niedziela, 21 sierpnia 2016

Miniaturka: Happy end?

Kłótnia. Kolejna. Z tego samego powodu co zwykle. Często nie było go w domu, bo wyjeżdżał w trasy koncertowe. W międzyczasie nagrywali kolejną płytę, co zabierało im jeszcze więcej czasu. Rozumiał ją, ale nie chciał rezygnować z tego, co kochał.
— Czarny, nie martw się — powiedziała łagodnie Kizzy, widząc, że mężczyzna patrzy pustym wzrokiem w szybę autobusu, nie uczestnicząc w wygłupach Złodziei Serc.
— To się zdarza coraz częściej — mruknął.
Westchnęła.
— Wiesz… Rozumiem zarówno ją, jak i ciebie. Ginny chce cię częściej widzieć w domu, a  ty nie chcesz rezygnować ze swojej pasji. Obiecuję ci, że zrobimy dłuższą przerwę zaraz po koncercie w Hogwarcie. Płytę właściwie skończyliśmy, więc nam się należy.
Pokiwał głową na znak zrozumienia.

Marla i Jim także czuli, że między ich rodzicami nie układa się najlepiej, choć przebywali w Hogwarcie. Gazety huczały na ten temat, nie dając im spokoju.
— Znowu wyjechał — burknął Jim.
— To jego praca — odparła spokojnie Marla.
— Może trochę przystopować i zająć się rodziną.
— Jim, to nie zależy tylko od niego. Musi brać pod uwagę dobro całego zespołu.
— To niech weźmie pod uwagę także dobro rodziny — odpowiedział rozzłoszczony.
— Przecież wiesz, że gdy tylko skończą trasę, zostanie w domu na dłużej  — szepnęła.
— Do tego czasu z tej rodziny nic nie zostanie — warknął i odszedł, trzaskając drzwiami.
Jej ramiona opadły bezwładnie, a w oczach pojawił się ból. Tato, zrób coś, proszę.

Kevin i Max z niepokojem zerknęli na siebie, kiedy po rozmowie telefonicznej z Ginny Harry zatrzasnął drzwi z hukiem i wściekłością na twarzy. Wiedzieli, że znowu się pokłócili. Zostawili go w spokoju, lecz zbliżała się godzina koncertu.
— Czarny, zaraz koncert — powiedziała niepewnie Kizzy, pukając do drzwi, za którymi był mężczyzna.
— Zaraz przyjdę — odparł mocnym, ale zachrypniętym głosem.
Zmarszczyła brwi.
— W porządku?
— Poza tym, że sypie mi się rodzina, to świetnie — odpowiedział tym samym głosem.
— Ale czy z tobą wszystko w porządku? — zaniepokoiła się.
Cisza. Otworzyła drzwi. Czarny stał przed lustrem, zaciskając dłonie na umywalce, na której pojawiły się rysy. Odskoczyła w tył, kiedy porcelana pękła pod jego rękoma. Przełknęła ślinę, kiedy dostrzegła czerwone błyski w jego oczach. Wszystko się w nim skumulowało. Cała złość i nienawiść. Minęło tyle lat, a jednak nadal miewał wybuchy. Na szczęście potrafił się opanować, wyładowując złość, lecz nie powodując szkód w ludziach, ale rzeczach, które można było naprawić. Odetchnął głośniej.
— Tak, teraz w porządku — odpowiedział, a ona położyła dłoń na jego ramieniu. — Chodźmy.

Marla wręcz siłą zaciągnęła Jima na koncert swojego ojca w Hogwarcie. Ciocia Hermiona zrobiła to samo z jej matką. Ginny Potter przywitała swoje dzieci z uśmiechem i przytuliła je mocno. Syriusz obserwował ją uważnie. Wiedział o problemach w związku jej oraz Harry’ego i miał nadzieję, że między nimi wszystko się ułoży. Uczniowie zebrali się w Wielkiej Sali, a Marla i Jim dopchnęli się na sam przód do swoich znajomych. Koncert rozpoczął się po krótkim przemówieniu Kizzy.
Marla uśmiechnęła się lekko, kiedy zobaczyła swojego tatę po dłuższym czasie, a uczniowie zareagowali na widok zespołu głośnym aplauzem. Widziała w jego oczach zmęczenie, ale uśmiechnął się szczerze, kiedy widownia zaczęła śpiewać.
— Nie widzisz tego? — rzekła do brata. — On to kocha. A ty chcesz go zmusić, żeby z tym zerwał? Wiesz, ile w przeszłości przeszedł, sam nam o tym opowiedział. Nie bądź egoistą. Wyjeżdża w trasy koncertowe, ma dużo pracy przy płycie, ale przecież resztę czasu spędza z nami i z mamą. Czasami ma nawet miesiące przerwy. Zrozum, że on robi dla nas co może, ale nie chce rezygnować ze swojej pasji.
Jim nic na to nie odpowiedział, patrząc na swojego ojca.

