiła się jego ręki i powiedziała, że go odprowadzi, jakby chciała skorzystać jeszcze z tych ostatnich chwil. Został wyściskany przez panią Weasley, a później wyszedł razem z Ginny, Ronem, Hermioną, Syriuszem i Remusem, chowając pomniejszony kufer do kieszeni.
— Zachowujecie się, jakbym miał zaraz kipnąć — stwierdził, widząc ich ponure miny.
Ron zaśmiał się lekko.
— Wiesz, trzy miesiące bez twoich głupich pomysłów… — zauważył Łapa, więc Harry przywalił mu z łokcia w żebro.
Dotarli na miejsce, a Brian pojawił się chwilę po nich. Przywitał się ze wszystkimi, ściskając ich dłonie i przedstawiając się.
— Gotowy? — zwrócił się do Harry’ego.
— Jak nigdy.
Brian cierpliwie czekał, aż chłopak zostanie pożegnany.
— Zapamiętajcie go, bo wróci jako inny człowiek — stwierdził z wyszczerzem.
— Och, no to mu ukróćcie język — powiedział Łapa.
Harry spojrzał na niego z urazą znad ramienia Ginny, a Brian zaśmiał się.
— Po zapoznaniu się z pozostałą dwójką uczniów stwierdzam, że raczej będzie odwrotnie — zauważył z rozbawieniem.
Ginny patrzyła, jak chłopak podchodzi do Briana. Mężczyzna chwycił go za ramię i po chwili już ich nie było.
Harry zobaczył przed sobą zamek, który automatycznie porównał z Hogwartem. Nie był tak olbrzymi, jak jego ukochana szkoła, jednak prezentował się równie zniewalająco. Jasne cegły nadawały mu nowoczesności, jednak po wejściu do środka Harry stwierdził, że przypomina mu Hogwart. Brian poprowadził go do pomieszczenia, w którym jedzono posiłki i spotykano się na zebraniach, czyli był to odpowiednik Wielkiej Sali w Hogwarcie. Został tam powitany przez dwóch innych nauczycieli: Marka i Martina. Mark miał go katować na ćwiczeniach.
— Twoi współlokatorzy już zostali tutaj sprowadzeni — powiedział Brian, gdy zostali wreszcie sami. — Na pierwszy rzut oka wydają się kompletnie popieprzeni, więc mam nadzieję, że się dogadacie. Każdy z was ma osobny pokój i połączoną z nim łazienkę, więc jak będziecie mieli sobie nawzajem dosyć, macie gdzie się odizolować. Później zaprowadzę cię do pokoju wspólnego. W swoim pokoju znajdziesz plan zajęć z numerami sal i mapę zamku, żebyś nie krążył jak cielę. Wszystkie lekcje, poza ćwiczeniami i pojedynkami, macie osobno. Za dwa miesiące sprowadzimy tutaj kilku naszych, żeby sprawdzić, jak sobie radzicie. Za trzy miesiące, na zakończenie szkolenia, czeka was inicjacja na członka Czarnych Feniksów. Zaprosimy wtedy wasze rodziny, czy kogo tam będziecie chcieli. Porozumiewamy się głównie feniksami albo telepatią…
— Telepatią? — zdumiał się.
— Ano — odpowiedział zadowolony. — Jedna z rzeczy, których się tutaj nauczysz. Dopóki tego nie opanujesz, używaj Silvera. Tak jak ci mówiłem: możesz się porozumiewać ze znajomymi listownie. Posiłki jemy tutaj. Nazywamy to Wielką Salą, bo każdemu kojarzy się to z Hogwartem.
— Jest dużo lekcji?
— Będziecie wkuwać jak do owutemów — wyszczerzył się. Harry zrobił zbolałą minę, a Brian zmarszczył brwi. — Co ja gadam? — powiedział do siebie, a Harry zaczął się śmiać. — Trochę macie w planie nawalone, ale wszystko zależy od tego, jak wam będzie szło. Macie trochę czasu wolnego, a w niedzielę tylko ćwiczenia, pojedynki i jakiś przedmiot.
— W trakcie czasu wolnego…?
— Hulaj dusza, piekła nie ma, ale na terenie zamku i błoni. Nas to nie obchodzi, dopóki się nie pozabijacie i nie spóźnicie się na zajęcia. Dzisiaj kolację przyniesie ci skrzat, bo mamy małe zamieszanie związane z waszym przybyciem i musimy to wszystko doprowadzić do porządku. Od jutra zaczynamy i nie ma, że boli. Na koniec będziecie mieć mały egzamin z niektórych przedmiotów, żebyśmy wiedzieli, że coś wam do tych głów napchaliśmy. Masz jakieś pytania?
— Na razie żadnych.
— Okay. W razie czego pytaj bez zastanowienia.
Brian zaprowadził go przez korytarze do pokoju. Znaleźli się w obszernym pomieszczeniu, w którym mogli się spotkać, by porozmawiać. Albo zaimprezować. Były tutaj trzy pary drzwi, więc domyślił się, że każde z nich prowadzą do pokoju innego ucznia. Wielka szara kanapa aż prosiła się, żeby się na niej rozłożyć, a okno wychodziło na błonia, gdzie dostrzegł basen i stawek z niewielkim mostkiem.
— Możecie się tutaj urządzić tak, jak wam będzie pasowało. Tak samo w swoich pokojach.
— Zdemolować też możemy?
Brian uśmiechnął się lekko.
— Proszę bardzo, ale później będziecie siedzieć w tej demolce jak w chlewie, bo nikt nie kiwnie palcem, żeby wam pomóc to ogarnąć.
— Niemal ciągła samowolka — zauważył Harry.
— Owszem. Twierdzimy, że już macie coś w głowach, skoro jesteście pełnoletni, więc sami o siebie dbajcie, byle nie na poważną szkodę Feniksów, bo wtedy bez pardonu wkroczymy do akcji.
Harry pokiwał głową ze zrozumieniem. Pożegnali się. Harry podszedł do pierwszych drzwi, na których była tabliczka z imieniem Alex. Na drugich znalazło się imię Jay. Przeszedł przez trzecie drzwi, widząc na nich swoje imię. Pokój pomalowany był na szaro, na dużym łóżku leżało pełno poduszek, w kominku płonął ogień, miękki dywan  był niemal czarny, a duża szafa była tak wielka, jakby była przeznaczona dla kobiety, która uwielbia kupować mnóstwo ubrań. Sięgnął po jeden z pergaminów leżących na łóżku, by przejrzeć swój plan zajęć. Sam poniedziałek sprawił, że lekko rozszerzył oczy.