And these promises broken
deep, feeble
Each word gets lost in the echo
So one last lie I can see through
This time I finally let you
Go, go, go
[Linkin Park – Lost in the echo]

To na koncertach widział w oczach swojego ojca te wyjątkowe błyski radości. To na nich zapominał o wszystkim i całkowicie poświęcał się swojej pasji. Ramiona Jima zwisły bezradnie. Przecież Marla miała rację. Poświęcał im wolny czas, rekompensując tym swoje długie wyjazdy w trasy koncertowe. Jego ojciec nie był człowiekiem, który cały czas mógłby siedzieć w domu. Wolał robić coś dla innych. Ludzie go za to kochali. Za to, co tworzył i jak to robił.
Czarny zszedł ze sceny, co spotkało się z radością tłumu w pierwszych rzędach. Jim uśmiechnął się z rozbawieniem. Inni zazdrościli mu ojca. Kiedy Harry pojawiał się w Hogwarcie, uczniowie mieli powody do śmiechu, bo potrafił rozbawić najbardziej smętną osobę.

Now in my remains
Are promises that never came
Set the silence free
To wash away the worst of me
[Linkin Park – In my remains]

Nowa płyta – kolejny sukces. Hogwartczycy zawsze byli traktowani ulgowo, gdyż zespół miał sentyment do tego miejsca. Słyszeli piosenki, które jeszcze nie widziały światła dziennego. Tak było i tym razem.
Marla zaśmiała się, kiedy ojciec jak zwykle poczochrał ją po włosach. Jim zerknął ponownie na tatę. Wiedział, że ma świadomość, jak jego syn się zachowywał i co mówił. Kiedy mężczyzna na niego spojrzał, nie potrafił popatrzeć mu w oczy. Teraz było mu strasznie głupio. Poczuł, jak czochra go po włosach, tak jak chwilę wcześniej Marlę. Później pocałował go w głowę, a on miał wrażenie, że cofa się w czasie, gdy ojciec zawsze tak robił, kiedy chłopak był przygnębiony.

When the lights go out and we open our eyes
Out there in the silence I'll be gone
I'll be gone
Let the sun fade out and another one rise
Climbing through tomorrow I'll be gone
I'll be gone
[Linkin Park – I’ll be gone]

— Jestem kretynem — stwierdził, gdy ojciec poszedł dalej.
— Jesteś — przyznała Marla bez skrępowania.
Ginny coś ścisnęło za serce, kiedy dostrzegła ten gest Harry’ego wobec syna, który przecież był przeciw niemu. Ogarnęły ją wyrzuty sumienia, a w głowie zaczęła toczyć się walka argumentów.

Victimized,
victimized,
never again victimized
[Linkin Park – Victimized]

Po koncercie Marla zaciągnęła niepewnego Jima za kulisy.
— Od kilkunastu lat gram na koncertach, a za każdym razem spocę się jak świnia — usłyszeli głos wujka Cary’ego. — Myślałem, że kondycję się wyrabia.
— Koniec trasy, chłopaki — rzekła Kizzy. — Należy wam się dłuższy odpoczynek. O, cześć, dzieciaki — uśmiechnęła się do nich, a oni odpowiedzieli tym samym.
Harry odwrócił się. Zmęczenie znowu widniało na jego twarzy, ale uśmiechnął się na ich widok. Marla od razu mocno się do niego przytuliła. Jim podszedł niepewnie, ale Czarny przygarnął go do siebie.
— Dobrze słyszeliśmy, że już nie wyjeżdżasz? — zapytała Marla z nadzieją, kiedy Złodzieje i Kizzy zostawili ich samych.
— Dobrze — odparł. — Robimy sobie przerwę.
— Długą?
— Kizzy stwierdziła, że się przepracowaliśmy, więc może nawet kilka miesięcy.
— To dobrze — szepnęła.
— Jak tam w szkole? Ile zawałów dostał Filch od ostatniego razu?
Dwójka młodych Potterów zaśmiała się szczerze, kiedy weszła Ginny, która stanęła w progu.
— Dzieciaki… — zaczęła.
— Wyjdziemy, ale się nie kłóćcie — powiedział cicho Jim.
Kiedy zostawili ich samych, przez chwilę trwała cisza. Harry podszedł do rudowłosej. Podniósł delikatnie jej podbródek, a ona westchnęła.
— Tęskniłem — powiedział miękko.
— Ja też — odparła szeptem.
— Nie potrafię przestać tego robić — zaczął — To dla mnie dużo znaczy. Tak jak wy. Nie chcę dokonywać wyboru, Ginny.
— Ja to akceptuję, ale… czasami jest tak trudno — westchnęła.
— Wiem. Po prostu zacznę was zabierać w trasy — stwierdził z westchnięciem, a ona uśmiechnęła się lekko.
— Gdyby to było takie proste.
Stanęła na palcach, sięgając do jego ust. Wszystko musiało się ułożyć. Jak zwykle.