PONIEDZIAŁEK
7.00 – śniadanie
7.45 – ćwiczenia fizyczne – błonia
9.00 – eliksiry – lochy
11.00 – teleportacja – sala 9
13.00 – czas wolny
14.30 – obiad
15.15 – oklumencja – sala 9
17.45 – czary Czarnych Feniksów – sala 7
20.00 – kolacja


Dalszy plan nie wyglądał lepiej. Niedziela była najluźniejszym dniem i tak jak powiedział Brian, miał tylko pojedynki, ćwiczenia fizyczne i animagię. Dostrzegł jeszcze takie przedmioty jak magię bezróżdżkową, telepatię, walkę bez magii, obronę przed czarną magią i legilimencję. Ćwiczenia fizyczne miał każdego dnia, na co się przeżegnał.
Harry wyciągnął kufer, który powiększył. Skorzystał z tego, że może się rozgościć i po chwili jego pokój był zapełniony. W międzyczasie jakiś skrzat przyniósł mu kolację, którą z ochotą zjadł, ponieważ był strasznie głodny. Położył się do łóżka z myślą, że zrobi wszystko, żeby tutaj przetrwać.

2 komentarze:

  1. Ooo! Nowe rozdziały :D :D Już nie mogę się doczekać Alexa i Jaya :D Uwielbiam ich, a czuję, że w odnowionej wersji będą jeszcze lepsi. :>
    Ohh mam ogromny sentyment do tego opowiadania. To było pierwsze z tych lepszych opowiadań, które przeczytałam ^^ Poprzednie... dało się określić słowem.., emm.. kiepskie :>
    Pozdrawiam
    Tosia :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    i rozpoczyna się ich szkolenie, plan to naprawdę mają straszny… ale dadzą radę
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń